Strona domowa użytkownika

Zawiera informacje, galerię zdjęć, blog oraz wejście do zbiorów.
[awatar]
grzegorz.drapala
Najnowsze recenzje
1 2 3 4 5
...
12
  • [awatar]
    grzegorz.drapala
    Nie posiadam wiedzy historycznej wystarczającej do choćby zgrubnego zweryfikowania zawartości tej książki, więc na temat praw­dopo­dobi­eńst­wa tego, że autor ma rację nie będę się wypowiadał. Dla mnie wartość tej książki to nie tylko postawiona i broniona (całkiem zręcznie) hipoteza, ale cała masa informacji z zakresu wojskowości i okoliczności dotyczących wybuchu i rozwoju wojny. Chociaż książka jest mocno przeładowana nazwiskami, które tzw. "zwykłemu zjadaczowi" nic nie mówią, czyta się ją jak powieść przygodową. Na plus - autor nie twierdzi, że to co pisze jest jedynie prawdziwe i słuszne, podkreślając w zamian subiektywność swoich obserwacji i wniosków. Na minus - po którymś razie drażniące stają się powtórzenia tego co już zostało wcześniej napisane i skomentowane.
  • [awatar]
    grzegorz.drapala
    To moje pierwsze spotkanie z Wajrakiem, dłuższe niż artykuł w gazecie czy post na portalu społecznościowym. Spotkanie bardzo udane, ciekawe i wciągające. Dla laika w tym temacie książka okazała się dużą skarbnica wiedzy o wilkach, ich losach na przestrzeni wieków ale również o ich zwyczajach i życiu w Puszczy. • Pewnie wilka w Puszczy nie spotkam, ale po lekturze mam wielką ochotę tą Puszczę zobaczyć.
  • [awatar]
    grzegorz.drapala
    Chociaż sentencja otwierająca najnowszą odsłonę Bonda na dłuższą metę odnosi się do struktury fabularnej całego "Spectre", to prawdziwe spełnienie osiąga już w pierwszych minutach filmu, rozgrywających się podczas obchodów meksykańskiego Día de Muertos. Umieszczona przed początkowymi napisami scena jest bowiem tak spektakularna, że z miejsca można ją zaliczyć w poczet najbardziej pamiętnych momentów całej serii. Fantastyczne wprowadzenie głównego bohatera, imponująca praca kamery, kreatywne wykorzystanie zarówno samej lokacji, jak i przemierzającego ją tłumu - wszystko działa tu bezbłędnie oraz przywodzi na myśl legendarny początek "Dotyku zła" Orsona Wellesa. • I cóż, to by było na tyle. Kapitalna sekwencja zerowa jest właściwie wszystkim, co "Spectre" ma do zaoferowania. Oczywiście można się w nim doszukiwać szerokiego spektrum zalet: ładnych aut, ładnych sukienek, ładnych wnętrz, ładnych wybuchów i, rzecz jasna, ładnych pań - nie zapominajmy o ładnych paniach. Nie sugeruję wcale, że "Spectre" takowych plusów nie posiada. Pytanie tylko, czy w ogóle warto ich w tym filmie szukać. Najnowsza odsłona przygód Bonda stanowi bowiem kolejny dowód na to, że nic nie sprawia dzisiejszym blockbusterom tak wielkiego problemu, jak brak przyzwoitego scenariusza.
  • [awatar]
    grzegorz.drapala
    Boks to jedna z tych dyscyplin sportowych, która zakorzeniona jest głęboko w kinie amerykańskim. Według filmowych prawideł, pięściarski pojedynek dwóch atletów nie tylko stanowi okazję do pokonania przeciwnika między linami, ale również jest i szansą na zwyciężenie życiowych niepowodzeń poza matą ringu. Budujące historie "od zera do bohatera", przeplatane okazjonalnymi upadkami w codziennej egzystencji, to niemalże obowiązkowe składowe dramatu sportowego zahaczającego o opisywaną dyscyplinę. Wydaje się, iż po wielu dekadach obcowania z boksem na dużym ekranie, niewiele jest już w stanie widza zaskoczyć. Opowieści o pięściarzach, nomen omen, walczących z piętrzącymi się problemami na i poza ringiem siłą rzeczy muszą bazować na pewnych utartych schematach. Jeśli jednak wszystkie nowe filmy o tej tematyce będą trzymać poziom produkcji "Do utraty sił", to wspomnianą odtwórczość jestem w stanie zaakceptować niemalże bez większych zastrzeżeń. • Antoine Fuqua recenzowanym tytułem w żadnym wypadku nie wynalazł prochu ani nie odkrył na nowo koła, tym niemniej jego filmowe dzieło udanie opiera się na budulcach kina spod znaku dramatu bokserskiego. W "Do utraty sił" znajdziemy wszystkie elementy składające się na ów gatunek, tj. dynamiczne walki, otoczkę sportowego (pół)światka, rodzinne tragedie oraz wzloty i upadki. Przewidywalna, w gruncie rzeczy, fabuła została jednak zmiksowana w niezwykle smakowity sposób ze świetnym aktorstwem, przejmującymi relacjami między bohaterami oraz reżyserskim kunsztem, które to cechy znacznie podnoszą walory obrazu. • W telegraficznym skrócie: więcej niż solidna pozycja z pogranicza dramatu bokserskiego; odpowiedni człowiek za kamerą, świetne aktorstwo i pasująca do tematu muzyka zdecydowanie budują nastrój produkcji; na wielbicieli walk sensu stricte czekają pełne dynamizmu pojedynki na ringu, dla fanów obyczajów znajdzie się sporo wątków podejmujących starcia z bezlitosnym losem; kolejny aktorski popis Gyllenhaala, jak zwykle zasługujący na uznanie.
  • [awatar]
    grzegorz.drapala
    Ekranizacja Szekspirowskiego dramatu to zadanie niemalże karkołomne. • "Makbet" jest dziełem mocno teatralnym: przede wszystkim koncentruje się na zachowaniach bohaterów. Zachowuje przy tym zasadę dramatu, gdzie tło w postaci scenografii czy muzyki powinno stanowić jedynie idealne dopełnienie, a nie przysłaniać aktorów. • W filmie brakuje gwałtownych gestów czy nadmiernej ekspresji. Cały przekaz emocjonalny zawiera się głównie w wystudiowanej mimice i wypowiadanych kwestiach. Wrażenie to jest dodatkowo wzmacniane przez częste zbliżenia, gdzie w pełni możemy obserwować spojrzenia aktorów czy ogólny wyraz ich twarzy. To te momenty najbardziej wyraziście sygnalizują odczuwane przez nich emocje. Pod tym względem, duet w postaci Cotillard i Fassbender wypada znakomicie, aczkolwiek pierwszeństwo zdecydowanie przypada odtwórcy roli Makbeta. Niesamowite wrażenie sprawia śledzenie metamorfozy tytułowego bohatera, który początkowo szargany licznymi wątpliwościami, gryzący się z samym sobą, w końcu staje się nieczuły i bezwzględny. • W "Makbecie" nie ma zbyt wiele dynamiki rozumianej jako sceny gwałtownych akcji. Nawet rozgrywająca się bitwa na początku filmu jest jakby stonowana i w pewien sposób odczuwana metafizycznie. W momencie, kiedy dwie zwarte ściany ludzi zderzają się ze sobą z wrzaskiem, widzimy nagle tę samą scenę puszczoną w zwolnionym tempie i całkiem bezgłośnie; po krótkiej chwili jednak znów jesteśmy przygnieceni hałasem i błyskawicznie zadawanymi ciosami. Ten kontrast pomiędzy poszczególnymi ujęciami pozwala rozpatrywać tę konkretną chwilę niejako z dwóch perspektyw: „z bliska”, gdy słyszymy i widzimy kotłującą się masę oraz „z dystansu”, kiedy obserwujemy tylko spowolnione ciosy i grymasy na twarzy poszczególnych osób. • "Makbet" jest dziełem wybitnym i należy do tych filmów, które po obejrzeniu długo pozostają w widzu i skłaniają do rozważań. Nie należy on jednak do pozycji „łatwych i lekkich” (chociaż zdecydowanie przyjemnie się ją ogląda). Do tego seansu trzeba się przygotować i odpowiednio nastawić, bo jest to dzieło wymagające skupienia. Ponadto, stawia człowieka przed trudnym dylematem i zmusza do odpowiedzi na pytanie: czy warto dla ułudy szczęścia i kuszących, ale niejasnych obietnic poświęcić siebie i własne sumienie?
Ostatnio ocenione
1 2 3 4 5
...
343
  • Oczarowanie
    Spoto, Donald
  • Dzikim tropem
    Kłosowski, Tomasz
  • Głodne
    Stabach, Klaudia
  • Złe
    Łuszczyna, Marek
  • Ty pieronie!
    Jaros, Magdalena
  • Rozpad
    Martyanov, Andrei
Nikt jeszcze nie obserwuje bloga tego czytelnika.

Projekt współfinansowany ze środków Unii Europejskiej w ramach Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego
Dotacje na innowacje - Inwestujemy w Waszą przyszłość
foo