-
Początek lat dziewięćdziesiątych XX wieku. Ameryka dla wielu ludzi kojarzy się z idyllicznym miejscem na zrobienie oszałamiającej kariery, mekką dla tych, którzy chcą osiągnąć życiowy sukces i szybko zarobić 'kupę szmalu'. • Jednak książka "Byłam niewolnicą..." przedstawia zupełnie inną rzeczywistość. Pierwsza część to emocjonalny zapis półrocznego pobytu autorki w Nowym Jorku. Lekceważenie, brak poszanowania godności i szacunku dla drugiego człowieka, nieuczciwość oraz wyzysk to norma w środowisku agencji pośrednictwa pracy oraz 'Państwa' którzy oferują zatrudnienie przybyłym do Ameryki potencjalnym 'niewolnikom'. Przewracając kolejne kartki nie chce się wierzyć, że takie bezduszne traktowanie drugiego człowieka naprawdę mogło mieć miejsce. • Kolejne części mają wydźwięk zdecydowanie bardziej optymistyczny. Ciekawe i często zabawne historyjki z podróży do Hiszpanii, Włoch czy Chorwacji, nowo poznani, sympatyczni i życzliwi ludzie - wszystko to stanowi przeciwwagę dla traumatycznych przeżyć z Ameryki. • Poruszająca lektura, po przeczytaniu której nie jest łatwo przejść z marszu do porządku dziennego. Książka ta uzmysławia że nigdy nie warto tracić nadziei i wiary w ludzi. Na myśl przychodzą słowa piosenki Budki Suflera "A po nocy przychodzi dzień, a po burzy spokój". Zycie to plątanina negatywnych i pozytywnych doświadczeń, z których każde jest jakąś lekcją. • Książka dostarcza wielu wzruszeń a niektóre historie i anegdotki jak np ta z 'Żabą' sprawiają że boki można zrywać :)