No właśnie...tyle szumu z niczego. Chyba słowo "bestseller" powoli zmienia znaczenie - faktycznie, "...Grey" świetnie się sprzedawał, ale dopiero po nadaniu mu łatki bestsellera.
Gdzieś przeczytałam, że książka została oddana do druku jeszcze w wersji "demo", stąd tyle powtórzeń i niezbyt lotnie trylogia napisana. No i jak dla mnie fabuły w tej książce było MAKSYMALNIE 50str. na 600.
Możecie się zgadzać, lub nie, ale wg mnie sukces trylogii leży w tym, że po prostu kobiety (zakładam) lubią sobie poczytać o nieświadomej, niedoświadczonej dziewczynie, która jest wręcz ubóstwiana przez takiego przystojniaka i milionera, jakim jest pan Grey, zazwyczaj nieosiągalnego dla "szarych myszek", a do tego dochodzi ta cała erotyka. Teraz "...Greya" czyta "każdy", jest przy tym normalny i...wiadomo o co chodzi, natomiast (wydaje mi się), że przed pojawieniem się Szarego tego typu książki były swego typu tabu, nie mówię o namiętnych czytelnikach, ale takich przeciętniaczkach, którzy z 5 książek w ciągu roku przeczytają, w dużej mierze "z polecenia".