Recenzje dla:
Projekt "Rosie"/ Graeme Simsion
-
"Projekt Rosie" to książka obok której ciężko jest przejść obojętnie. To nic, że należy do gatunku komedii romantycznych, na które reaguję trochę alergicznie, za ich przewidywalność. Dawka dobrego humoru i pozytywnych emocji jakich dostarcza debiutancka powieść Simsion'a jest bardzo duża. Na pewno nie można określić jej mianem przeciętnej i zwyczajnej. • Swoją oryginalność powieść zawdzięcza bohaterom. Don Tillman, odbierany jako dziwak i ekscentryk. Jego niezwykle uporządkowane i schematyczne działanie wynika z zespołu Aspergera. "Zespół Aspergera wiąże się z dobrą organizacją, koncentracją, innowacyjnym myśleniem i racjonalnym dystansem wobec rzeczywistości" wypisz wymaluj Don. Do życia podchodzi niezwykle racjonalnie, jest aspołeczny i nie potrafi okazywać emocji. Spotkanie z Rosie, z jego całkowitym przeciwieństwem wprowadza totalny chaos do jego uporządkowanego życia. • Narratorem w powieści jest Don, więc język powieści jest specyficzny. Najeżony naukowymi i uniwersyteckimi zwrotami, a uwagę zwraca bezemocjonalny i chłodny styl, który świetnie oddaje osobowość głównego bohatera. Duże uznania należą się polskiemu tłumaczowi, który świetnie oddał klimat powieści. • Autor opisuje relacje damsko- męskie z dużą dozą humoru, ironią i przymrużeniem oka. Sama historia opowiedziana jest nietuzinkowo. Inteligentne i zabawne dialogi. Fabuła nie nudzi, a powieść jest trochę jak tabliczka czekolady. Bierzesz tylko jedną kostkę, ale ciężko się oprzeć reszcie, tak jest również tutaj, ciężko się powstrzymać by odłożyć książkę. • Seria "Gorzka czekolada" z założenia ma być antidotum na codzienność, powierzchowność i pośpiech. "Projekt Rosie" idealnie się w to wpisuje. Lektura lekka, przyjemna, ale niebanalna, oryginalna, wywołująca szeroki uśmiech komedia.
-
Główny bohater książki, Don Tillman, profesor genetyki, charakteryzuje się słowami: „Skończyłem trzydzieści dziewięć lat, jestem inteligentnym, sprawnym fizycznie kawalerem, cieszę się doskonałym zdrowiem i całkiem wysokim statusem społecznym, a jako profesor nadzwyczajny otrzymuję pensję powyżej średniej krajowej. Według kanonów logiki powinienem być atrakcyjnym kandydatem dla osobników płci żeńskiej. W królestwie zwierząt miałbym istotny potencjał reprodukcyjny”. Co więc sprawia, że Don nie może znaleźć żony? Przecież przyczyną na pewno nie jest jego neurotyzm, dziwne zwyczaje albo życie zaplanowane co do minuty według harmonogramu... Jednak Don niezłomnie dąży do znalezienia „partnerki doskonałej”. Postanawia wdrożyć w życie projekt „Żona”. W tym celu konstruuje szesnastrostronicowy kwestionariusz – „skuteczne, naukowo uzasadnione narzędzie, wykorzystujące najlepsze współczesne osiągnięcia w celu odfiltrowania osobników płci żeńskiej, które marnują czas, są zdezorganizowane, rozróżniają smaki lodów, noszą wyzywającą odzież, wpatrują się w kryształowe kule, czytają horoskopy, mają obsesję na punkcie mody, oglądają programy sportowe, są fanatyczkami religijnymi, wegankami, kreacjonistkami, palaczkami, ignorantkami wobec świata nauki i zwolenniczkami homeopatii”. Celem projektu ma być wyłonienie z żeńskiej części populacji partnerki idealnej, poprzez zredukowanie liczby kandydatek do poziomu umożliwiającego usystematyzowanie... Proste i logiczne, prawda? Cóż z tego, skoro miłość najwyraźniej nie jest stanem pozwalającym człowiekowi kierować się logiką. Jedną z kandydatek na żonę jest Rosie Jarman – trzydzieści lat, BMI – dwadzieścia, barmanka, pije, pali i jest bardzo niepunktualna. Mimo iż Don skreśla kobietę z listy potencjalnych partnerek życiowych, zaprzyjaźnia się z nią, aż w końcu dochodzi do wniosku, że sytuacja między nim a Rosie to „wynik kompatybilności genów”.