• Autor Filip Springer stawia także niewygodne pytania. Dlaczego żyjemy w brzydkim kraju? Czy możemy coś zmienić? Czy jedyną drogą jest „czyn społeczny”? „Wanna z kolumnadą” pokazuje, że większość Polaków jest na brzydotę ślepa, a jeśli już coś dostrzegamy, to w starciu z politykami i deweloperami – jedni i drudzy sprzedają głównie obietnice – nie mamy szans. Szkoda, że ci, którzy powinni przeczytać tę książkę w pierwszej kolejności, zapewne po nią nie sięgną. A jeśli już, to zignorują. Wkrótce będzie jeszcze brzydziej." • www.polityka.pl
    +2 trafna
  • Reportaż przeplatany z bardzo subiektywną oceną autora polskiej przestrzeni. Nie ze wszystkimi jego tezami się zgadzałam, przy rozpracowaniu pewnych tematów drażniła mnie niekończąca się fala nieuzasadnionej krytyki, jakby perspektywa przyjęta przez autora była jedynie słuszna i nie trzeba było niczego tłumaczyć. Czasem bliżej mi było więc do pojmowania rzeczywistości prezentowanego przez rozmówców, którzy w opowieści pojawiają się najczęściej dla "dopełnienia obrazka beznadziei". Bo, jak i oni, rozumiem potrzebę grodzenia swoich parceli przez niektórych. Rozumiem pastelowe kolory na ścianach, krytykowałabym poszczególne kombinacje, a nie zjawisko jako całość. Zdjęcia zamieszczone jako ilustracje do książki nie są dobrymi przykładami dla tez autora - a jeśli są, to tezy te łatwo obalić. Ogółem widziałam dużo brzydsze, autentycznie szpetne miejsca; czasem zastanawiałam się więc, o co autorowi chodziło. • Co by nie było, reportaż napisany jest zwięźle, wciągająco, ma ciekawy układ i wtrącenia "słownika". Jako książka, z posłowiem Stasiuka, którego stanowisko bardziej do mnie trafia, jest interesująca i szybko się ją czyta.
  • Ile brzydoty jest wokół nas ten tylko się dowie, kto przeczyta Wannę z kolumnadą - warto!
  • Kawał dobrego reportażu o polskiej architekturze i przestrzeni publicznej. To jest ta pozycja z dorobku Springera, która mówi o zjawiskach negatywnych. Nie złośliwie - a może: też złośliwie - ale w przypadkach trudnej do zakw­esti­onow­ania­ bezmyślności, parciu do komercjalizacji, tandety, ale i skandali dot. architektury, wizualnej strony, lobby i przepisów prawa. Nie ze wszystkimi wnioskami/ideami autora się zgadzam, co jednak odbieram jako przyczynek do refleksji/dyskusji i uważam, że również stanowi o wartości tej książki. Moim zdaniem - pozycja obowiązkowa dla każdego kontestatora polskiej rzeczywistości, w szczególności krajobrazu miast.
  • We wstępie do swojej książki, Filip Springer pisze "Ta książka jest o tym, że w Polsce jest brzydko i wszystko wskazuje na to, że wkrótce będzie jeszcze brzydziej. Tak, szczęśliwego zakończenia tutaj nie widać". Nie jest to zbyt optymistyczna wizja dla czytelnika, który podchodzi do lektury wiedząc, że dobrze nie jest, ale licząc na pewną poprawę. • Nie czytałam jeszcze "Księgi zachwytów", a wieść niesie, że to ponoć jedyna książka Springera, która nie pokazuje jedynie samej beznadziei polskiego krajobrazu i polskiego systemu, ale również jego oczarowania. Na ten moment autor ten (którego - nomen omen - bardzo lubię i szalenie cenię sobie jako reportażystę) kojarzy mi się z pięknym opisywaniem brzydoty i beznadziei. • Do tej pory jakoś mnie te opisy Springera tak trochę obchodziły naokoło. Owszem, bulwersowałam się często, ale jednak żaden z poruszanych przez niego problemów mnie nie dotykał. Mieszkam w mieście wojewódzkim, jednym z piękniejszych w Polsce; mam ciasne ale własne mieszkanie. Biorąc pod uwagę to, co opisuje Springer - życie jak w Madrycie, mówiąc metaforycznie. Tymczasem w "Wannie z kolumnadą" po raz pierwszy czytałam o problemach, które i mnie przeszkadzają. • Bo jest to lektura dotycząca faktycznie tych spraw, o których większość nas nie myśli. To książka o "pastelowych blokach", o wielkich bilbordach i brzydkich reklamach, które kompletnie psują obraz polskich pięknych starówek. • Autor jak zwykle jest dociekliwy. Wchodzi tam, gdzie mu nie wolno i zadaje niewygodne pytania, których zadawać nie powinien. Przywołuje wypowiedzi osób z dwóch stron barykady, co czyni jego reportaże jeszcze bardziej "pełnymi". • Piór, jak to zwykle u Springera, lekkie. Autor jest fenomenalnym narratorem swoich reportaży. Dodatkowo, cała książka upstrzona jest wieloma zdjęciami, co dodatkowo uprzyjemnia jej odbiór. • No, o ile poruszany temat w ogóle zestawić można z jakąkolwiek odmianą słowa "przyjemny"... • Polecam! Choć uprzedzam - miejscami lektura Was zaboli.
  • Springer zabiera nas na...spacer po Polsce, a konkretniej - każe nam SZEROKO otworzyć oczy i patrzeć na otaczającą nasz szpetotę, zacieśnienie budynków i bohomazy stylowe. Każe nam WIDZIEĆ kraj, w jakim mieszkamy. Bo częstokroć nie widzimy nic. • I pada kluczowe pytanie - non stop powtarzane jak mantra: • - Dlaczego żyjemy w brzydkim kraju? • Czy możemy coś zmienić? • Czy jedyną drogą jest „czyn społeczny”? • Przykre jest to, że większość Polaków jest na brzydotę ślepa, a jeśli już coś dostrzegamy, to w starciu z politykami i deweloperami – jedni i drudzy sprzedają głównie obietnice, wizualizacje i filmy prezentujące raj – nie mamy szans. Zagospodarowaniem przestrzennym zajmują się amatorzy bez wykształcenia czy przygotowania. Otoczenie jest kreowane przez gusta i guściki "panów na stołkach", którzy znaleźli się na stanowiskach z "przypadku", czego efekty widać gołym okiem. • Ciasnota domów, bloków, targowisk, miszmasz banerów i wielość reklam na małej powierzchni - to wszystko przytłacza i brzydzi... • To historia o ładzie przestrzennym, czyli o czymś, „o czym każdy w Polsce słyszał, ale nikt od dawna tego nie widział”. Bo Polska - jak napisał Stasiuk - nie ma dokąd uciec i jest, jak jest...
  • Książka sprawiła, że teraz jadąc przez miasto widzę więcej. Umiem powiedzieć, co mi się podoba, co nie i dlaczego. Szczerze polecam wszystkim, którzy interesują się architekturą, przestrzenią publiczną, miastem.

Projekt współfinansowany ze środków Unii Europejskiej w ramach Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego
Dotacje na innowacje - Inwestujemy w Waszą przyszłość
foo