Siostrzyczka
Autor: | Dariusz Rekosz |
---|---|
Wydawcy: | Funky Books (2010) Gdańskie Wydawnictwo Psychologiczne (2009-2010) |
Wydane w seriach: | Gdańska Kolekcja Kryminalna |
ISBN: | 978-83-7489-286-5 |
Autotagi: | druk książki powieści proza |
1.0
|
|
|
|
-
Kryminał czy też thriller zamknięty w 198 stronach od początku budził moje wątpliwości i, jak się okazało, słusznie. Dawno już nie czytałam tak słabej książki. Nawet Bogini Ciemności, która tak mi się nie podobała, teraz, po przeczytaniu Siostrzyczki, wydaje mi się jakaś taka... lepsza? Choć oczywiście ciężko jednak porównywać tak dwie różne pozycje. • Zacznę możne od niezbyt udanej kreacji bohaterów, którzy okazali się zupełnie nijacy, bez charakteru, bez osobowości, bez cech szczególnych. Nie wiem jak wyglądają wymienieni na okładce funkcjonariusze, jedyne, po czym mogę ich oceniać, to wypowiedzi, bo nawet opisów zachowań w Siostrzyczce zabrakło. Nadkomisarz Szwerman - mężczyzna po trzydziestce, ciągle krzyczy, warczy, biega, wydaje kolejne polecenia swojemu podwładnemu a po bliższym poznaniu okazuje się zupełnie sztywny i pozbawiony poczucia humoru. W pamięci utkwiły mi jego ciągle powtarzane pytanie co?!. Nie udało mi się dowiedzieć czy był przygłuchy, ciągle zamyślony, niezbyt inteligentny, czy po prostu nie znał innych możliwości dopytania się o szczegóły. Woźniak z kolei kojarzy mi się z nieogarniętym lizusem, który nie ma swojego zdania, a każda rozmowa z nadkomisarzem powoduje, że nogi ma jak z waty i trzęsie się jak osika. Wiecznie spięty, zawstydzony sytuacją, jakby nie umiał odnaleźć się w otoczeniu. Plusem tej postaci niewątpliwie jest to, że czasem podsunął dobry pomysł. Najbardziej brakowało mi w treści ich przemyśleń, opisów gestów, zachowań, moralnych rozterek, emocji lub czegokolwiek innego. Oczywiście mamy też bohaterów drugoplanowych i trzecioplanowych jak Kozłowska (również rozwrzeszczana do granic możliwości jednostka), która doskonale potrafiła odnaleźć się w trudnych sytuacjach oraz lekarz sądowy z żartobliwym podejściem do pracy. Szkoda tylko, że ten wyluzowany mężczyzna znika równie szybko jak się pojawił. • Książka wydaje mi się jednowątkowa. Zaczęło się od trupa na pływalni, potem byli kolejni zamordowani, potem raz dwa rozwiązanie, stojący za tym przestępca, który jakby nigdy nic wszystko wyśpiewał (no, bo po co jakaś tajemnica i próba obrony), pomimo braku nacisku ze strony policji i bezpośredniego zagrożenia wolności. Potem heroiczna wręcz walka Szwermana o sprawiedliwość i pojmanie złoczyńców, walka trochę zbyt hollywoodzka, przypominająca filmy akcji i mocno odbiegająca od Polskich realiów oraz granic rozsądku, bo żeby mężczyzna po ciężkim wypadku, dwukrotnym dachowaniu samochodu był w stanie wstać na własne nogi i, mało tego, biegać, to jednak spora przesada. Tak samo jak to, że kulminacyjnym momencie ucieczki znikąd pojawia się pomoc w postaci niemal obcej, nie pałającej do Szwermana sympatią, osoby. • Podczas spotkania autorskiego z Dariuszem Rekoszem słyszałam o tym, że Siostrzyczka ma takie jakby podwójne zakończenie i jestem w stanie to potwierdzi, tylko że u mnie to pierwsze zakończenie następuje w chwili nieudanego zatrzymania osoby odpowiedzialnej za te niecodzienne zbrodnie i odnoszę wrażenie, że całe to poszukiwanie sprawcy jest przyspieszone i okrojone do granic możliwości. Takie ciach, ciach, tutaj, tam, nie minął tydzień i już wiedzą wszystko, docierają do tajnych organizacji, odkrywają fakty, których nie uświadczy się w wiadomościach i stykają się z nowymi technologiami. I wszystko byłoby dobrze, gdyby nie to, że wszystko właściwie dostajemy na tacy. Wiemy kto, dlaczego, po co, kogo w następnej kolejności, gdzie mają siedzibę, co tam robią itp. Nie ma żadnych problemów, ślepych poszlak, martwych punktów, bezradności wobec przestępcy doskonałego. Nic z tych rzeczy. Tutaj to prosto, po nitce do kłębka. Nawet przestępca okazał się niezbyt bystry, wystawił się za bardzo na światło dzienne, według mnie postępował nieadekwatnie do swojego statusu, zbyt jawnie, zbyt nieprofesjonalnie. Poznając to, co kryje się za mordercą jestem szczerze zdziwiona tym, że wszystkie te zbrodnie było tak kiepsko zaplanowane i jakieś takie nieprzemyślane? Zdecydowanie nie była to zbrodnia doskonała, na początku się udawało, potem już niekoniecznie. • Negatywne wrażenie zrobiły na mnie bardzo okrojone opisy, których praktycznie nie ma oraz dialogi w większości pozbawione dopisków mówiących czytelnikowi o tym jak coś zostało wypowiedziane, co postać zrobiła podczas wypowiadania poszczególnych kwestii, jak zachowywała się w czasie rozmowy. Trochę tak jakby ludzie pokazywali sobie kartki z wypowiedziami i ktoś te wypowiedzi spisał zapominając nawet o podziale na role. Naprawdę, nic mnie tak nie denerwowało jak kilkukrotne czytanie dialogu z to idiotyczne odliczanie jeden, dwa, jeden, dwa, jeden, dwa, aaa to on to powiedział!. Dawno już nie spotkałam się w książce z takim sposobem zapisu dialogów, w kiepskich opowiadaniach publikowanych w internecie tak, ale żeby w książce... • Bardzo dziwne było dla mnie też zniknięcie jednego z podejrzanych, ale nie to, że zaginął. On po prostu już więcej nie pojawił się w treści, jego wątek został urwany i nie wyjaśniło się gdzie przepadł. Z czymś takim jeszcze się nie spotkałam. Z kolei wygląd zwłok i miejsce zbrodni były tak słabo zarysowane, że nawet nie udało im się zrobić na mnie jakiegokolwiek wrażenia. Przeczytałam i przeszłam dalej. Niemniej jednak warto docenić motyw sprawcy, który okazał się dość interesujący i jak wspomniałam - filmowy. Szkoda tylko, że nie pojawiło się o tym za wiele. • Siostrzyczkę podsumowałabym sceną z filmu Jestem na TAK!, w której to zaraz po bieganiu Allison opowiada skacowanemu Carlowi długą historię swojego związku w może dwóch trzech zdaniach, a on odpowiada jej, żeby przy kolejnej długiej historii odrzuciła to, co zbędne. Mam wrażenie, że Dariusz Rekosz w swoim kryminale odrzucił wszystko to, co (nie)zbędne pozostawiając właściwie akcję, która mnie nie porwała, szczątkowe ilości opisów, nijakie postaci i wielokrotnie powtarzane spojrzeli sobie w oczy i na miejscu byli po 4 minutach. • Przyznam szczerze, że bardzo zdziwiły mnie pozytywne opinie tej, szumnie nazwanej thrillerem, opowiastki zamieszczone w internecie, bo albo ja nie umiem docenić dobrej książki i mam zawyżone wymagania, albo ludzie czytający Siostrzyczkę wyłączyli swoje wymagania i podoba im się byle co. Dawno już nie widziałam tak jasnego podziału wśród gustów i guścików. A może wynika to z tego, że ci, którym się nie podobało, po prostu odpuścili sobie czytanie i nie chcieli marnować czasu na pisanie negatywnej opinii? • Ciężko jest mi wskazać grupę, której poleciłabym ten twór. Nie polecam go jakoś szczególnie, ale z racji tego, że są gusta i guściki, to zaproponuję tę pozycję: • - wszystkim tym, których nie zrażają negatywne recenzje i wolą sobie wyrobić własną opinię o książce • - osobom posiadającym dwie wolne godziny czasu; • - planującym dłuższe podróże np. pociągiem lub autokarem; • - mieszkańcom Gdańska i okolic, bo dobrze jest przeczytać historię rozgrywającą się zaraz obok; • - blogerom piszącym opowiadania jako nadzieję na to, że Wasze prace zostanę wydane, bo skoro na Siostrzyczkę znaleźli się chętni, to i wiele świetnych historii z internetu również otrzyma takie wyróżnienie, • - fanom niewymagających książek - przeczytajcie coś polskiego i oceńcie sami; • - wzrokowcom lubiącym interesujące okładki;