• Lek na śmierć, czyli trzecia część trylogii Więzień Labiryntu jest niez­aprz­ecza­lnie­ idealnym podsumowaniem dwóch poprzednich części. Przeczytałam ją w jeden dzień, nie mogąc się oderwać, gdyż byłam zbyt zaciekawiona tym, jak skończy się, bądź potoczy dalej życie bohaterów. • Każda z części tej trylogii przypomina pod pewnym względem Igrzyska Śmierci. W pierwszej części czytamy o Labiryncie, w którym toczona jest walka o przetrwanie, niczym w „Igrzyskach”. W „Próbach Ognia” zaczynamy dostrzegać zalążek buntu, choć walka wciąż trwa, jak w „W Pierścieniu Ognia”. „Lek na śmierć” z kolei, to czysta walka oraz punkt kulminacyjny całej serii, tak samo jak „Kosogłos”. Nie ma w tym oczywiście nic złego – wręcz przeciwnie. Książki te są pisane specjalnie w taki sposób, aby zachęcić czytelników do poznania głównych bohaterów, zżycia się z nimi oraz płaczu, kiedy przyjdzie nam czytać o ich śmierci. • Thomas w „Leku na śmierć” jest według mnie tak denerwujący, jak tylko może być, co jest dla niektórych zaskoczeniem. Zdaję sobie sprawę, że ma on szerokie grono fanów, do którego i ja należę, ale chodzi mi o niechęć, jaką wywołuje u mnie jego jawna głupota w wielu sytuacjach. Mimo to, książka jest na tyle genialnie napisana, że problemy psychiczne głównego bohatera nie rzucają się aż tak bardzo w oczy. • Najlepsi przyjaciele Thomasa, czyli Newt i Minho w tej części wzruszają do łez. Obaj od początku trylogii byli moimi ulubionymi bohaterami i trudno mi było się z nimi pożegnać, kiedy doszłam do ostatniej, trzysta osiemdziesiątej czwartej strony. Nie będę nikomu zdradzać szczegółów książki, ponieważ byłyby to podłe spoilery, ale powiem tylko, że Minho wywołuje płacz ze śmiechu swoim humorem nawet w obliczu najgorszego, a Newt tragicznością swojej postaci. • Powiem jeszcze o „odwiecznym” problemie Thomasa – kobietach. Jak wiadomo z poprzednich części, zawrotny tok wydarzeń zmusił go do zapomnienia o najlepszej przyjaciółce z dzieciństwa, Teresie, z którą pomimo wszystko wie, że coś go łączy. W „Próbach Ognia” poznaje Brendę. Dziewczynę dość namolną, lecz z czasem zmieniającą swoje postępowanie i dającą się lubić. W ostatniej części trylogii wątek miłosny, który mnie osobiście zawsze irytuje, wcale nie jest tak wyolbrzymiony, jak mogłoby się zdawać. Thomas podejmuje decyzję co do dziewczyny, z którą chce dalej walczyć o życie, a jest to opisane w bardzo ciekawy i mądry jak na niego sposób. • Oprócz walorów treściowych, książka ta jest napisana w całości bardzo krótkimi, średnio pięcio-stronicowymi rozdziałami, które dla wielu ludzi są wygodniejsze od książek grubych jak cegły i podzielonych na trzy rozdziały. Jeśli ktoś, tak jak ja, zwraca na to uwagę, to dodam, że pachnie ona cudownie i nie traci zapachu po pierwszym przerzuceniu kartek, co jest cudowne. • Podsumowując, jeśli jeszcze nie zacząłeś czytać trylogii „Więzień Labiryntu”, to radzę ci to jak najprędzej zrobić, ponieważ zasłużony sukces trylogii za kilka lat może być porównywany z „Harry’m Potterem”, „Niezgodną”, czy „Igrzyskami Śmierci”.
  • Wierzyć im czy nie to jest najciekawsze pytanie w tej książce. Czy wcześniejsze zdarzenia dają zaufanie tym ludzią. Trzech chłopaków sprzeciwia się temu i zostaje z tym co ma. Czy uda im się dotrzeć do miejsca w którym mogą dalej zacząć żyć? ?

Projekt współfinansowany ze środków Unii Europejskiej w ramach Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego
Dotacje na innowacje - Inwestujemy w Waszą przyszłość
foo