Recenzje dla:
Rdza/ Jakub Małecki
-
Ludzie w kółko powtarzają, że „będzie dobrze", ale gdy już jedno się układa, drugie zaczyna się walić. Kolejne osoby się rodzą i kolejne umierają. Ktoś spełnia marzenia, ktoś pogrąża się w bezdennej pustce życia. Jedna osoba wyprowadza się ze wsi, by inna znalazła w niej dom. „Rdza" to bowiem wielopokoleniowa historia pewnej rodziny oraz pewnej miejscowości. W centrum wydarzeń jest Szymek, który traci rodziców i zmuszony jest chować zabawki do pralki, by bozia również ich mu nie odebrała. Obserwujemy świat wokół niego, obserwujemy jak wszystko się zmienia i jak przemija. Jak chłopak dorasta i jak innym ludziom również przybywa zmarszczek oraz doświadczeń. A obok tego rozgrywają się wydarzenia sprzed lat, gdzie babcia Szymka — Tośka — jest jeszcze dzieckiem, potem nastolatką, dorosłą kobietą, aż w końcu dobiega do starości... To, co było, przeplata się z tym, co jest. Czas tańczy, nie jest stały, a dzięki temu uzyskujemy dokładny obraz kolejnych osób, jakie na kartach powieści się pojawiają. • Jakub Małecki potrafi pięknie pisać i potrafi starannie kreować bohaterów. Okazuje się jednak, że oprócz tego patrzy na świat i jego historię z nieoczywistej strony. Bawi się czasem tak, by wszystko ładnie się zazębiało i nie było w tym zgrzytów. Przyznam, że „Rdza" podobała mi się znacznie bardziej niż „Święto ognia", ale to wciąż taka powieść o niczym. O niczym, czyli o codziennym życiu, czyli tym, o czym czytać lubię najbardziej. • Panie Małecki, to nie będzie nasze ostatnie spotkanie.
-
Uwielbiam styl pisarski Jakuba Małeckiego. Jest subtelny, wyrafinowany, wysublimowany. To inteligentna proza, o którą teraz tak trudno… Przekonał mnie on do siebie już wcześniej powieścią „Dygot”. „Rdza” też zdołała wywrzeć na mnie duże wrażenie. • Jest to książka, która na pewno na długo zostanie w pamięci czytelnika. Traktuje o przyjaźni, w zasadzie bezgranicznej. Mówi o przyjaźni poddanej naprawdę wielkiej próbie oraz marzeniach, które zdają się być niemożliwe do spełnienia. Akcja powieści rozpoczyna się w pewien wakacyjny dzień roku 2002, kiedy to mały chłopiec Szymon oczekuje powrotu swoich rodziców z wielkiego miasta. Gdy jednak wchodzi do domu swej babci, Tośka informuje go, że miał miejsce nieszczęśliwy wypadek i że rodziców Szymon już do końca swego życia więcej nie zobaczy. Od tej pory chłopiec zdany jest już tylko na babcię. Już nic nie będzie takie samo jak dotychczas. „Wszystko będzie dobrze” rozbrzmiewa każdego dnia niczym mantra… Czy tak rzeczywiście będzie? Czy to tylko mrzonki, nic nieznaczące puste słowa? Szymon i Tośka próbują zrozumieć siebie nawzajem, co wcale nie jest takie łatwe. Są zmuszeni żyć ze sobą mimo wielu różnic. Codziennie zmagają się ze zwykłymi problemami, jak i ze swoją przeszłością. Od tej przeszłości tak wiele teraz zależy i od zawieranych przyjaźni… Strach, niepewność, lęk, niezdecydowanie towarzyszą im niemalże każdego dnia i uprzykrzają im życie… W końcu Szymon rezygnuje ze swych marzeń o podjęciu studiów, ze swojej miłości i wyjeżdża. Udaje się do swego wuja i zatrudnia w agencji pocztowej, która zajmuje się niedoręczonymi przesyłkami listowymi. Chłopak zafascynowany jest czytaniem „cudzej” korespondencji i poznawaniem problemów innych… W pewnym momencie przypadek sprawia, że wśród tych zagubionych listów odnajduje kilka, których autor jest mu z całą pewnością doskonale znany. Ich przerażająca momentami treść wzbudzona w Szymonie przerażenie, ale też motywuje do działania. Okazuje się, że los znów postanowił skrzyżować ścieżki skłóconych w tej chwili przyjaciół. Dzięki temu mają szansę zacząć wszystko od samego początku. • „Rdza” – zniewala, zaskakuje, wzrusza… Polecam lekturę.
-
Całość recenzji: [Link] • Książka opisuje losy dwojga bohaterów, Szymka i Tosi. Pisana jest naprzemienne, raz o Szymku, raz o Tosi. Czas akcji również jest różny, od czasu wojny i bombardowań, które przeżyła Tosia jak była mała, do XXI wieku, aż Szymek dorósł. 7-letni Szymek bawiąc się na torach z Budzikiem jeszcze nie wiedział, że tego dnia wszystko się zmieni i jego życie nie będzie już takie same. Z niecierpliwością czekał na rodziców, aż wrócą z Warszawy i dadzą mu obiecany komiks. Niestety nie dane mu to było. Gdy wrócił do domu babci, którą była Tosia, okazało się, że rodzice mieli wypadek i opiekę nad nim przejmuje właśnie Tosia. Okazało się, że sporadyczne wizyty to nie to samo co mieszkanie razem na co dzień i oboje musieli nauczyć się ze sobą współżyć. Książka jest pisana w taki sposób, że skłania do przemyśleń nad życiem i wyborami, których dokonujemy. Nie ma w niej dużo rozbudowanych dialogów, raczej krótkie i zwięzłe, oddające całą treść, którą bohater ma do przekazania. Do lekkich i banalnych książka nie należy i myślę, że słusznie była nominowana do Książki Roku 2017.
-
Przetykana w czasie, nielinearna, nieoczywista i niesamowita. Napisana pięknym językiem, nad wieloma pojedynczymi zdaniami długo się pochylałam i rozważałam. Trudne historie opisywane oczami dziecka. Z pewnością sięgnę po inne książki Małeckiego. Polecam dla tych którzy delektują się prozą i ciekawymi nieoczywistymi pozycjami.