• Po tę pozycję sięgałam bez większego entuzjazmu. Opinie i niska ocena na lubimy czytać, zrobiły swoje, jednak chciałam zobaczyć, cóż w niej takiego złego i strasznego, że posypało się tyle niskich ocen. Książka nie jest zła, genialnym dziełem literackim też nie jest. Ot co da się przeczytać. Początek męczyłam i to strasznie. Popieram wcześniejsze opinie, że jest tam istny zalew imion bohaterów, retrospekcji. Bardzo często się gubiłam – Kto? Co? itd. Dla mniej wytrwałego czytelnika jest to bardzo zniechęcające i frustrujące. • Hmm, czy gatunek można nazwać fantasy? • Owszem, są elfy, driady krasnoludy. Po prostu żyją obsadzone w kopii naszej rzeczywistości. Uważam, że jest to ciekawa koncepcja. Trochę przybliżona do niektórych fragmentów serii „Okrutny Książę" Holly Black. • Wracając do początku książki... odniosłam wrażenie, że czytam najnowszy sezon Dynastii. Brakowało mi tam jedynie Crystal, Fallon i pana domu. Dynastia jak nic. Przepych, jakieś przyjęcia, w których nie wiadomo, o co chodzi, w które się nie wczułam, bo pogubiłam się w postaciach i wątkach. Tu coś o jakiś zamachach i terrorystach a tu jakieś wesele rodem jak u księżny Kate. Kiele tyłka mi to latało ;) • Dalsze losy się stabilizują i książka robi się znośna, a może nawet fajna? Wreszcie, jak robi się ciekawie, wątek się urywa, ale to dlatego, że to tom pierwszy z planowanej serii. • Nie jest to typ fantastyki, za którą przepadam. Ogólnie literacko wole czasy miecza i topora, ale jeśli kolejny tom będzie poprowadzony w takiej narracji, jak druga początku serii, to chętnie zgłębię dalsze losy Arianrhod.

Projekt współfinansowany ze środków Unii Europejskiej w ramach Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego
Dotacje na innowacje - Inwestujemy w Waszą przyszłość
foo