-
Już jakiś czas temu miałam okazję przeczytać książkę Susan Donovan pt.“Dziewczyna sponsora”. Nikt mi wcześniej nie polecał tej pozycji, nawet o niej nie słyszałam. Po prostu nudziło mi się w szkole, a to była jedna z tych książek, które udało mi się znaleźć w formacie jar. Tak, więc ciekawa co może się kryć za tym kontrowersyjnym tytułem, rozpoczęłam lekturę ;) To miała być taka książka dla zabicia czasu i nie spodziewałam się po niej czegoś szczególnego. •
• Książka rozpoczyna się od sceny w klubie. W każdy piątek miesiąca grupa kobiet wybiera się do baru i obchodzą Wieczór Picia i Depresji. Na pierwszy rzut oka można by powiedzieć, że nic ich nie łączy, gdyż jest wśród nich m. in. fryzjerka, bizneswomen i konsultantka polityczna. Jednak jest coś co sprawia, że są sobie w pewien sposób bliskie. Tym “czynnikiem” jest to, że wszystkie są samotne i zranione przez beznadziejnych mężczyzn. Jedną z tych kobiet jest trzydziestosześcioletnie Samantha Monroe - samotna matka trójki dzieci. Jakiś czas wcześniej, tuż po urodzenie najmłodszego dziecka, została porzucona przez męża, który odkrył, że jest gejem. Sądzę, że opis wydarzeń z klubu jest dobrym sposobem na wprowadzenie czytelnika w akcję bez zanudzania go kilkustronicowym opisem sytuacji. • Jak to w romansie bywa w pewnym momencie musiał pojawić się przystojny mężczyzna, który odmieni życie Sam. I oczywiście tak się dzieje. Na skutek, pewnego rodzaju, nieporozumienia, kobieta otrzymuje niecodzienną propozycję. A mianowicie ma udawać narzeczoną Jacka Tollivera - milionera ubiegającego się o miejsce w senacie. Największą przeszkodą w osiągnięciu celu jest dla niego to, że na skutek skandalu, społeczeństwo uważa go za niewyżytego seksualnie kobieciarza, który zawsze liczy na szybki numerek. Sam i jej dzieci mają ocieplić jego wizerunek i sprawić, że wyborcy spojrzą na niego w całkiem inny sposób. Ale czy ta intryga ma szansę na powodzenia? Szczególnie jeśli pewna zawzięta dziennikarka cały czas węszy za jakimś skandalem, którym pogrąży Tollivera na zawsze. • Jak to zwykle bywa w takich sytuacjach między parą szybko zaczyna iskrzyć. Jedno się opiera, drugie nie, ale standardowo w końcu ulegają wzajemnemu przyciąganiu. I w tym momencie, według sporej grupy fanów tego gatunku, książka mogłaby się już skończyć. Ale nie w tym przypadku ;) Autorka postanawia podkręcić trochę napięcie… A co bardziej podgrzeje atmosferę jak powrót męża i pewne niebezpieczne nagranie? Moim daniem nic. No chyba, że ciąża ;) • Bohaterowie są bardzo dobrze wykreowani. Mają wyraziste charaktery i nie giną w tłumie. Zazwyczaj w książkach tego typu kobieta jest naiwną, biedną panienką albo skrzywdzoną matką, a mężczyzna to książę z bajki lub drań, który chce naprawić swoje winy. A tutaj jest całkiem inaczej. Samantha wcale nie jest ani naiwna ani biedna. Umie zadbać o siebie i o swoje dzieci. Jack także nie należy do tych dwóch kategorii. Jest kobieciarzem i lubi wygodne życie, ale do tego jest dobrym człowiekiem, który myśli o innych. Tolliver sam twierdzi, że jest uczciwym, lecz niepozbawionym wad facetem. Inni bohaterowie także nie zlewają się z tłumem. Mają swoją historię i niepowtarzalny charakter. Cieszę się, że pani Donovan tworząc postaci nie skupiła się tylko i wyłącznie na głównej parze, lecz równie wiele energii poświęciła wymyślając pozostałych. • Książka nie jest fenomenem, ale moim zdaniem, jak na romans, trzyma poziom. “Dziewczynę sponsora” polecam każdemu kto szuka czegoś na odstresowanie i zabicie czasu. Książkę szybko się czyta, akcja jest wartka i płynna. Pisarka zadbała o to, aby wszystko było spójne i pasowało do siebie. Na dodatek nie ma w niej nudnych, ciągnących się opisów uczuć i przeżyć bohaterów, co jest, moim zdanie, wielkim plusem.