Kolejne spotkanie Dyskusyjnego Klubu Książki za nami. Za pośrednictwem powieści Dom pod Lutnią Kazimierza Orłosia przenieśliśmy się na mazurską wieś. W czasie spotkania okazało się, że było to pierwsze spotkanie Klubowiczów z twórczością tego autora. Kazimierz Orłoś to prozaik, autor słuchowisk radiowych, scenarzysta filmowy i telewizyjny, także dramaturg i publicysta. Jest to pisarz tego pokolenia, którego dzieciństwo przypadło niemal w całości na okres okupacji niemieckiej. Swój pierwszy zbiór opowiadań – Między brzegami wydał w 1961 roku.
Dom pod Lutnią podzielił Klubowiczów, jednym się książka bardzo podobała, przeczytali ją jednym tchem i z wielką przyjemnością, pozostali przeczytali, ale nie wyrażali dużego entuzjazmu, stwierdzili, że jest poprawna, ale zawiedli się, bo czego innego po niej się spodziewali.
Akcja tej powieści rozgrywa się w małej mazurskiej wiosce w bardzo trudnych dla Polaków powojennych czasach. Jej głównym bohaterem jest przedwojenny pułkownik Wojska Polskiego Józef Bronowicz, który przeżył okupację hitlerowską w obozie jenieckim. Po powrocie do domu nie mógł się odnaleźć się w powojennej Warszawie, dlatego postanowił wyjechać na łono natury i wieść spokojne życie na jednej z mazurskich wsi. Jego spokojne wiejskie życie zmienia przyjazd dziewięcioletniego wnuka Tomka, którego matka postanowiła oddać na wychowanie dziadka. Od tej chwili Bronowicz wraz wnukiem spędza noce i dnie w Domu pod Lutnią. Obok głównych bohaterów pojawiają się mieszkańcy mazurskich wiosek, różnej narodowości i kultury, Ukraińcy, Niemcy, osoby przesiedlone z Wileńszczyzny oraz rdzenni Mazurzy.
Dla Klubowiczów, którym książka nie przypadła do gustu, bohaterowie książki wydali się zbyt banalni. Zabrakło im ich psychologicznego portretu, szczególnie Tomka, którego jak stwierdzili nie poznajemy wcale. Wiedzie on sielankowe, beztroskie dzieciństwo na wsi u dziadka i na tym koniec. Tok dyskusji toczył się głównie wokół pułkownika Bronowicza, który wzbudził antypatie, ale również i sympatie. Jedni ocenili go surowo, że wciąż podkreślał swoje pułkownikostwo, że nie zachowywał się honorowo jak przystało na Ułana, szczególnie w stosunku do żony. Porzucił przecież żonę, rodzinę, w dodatku związał się z młodą dziewczyną. Pozostali zachowanie Bronowicza tłumaczyli, że wojna przekształciła psychikę wielu ludzi. W Domu pod Lutnią mamy wyraźnie pokazane skutki wojny odciśnięte na rodzinie. Bronowicz pragnął spokojnego życia, miał dość już reguł, nie mógł udawać, że wszystko jest w porządku.
Klubowicze stwierdzili, że autor chciał przedstawić realia pierwszych lat po wojnie, ukazać swobodę i bezduszność władzy. Jego książka to sielanka w miejscu, czasie, wśród ludzi, którzy wcale sielankowo nie żyją. Klubowicze, którym przyszło żyć w tych trudnych powojennych czasach powiedzieli, że dobrze pamiętają, że po wojnie nie było bezpiecznych miejsc i życie nie było łatwe.
Dom pod Lutnią to lektura, łatwa lekka i przyjemna, jak powiedziała jedna z Pań – nieszkodliwa. Napisana poprawnym, gładkim i przyjemnym językiem. Klubowicze stwierdzili, że niektóre wątki były tylko naszkicowane, brakowało ich rozwinięcia. Niektórzy przyznali, że pewnie szybko o niej zapomną, ale dla większości książka Kazimierza Orłosia pozostanie w pamięci, bo jej lektura przywołała wspomnienia, wspomnienia lat dzieciństwa spędzonego na wsi. Autor oczami dziecka ukazuje sielankowość wsi. Przyznali, że powieść ta, ubarwia wewnętrznie, ale to wspomnienia grały dużą rolę. Jedna z Pań powiedziała, że nasza dyskusja była ciekawsza niż sama książka, że ciekawiej przedstawiamy bohaterów niż sam autor.
Dyskusję zakończyło spostrzeżenie: Życie ludzkie toczy się pomimo cierpienia, dramatu, bólu i bywa szczęśliwe. Dowodem na to jest dom pod szczęśliwą gwiazdą, Dom pod Lutnią.
Marcin Warmke
(moderator DKK w Świeciu)
Dodaj komentarz