Bliźnięta z lodu
Tytuł oryginalny: | Ice twins |
---|---|
Autor: | S. K. Tremayne |
Tłumacz: | Robert Kędzierski |
Wydawca: | Wydawnictwo Czarna Owca (2015) |
Wydane w seriach: | Thriller Psychologiczny |
ISBN: | 978-83-7554-940-9, 978-83-8554-940-9 |
Autotagi: | druk książki powieści proza |
3.9
(11 głosów)
|
|
-
Każdy rozdział zmienia spojrzenie na dalszy ciąg akcji, przez co ciężko przewidzieć zakończenie i książka cały czas trzyma w napięciu. Dwie bliźniaczki jednojajowe, jedna z nich nie żyje. Pytanie, która przeżyła. Wątpliwości zaczynają się już od samego początku. • Zmniejszona rodzina przeprowadza się na wyspę piorunów, by pomóc sobie w żałobie i rozpocząć "nowe życie". Ale czy jest to możliwe, gdy córka tak bardzo przypomina o stracie? Problem narasta, bo okazuje się, że rodzice nie zajmowali się tak samo swoimi dziećmi i każde z nich miało swoją "ukochaną córkę". Matka nie radzi sobie ze stratą swojej córeczki. Rodzina się rozpada. Tworzy się atmosfera... . • Niestety zakończenie jest rozczarowujące, bo wszystkie problemy rozwiązują się podczas sztormu, więc emocje rosną czy wszyscy przeżyją, czy dom wytrzyma? Rozdział kończy się w trakcie burzy i jest przerwa w akcji bohaterowie wracają na wyspę po 6 miesiącach. Tworzy się dziura w akcji.
-
Świetna! • Fabułę można streścić w kilku zdaniach. Angus i Sarah są rodzicami ślicznych bliźniaczek: Lydii i Kristii. W wyniku nieszczęśliwego wypadku jedna z nich ginie. Rodzice nie mogą pozbierać się z żałoby i przeprowadzają się na samotną wyspę, którą Angus odziedziczył po babci. Przeprowadzka ma miejsce rok po śmierci dziecka. I nagle żyjąca bliźniaczka mówi rodzicom, że się pomylili. Pomylili tożsamości. Kristie, żyjąca córka, twierdzi, że ona jest w rzeczywistości Lydią. A przecież Lydię rodzice pochowali. I zaczyna się prawdziwa " jazda bez trzymanki". I co teraz? • I jak do tego wszystkiego dołożymy opisu krajobrazu: samotna wyspa smagana wiatrem, szalejący sztorm za oknem, przypływy i odpływy, zaniedbany i chylący się ku upadkowi dom po babci, skrzypiące podłogi i biegające szczury gdzieś w piwnicach. Brawo! Ja to "kupuję". Dobrze, że czytałam tę książkę w czerwcu. Bo jesienią to chyba bym zeszła na zawał... Bardzo plastycznie to autor przedstawił. • No i to zakończenie. Zaskakujące i nie do końca jednoznaczne. A to lubię.