• „Czerwony młoteczek” to książka pełna narzekań. I jest to narzekanie nie tylko głównej bohaterki tej publikacji, jak samej autorki. Nie sposób jest pani Kotas nie łączyć z postacią Edyty. Bez dwóch zdań przedstawiona w niej historia pewnych konkretnych zdarzeń, wyznań przesycona jest brutalnym wręcz, bardzo krytycznym spojrzeniem. Dotyczy ono zarówno całej przestrzeni społecznej, jak i pojedynczych „jednostek”, z którymi autorka miała okazję zetknąć się w swoim życiu. Nie jest to miła lektura, bo rzekomo też taka miała właśnie być. Więc jakby zamierzony cel został osiągnięty, ale… No właśnie ale… Jako odbiorca tej literatury momentami czułam się urażona pozostawionymi na jej kartach komentarzami, dotyczącymi chociażby czytelników książek. A w zasadzie ich „rugania”. Rozumiem szczerość, lecz uważam że wszystko ma swoje granice. Należy zachować wyczucie i nie uważam, że tego typu działania powinny być uspr­awie­dliw­iane­ czyjąś chorobą, jakimś defektem czy też char­akte­ryst­yczn­ym sposobem bycia danej osoby. Jestem zbulwersowana pewnymi wypowiedziami. Nie wiem czy chcę użyć słowa „podziw” dla odwagi pisarki. Może napisanie tak pod względem psychologicznym trudnej książki wymagało jednak nieco odwagi i przełamania pewnych barier i leków, ale nie wiem czy na tego typu literaturę przygotowany jest każdy czytelnik. Ja nie jestem. Teraz już wiem. Wylewający się tutaj ogromny żal do całego niemalże świata mnie zwyczajnie przytłoczył. Chyba nie chciałam znać Doroty Kotas od tej strony. Ale poznałam i jest mi z tym dziwnie…

Projekt współfinansowany ze środków Unii Europejskiej w ramach Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego
Dotacje na innowacje - Inwestujemy w Waszą przyszłość
foo