Strona domowa użytkownika
Zawiera informacje, galerię zdjęć, blog oraz wejście do zbiorów.
Zawiera informacje, galerię zdjęć, blog oraz wejście do zbiorów.
Najnowsze recenzje
-
Książka poświęcona istotnemu problemowi, którą warto znać. Rozważa go w szerokim kontekście - np. naprawdę ciekawy jest rozdział "Kod Maritaina", który pokazuje korzenie tego modelu sublimacji homoseksualności. Niestety... książka naprawdę dużo traci na kiepskim tłumaczeniu. Mnóstwo anglicyzmów, język chwilami "zgrzyta" i wyrywa z zaczytania, ponadto wrażenie, że przy całym ciekawym temacie Martel jest nieszczególnym stylistą - choć być może jego styl zepsuły pracujące w pośpiechu tłumaczki. Całe obcojęzyczne pojęcia i frazy bez tłumaczenia, co uważam za niedopuszczalne - ja znam angielski bardzo dobrze (ale włoskiego już nie...), jednak naprawdę nie można zakładać, że wszyscy znają i zrozumieją. Książka powinna być czytelna także dla osoby, która nie miała szczęścia do dobrych nauczycieli języków obcych (a naprawdę takie osoby znam). Gdzieniegdzie nawet ewidentne błędy. "Sodoma" została wydana w wielu krajach jednocześnie, m.in. w Polsce, i niestety takie są skutki pośpiechu. Szkoda, bo temat jest naprawdę ciekawy i wart zgłębienia, ale kiepski przekład wręcz zniechęca do książki.
-
Wiedziałam o tej książce wcześniej i dlatego ucieszyłam się, kiedy dowiedziałam się, że jest wydana po polsku i stała się łatwo dostępna. Reportaż społeczny oparty na wyjątkowej zmianie tożsamości: w czasach obowiązującej jeszcze w USA segregacji rasowej autor sztucznie przyciemnił sobie skórę i w ten sposób z uprzywilejowanego Białego stał się poniżonym Czarnym - perspektywa z gruntu inna od perspektywy kogoś, kto po prostu nie zna innego życia. To działa w obie strony: Czarni po prostu nie wiedzieli, jak to jest nie być dyskryminowanym, ale wielu Białych tak samo nie miało pojęcia, jak wygląda życie tej "oddzielnej, ale (rzekomo) równej)" części społeczeństwa...
-
Cenna książka. Ale uwaga: sama tak naprawdę... przeczytałam tylko wstęp. Niestety, "Zła mowa" to tylko wybór z czterech książek Głowińskiego poświęconych językowi propagandy w PRL (które skądinąd mogą być trudno dostępne, bo chyba nie były wznawiane w całości), a te czytałam i mam. Więc jeżeli ktoś już zna "Marcowe gadanie", "Peereliadę", "Mowę w stanie oblężenia" i "Końcówkę", to nie warto kupować ani wypożyczać "Złej mowy".
-
Ciekawa książka, choć mam wrażenie, że wizerunek szczególnie silnego w Poznaniu zakłamania i konserwatyzmu jest kreowany odrobinę na siłę. Ale warto przeczytać. Przynajmniej część to po prostu porządne reportaże. Szczególnie ciekawe są dwa: o ojcu pierwszej Polki urodzonej z zapłodnienia in vitro, który był mocno związany ze środowiskami inteligencji katolickiej, a potem - kiedy zaczęły się "wojny reprodukcyjne" - po prostu został wypchnięty przez tę mentalność ze swojego Kościoła. I najlepszy rozdział - o Małgorzacie Musierowicz. Choć niestety, trochę zabrakło mi tu lektury feministycznej krytyki Musierowicz, bo z tego punktu widzenia pisane są ciekawe ujęcia tego, co się popsuło w "Jeżycjadzie".
-
Książka może kusić osoby zainteresowane postacią Marii Komornickiej, więc uwaga: to poboczny wątek. To, dlaczego główna bohaterka książki też się nią interesuje, nie jest nawet dobrze wbudowane w fabułę. Na pierwszy plan wychodzi jej życie miłosne i rodzinne - dla dumnej starej panny, Kobiety Niepodległej, może być to coś, do czego po prostu nie sposób się odnieść psychologicznie. Do tego, mam wrażenie, pewne epatowanie stylem życia - owszem, można odnieść wrażenie, że bohaterka po prostu ma pewien problem z nadmierną rozrzutnością, ale jednak kiedy czytam o kieliszku wina za 10 euro... odczuwam to jako obraźliwe dla ludzi, dla których 10 euro to nie tak mało. I przez takich ludzi klasa ludowa nabrała przekonania, że osoby zamożniejsze są wyobcowane, zarozumiałe i po prostu wrogie ich postulatom...