• Bohaterem książki ”Przez” Zośki Papużanki jest pewien mężczyzna i kobieta. Brzmi to nieco dziwnie, wiem… Ale taki jest właśnie ten mężczyzna. W którymś momencie swego życia, z dnia na dzień, bez słowa postanawia porzucić swoją żonę. Czy na zawsze? W zasadzie odpowiedź brzmi nie, bo staje się jej „podglądaczem”. Wynajmuje mieszkanie w bloku naprzeciwko, rozstawia w nim swój sprzęt, bacznie śledzi każdy jej krok i fotografuje. Chce przy tym być jak najbardziej niezauważalny dla wszystkich wokół. Nie wychodzi na zewnątrz, stroni od kontaktów, robi zakupy przez internet. Kiedyś mieszkał razem z nią i żyło im się „zwyczajnie”. Co stało się powodem jego „ucieczki”? Problem tkwił w niej? A może to z nim cały czas było i nadal jest coś nie tak? Dziwna jest to historia. To niejako opowieść o pewnej obsesji, wyrażona za pomocą mocnych, konkretnych, wyrazistych słów, które wprost kocham w wydaniu Papużanki. Mówi również wiele o miłości, uczuciach wszelkiego rodzaju, wzajemnych relacjach, tęsknocie i entropi. Niesamowicie intrygująca lektura. Polecam na wieczór.
  • Zdecydowanie nie jest to książka do tramwaju. Ja popełniłam ten błąd i coś czuję, że przez to mój odbiór nie był taki jakby mógł być. Oceniam dobrze, bo mi się podobała, lubię prozę Papużanki.
  • Nową prozę Zośki Papużanki możemy czytać na kilku płaszczyznach. Pierwsza z nich opowiada o wygasaniu uczucia i rozpadzie związku między kobietą, a mężczyzną. Tematem drugiej jest relacja sztuki do rzeczywistości i na odwrót. Z pozoru historia wydaje się banalna. Nie pozostaje nam nic innego niż forsowanie kolejnych truizmów. Ale od początku: mężczyzna w oknie fotografuje ukradkiem kobietę, którą porzucił, ale która nie przestała być jego żoną. Papużanka pokazuje powolny rozpad wspólnego kosmosu i nieumiejętność akceptowania siebie w momencie, kiedy pierwszy żar dopala się na stronie, ukradkiem. Mówi o nieumiejętności rezygnowania z własnych aspiracji i o ambicji, która przyćmiewa – a w ostateczności – przekreśla potrzebę dzielenia swoich trosk z drugim człowiekiem. O słabnącej potrzebie bliskości i obcości, narastającej wobec siebie niechęci. Czytamy o afroncie jako jedynym sposobie na obronę swojej podmiotowości. Coś nam to przypomina? Co pozostaje? „Radość tylko w nutach, tylko”. • „Życie trzeba żyć powoli”. „Przed sobą wszystko można udawać”. Papużanka pokazuje codzienność osadzoną w swoich rutynowych kontekstach, która przelewa się z wolna jak kra po zimowej rzece, kiedy ustaje bieg, a sprawy z wolna zamierają. Siłą tej prozy jest pozorna inercja oraz bezsilność, która zaraża innych. Powolnej entropii więzi, wypalaniu się emocji, towarzyszy coraz więcej oskarżeń i coraz większy dystans do sforsowania, dla ludzi, którzy w jakiś sposób z bliskich sobie, nagle, stają się obcy. I ta powieść jest właśnie o tym „nagle”. O szczelinie, która powoduje, że coraz bardziej pogłębia się rysa, odseparowująca od siebie dwie osoby. Książka o inności każdego z nas, o życiu, szukającym zrozumienia poza własnymi opłotkami. To powieść o codzienności składającej się dokładnie z takiego samego arsenału chwytów jak wczoraj. O poruszeniach serca, które nie są już w stanie zagłuszyć nieznośnej monotonii wzajemnych wobec siebie oskarżeń. O uśmiechu nie w porę, o kubku odłożonym w inne miejsce, o kątach stających się karykaturą dawnej przychylności. O nienarzucaniu własnego zdania, ale nie zostawiania miejsca na inne. „Nie umiemy wymyślić własnej rzeczywistości, więc czepiamy się tej, która jest”. • To również proza o nieumiejętności porzucenia wypracowanych schematów, o spontaniczności zamienionej w przymus i na samym końcu, o braku chęci do adaptacji się w nowych okolicznościach i wychodzenia naprzeciw oczekiwaniom, innych. Często zapominamy, że „Wszystko funkcjonuje dzięki najprostszym scenariuszom”.

Projekt współfinansowany ze środków Unii Europejskiej w ramach Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego
Dotacje na innowacje - Inwestujemy w Waszą przyszłość
foo