-
Do bólu znany temat tym razem opowiedziana nie przez rodzimego świadka. Czy bardziej wyważenie i obiektywnie od tych z naszego podwórka ? Nie byłem, nie wiem. Może dla tego oraz z racji upływu czasu od tamtych wydarzeń czyta się to trochę jak opowiadanie przygodowe. Ale może o to chodziło, żeby nie tylko epatować okrucieństwem, ale i pokazać, że TAM byli żywi ludzie, którzy jakoś funkcjonowali w tej beznadziei. Po obu stronach drutu kolczastego były kanalie i bohaterowie bez względu na narodowość, religię czy jej brak. Grupowa, niejako z urzędu afirmacja, czy potępienie dla trzeźwo myślącego człowieka jest błędem. Każdy tworzy własną historię, a czy od niej zależy tylko nasz los, czy wielu to już inna i nie zawsze tylko od nas zależna sprawa jak wynika z lektury.