• Lubię takie książki, które przywiązują do siebie, nie dają myśleć o czymś innym aby nie zagubić wątku. Tu wszystko toczy się wg myśli przechodzącego akurat bohatera, lub skojarzone jest z dziejącym się obrazkiem. Intrygujące jest wyciągnięcie na światło dzienne historii mało znanej, wstydliwej, ukrywanej. Poruszona sporna kwestia kary za popełnione zbrodnie, lub brak takowej,a co z brakiem poczucia winy? Co by było gdyby ktoś kiedyś nie uratował tonącego Adika? Lub jeszcze bardziej dyskusyjna kwestia jak daleko rozwinęły się nauki medyczne dzięki badaniom prowadzonym w trakcie wojny na bezbronnych ofiarach? Lektura nie łatwa, ale tym bardziej ciekawa.
  • Ta książka jest jak drzazga : weszła we mnie , ale już ciężko będzie ją wyciągnąć. Mocna proza, bez zabarwiania i upiększania, styl niby oschły ale podszyty emocjami. Kilka różnych historii lekko ze sobą powiązanych, które splatają się zapomnianą nicią. • A o czym konkretnie jest ta książka ? Przytoczę fragment : "Akcja T4, skierowana przeciw najsłabszym - dzieciom i ludziom chorym - była - o czym dziś zupełnie zapomniano - straszliwym preludium do Holocaustu, swego rodzaju ćwiczeniem gotowości bojowej, próba generalną do Ostatecznego Rozwiązania". • Dobrze , że takie książki powstają , bo jak napisała Hanna Krall "Nie mają nagrobków, niech będą w książce". Tutaj - te bezimienne dzieci... • Polecam tylko chętnym.
  • Anna Dziewit-Meller wraca do historii związanych z II wojną światową i udowadnia, że literatura wciąż powinna przypominać rzeczy trudne i niewygodne, otwierające się zadrą, nie dające się łatwo zbyć i pominąć. W myśl autorki „Disko”, literatura ma dawać świadectwo, ocalać od zapomnienia, nawet te zdarzenia, które rzucają się na nas potężnym cieniem. Próba zrozumienia zła leżącego u podstaw działania wielu lekarzy wojennych idzie w parze z namysłem nad tożsamością i kondycją człowieka, wystawionego na pastwę wielu demonów. Pisarka udowadnia, że wciąż powinniśmy wracać do traum, by świadomość przeszłości mogła czynić z nas lepszych ludzi dzisiaj. Szkatułkowa budowa powieści, w której przeszłość nakłada się na teraźniejszość, a zapomniane widma i duchy, kołatają się po współczesnych ulicach i budynkach, dzieje się na kilku płaszczyznach. „Góra Tajget” to nie tylko strach pomieszany z próbą przepracowania zła, które dotknęło i zmieniło na zawsze życie bardzo wielu z nas, odciskając na nim swoje złowrogie piętno. Przede wszystkim jest to powieść o naturze człowieka, która bywa zupełnie nieoczywista i niezrozumiała, wymykająca się częstokroć racjonalnym pobudkom. W końcu to książka o sile pamięci, która przywraca świadomość i wciąż przypomina o zdarzeniach będących dla nas niezrozumiałą enigmą ludzkiej obojętności, odczłowieczenia i zbydlęcenia. W ostateczności są to strony, które udowadniają, że wewnętrzny świat każdego z nas, jest sferą niepodległą i autonomiczną, mogącą dać trwały odpór zwierzęcym zakusom. To powieść o okaleczonych ludziach, których wojna odarła z godności i pozbawiła wiary w świat, ale również o nas, współczesnych, którzy wracając do wojennych wydarzeń, próbując zrozumieć ludzi, którzy pogrążyli się w mroczne mogiły już za życia, staramy się jakoś z tym uporać. Bo jak uczy nas historia, stąpamy po kruchym lodzie, a czas przeklęty, niespodziewanie, może stać się codziennością, znojem, nieodwołalnym wyrokiem. I ta myśl uwiera.

Projekt współfinansowany ze środków Unii Europejskiej w ramach Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego
Dotacje na innowacje - Inwestujemy w Waszą przyszłość
foo