• Prezentujemy kolejną powieść Jerzego Pilcha - „Wiele demonów”. Kto lubi prozę tego autora, nie zawiedzie się i tym razem, znajdzie wątki znane z wcześniejszych utworów, humor, a także charakterystyczny, dobrze rozpoznawalny styl pisarza. Akcja została umieszczona w latach pięćdziesiątych na Śląsku Cieszyńskim w miejscowości Sigła, która do złudzenia przypomina Wisłę i jej „luterską” społeczność. Spotkamy tu niezwykłe postaci, odkryjemy rodzinne sekrety, ludzkie wady, namiętności i uprzedzenia. W opowiedzianej przez Pilcha historii splotą się miłość i śmierć, wierność i zdrada, a wszystko to przy okazji śledztwa prowadzonego w sprawie zniknięcia atrakcyjnej córki pastora... • Ewa Klimasek
  • Z jednej strony „Wiele demonów” to stały, żelazny repertuar środków stylistycznych i zwrotów językowych Pilchowego idiolektu - rzecz dla stałego elektoratu pisarza. Z drugiej strony Pilch może pozyskać nowych zwolenników, którzy wybierając ostatnią powieść Mistrza Frazy W Sensie Ścisłym dowiedzą się o jego twórczości rzeczy najważniejszych. Bo pisarz sprawdza stare chwyty epickie w nowym technologicznym środowisku. Kwestia kluczowa dla autora i czytelników: czy Wielka Narracja jest jeszcze możliwa? • Dalszy ciąg wrażeń w recnezji na stronie [Link] • Z półki zabieramy ksiązkę do wanny, a po wyjściu z wanny odkładamy na półkę.I tak to działa :-) • Katarzyna Nowicka • BPMiG w Zagórowie
  • Wszyscy lubimy i umiemy snuć narracje, ale jak pan opowiada to jest prawdziwe święto opowieści! - mówi prezes Tlołka do organisty Somnambulmeistra. • Najnowsza powieść Jerzego Pilcha jest właśnie takim prawdziwym świętem opowieści – mądrej i rozbuchanej, snutej arcybogatym językiem, pełnej zaskakujących zdarzeń i smakowitych detali, pogrążonej w magicznej atmosferze, panoramicznej niczym „Sto lat samotności”, zaludnionej tyleż swojskimi, co dziwacznymi, osobliwie zabawnymi postaci, jakich pozazdrościłby Fellini z „Amarcordu”, a zarazem mówiącej o sprawach ważnych, najważniejszych, ostatecznych. • Pilch przenosi nas w tuż postalinowskie czasy lat pięćdziesiątych, do Sigły, położonej - jakże by inaczej - na ukochanym przez autora luterskim Śląsku Cieszyńskim. • Do miasteczka – ku powszechnemu zdumieniu – zjeżdża Jula Mrakówna ze swym katolickim narzeczonym. Kto ją przenocuje? Bo przecież nie wstrząśnięty ojciec, pastor Mrak! Co stało się z jej siostrą Olą, w tajemniczy sposób zaginioną? Żeby ją chociaż porwali esbecy, ale towarzysz Goniec zaprzecza! Czy miejsce jej pobytu wskaże Fryc Moitschek, który nawet jak nie był stuprocentowym cudotwórcą – miał dar? Kim jest mężczyzna w czarnym owerolu, który wszedł do willi świętej pamięci doktora Nieobadanego i nie wyszedł? • Dawkując czytelnikom sekrety i - po części sensacyją - intrygę, Pilch zagląda zarówno do domów jak i do głów swych bohaterów, bywa tyleż czuły i delikatny, co pikantny i bezlitosny, dowodząc, że człowiek sam sobie zagraża, a jak człowiek sam sobie zagraża - nie ma gorzej…Z charakterystycznym „pilchowym” humorem snuje zwykłe-niezwykłe historie mieszkańców Sigły, a zewsząd słychać, ten co zawsze, głęboki i majestatyczny oddech kosmosu nad dachem. • Ów „oddech” – pytania o sens życia, śmierci, wiary, Boga, miłości, cierpienia, o sens wielu demonów, które nasze historie opowiadają – unosi się nad całą powieścią, pełną niezapomnianych sytuacji, wysnuwanych często z pozornie nieznaczącego zdarzenia. Chichoczemy czytając jak pan Naczelnik usiłuje pocałować w rękę histerycznie niechetną temu starkę Zuzannę, jak ucztują i kłócą się nad trumną pana Wzmożka, której nie sposób wynieśc z domu, jak grają na grzebieniach i butelkach: Tango zatrata. Tango bakelit i tango szkło. • Niepostrzeżenie, raz po raz, ten chichot zmienia się w charkot, śmiech więdnie nam w gardłach, także przy zaskakującym, niesamowitym zakończeniu powieści. Nie ma już tamtego świata. I naszego też kiedyś nie będzie. Nas nie będzie. Nie chcemy tego wiedzieć, choć każdy musi się wreszcie z tym zmierzyć. I Pilch swoją ważną, całkiem niewesołą książką–księgą w przejmujący sposób nam w tym pomaga. • I jest tak, że wreszcie rozumiesz starych pisarzy, którzy pisali o niepojętej rozpaczy zostawienia wszystkiego. Pożegnaj sosnę na piaszczystym wzgórzu, pożegnaj smagłe ciało, pożegnaj hokej, pożegnaj sztruksową marynarkę – teraz rozumiesz; tysiąc razy lepiej było, jak się nie rozumiało. Żyjesz? Tak jest! Umieranie zaczęło się na dobre.

Projekt współfinansowany ze środków Unii Europejskiej w ramach Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego
Dotacje na innowacje - Inwestujemy w Waszą przyszłość
foo