• Muszę przyznać, że dopiero od pewnego czasu głębiej zapoznaję się z polskimi autorami. Miałam idiotyczne przeświadczenie, że na naszym rodzimym rynku nie znajdę nic interesujące. Ale, jak to mówią, „cudze chwalicie, swojego nie znacie” — w moim przypadku to porzekadło stuprocentowo się sprawdza. Tym razem natrafiłam na książkę Jakuba Potockiego. Szukałam o nim informacji w Internecie, lecz znalazłam tylko pustkę. Cóż, może Wam się uda! Pisarz pozostaje dla mnie w nadal anonimowy, więc mogę skupić uwagę wyłącznie na jego powieści. A zdradzę, że mam jakiś problem. Kojarzycie to uczucie, gdy fabuła oraz przekaz są naprawdę dobre, ale wykonanie średnie? Właśnie przeżywam tego typu konflikt. Sporo wyniosłam z lektury, a równocześnie mnie męczyła. Dość długo zastanawiałam się nad wystawieniem oceny, nad odpowiednią recenzją, jednak trochę trudno mi wypośrodkować emocje. • Książkę można uznać za monolog głównego bohatera, osoby o bardzo wnikliwym umyśle i dobrym zmyśle obserwacji. Potocki, poprzez fabułę, w interesujący sposób opisuje otoczenie współczesnych trzy­dzie­stol­atkó­w. Muszą mieć wszystko. Wspaniałą pracę, kochającego partnera, najlepiej dziecko, zbudowany dom, psa do kompletu. Ciągła presja, odrzucenie tych kanonów na rzecz „lekkich form spędzania wolnego czasu”. Tak, brak w tym koloryzowania, choć istnieją wyjątki od wspomnianych reguł. A ja te wyjątki niezwykle podziwiam. Wracając do meritum — lektura na samym początku może wydawać się kolejną lekką opowiastką. W rzeczywistości, „Małe separacje” mocno przytłaczają w swojej gorzkiej, chwilami cynicznej prawdzie. • Teraz pora na odrobinę dziegciu w beczce miodu (nie da za dużo dzisiaj przysłów?). Doskonale rozumiem, że stylistyka musiała być wulgarna. To świetnie komponuje się z treścią, trudno zaprzeczyć. Lecz po prostu opornie mi się czytało. Może jestem zbyt wrażliwa? Niep­rzyz­wycz­ajon­a? Ciężko mi stwierdzić. Chyba z tych samych powodów unikam prozy Bukowskiego, mimo sensu, który dostrzegam w jego twórczości. I ta kwestia w pewnym stopniu zmartwiła mnie w trakcie czytania „Małych separacji”. Choć naprawdę nie żałuję spędzonych nad książką chwil. • Główną oś całości stanowi konflikt egzystencjalny Michała, naszego bohatera. Ciągle młody mężczyzna, przed trzydziestką, mający na koncie skończone małżeństwo, pragnie przeznaczyć każdą minutę swojego czasu na pracę. A bycie lekarzem wymaga ogromnego skupienia, poświęcenia, powinno też pomóc w zagłuszaniu natrętnych myśli o kiepskich perspektywach na udane życie prywatne. Tak się jednak nie dzieje. Michał trafia w sam środek dużych miast, pochłaniających go bez reszty. Przez karty powieści (i jego łóżko) przetacza się mnóstwo nowo poznanych kobiet, raczej ciężko byłoby spamiętać ich imiona. Ale to mało istotne — w clou mieści się próba odnalezienia siebie w rozrywce, szukanie w jednonocnych przygodach ułamka jakiejkolwiek bliskości. • Powieść Jakuba Potockiego daje do myślenia. Ile możemy znieść, byle oszukać pogoń za dorosłością? Albo lepiej od razu się poddać? Tak, zakończenie pozostawiło mnie z wieloma refleksjami, które muszę jeszcze przetrawić. Rekomenduję tę pozycję wszystkim osobom poszukującym „charakternej” lektury, nie boją się dosadnych komentarzy, aż ociekających ironią. Jednocześnie zaznaczając, iż to publikacja dla czytelników o mocnych nerwach. Jestem ciekawa, czy autor sprawdziłby się w fabułach nieco lżejszego kalibru. Będę obserwować jego dalszy rozwój.

Projekt współfinansowany ze środków Unii Europejskiej w ramach Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego
Dotacje na innowacje - Inwestujemy w Waszą przyszłość
foo