Strona domowa użytkownika

Zawiera informacje, galerię zdjęć, blog oraz wejście do zbiorów.
[awatar]
grzegorz.drapala
Najnowsze recenzje
1
...
7 8 9
...
12
  • [awatar]
    grzegorz.drapala
    Wojciech Cejrowski, uznany podróżnik słynący m.in. z gawędziarskiego stylu opowiadania o swoich przygodach twierdzi, że każdy z nas może zobaczyć na własne oczy wszystko to, co widział on sam. Wystarczy tylko ruszyć swoje zacne cztery litery z kanapy i zacząć działać. Są na tym świecie ludzie, budzą się pewnego dnia i decydują: dziś wyruszamy w drogę! Podobnie postąpiła autorka książki "Australia", Barbara Dmochowska, wraz ze swoim towarzyszem podróży. • Pewnego razu postanowili wprowadzić w życie swoje marzenia – wybrać się w bardzo daleką podróż i zwiedzić Australię. I pewnie nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego i wartego wydania książki, gdyby nie fakt, że za środek lokomocji robił im sied­emna­stol­etni­ staruszek na czterech kołach – ledwie zipiące Subaru. Swą eskapadę rozpoczęli w Sydney, gdzie przywitał ich osławiony, piękny budynek opery oraz… char­akte­ryst­yczn­y zwrot wiecznie wyluzowanych mieszkańców Australii, który będzie im towarzyszył już do samego końca podróży – „no worries”. Między jednym a drugim postojem cieszyli oczy pięknymi okazami, które my – zwykli śmiertelnicy – oglądać możemy tylko na zdjęciach lub w programach przyrodniczych: ptakami, koalami, wombatami, pingwinami i wieloma innymi stworzeniami. Kolejnym osławionym miejscem, do którego zawitali, było drugie co do wielkości miasto Australii – Melbourne. W Tasmanii nie mogło obyć się bez spotkania diabła tasmańskiego i wielu gatunków kangurów (sama nie wiedziałem, że jest ich tak dużo). Potem zahaczyli o Alice Springs, by ostatecznie wojaże zakończyć w Darwin. • Przygód większych i mniejszych mieli wiele, w tym jedną krwawą, co widać nawet na okładce książki. Adrenalina, zachwyt, strach, wycieńczenie upałem i ogrom szczęścia – tego dwojgu podróżników nie zabrakło ani przez chwilę podczas tej długiej wycieczki. Przy takiej relacji nie mogło, rzecz jasna, zabraknąć także zdjęć i jest ich w książce całkiem sporo – najwięcej z krajobrazami, ale nie brakuje też fotografii zwierząt, w tym pięknych i kolorowych ptaków. Co nie znaczy, że jestem fotorelacją w pełni usat­ysfa­kcjo­nowa­ny, bowiem były miejsca tak wyjątkowe, które ta para odwiedziła, że aż prosiły się o uwiecznienie, a w książce się ich nie uświadczy, np. farma motyli (nie ma z niej ani jednego zdjęcia!) czy Wielkiej Rafy Koralowej (całe dwie fotografie). • Sama opowieść o podróży jest poprawna technicznie. Znajdą się w niej ciekawostki, kilka legend rodem z odwiedzanych miejsc czy delikatne rysy historyczne, ale całość podana jest w dość suchy sposób, bez werwy i animuszu. Nie wyczułem u autorki tego zachwytu, który najpewniej towarzyszył jej w czasie eskapady. Oczywiście nie wymagam tu, by każdy podróżnik charakteryzował się tak mistrzowskim gawędziarstwem, którym dysponuje sam Cejrowski, ale jednak w tym przypadku przydałoby się więcej życia. • To nie zmienia faktu, że fani książek podróżniczych tę pozycję w swojej biblioteczce mieć powinni, zwłaszcza ci kolekcjonujący serię „Poznaj Świat”. Wydawnictwo Bernardinum jak zwykle nie zawodzi w kwestii jakości wydania. Styl i klasa sama w sobie.
  • [awatar]
    grzegorz.drapala
    Książka "Wołyń we krwi" jest niestety jedną z bardzo nielicznych pozycji na rynku, które przybliżyłyby rozmiar tragedii jakiej doznał naród Polski ze strony ukraińskich nacjonalistów. • Wstęp do znakomitej zresztą książki Dr Joanny Wieliczki-Szarkowej napisała badaczka dziejów ludności polskiej na Wołyniu Ewa Siemaszko oraz ks. prof. dr hab. Józef Marecki, który szacuje, że nawet 130 tys. Polaków, a także Cyganów i Żydów mogło paść ofiarą zbrodniczych nacjonalistów. Nie zapominajmy przy tym, że ofiarami OUN i UPA były wszystkie osoby niezaleznie od płci czy wieku. • Według autorki "Wołyń....." bestialski mord w Parośli zapoczątkował regularne ataki OUN-UPA na ludność pochodzenia polskiego. Joanna Wieliczka-Szarkowa nie szczędząc, cytuje opisy, w jaki sposób ukraińscy nacjonaliści znęcali się nad swoimi ofiarami tuż przed ich zamordowaniem; "...w jednej z wiosek blisko Krzemieńca małym dzieciom przed mordowaniem ich wykłuwano oczy, wyrywano ręce, nogi i język. Tak umęczone przebijano widłami. Starszym nabijano w ręce szpilki i torturowano potwornie. zanotowano fakty przerzynania w pół i głów od ucha do ucha. Przy tym urągano: masz Polskę od morza do morza".* • Poza takimi opisami książka okraszona jest także sporą ilością zdjęć, które przywołują czytelnikowi horror Polaków na Wołyniu w czasie II wojny światowej. Według autorki charakter zbrodni jednoznacznie głosi, że był on zaplanowanym ludobójstwem. • Właśnie o tych straszliwych zbrodniach, niestety w polskich szkołach nie mówi się wcale. A przecież poza niemieckim i bolszewickim okupantem mieliśmy również okupanta ukraińskiego. Równie, jeśli nie bardziej bezwzględnego. Pomimo faktu, iż książka "Wołyń...." jest książką historyczną, a przy tym o niewątpliwie skomplikowanym wątku, to jednak przybliża czytelnikowi bez zbędnych naukowych tez ogrom nieszczęscia, jakiego doznał naród polski od Naszych Wschodnich sąsiadów. • Dlatego też słusznie zaznacza we wstepie ks. Józef Marecki "Książka "Wołyń we krwi" jest takim pomnikiem dla wielu miejscowości, których obecnie trudno szukać na mapie Ukrainy i dla ich dawnych mieszkańców"*
  • [awatar]
    grzegorz.drapala
    Sięgając po tę książkę spodziewałem się czegoś lepszego. Już patrząc na tytuł spodziewałem się jakiejś masakrycznej zbrodni, litrów niepotrzebnie przelanej krwi, a tu szczerze mówiąc zawiało nudą.Szumny napis z okładki, że polowanie nigdy się nie kończy, dobre sobie. W ogóle się nie zaczyna! Ucieczka przed bandytami, bezwzględnymi i zdet­ermi­nowa­nymi­ przez bezludną północ Norwegii. Walka o przetrwanie, wycieńczająca ucieczka, tego w tej książce nie znajdziecie. Jon dociera do niewielkiej wioski, gdzie spotyka uroczego chłopca Knuta i jego matkę Leaę, której mąż zaginął na morzu. Brzmi banalnie? Owszem. Wiemy jak się skończy? Jak w przypadku 99% innych historii. Trudno napisać o czym jest ta książka. Były przestępca spotyka uroczą kobietę i jej dzieciaka na krańcu świata, a gdzieś tam daleko za horyzontem pojawiają się oprawcy. Gdy już wydaje się, że historia lekko przyspieszy, następuje finał. Nuda, nuda, brak emocji, płaskie postaci, klisze fabularne i nuda. Dziwne, że podobną książkę mógł napisać najlepszy norweski autor kryminałów. Chyba, że napisał ją w miesiąc. Niewykluczone. Oczywiście znajdą się obrońcy autora, którzy będą pisać o pięknie dalekiej północy, reniferach i rozważaniach filozoficznych, religijnych i moralnych. Nie wierzcie w to. Więcej krwi to kwintesencja nudy, niedotrzymanie obietnicy i lektura na trochę ponad godzinę. Nie zaczynajcie przygody z autorem od tej książki tak jak ja to zrobiłem, to był duży błąd z mojej strony.
  • [awatar]
    grzegorz.drapala
    Czytałem ostatnio książkę Martyny Wojciechowskiej pt. „Etiopia. Ale czat!”. Wiecie, co mnie skusiło? Po pierwsze piękne zdjęcia (jest ich naprawdę dużo i są ogromnym atutem tej pozycji). Po drugie… pogoda za oknem! i zapragnąłem przenieść się w cieplejsze rejony :) Książka Martyny Wojciechowskiej nadawała się do tego celu wspaniale. • „Etiopia. Ale czat!” to świetna pozycja zarówno dla osób pragnących wybrać się do tego kraju i poczytać kilka przydatnych informacji jak i dla takich ciekawskich jak ja, którzy siedząc w chłodnej już Polsce chcą dowiedzieć się czegoś o zupełnie obcym dla nich miejscu: poznać podstawowe wiadomości o kulturze, charakterze, przyrodzie, wierzeniach i zabytkach tego kraju. Nie znałem wcześniej stylu Martyny, ale okazało się, że pisze ona bardzo przystępnie. • Etiopia jest bardzo różna: zielona i dotknięta suszą, radosna i pełna biedy, pija się tu Coca-Colę i tedż (czyli napój alkoholowy z miodu, wody i liści geszu). No i oczywiście kawę! Kościoły buduje się pod ziemią, samoloty nigdy nie latają o czasie, busiki odjeżdżają „gdy się uzbiera odpowiednia ilość ludzi”, Etiopczycy biegają… bo lubią! A poza tym chcą reprezentować swój kraj na olimpiadzie. Mieszkają tam „dzikie ludy” takie jak Hamerowie, Konso, Bodi i wielu innych – każdy ma swoje fascynujące zwyczaje. • Zachęcam, byście sami odkryli Etiopię dzięki tej książce Wojciechowskiej. Ja czytałem ją i oglądałem z wypiekami na policzkach. I przez chwilę zapomniałem, że za oknem jest szara, deszczowa pogoda...
  • [awatar]
    grzegorz.drapala
    „Najważniejszym powodem jechania z jednego miejsca do drugiego jest chęć zobaczenia tego, co jest pomiędzy nimi” • O Tomaszu Gorazdowskim, cenionym dziennikarzu radiowej Trójki, słyszał chyba każdy. Głośnio zrobiło się o nim zwłaszcza wtedy, gdy wraz ze swoim radiowym kolegą, Michałem Gąsiorowskim, udał się w motocyklową podróż dookoła świata. Przejechawszy wówczas ponad 21 tysięcy kilometrów, wspólnie odwiedzili 19 krajów. Jednak, jak się okazuje, to nie koniec jego przygód. Po przejechaniu globu z zachodu na wschód autor wpadł na pomysł zjechania świata z północy na południe - tak powstał projekt samochodowej podróży szlakiem miejsc wpisanych na listę światowego dziedzictwa kultury UNESCO. Natomiast jako trasę swojej podróży wybrał legendarną Panamericanę - drogę łączącą kraje trzech Ameryk, od północy Alaski, poprzez Amerykę Środkową, aż po krańce Argentyny. • Bardzo lubię literaturę podróżniczą i zawszę z przyjemnością po nią sięgam, dlatego też niezmiernie ucieszyłem się, iż nakładem wydawnictwa Znak ukazała się nowa książka Tomasza Gorazdowskiego. Od razu wiedziałem, że zapowiada się nietuzinkowa lektura i taka też okazała się w rzeczywistości. Już od pierwszych stron da się wyczuć ogromne zamiłowanie autora do podróżowania, które skutecznie udziela się czytelnikowi. Gorazdowski bez wątpienia posiada ogromną wiedzę na temat omawianych rejonów, którą umie i potrafi dzielić się z innymi. Lekkie pióro, gawędziarski styl oraz niezwykłe poczucie humoru sprawiają, iż lektura tej pozycji, to czyta przyjemność. Dużym plusem jest również to, iż autor nie koloryzuje swojej opowieści, tylko pokazuje trzy Ameryki takie, jakie są - z jej nieb­ezpi­ecze­ństw­ami wynikającymi ze strony miejscowej ludności (mafia, narkotyki), jak również przyrody. Poza tym Gorazdowski nie przedstawia siebie, jako wielkiego podróżnika, co to już wszystko w życiu widział i wszystko wie. Wprost przeciwnie - otwarcie przyznaje, że podczas podróży nie zawsze było łatwo, lekko i przyjemnie. Niejednokrotnie będziemy mieli okazję przeczytać o jego zmaganiach z biurokracją, upałem, zmęczeniem czy psującym się samochodem. Ale właśnie dzięki tym przeciwnościom staje się on jeszcze bliższy czytelnikowi, a jego przygody czyta się z coraz większym zain­tere­sowa­niem­. Ponadto autor swoją postawą pokazuje, że marzenia są dla ludzi oraz że warto je mieć i konsekwentnie dążyć do ich realizacji. Bo przyznajcie sami - przejechać terenówką z jednego krańca Ameryki na drugi jest to nie lada wyczyn. Jak na książkę podróżniczą przystało nie brakuje w niej również licznych, dobrej jakości zdjęć, dokumentujących poszczególne etapy podróży, które dodatkowo umilają lekturę. • Reasumując najnowsza książka Tomka Gorazdowskiego zdecydowanie posiada wszystkie cechy dobrej literatury podróżniczej, czyli takiej, gdzie apetyt na podróże rośnie w miarę czytania, a po jej skończeniu ma się ochotę spakować plecak i wyruszyć w najdalsze zakątki świata. Z czystym sercem mogę ją więc polecić wszystkim miłośnikom tego typu literatury oraz niestrudzonym poszukiwaczom przygód.
Ostatnio ocenione
1 2 3 4 5
...
343
  • Oczarowanie
    Spoto, Donald
  • Dzikim tropem
    Kłosowski, Tomasz
  • Głodne
    Stabach, Klaudia
  • Złe
    Łuszczyna, Marek
  • Ty pieronie!
    Jaros, Magdalena
  • Rozpad
    Martyanov, Andrei
Nikt jeszcze nie obserwuje bloga tego czytelnika.

Projekt współfinansowany ze środków Unii Europejskiej w ramach Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego
Dotacje na innowacje - Inwestujemy w Waszą przyszłość
foo