Strona domowa użytkownika

Zawiera informacje, galerię zdjęć, blog oraz wejście do zbiorów.
[awatar]
PrzeCzytajka
Najnowsze recenzje
1 2 3 4 5
...
33
  • [awatar]
    PrzeCzytajka
    „Anioły do wynajęcia” to druga książka tej autorki, którą miałam przyjemność czytać. Ponownie Malwina Ferenz osadziła swoją historię w malowniczym Wrocławiu, w którym to nie brakuje niespodzianek. Właśnie w tym mieście, spędziłam niemal dwa lata, chcąc podobnie jak, Marta, jedna z bohaterek powieści wyrwać się ze wsi, móc mieć większe i lepsze perspektywy, poszerzyć horyzonty, ale przede wszystkim poznać smak życia w mieście. • Romeczek Słowacki (nazwisko zobowiązuje!) to niespełniony pisarz, który w oczekiwaniu na światową sławę chałturzy (z czegoś trzeba żyć), tworząc teksty reklamowe o odkurzaczach i pieluszkach. Miłość jego życia, Elena, wpada na kompletnie wariacki pomysł, który pozwoli wydusić z talentu ukochanego nieco więcej pieniędzy. Będzie jednak potrzebować pomocy. Na kogo może liczyć? Na Barbarę, która dopiero co pochowała męża i wbrew wszystkim uważa, że nie był wcale taki beznadziejny. Na Dorotę pałającą chęcią zemsty na swoim byłym, który zostawił ją dla młodszej i to w momencie najgorszym z możliwych. I wreszcie na Martę, której po raz trzeci z rzędu nie udało się dostać na studia aktorskie, czeka więc nadal na swój wielki moment, pracując w call center. • Drużyna jedna na milion. Co może pójść nie tak? • Niespodzianki goni niespodziankę, na dodatek szczerze ubawiony Amor pudłuje, posyłając swoją strzałę zupełnie nie tam, gdzie powinna trafić. • Wrocław. Miasto idealne do tego, by zacząć wszystko od nowa. Miasto, w którym miłość kiełkuje na najmniej oczekiwanym gruncie. • „Anioły do wynajęcia” Malwiny Ferenz to powieść, która zaskoczyła mnie niesamowitą dawką dobrego humoru jaką autorka nafaszerowała strony. Trafne i dobrze skonstruowane dialogi, a do tego przyprawione barwnym podejściem do życia sprawiły mi mnóstwo czytelniczej przyjemności (a ostatnio trudno mi odnaleźć to w książkach). • Tak naprawdę, śmiało mogę powiedzieć, że pysznie się bawiłam! • Akcja, która goni do przodu i świetnie wykreowani bohaterowie, którzy stanowią swoista mieszkankę wybuchową, sprawiły, że książkę czyta się szybko i z przyjemnością. • Najbardziej oczywiście ujmuje mnie sposób przedstawiania samego Wrocławia, który autorka opisuje w sposób nietuzinkowy, z nutą sentymentu i gramami piękna. Dzięki temu znów mogę chodzić po znanych mi ulicach, oddychać wrocławskim powietrzem i być tam chociaż przez chwilę. Przez moment czuć się tak jakbym nadal tam była. Widać, że Malwina Ferenz darzy Wrocław specyficznym uczuciem, jest do niego przywiązana. A ja to doskonale rozumiem, chociaż ja nie znalazłam w tym mieście swojego szczęścia. • Mimo to nadal uwielbiam to miasto. Jego barwność – o każdej porze roku, emocje zaklęte pośród tramwajowych torów i uczucia wyrysowane w starych cegłach kamienic. • Tak, zdecydowanie jest to miasto, do którego chce mi się wracać pomimo tego, że mieszkać już być tam nie chciała. Malwina Ferenz zdecydowanie na nowo odczarowywuje każdą nutę zawodu dotyczącą tego miejsca, jaka wybrzmiewa w moim sercu. • „Anioły do wynajęcia” to ciepła i pełna magicznej aury powieść, która idealnie nadaje się na spokojne wieczory. Napełni Was spokojem i dobrym humorem, odpręży po ciężkim dniu i sprawi, że może zapragniecie odwiedzić osobiście miejsca, które opisuje. • Jeśli lubicie takie klimaty w książkach, to ta z pewnością trafi w wasze gusta! • ps. na zdjęciach • - powieściowy, wrocławski Sky Tower :) • specjalnie dla WAS. • Za egzemplarz do recenzji serdecznie dziękuję Wydawnictwu Filia.
  • [awatar]
    PrzeCzytajka
    „Jej portret” Ani H. Niemczynow to najnowsza książka autorki, która premierę miała 30 stycznia. Książkę przeczytałam zaraz po premierze, lecz z recenzją przychodzę dopiero dziś. Ta powieść, to jedna z tych, które długo siedzą w głowie powodując ciągły natłok myśli i refleksji. • Dlaczego? • Trudno znaleźć jednoznaczne wyjaśnienie… • Ale postaram się nieco przybliżyć Wam dlaczego akurat we mnie wzbudziła ona głęboki odbiór. • To nie przypadek, że się spotkaliśmy. Być może świat oddał nam kilka zaległych • godzin, tych, które w przeszłości nam zabrano. • (…) • Spóźniliśmy się z tą miłością o…jakieś dwadzieścia lat. • Dziś jestem mężatką. • Do wczoraj myślałam, że szczęśliwą. • Dziś już nie wiem, co mam myśleć… • Maja Preis jest spełnioną kobietą. Odniosła zawodowy sukces, ma wspaniałą rodzinę i piękny dom. W pogoni za inspiracją, znudzona życiem, wyrusza w samotną podróż. Nieoczekiwanie spotyka miłość sprzed lat. Odżywają dawne wspomnienia i tęsknota za wyidealizowanym uczuciem. Maja staje przed trudnym wyborem. Jej serce rozpada się na milion kawałków, które próbuje pozbierać, aż w końcu nie ma już odwrotu… • Naprawdę jaka jesteś nie wie nikt • Bo tego nie wiesz nawet sama Ty… • Czytając "Jej portret" niejednokrotnie miałam przemożną chęć potrząsnąć główną bohaterką – Mają. Jej egoistyczna postawa wywoływała we mnie złość i nieodparty bunt wobec jej poczynań. Nie potrafiłam zrozumieć jej uporu i konsekwentnego dążenia do rozpadu rodziny. Myślałam bowiem o tym, że ma tak wiele, a wcale tego nie docenia. Szła w ramiona Daniela niczym ćma do światła, czym straciła w moich oczach bardzo dużo. • W tym samym czasie mocno kibicowałam jej mężowi Marcelowi oraz ich dzieciom, którzy w moim odczuciu z ogromną cierpliwością, a nawet dojrzałością radzili sobie w zaistniałej sytuacji. • Wszystko do czasu... • „Jej porter” Ani H. Niemczynow to nie jest tyko historia ludzi, którzy w którymś momencie się pogubili i trudno im było wrócić na ten właściwy tor. To również niesamowity portret pejzażu emocjonalnego malującego codzienność milionów ludzi na całym świecie. • Jak często myślimy, że jeśli coś zostało nam dane, to nikt nie ma prawa nam tego odebrać? Jak często mylimy miłość z przyzwyczajeniem albo pożądaniem? • Jak często wychodzimy z założenia, że wystarczą prezenty, miłe słowa, aby załagodzić sprzeczkę, bądź nasze zaniedbanie? • Czy słowa mogą wystarczyć, by naprawić błędy? • Czy miłość naprawdę jest najważniejsza w życiu? • Miłość to naprawdę piękne, budujące i ożywcze uczucie. Zbyt często w gonitwie codzienności zapominamy, że trzeba o to uczucie zawsze dbać, niezależnie od tego, ile lat z kimś jesteśmy, ile mamy dzieci, jaki mamy dom. To uczucie, która zawsze trzeba pielęgnować. • Jest takie stare powiedzenie (znam jeszcze z czasów kiedy prowadziłam szkolne pamiętniki) - „Miłość jest jak kwiat, który trzeba stale podlewać, by żył”. • Wiele w życiu przeżyłam i dziś wiem, że nie jest to jedynie banał przepisywany z zeszytu do zeszytu, z kartki na kartkę. • Dziś wiem, że miłość to najwyższe uczucie, któremu trzeba być wiernym i o które trzeba walczyć ze wszystkich sił, w przeciwnym razie można ją stracić. • Teraz wiem, że nie zawiniła jedynie Majka. Zrozumiałam, że winny był również Marcel. Jego bierna postawa poprowadziła jego żonę na złe tory. Bo w miłości nie chodzi o piękny obraz całokształtu, który jest widoczny dla innych. Chodzi o to, by dawać sobie nawzajem to co mamy w sercu. Kiedy jedna osoba dopuści się grzechu zaniechania i przyjmie za pewnik, że to, co ma zawsze będzie jego, może sprawić, że obudzi się z ręką w przysłowiowym nocniku. • Tak też było z małżeństwem Majki i Marcela. Zabrakło obustronnej chęci podlewania. • Dopiero kiedy dotarło do mnie, że sama przeżyłam coś takiego (chociaż w nieco innym wymiarze), zdałam sobie sprawę z tego, że miłość nie jest nam dana raz na zawsze, ale zawsze mamy szansę, na to, by naprawić swoje błędy. Pod warunkiem, że jesteśmy gotowi je przyjąć do własnej świadomości i chcemy je naprawić. Człowiek dojrzały emocjonalnie jest w stanie naprawić każdy poczyniony przez siebie błąd i naprawić wszystko. • Ania H. Niemczynow w powieści „Jej portret” nie raczy nas historią kobiety, która rzuca się w wir romansu z czystego egoizmu, nie mówi, o mężczyźnie, który jest ideałem, a żona go zostawiła dla innego faceta bez powodu. O nie! • Historia stworzona przez autorkę, choć pozornie jest prosta i do przewidzenia, wcale taka nie jest. Żeby to zrozumieć należy szerzej otworzyć oczy i zobaczyć, że autorka napisała historię o tym, jak dbać o miłość. Jak nie dopuścić do jej utraty. • Sądzę, że Ania – poprzez wykreowaną fabułę chciała nam pokazać, że świat jest pełen pokus, chwil zapomnienia, a my ludzie zbyt często opieramy swoją egzystencję na pozorach. Nie widzimy, zbyt mało czujemy, niezbyt dużo rozumiemy. • Jednak nie jest nigdy za późno dla nas. Nie jest nigdy za późno na to, by poznać samego siebie i uświadomić sobie, że to nie mieć, a być - jest najwyższą wartością w życiu człowieka. • „Jej portret” to historia także o tym, że w związku trzeba zawsze stać do siebie plecami. Nie twarzą w twarz – jak sądzimy. Ale plecami do siebie – by zawsze jedno chroniło drugie. Tylko wtedy będziemy w stanie obronić siebie nawzajem przed zagrożeniami z zewnątrz i tylko wtedy nie stracimy z oczu tego co najważniejsze w życiu. • „Jej portret” to też przestroga przed tym, byśmy nie wchodzili z butami w życie innych ludzi. Nie oceniajmy, nie szafujmy wyrokami, bo o innych tak naprawdę nie wiemy nic. • Znamy pozory, a te potrafią być złudne i ulotne jak poranna mgła. Nie żyjmy życiem innych, sąsiadów, przyjaciół, znajomych, bo nigdy nie będziemy chodzić w ich butach, ale też nigdy nie wiem czym obdaruje nas los i jak my sami wówczas się zachowamy. • Uwielbiam powieści Ani H. Niemczynow – nie za dobrze dobrane słowa, nie za poprawność literacką, ani też za barwne tworzenie obrazów. • Uwielbiam jej powieści za niesamowitą głębię, jaką mają. • Trzeba posiadać w sobie wiele pokory i mądrości, by posługując się banalnym obrazem -przekazać nim ogromnie skomplikowane sedno człowieczeństwa. • Dziękuję Ci Aniu – za to! • A ja wciąż uczę się pokory...i bycia, tak po prostu, dla siebie i dla Niego. • Dziękuję również Wydawnictwu Filia • za egzemplarz do recenzji • i jednocześnie przepraszam, za ostatnie opóźnienia w ukazywaniu się moich opinii.
  • [awatar]
    PrzeCzytajka
    „Uwierz w miłość Calineczko” to jedna z zeszłorocznych powieści proponowanych przez wydawnictwa w okresie około świątecznym. • Chociaż posiadam kilka książek tej autorki w domu, jakoś do tej pory nie dopchały się w długiej kolejce do przeczytania. A że stosik rośnie postanowiłam się zapoznać się w końcu z twórczością Natalii Sońskiej. • Jakie było nasze pierwsze spotkanie? Czy należało do udanych i czy autorka potrafiła zaczarować mnie swoim słowem? • Usiądź wygodnie, zrelaksuj się i weź do ręki niezwykłą opowieść o Mai, która pozostaje wierna swoim marzeniom niczym baśniowa Calineczka… • Nie ma nic wspanialszego niż dwie bratnie dusze, które spotykają się po latach. Chciałoby się wykrzyknąć, że miłość zawsze znajdzie właściwą drogę. Jednak rzeczywistość może nas zaskoczyć, a pozory potrafią mylić… Los pisze dla Mai swój własny scenariusz. Nadopiekuńcza ciotka usiłuje po swojemu ułożyć życie dziewczyny, lecz nie tylko ona… • Czy świąteczny czas okaże się dla Mai łaskawy? Przekonaj się, że małe cuda są możliwe – wystarczy w nie tylko uwierzyć. • „Uwierz w miłość Calineczko” to lekka i ciepła opowieść, która przeniesie Was wprost do zaśnieżonego i malowniczego o tej porze roku Zakopanego. Przejdziecie się po Krupówkach i górskich szlakach, będziecie podziwiać górskie chatki i odwiedzicie góralskie karczmy, gdzie napijecie się grzanego wina i zjecie grillowane oscypki ze słodką żurawiną. Niewątpliwie całości tegoż charakteru dopełnia umieszczona w powieści gwara góralska, co było niesamowicie urocze i naprawdę klimatyczne. • Jednak ja, osobiście, nie odnalazłam w tej lekturze niczego co by mnie porwało na wyżyny moich oczekiwań. • Nie ma w powieści zaskakujących zwrotów akcji, fabuła sama w sobie jest dość mocno przewidywalna i nawet wprowadzenie wątku z matką bohaterki nie podniosło mi ciśnienia, zwłaszcza, że temat zniknął tak nagle jak się pojawił. • Zabrakło mi w tej historii wielkich emocji, szybszego bicia serca, zdarzeń, które zmusiły by mnie do refleksji i przemyśleń. Takich chwil, które poruszyłby moje serce i sprawiły, że brakło by mi oddechu ze wzruszenia lub emocji. • Nie wiem, być może moje oczekiwania były zbyt wysokie, a może wynika to z faktu, że sporo w życiu już przeżyłam i rozterki głównej bohaterki wydawały mi się zbyt infantylne, a nawet drażniące. • Bynajmniej nie wynikało to ze znaczącej różnicy wieku pomiędzy mną a bohaterką, dzieli nas raptem siedem lat. A jednak mentalnie i emocjonalnie jestem dużo bardziej dojrzała i nie potrafiłam zaprzyjaźnić się z Majką. • „Uwierz w miłość Calineczko” zaliczyłabym do lektury w ogromnej mierze poprawnej. • Styl, wszystkie składowe fabuły, odrobina akcji, uczuciowych komplikacji i plastycznych opisów Zakopanego zimą, poprawnie skonstruowane dialogi oraz gdzieniegdzie wpleciony humor, sprawiają, że powieść czyta się spokojnym i pełnym relaksu rytmem. • Idealnie nadaje się na wieczór po ciężkim dniu pracy, by odetchnąć i wyłączyć mózg od całego świata. • Wielbicielki spokojnego rytmu, romansów i tego typu historii będą z pewnością zachwycone. • Za egzemplarz do recenzji serdecznie dziękuję Wydawnictwu Czwarta Strona.
  • [awatar]
    PrzeCzytajka
    Po popełnionym „Grzechu” i złożonej „Ofierze”, przyszedł czas odkupienia i „Pokuty”. • Max Czornyj w dalszym ciągu nie opuszcza obranej ścieżki i nadal wzbudza wiele skrajnych emocji i opinii. • Czy trzecia część zmagań komisarza Deryło z nieuchwytnym i tajemniczym, jak dotąd, Cztery Iksem przynosi odpowiedzi na pytania, które do tej pory pozostały otwarte w mej głowie? • Czy autor zaskoczył mnie rozwiązaniem sprawy seryjnego mordercy? • Trzeci tom bestsellerowej trylogii o komisarzu Eryku Deryle. • Brutalny seryjny morderca Cztery Iks w końcu wpada w ręce policji. To jednak nie koniec koszmaru, wkrótce bowiem odnalezione zostają zmasakrowane zwłoki. Mimo iż schwytany psychopata nie mógł popełnić tej zbrodni, zna jej szczegóły. Co więcej, istnieje podejrzenie, iż niektóre z uprowadzonych przez Cztery Iksa kobiet wciąż żyją. • Komisarz Eryk Deryło musi podjąć grę z mordercą, której stawką będzie nie tylko życie wielu niewinnych osób, ale także dusza śledczego. Demony z przeszłości policjanta nie pozwalają o sobie zapomnieć, a odżywające okrutne wydarzenia sprzed lat zaczynają przyprawiać go o szaleństwo. • Odpuszczenie Grzechu wymagało Ofiary. Teraz przyszedł czas na Pokutę. • „(…) Któż więc odpokutuje za jego przewinienia?” • Syr 28,5 • Na końcu drugiego tomu morderca zostaje schwytany i osadzony. • Jakież było zatem moje zdziwienie, gdy niemal na samym początku trzeciej części zostają popełnione kolejne brutalne zbrodnie. • Mierziło mnie to, nie mniej niż samego komisarza Deryłę. • No bo jak? • Skoro psychopata zamknięty jest w izolatce… • I tu muszę zauważyć, że pamięcią sięgnęłam do poprzednich tomów. • Ponownie analizowałam z wielkim zacięciem własne pytania i wnioski. • Śmiało mogę powiedzieć, że drążyłam temat w głowie niczym ogarnięty szaleństwem Cztery Iks. • Cały czas nie dawała mi spokoju jedna myśl, która trawiła mnie już od pierwszego tomu, dlatego z ogromną pasją wsłuchiwałam się w przedstawiany w tej części umysł mordercy. • „Ktoś powiedział, że psychopaci są jak tanie dziwki. • Pociągają, ale jak się za bardzo zbliża, mogą zostawić syfa.” • Coś w tym jest! • Nie będę kryła, że od samego początku miałam swoje podejrzenia kim jest Czery Iks, jednak Max Czornyj z premedytacją w drugim tomie wywiódł mnie w pole, nie przez nowe poszlaki, a przez zniknięcie tematu z kart powieści. • Ale doczekałam się w końcu! • W „Pokucie” autor powraca do jednego z niepokojących mnie wątków i to ze zdwojoną siłą. • To było niesamowite! • Szaleńcze, opętane, ale niesamowite! • Tak naprawdę chciało mi się krzyczeć z radości – że miałam rację, że dobrze wiedziałam od początku kto jest Cztery Iksem! • Nie pomyliłam się! • Okazuje się, że czasem wystarczy zwracać uwagę na drobne detale. • Mimo tego, że moja intuicja mnie nie zawiodła i zdawałam sobie sprawę, że jawność personaliów psychopaty to kwestia kolejnych rozdziałów, czytałam powieść z niekłamaną przyjemnością. • Max Czornyj to prawdziwy „diabeł” dzierżący pióro, niesamowity umysł i prawdziwy talent. • Było bardzo...krwawo i wyraziście. • Ale wciąż zaskakująco i niebanalnie. • Autor nadal w brutalny, ale i wysublimowany sposób, potrafi posługiwać się inteligencją emocjonalną czytelnika, nadal świetnie też sobie radzi z zarządzaniem umysłem odbiorcy – czym przyciąga coraz to szersze grono osób lubiących mocną dawkę adrenaliny! • Nie zawodzi! Nie ustaje w dążeniu do celu! • Nie zamierza złożyć pióra na laurach! • To widać i czuć w każdym genialnie wykreowanym zdaniu powieści. • „Pokuta” to prawdziwa gratka – nie tylko ze względu na utrzymujący się poziom napięcia, ale również dlatego, że autor szeroko rozwinął swoje pisarskie skrzydła. Jest mistrzem w stosowaniu cliffhangerów w każdym rozdziale, dzięki czemu powieść czyta się w zawrotnym tempie. A przy tym odbiorca ani na sekundę nie odczuwa znużenia. • „Pokuta” przesiąknięta jest na wskroś złem, szaleństwem i wszech panującą psychozą, która aż kipi i gotuje się gotowa zapanować nad światem. • Z każdą stroną Max Czornyj budził mój zachwyt swoją wyobraźnią i kunsztem ujmowania w słowa tego wszystkiego, co jest najbardziej przerażające. • Współodczuwanie bólu i strachu ofiar stało się dla mnie tak silne, że czułam na własnej skórze palące pragnienie ucieczki, wyzwolenia się z więzów łańcucha. • Realistyczne i nad wyraz dokładne opisy scen w sposób bardzo silny podkreślały szaleństwo mordercy, budziły niesmak, obrzydzenie, ale również niezdrową fascynację, przez którą nie można odłożyć książki na bok, mimo iż mamy poczucie, że już więcej nie jesteśmy w stanie unieść. • Normalnie ciarki chodzą po plecach i włos się jeży karku. • Zakończenie powieści jest absolutnie nieprzewidywalne i szokujące! • Jak? Dlaczego? Po co? • Łzy, które napłynęły mi wtedy do oczu paliły żywym ogniem… • Czy to możliwe, że to jednak nie koniec? • Czy to możliwe, że to dopiero początek? • Max Czornyj - chylę czoło, gdyż jestem pod wrażeniem. • Namieszałeś mi w głowie i sponiewierałeś mnie emocjonalnie. • Trylogia o Eryku Deryle jest majstersztykiem. • Każdy szanujący się fan mocnych i mrocznych thrillerów z wyraźną nutą kryminalną będzie zachwycony! • Za egzemplarz do recenzji serdecznie dzię­kuję­Wyda­wnic­twu FILIA, Filia Mroczna Strona.
  • [awatar]
    PrzeCzytajka
    „Pokój kołysanek” Nataszy Sochy to jedna z tych książek, która przewartościowuje wszystko, co człowiek do tej pory wie. • Autorka w genialny potrafi ująć zwykłe i codzienne aspekty codziennego życia, w taki sposób, ze urastają one do rangi ultra ważnych i wielkich. • Tym razem nie było inaczej! Przekonajcie się sami! • „Pokój kołysanek” napisana jest dwup­łasz­czyz­nowo­ (teraźniejszość – 2015 rok, przeszłość – lata 1952- 1954). Obie płaszczyzny poznajemy w przeciągu 24 dni grudnia. Razem tworzą niezwykle spójną całość, której nie da się w żaden sposób podzielić. • „Pokój kołysanek” to przepiękna opowieść o miłości. Tej straconej, tej jeszcze nienarodzonej, tej małej i tej wielkiej, tej niezwykle poruszającej, zawiedzionej, tej którą boimy się poczuć, tej której nie chcemy stracić, tej o którą nie potrafiliśmy walczyć, tej której nie da się zapomnieć. • Natasza Socha pisze o miłości pomiędzy mężczyzną i kobietą, ale również tej, która łączy rodziców z dziećmi. • Kiedy zaczyna się miłość? Kiedy miłość się kończy? • Co się dzieje kiedy boimy się miłości? Kiedy nie dajemy jej szansy na rozwój? • Co się dzieje, kiedy brak nam miłości? • "Rodzimy się sami, owszem. Umieramy też sami. Ale pomiędzy tym rozciąga się czas, który warto spędzić z drugim człowiekiem. To nie sukces jest ważny, nie praca, nie uroda i nie lista dyplomów, które udało nam się zdobyć. W życiu najbardziej potrzebny jest nam dotyk drugiego człowieka. Chyba właśnie po to ktoś wymyślił miłość." • To również powieść o czułości i dotyku, które są najczystszymi przejawami miłości, nie tylko tej łączącej dwoje ludzi, ale także tej którą człowiek może odczuwać do zupełniej obcej mu drugiej osoby. Przykładem tego są porzucone i osierocone dzieci z Koralików, Helena i Rozalia, które się nimi zaopiekowały, ale także i Joachim, który został „przytulaczem” noworodków na oddziale neonatologii w szpitalu. Każdy bowiem bez względu na wiek czy status społeczny potrzebuje dotyku, przytulania i czułości, by móc czuć, by żyć, by nabierać siły na kolejne dni. • „Przytulanie jest niezbędne do życia. Podobno człowiek potrzebuje czterech uścisków dziennie, żeby jako tako funkcjonować, ośmiu jeśli chce być zdrowy, a jeśli chce się rozwijać, to nawet kilkunastu. To nie bajki, to psychologia.” • „Pokój kołysanek” to także powieść o samotności. O tej samotności z wyboru, o tej na którą nie mamy wpływu, o tym, że samotność potrafi zabijać i jest nieczuła na ból, o tym jak sobie radzić z samotnością. Człowiek nie jest istotą, która może funkcjonować pojedynczo, mimo iż zdawać by się mogło, że w dobie tak rozwiniętej techniki jest to możliwe, niestety duchowość człowieka, choćby chował ją w swoje najgłębsze zakamarki nie pozwala mu istnieć samotnie. • „Czy człowiek może być wyspą? Czy może być samodzielny, niezależny i radzić sobie świetnie nawet wtedy, gdy wkoło jest woda? Czy na prawdę nie potrzebuje drugiego kawałku lądu, żeby mieć jakikolwiek punkt odniesienia? W wyspę zmienia go własny egoizm, narcyzm, swoista idiolatria, która każe wpatrywać się w samego siebie.” • „Pokój kołysanek” to historia, która poruszyła mnie tak mocno (jak niegdyś „Apteka marzeń” → "recenzja kliknij tu" tej samej autorki). • I wiecie co? • Uwielbiam ten niepowtarzalny charakter pisania Nataszy. Uwielbiam kiedy swym piórem dotyka najwrażliwszych zwojów w moim mózgu i nerwów w mym sercu, kiedy swoimi słowami zadaje mi ból wzruszenia we wnętrzu duszy. Kiedy tym, co poprzez powieści mi przekazuje, wywołuje uścisk w gardle i ciężar oddechu staje się nie do zniesienia. • Wówczas wiem, że autorka trafiła do mnie najmocniej jak tylko można trafić do czytelnika. Kiedy nie wstydzę się łez w autobusie (tak wiele było tych chwil), kiedy z każdym ponownym otwieraniem książki, czuję że boli mnie moje wnętrze, ale nie mogę jej nie otworzyć i nie czytać dalej. • Moi drodzy, niech Was nie zwiedzie niewinne słodkie dziecię na okładkowej grafice – nie znajdziecie w tej powieści lukrowej słodyczy ani pierników korzennych! • Niech Was też nie zwiedzie fakt, że to „świąteczna” propozycja książkowa – owszem motyw bożego narodzenia jest w fabule, ale stanowi raczej tło, podwalinę do refleksyjnego pochylenia się nad człowieczeństwem, uczuciami i potrzebami ludzkiej duszy. • Taki jest właśnie „Pokój kołysanek” → bolesny, prawdziwy, nagi, ludzki a zarazem pełen czułości i wrażliwości, i miłości, tej która zawsze trwa i nigdy • tak naprawdę nie umiera. • „Wobec chaosu świata, tylko miłość jest czymś pewnym..." • Za egzemplarz do recenzji serdecznie dzię­kuję­Wyda­wnic­twu Edipresse Książki.
Planowane i pożądane pozycje
Brak pozycji
monia2066

Projekt współfinansowany ze środków Unii Europejskiej w ramach Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego
Dotacje na innowacje - Inwestujemy w Waszą przyszłość
foo