• Lennie patrzy na świat z wrażliwością oraz naiwnością dziecka. Kocha głaskać wszystko, co miękkie, najchętniej małe myszki, ale giną one pod ciężarem jego wielkich dłoni. Marzy o gospodarstwie, w którym mógłby doglądać królików, a niektórzy ludzie napawają go lękiem, choć jest od nich większy i silniejszy. W oczach innych jest „przygłupem", ale George widzi w nim przyjaciela, z którym łączy go trudna relacja. Mężczyzna wie, że jego życie byłoby prostsze, gdyby był sam i nie raz wścieka się przez problemy, których przysparza im Lennie, a jednak trwa przy jego boku. Opiekuje się nim tak, jak umie i to z nim podróżuje za pracą po stanach pogrążonych w Wielkim Kryzysie. • Śledząc wycinek z ich życia stajemy się świadkami rasizmu i nierówności społecznej. Ludzie, którzy chodzą od gospodarstwa do gospodarstwa w poszukiwaniu pracy, zarabiają przez miesiąc, a po tym czasie niemalże wszystkie pieniądze wydają na alkohol i domy publiczne. Czują się przytłoczeni, chcą żyć pięknymi marzeniami, ale ich spełnienie zdaje się być poza zasięgiem ich rąk. Jest w tym samotność, zgryzota i pogodzenie z losem, ale też zaufanie, proste przyjemności i siła marzeń. • Zamknęłam książkę z łzami w oczach i przytuliłam ją do serca, bo tyle w niej było piękna i bólu. Steinbeck potrzebował niewiele ponad sto stron, by zniszczyć moje serce i zmusić mój mózg do wysiłku, by mieć pewność, że jak najmniej mi umknie. A to w towarzystwie opisów natury i ciągłego widma zagrożenia. Jestem zachwycona. Oczarowana. Załamana. Chciałabym powiedzieć więcej, ale przy minipowieściach każdy dodatkowy szczegół staje się już spoilerem. Dlatego skupmy się na jednym — Steinbeck to WIELKI pisarz i pragnę poznać wszystko, co nam po sobie zostawił. Czytajcie.

Projekt współfinansowany ze środków Unii Europejskiej w ramach Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego
Dotacje na innowacje - Inwestujemy w Waszą przyszłość
foo