Strona domowa użytkownika

Zawiera informacje, galerię zdjęć, blog oraz wejście do zbiorów.
[awatar]
na_czyta
Najnowsze recenzje
1
...
37 38 39
...
45
  • [awatar]
    na_czyta
    “Włoskiego Nauczyciela” czytało mi się niezwykle dobrze. Bałam się, że moja niechęć do obyczajówek stanie mi na drodze by dobrze ocenić tę książkę, jednak tym razem to coś więcej niż zwykła powieść a 9/10 mówi samo za siebie. • Pincha poznajemy jako kilkuletniego chłopca z opiekuńczą, lecz zagubioną matką i dominującym ojcem artystą. Od tego momentu śledzimy losy chłopca stającego się zafascynowanym sztuką mężczyzną, intelektualistą przeżywającym swoje pierwsze miłosne wzloty i upadki a przede wszystkim człowiekiem naznaczonym piętnem toksycznej relacji z ojcem. Jesteśmy świadkami upływającego czasu i tragicznej postaci Pincha, który wije się między swoim stłumionym przez rodziców talentem, poczuciem zasłużenia sobie na „miłość” bliskich i osamotnieniem. Śledząc losy głównego bohatera od najmłodszych lat po dzień jego śmierci mamy poczucie wejścia w czyjeś życie tak głęboko, że poniekąd sami zaczynamy odczuwać smutek i ukłucie nies­praw­iedl­iwoś­ci. Kibicujemy Pinchowi, choć sami nie do końca wierzymy w happy ending tej historii. • To nie jest książka dla każdego, jednak Ci, którzy poczują jej klimat na pewno zostaną nią oczarowani.
  • [awatar]
    na_czyta
    Na wstępie - nie rozumiem recenzji pełnych zdziwienia, że ta książka jest przewidywalna i oderwana od rzeczywistości... A która książka B.A.Paris nie jest? Już po jej debiucie "Za zamkniętymi drzwiami" wiedziałam, że nie ma co liczyć przy tej autorce na literaturę wysokich lotów, jednak jej książki, co do jednej mają w sobie coś co wciąga czytelnika do ostatniej strony. Poza "Na skraju załamania", które podobało mi się najbardziej - reszta powieści jest raczej równo pisana, tak, by zapewnić czytelnikowi łatwą rozrywkę, bez zbytniego realizmu ale by jednocześnie cały czas był ciekawy "co dalej". I właśnie z takim nastawieniem podeszłam też do "Dylematu". Nie zawiódł mnie, ani nie zaskoczył pozytywnie. To typowe 6/10 jednodniowej lektury, która wciągnie nas o ile zostawimy sobie w głowie margines by nie denerwować się irracjonalnym zachowaniem bohaterów, tylko damy się porwać akcji bez przyziemnych pytań. • Tym razem autorka opisuje kilkudniowe losy rodziny przygotowującej się na huczną imprezę z okazji 40 urodzin Livii. Z tej okazji jej mąż postanawia zrobić niespodziankę i zorganizować w tajemnicy spontaniczny przylot ich córki z Hong Kongu. Sprawy zaczynają się komplikować kiedy na trasie lotów dochodzi do katastrofy lotniczej, a nieświadoma niczego solenizantka ma na głowie inny problem- skrywaną od kilku tygodni tajemnicę związaną właśnie z wspomnianą córką. • Jeżeli ktoś lubi oderwać się od codzienności i zatopić w rodzinnych tajemnicach można śmiało sięgać to tę książkę. Ja na pewno zabiorę się niebawem za "Dublerkę" i "Terapeutkę" czyli kolejne powieści autorki, bo jest to dla mnie zawsze dobra, lekka odskocznia od mocnych kryminałów.
  • [awatar]
    na_czyta
    O rany, nie mam pojęcia dlaczego tak długo zwlekałam z tą recenzją. Może po prostu wiedziałam, że ciężko będzie mi wyrazić tak dobrą, lecz na pewno subiektywną opinię – w końcu to 9/10 do czegoś zobowiązuje 😉 To moje drugie podejście do twórczości pani Jadowskiej i pierwsze do jej fantastyki. Po „Trupie na Plaży” oraz wielu pozytywnych opiniach znalezionych online podchodziłam do „Cud, Miód..” z lekkimi oczekiwaniami. Liczyłam, że przypadnie mi do gustu – ale wiadomo- z książkami to zawsze ryzyk fizyk! Na szczęście obyło się bez ciężkich rozczarowań i po tej lekturze wiedziałam już, że w przyszłości nie tylko dokończę cykl z Magdą Garstką, ale też dam szansę większej ilości fantastyki w wykonaniu tej autorki. „Cud, Miód…” to zestaw kilku opowiadań o rodzinie Koźlaków – a przede wszystkim jego damskich prze­dsta­wici­elka­ch. W każdej historii dowiadujemy się coraz więcej o tej niesamowitej rodzinie, w której nie tylko królują same kobiety ale też ich nadprzyrodzone, magiczne umiejętności. Pani Jadowska idealnie lawiruje między przyziemnym, znanym nam światem wplatając w niego nutkę czarów i szaleństwa (szczególnie jeśli chodzi o Babcię Narcyzę 😉 ). Trudno mi wyrazić co tak naprawdę jest czynnikiem, który tak bardzo przyciąga mnie w powieściach tej autorki. W „Trupie…” na pewno był to nadmorski klimat. Tutaj? No właśnie. Możliwe, że to silna więź Koźlaczek, przypominająca mi o emocjach, które czułam będąc jeszcze dzieckiem. Może to lekka lecz wciągająca fabuła, połączona ze stylem pisania pani Anety. A może po prostu połączenie tego wszystkiego i szczypta magii przenikająca z kartek na czytelnika. Tak czy inaczej ja jestem kupiona!
  • [awatar]
    na_czyta
    Koralina to typowa „Gaimanowa” powieść przenosząca nas do świata Koraliny- dziewczynki, która po przeprowadzce do nowego domu odkrywa w nim tajemnicze drzwi. Otwierając je odkrywa świat będący odbiciem lustrzanym jej rzeczywistości jednak o wiele bardziej zakrzywionym i mrocznym. Rodzice których tam spotyka mają oczy z guzików, a ich jedynym celem jest nakłonienie Koraliny by została w ich świecie na zawsze. Z biegiem kolejnych stron coraz bardziej zagłębiamy się w historię dziewczynki lawirującej między światami i spotykającej na swojej drodze postaci z pogranicza fantazji i absurdu. Myślę, że to zdecydowanie pozycja dla młodszych odbiorców i jako dziecko spodobałaby mi się o wiele bardziej. Nie do końca nadążałam za przekazem tej książki w której było mnóstwo wartościowych przesłań, a jednocześnie bardzo raziło mnie niejednokrotne pokazanie ‘obojętności’ rodziców wobec Koraliny, które tak naprawdę nie pociągało za sobą żadnych późniejszych konsekwencji. • Na pewno przymierzam się też do obejrzenia animacji stworzonej na podstawie powieści, która da mi może szerszy pogląd na akcję książki, w której może coś mi umknęło, poza tym, że na pewno przeczytałam ją w życiu „za późno”. 7/10
  • [awatar]
    na_czyta
    Po serialu który okazał się dla mnie jednym wielkim „wow!” postanowiłam przekonać się na ile odzwierciedlał on swój książkowy pierwowzór. Niestety spotkała mnie tu sytuacja odwrotna niż np w „Ostrych przedmiotach” gdzie książka była idealnym i spójnym uzupełnieniem dobrego serialu. W „Małych Ogniskach” pani Ng prowadzi akcję tak, jakby na jednym wdechu, bardzo nużącym głosem opowiadała ciąg wydarzeń, niemając przy tym żadnych emocji. Nie wiem czy problem stanowi sam styl pisania autorki czy tez jest to wina polskiego tłumaczenia, jednak mi - w przeciwieństwie do klarownego i wciągającego serialu- książkę czytało się bardzo źle. 🤷‍♀️ Myślę też, że byłoby mi ciężko zbudować dobry obraz bohaterów na podstawie samej książki. Opisy były płytkie a wątek rasowy (dobrze ograny w serialu) kompletnie tu nie występował. Pominięte zostały również bardzo ciekawe rozwiązania fabularne, które w serialu utrzymywały napięcie (ogólna relacja Eleny i Mii) i zaskakiwały pod koniec (to co widzimy jako rozwiązanie zagadki pożaru w pierwszym odcinku okazuje się mieć drugie dno w ostatnim) etc. • Jedynym co pokrywało się dobrze w obu przypadkach był ciąg chronologiczny zdarzeń. Mamy tu dwie kobiety- skrajnie od siebie różne i żyjące zupełnie w zupełnie innych warunkach. Łączy je jedno- są matkami. Pewnego dnia los i poboczne wydarzenia łączą je ze sobą stawiając przed czytelnikiem wiele pytań o moralność, wychowanie, macierzyństwo i przede wszystkim o to czy na pewno wszystko jest tak czarno-biały jak nam się na początku wydaje. • Nie mówię, że książka jest zła- bo tak na prawdę chce wykonać wielki ukłon w stronę autorki za opisanie tej historii, dzięki której powstał tak dobry serial. Jednak mając w głowie to porównanie widzę ogromnie zmarnowany potencjał na lepsze poprowadzenie akcji i zakończenie w tej powieści. Szkoda, bo rzadko kiedy nie staje po stronie książki, jednak tym razem odsyłam was bardziej na AmazonPrime gdzie znajdziecie jej ekranizacje. • ⭐️6/10
Niepożądane pozycje
Brak pozycji
Należy do grup

Ostrzeszów BPMiG

Projekt współfinansowany ze środków Unii Europejskiej w ramach Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego
Dotacje na innowacje - Inwestujemy w Waszą przyszłość
foo