-
Stanisław Sławomir Nicieja pisze bardzo kaskadowo i szeroko. Jego styl jest pełen werwy i inwencji, wydaje się, jakby się spieszył i chciał jak najwięcej rzeczy zwrócić teraźniejszości. Historyczne fakty przeplata anegdotami. Obejmuje swoim widzeniem wielkie kresowe połacie i pasma (w ostatnim tomie czytamy o Włodzimierzu Wołyńskim, Sarnach, Uściługu, Mizoczu, Zdołbunowie, Ostrogach i Berdyczowie). Z aptekarskim podejściem, drobno wypełnia ślady po minionym. Bohaterami jego książek są ludzie, których pochłonęła przeszłość, zjednani teraz dla literatury i pamięci. Nicieja rekonstruuje historię Kresów drobiazgowo, wspierając pracę wspominania licznymi fotografiami, które starannie podpisane, dopełniają obrazu ewokowanej całości. Czytamy: „Ciągle powtarzam i podkreślam, że historię tworzą konkretni ludzie ze swoimi talentami i dokonaniami”. To już osiemnasty tom, ponad sześć tysięcy stron i pięć tysięcy podpisanych zdjęć, gdyż fotografia bez podpisu – mówi profesor – jest jak chory na Alzheimera. Dalej dodaje: „Nie jest ważne, jaką funkcję człowiek pełnił, tylko to, co po sobie zostawił”. Zaglądamy zatem na półki i pomiędzy szpargały minionego. Tempo narracji nie ustępuję, książki czyta się z dużą poznawczą satysfakcją. Przed Państwem osiemnasty już tom. We wstępie natrafiamy na rozmowę z autorem przeprowadzoną przez Aleksandrę Ziółkowską-Boehm. Z tego wywiadu dowiadujemy się, że profesor uważa siebie za dziecko szczęścia, któremu los sprzyja. Do Opola przyjechał za polską piosenką, Kresy dały mu szeroki lot, a „pulsujące polskie granicę” nieustany materiał do rozmyślań. Resztę niech objawi lektura. • Bartosz Suwiński