Strona domowa użytkownika

Zawiera informacje, galerię zdjęć, blog oraz wejście do zbiorów.
Miejska Biblioteka Publiczna im. Jana Pawła II w Opolu
[awatar]
Opole MBP
Rodzaj: Biblioteki publiczne
Telefon: +48 77 454 80 30
Województwo: opolskie
Adres: Minorytów 4
45-017 Opole
E-mail: sekretariat@mbp.opole.pl

Biblioteka Główna

Poniedziałek 12:00 – 19:30
Wtorek 09:00 – 19:30
Środa 09:00 – 19:30
Czwartek 09:00 – 19:30
Piątek 09:00 – 19:30
Sobota 09:00 – 15:00

Najnowsze recenzje
1
...
19 20 21
...
38
  • [awatar]
    Opole MBP
    Powieść „Rozwód w Budzie” ukazała się w 1935 roku. Rzecz jest opisem węgierskiego mieszczaństwa u progu XX wieku, a także lat przyszłych. Jak to często u autora „Żaru” bywa, fabuła rozpisana jest na dialog dwóch mężczyzn, próbujących w słowach odzyskać przeszłość i po latach zrozumieć jej sens. Proza opisuje jak drobne zdarzenia i przeoczone na pierwszy rzut oka rzeczy, determinują nasze życie i mają wpływ na jego dalsze losy. Powieść jest popisem psyc­holo­gicz­nego­ ujęcia postaci, opisem ich motywacji, a nade wszystko studium braku i tęsknoty będących asumptem, do tak wielu naszych działań i aktywności. • Węgierski prozaik swoim zwyczajem konfrontuje w powieści różne punkty widzenia i zderza ze sobą rozmaite życiowe filozofie, aby wyłuskać ich wspólne mianowniki, a przede wszystkim znaleźć w nich jakiś punkt wspólny, uniwersalny. Dlatego emocje zostaną poróżnione z rozumem, obojętność z namiętnością, a choroba z witalizmem. • Autor „Wyznań” pisze o pokorze i rezygnacji jako sposobach udanego egzystowania, o umiejętności wyrzeczenia się własnych ambicji, za cenę przyzwoitego trwania. To książka o niespełnieniu rzucającym się cieniem na reszcie naszych dni, o uczuciach, które wytracają swoje pasje, zanim trafią do właściwych adresatów. O obojętności, pod którą skrywają się nigdy nie zagojone rany i zadry, a także o przemijaniu, które nieustannie zaskakuje nas swoją nieo­dwoł­alno­ścią­.
  • [awatar]
    Opole MBP
    Ireneusza Morawskiego, niewidomego, początkującego prozaika Poświatowska poznała na jednym z wieczorów poezji, w 1958 roku w Częstochowie. Od razu przypadli sobie do gustu. Morawski przez wiele, wiele dni, przychodził do Haliny Poświatowskiej, czytał jej swoje opowiadani i rozmawiał z poetką. Oboje wymieniali ze sobą listy, które autorka Hymnu bałwochwalczego uważała za kwintesencję stylu i polotu. Korespondencja Morawskiego dopiero w ostatnich latach mogła się ukazać. Wcześniej, jeszcze za życia, autor nie wyrażał zgody na jej publikację. Czego możemy się z niej dowiedzieć? Otóż, nie zdradzając zanadto szczegółów, jesteśmy świadkami rodzenia się niezwykłej przyjaźni i może czegoś jeszcze, do końca nie wyar­tyku­łowa­nego­ i nieu­świa­dami­aneg­o. Poznajemy historię człowieka, któremu Poświatowska chciała opowiedzieć drgania swojego serca. • Ireneusz Morawski – bliski przyjaciel i powiernik Poświatowskiej, podobnie nieodgadniony, adresat Opowieści dla przyjaciela. W liście do poetki tak ich definiował: „My? Elektryczne, chore koty, związane z wieczną jesienią, i wieczny deszcz! Taka jest nasza choroba… To my jesteśmy gwoździe nijakie, drogi niczyje…”. Twierdził, że szczęście przychodzi do nas czasem nocą, zupełnie przypadkowo, w wyniku pomylonego adresu, a miłość zdarza się tylko jeden raz. Uważał, że ludzie dopiero w chwilach smutku są silni, bo w końcu zostają sami, a głód uczuć jest siłą poezji. Mówił, że żyjemy w czasie, który nas dawno przegonił, a jedyną wartością XX wieku jest drażniąca i męcząca poza. Do poetki pisał z rozbrajającą szczerością: „Najpierw lubię Twoje listy, potem Ciebie, a potem właśnie wiersze”.
  • [awatar]
    Opole MBP
    Ktoś powie: nowa powieść Orbitowskiego to wariacja na gawędę, próba trawestacji Paskowej poetyki. Inny: powieść-konfesjonał, gdzie stajemy się spowiednikami i z czasem, ornat staje się wytarty jak ortalion. Powiedzą: Orbitowski się skończył. Albo: Orbitowski się zaczął. Mimo, że sam autor w wywiadach podkreśla, że ma absolutną pewność, że Boga nie ma, a my sami znikniemy jak chwilowy kaprys, napisał on powieść opartą na prawdziwych wydarzeniach. Mianowicie, na objawieniu, którego dostąpił Kazimierz Domański, 8 czerwca 1983 roku, na ogródkach działkowych w Oławie, gdzie miał rozmawiać z Matką Boską i w następnych latach głosić jej naukę, i jakoś nadać formę pielgrzymkowemu szaleństwu, które zalało prowincjonalne miasto Dolnego Śląska. W zależności od interpretacji punktu wyjścia, dla każdego ta historia będzie układała się inaczej. Jednym jako powieść o zabobonie, o grupie hochsztaplerów, którzy żerując na mało­mias­tecz­kowe­j pobożności, zbili jakiś kapitał. Drugim jako głos w dyskusji dotyczącej wiary w życiu człowieka, jego potrzeby znalezienia dla siebie oparcia w tym, co go przekracza. Dla innych jeszcze „Kult” będzie asumptem do rozmowy o naszej duchowości, sytuacji kościoła i wspólnoty, czy miejscu religii w życiu człowieka. • To również powieść obyczajowa, opowiadająca o straconych złudzeniach i resuscytacji nadziei. O miejscach odchodzących do lamusa, o pewnych typach osobowości, na trwałe zalegających w tym, co minęło, o siermiężności naszej rodzimej transformacji, o początku lat 90-tych, kiedy ludzki znój decydował o losie tak wielu. „Kult” to w jakimś stopniu powieść stoicka, mówiąca o zgodzie na siebie i parszywy los, o akceptacji nieuniknionego na które często nie mamy żadnego wpływu. Ale i pochwała opowieści, jedynego oręża jakie nam pozostaje w nieustannej potyczce z naszym przemijaniem. To środowiskowa gawęda, pisarz bardziej „mówi” tę książkę, niż ją „pisze”. Język meandruje, zapożycza się w wielu słownikach, a ujmujące refleksje mieszają się z komunałami, tak jak w życiu, kiedy często prawdziwa wiedza wspiera się na banale.
  • [awatar]
    Opole MBP
    Zybork. • Małe miasteczko wetknięte między brud i miejscowe patologiczne układy. Nepotyzm i koneksje. Mało­mias­tecz­kowa­ patologia. Zapadła dziura na Mazurach, gdzie poza czasem, reszta pozostaje w nieledwie uśpieniu, oddając się od lat, tym samym mechanicznym czynnościom: drobnym i większym kradzieżom, ostremu improwizowaniu, zabijaniu szarzyzny za oknem, narkotykowymi wizjami, zatapianiu smutku codzienności, mocnymi procentami. To tu dzieje się akcja powieści Żulczyka. • Mikołaj. • Pochodzi z Zyborka. Właśnie razem z żoną Justyną, zmuszony jest do powrotu w rodzinne strony, do domu ojca, który po śmierci żony, wiedzie spokojne, szorstkie życie u boku drugiej kobiety Agaty i ich wspólnych dzieci. Stracone nadzieje, zaprzepaszczone aspiracje, świat stolicy, na tyle nieprzytulnym, że nie sposób było umościć sobie w nim jakiś kąt, okazał się złym wspomnieniem, powrót przegraną, a obecne życie byciem za karę. Dodatkowo wracają duchy z przeszłości, wspomnienie pierwszej miłości, która została brutalnie przerwana. Niewyjaśnione morderstwo z dawnych lat rzucające cień na te, które właśnie idą. „Robimy ludziom krzywdy, oni w odpowiedzi robią je nam, a my w odpowiedzi wyrządzamy je jeszcze komuś innemu. I tak w kółko”. • Justyna. • Po romansie z szefem próbuje jakoś posklejać małżeństwo z Mikołajem. Jest spragniona wyzwań – jej nerwy nie stygną. Wyrzucona dopiero co z redakcji reporterka od niewygodnych tematów, nijak nie potrafi znaleźć sobie miejsca. Zybrok wciąga ją z wolna jak palenie cracku. „Co jest teraz? No? Gówno. To samo gówno od kilkuset lat. Oczywiście, wiecie, że teraz są różne bajery, są ekrany na dotyk, Internet, niewidzialne myśliwce i jeszcze parę rzeczy, które są niby inne, nie wiem, elektroniczne, ale tak naprawdę od kilkuset lat to wciąż jest to samo gówno”. • Żulczyk to pisarz w jakimś stopniu moralistyczny, upominający się o ludzką krzywdę. Kronikarz spraw beznadziejnych, rzecznik prow­incj­onal­nego­ syfu, wyczulony na lokalne szemrane interesy, patologiczne układy, przestępcze machlojki, rodzinne sitwy, cały nepotyzm i nadużycia, jaka Polska długa i szeroka. „Wzgórze psów” to powieść obyczajowa, mocno osadzona na mazurskim odludziu, czerpiącą swą siłę z językowego dynamizmu z dobrze zarysowanych sylwetek postaci – świetnie poprowadzonej narracji. Wina i sprawiedliwość, pokuta i kara, dobro i zło, stale się tu ze sobą przeplatają. Żulczyk to pisarz, traktujący Biblię jako matrycę dla kolejnych tropów i wątków, które podaje w popkulturowym wydaniu. Jego powieść dowodzi, że przemoc nigdy nie stwarza szansy na wyrównanie krzywd.
  • [awatar]
    Opole MBP
    Po cyklu pięciu powieści o Patricku Melrose, wydawanych w latach 1992-2011 i zekranizowanych przez HBO, gdzie w rolę tytułowego bohatera wcielił się Benedict Cunberbatch, Aubyn wrócił z nową powieścią – przetłumaczoną na język polski przez Macieja Płazę – zeszłorocznego laureata Literackiej Nagrody Europy Środkowej Angelus. • „Dunbar” to książka o złudnym poczuciu władzy, które usuwa z nas to, co najlepsze. Ale także o wartościach, którymi można szafować w zależności od celów, jakie się chce osiągnąć oraz nieumiejętności bycia razem, o sile przebaczenia, którego się nie da kupić za żadne pieniądze. O zdobyciu ostatecznej samowiedzy, która polega ta tym, że cierpi się z pełną świadomością i nie ma od tego odwrotu. • Bezwzględny potentat medialny Henry Dunbar zostaje wywiedziony w pole przez swoje dwie córki, które zasadziły się na przejęcie majątku ojca. „Szorstkość nie była jednak ich siłą, za ich władczością nie stał autorytet, a ich arogancja była jedynie niezasłużoną dumą z niezasłużonych dochodów”. • Za sprawą sprokurowanych badań i z niewielką pomocą zakazanych medykamentów udaje im się nadwątlić kondycję osie­mdzi­esię­ciop­ięcioletniego ojca i umieścić w luksusowym domu późnej starości, jednocześnie usilnie pracując nad przejęciem jego imperium. Aubyn gra różnymi skojarzeniami, a najmocniejsze z nich, każą nam myśleć, że „Dunbar” to współczesna wersja „Króla Leara” Szekspira, która dotyka chciwości, oszustwa, deprawacji ludzkiej natury, ale w przeciwieństwie do oryginału, dzieje się w nowoczesnych dekoracjach. • Aubyn napisał książkę o chciwości, która zaślepia ludziom oczy i z wolna zamienia ich w bezuczuciowe maszyny zainteresowane tylko kumulowaniem majątku, pomnażaniem zysków. To współczesna powieść o władzy i efektownym, wystawnym życiu na pokaz, które żeruje na naiwności idealistów i opiera się na wyzyskiwaniu słabszych. Aubyn znakomicie portretuje motywację swoich postaci, ich portrety psychologiczne, uczucia i emocje skrywane pod maską niewzruszonych, oschłych min, wyrachowanych gestów, złych nawyków. W gruncie rzeczy widzimy ludzi pogubionych, dla których majątek stanowi jedyny cel drogi, choć ona sama zdaje się w ogóle nie mieć znaczenia. „Życie to spadanie. Kiedy to pojmiesz, już nigdy się nie zatrzymasz”. • Nikt tak wiarygodnie jak Aubyn, nie opisuje klasy bogaczy, próżnych i zgnuśniałych, którzy szukają wrażeń w mocnych alkoholach i narkotykach, dla których spekulacja jest niepisanym sposobem bycia, pomnażanie kapitału jedyną, dobrą motywacją do działania, a wyzysk narzędziem do jego osiągnięcia. „Ile pieniędzy trzeba mieć, by uznać, że już wystarczy?”.
Ostatnio ocenione
  • koniec czerwonego człowieka
    Aleksijewicz, Swietłana
  • Dom tęsknot
    Adamczyk, Piotr
  • Kto ty jesteś
    Szczepkowska, Joanna
  • Córka rabina
    Mann, Reva
gordzies
patrycja.wicher87
o.sormolotova
magdaszczepaniak
jolanta.rachtan
kazia.rybka
agnieszka092
e.cechowska
agatkapytlas
julag2003
gosiakazia
szmorad
magann
meryk6
elka79
antoni2

Projekt współfinansowany ze środków Unii Europejskiej w ramach Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego
Dotacje na innowacje - Inwestujemy w Waszą przyszłość
foo