Pieśni dziadowskie i wykwintne

Autor:
Jacek Różycki-Robinson
Ilustracje:
Piotr Jan Bedyński
Wydawca:
Kwant Waldemar Zacher Przedsiębiorstwo Usług Poligraficznych i Wdrożeń Informatycznych (2017)
ISBN:
978-83-937710-3-5
Autotagi:
druk
książki
poezja
wiersze
Źródło opisu: Miejska Biblioteka Publiczna im. Jana Pawła II w Opolu - Katalog księgozbioru

"Witam ciebie, czytelniku, ciemną porą, przy lampce... naftowej oraz przy herbatce z sokiem malinowym. Ciebie, przysposobionego do spokojnej, pozwalającej lekko się wtopić w błogi sen, lektury. Kim jestem? Otóż ja duszkiem jestem przesympatycznym, który z tego zbiorku poezji, wzlatuję do Ciebie z czułym pozdrowieniem. Pragnę jednocześnie wyszeptać Tobie garsteczkę myśli mych ulotnych, jak eteryczne aromaty, jednakże i takich, smyrających twe usta, by nadały zapisanym zwrotkom skocznej kantyleny." [z 4 strony okładki]
Więcej...
Wypożycz w bibliotece
Dostęp online
Brak zasobów elektronicznych
dla wybranego dzieła.
Dodaj link
Kup
Brak ofert.
Recenzje
  • Zacznijmy od wyznania: Różycki-Robinson pisze poczciwe wiersze, oscylujące wokół przeszłości, wyrastające z poetyki Skamandrytów, lekko wychylone w tradycję kabaretu i groteski. Poeta jest elegancki i dowcipny, żarty skrojone są z fasonem. Poeta ma skłonność do dykteryjki, lekkiego tonu, zawoalowanej kindersztuby. Jego wiersze są staromodne, w tym sensie, że hołdują dawnej etykiecie i dowartościowują tradycję. Robinson to galernik wrażliwości, ze skłonnością do powściągliwej nostalgii. Wpływy Verlainowskie w jego poezji widać w skłonności do umuzycznienia poetyckiej frazy, cechującej się melancholią, krzepkim smutkiem, a na koniec, rubasznym śmiechem. W żywiołach szuka poeta natchnienia, w inspiracjach zwraca się ku morzu: rozedrganej tafli, na której nieskończoność wygrywa swoje melodie. A gdy bieda, ucieka do Poezji. W „Poemacie” pisze: • Och Poezjo, moja Pani! • Silę się na słowny cud • Od przystani do przystani • Płynę łapiąc szczęścia łut • Tak niech w życiu mym zostanie • Ów tułaczy wieczny temat • Podryfuję w te przystanie • Zostawiając tam poemat… • Robinson to również nałogowy bukinista, czytacz Eliota, który w jego esejach znajduje dla siebie drogowskazy. Wyznał, że nie mógłby się rozstać z twórczością Serge’a Gainsbourg’a. Frankofil, mający głowę otwartą na naukę płynącą z literatury, poeta zwiewnych smutków, głębokich żali, o osobowości skłonnej do manifestów i deklaracji, w sztuce upatrujący chwil wytchnienia na spienionym morzu dni. Dlatego wierzymy mu, kiedy kreśli samotność i ciszę plaży poza sezonem, zgiełkiem i czasem: • Po burzy która nigdy nie ma • Już końca, tam, gdzie nikt nie marzy • W nadmorskim domku, ten poemat • Napiszę – byłem w deszczu na plaży… • To już jego trzecia książka z wierszami. Przypomnijmy wcześniejsze: „Słowa do pieśni” i „Pieśni bez nut”. Wyróżnienie muzyki od razu rzuca się w oczy. Robinson upodobał sobie muzykę Chopina, Liszta, Schuberta – światy gdzie głęboki smutek dyktowany jest podrygami serca, temperaturą chwili, efemerycznym nastrojem, rozgrzaną wrażliwością. Szukając dobrej metafory, która usidliła by jego twórczość, możemy zaryzykować i powiedzieć, że jego wiersz jest jak altanka stojąca na uboczu, w której pali się jeszcze ogarek, ale byle podmuch zgasi jego płomień, ludzie krzątają się po izdebkach w spokoju, pogodzeni z porami roku i kolejami losu, na stoliku leży otwarta książka, w kącie stoi pianino, na pulpicie rozgrzebane nuty, a przeszłość przegląda się w teraźniejszości i szuka dla siebie wyrazu.
Nikt jeszcze nie obserwuje nowych recenzji tego dzieła.
Okładki
Kliknij na okładkę żeby zobaczyć powiększenie lub dodać ją na regał.

Projekt współfinansowany ze środków Unii Europejskiej w ramach Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego
Dotacje na innowacje - Inwestujemy w Waszą przyszłość
foo