Strona domowa użytkownika

Zawiera informacje, galerię zdjęć, blog oraz wejście do zbiorów.
Miejska Biblioteka Publiczna im. Jana Pawła II w Opolu
[awatar]
Opole MBP
Rodzaj: Biblioteki publiczne
Telefon: +48 77 454 80 30
Województwo: opolskie
Adres: Minorytów 4
45-017 Opole
E-mail: sekretariat@mbp.opole.pl

Biblioteka Główna

Poniedziałek 12:00 – 19:30
Wtorek 09:00 – 19:30
Środa 09:00 – 19:30
Czwartek 09:00 – 19:30
Piątek 09:00 – 19:30
Sobota 09:00 – 15:00

Najnowsze recenzje
1
...
45 46 47
...
57
  • [awatar]
    Opole MBP
    Austriacki pisarz i eseista przemierza rubieże Europy Środkowo-Wschodniej, a my wraz z nim podążamy mniej uczęszczanymi drogami Serbii, Chorwacji, Mołdawii i Bułgarii. Pisze o pamięci i zapomnieniu, które wkradają się w powietrze krajów, które żyją w dawnych opowieściach, w dzisiejszych bolączkach. Spotyka zwykłych ludzi, za którymi stoi historia pisana przez duże „H”. Gauss próbuje zrozumieć migrację ludów i mechanizmy historii, która zakreśla granice dla ludzi, którzy są obywatelami świata, a administracja wymusza na nich określone wzorce i wersje zdarzeń. Podąża w miejsca zapomniane, patrzy na ład i spokój, pod którym kryje się resentyment, nostalgia, złość. Pisze o serdeczności naznaczonej cierpieniem, o skomplikowanych biografiach ludzi, których los jest jak rzeka, składająca się z wielu dopływów, rozlewająca się poza czas i granice. Nade wszystko udowadnia, że to właśnie ludzie i ich doświadczenia są lekcją, która mówi nam więcej o historii niż niejeden podręcznik. Opisywany przez autora świat jest wieloetniczny i wielokulturowy, pełen sprzeczności, niez­aprz­ecza­lnie­ piękny. Pisarz stara się wszędzie odnaleźć otwarty dom, pełen ciepła i zrozumienia, przychylny dla przybyszy, ciekawy innego, taki, jaki sam pielęgnuje w swoim wnętrzu. Osobisty ton, imponująca erudycja, poetyckie inklinacje, to wszystko sprawia, że proza jest wciągająca jak rzeczny odmęt. W sposób zabawny i ironiczny opisuje sprzeczności: • „Ponadto jednak, powiedział Horea, większość, która uważa się za pełnych Rosjan, w rzeczywistości jest w połowie Rumunami czy Bułgarami albo Ukraińcami, ci zaś, którzy uważają się za czystej krwi Rumunów, są w istocie w połowie Rosjanami. I jako tacy, jako pół-Rumuni, którzy kochają pół-Rosjanki, i pół-Rosjanie, którzy kochają pół-Rumunki, większość z nich jest nadal głęboko przekonana o tym, że ich narodowość to rzecz święta”.
  • [awatar]
    Opole MBP
    Zacznijmy od wyznania: Różycki-Robinson pisze poczciwe wiersze, oscylujące wokół przeszłości, wyrastające z poetyki Skamandrytów, lekko wychylone w tradycję kabaretu i groteski. Poeta jest elegancki i dowcipny, żarty skrojone są z fasonem. Poeta ma skłonność do dykteryjki, lekkiego tonu, zawoalowanej kindersztuby. Jego wiersze są staromodne, w tym sensie, że hołdują dawnej etykiecie i dowartościowują tradycję. Robinson to galernik wrażliwości, ze skłonnością do powściągliwej nostalgii. Wpływy Verlainowskie w jego poezji widać w skłonności do umuzycznienia poetyckiej frazy, cechującej się melancholią, krzepkim smutkiem, a na koniec, rubasznym śmiechem. W żywiołach szuka poeta natchnienia, w inspiracjach zwraca się ku morzu: rozedrganej tafli, na której nieskończoność wygrywa swoje melodie. A gdy bieda, ucieka do Poezji. W „Poemacie” pisze: • Och Poezjo, moja Pani! • Silę się na słowny cud • Od przystani do przystani • Płynę łapiąc szczęścia łut • Tak niech w życiu mym zostanie • Ów tułaczy wieczny temat • Podryfuję w te przystanie • Zostawiając tam poemat… • Robinson to również nałogowy bukinista, czytacz Eliota, który w jego esejach znajduje dla siebie drogowskazy. Wyznał, że nie mógłby się rozstać z twórczością Serge’a Gainsbourg’a. Frankofil, mający głowę otwartą na naukę płynącą z literatury, poeta zwiewnych smutków, głębokich żali, o osobowości skłonnej do manifestów i deklaracji, w sztuce upatrujący chwil wytchnienia na spienionym morzu dni. Dlatego wierzymy mu, kiedy kreśli samotność i ciszę plaży poza sezonem, zgiełkiem i czasem: • Po burzy która nigdy nie ma • Już końca, tam, gdzie nikt nie marzy • W nadmorskim domku, ten poemat • Napiszę – byłem w deszczu na plaży… • To już jego trzecia książka z wierszami. Przypomnijmy wcześniejsze: „Słowa do pieśni” i „Pieśni bez nut”. Wyróżnienie muzyki od razu rzuca się w oczy. Robinson upodobał sobie muzykę Chopina, Liszta, Schuberta – światy gdzie głęboki smutek dyktowany jest podrygami serca, temperaturą chwili, efemerycznym nastrojem, rozgrzaną wrażliwością. Szukając dobrej metafory, która usidliła by jego twórczość, możemy zaryzykować i powiedzieć, że jego wiersz jest jak altanka stojąca na uboczu, w której pali się jeszcze ogarek, ale byle podmuch zgasi jego płomień, ludzie krzątają się po izdebkach w spokoju, pogodzeni z porami roku i kolejami losu, na stoliku leży otwarta książka, w kącie stoi pianino, na pulpicie rozgrzebane nuty, a przeszłość przegląda się w teraźniejszości i szuka dla siebie wyrazu.
  • [awatar]
    Opole MBP
    Świat tych wierszy jest rozproszony, szuka kształtów i wcieleń, ale te nie chcą się skupić w żadnej formie. Wiele potencji, które wyczerpują swoje możliwości, pozostawione sobie. Ptasie ślady wyłożone mrozem. Zatrzymane w chłodzie znaki drogi. Zgliszcza w granicach których słychać roztrzaskane jak dzban, echo. Tu papierowe gniazda rodzą wiersze nieloty. Rozbijające się o pierwszy lepszy deszcz, który rozmywa ich kontury, pozbawia je znaczenia. „nie znajdujemy słów / znamy jedynie słowa”. • Te wiersze upominają się o bezpaństwowych i bezimiennych. Ludzi, którzy o żadnej ziemi nie mogą powiedzieć jak o domu. Ludzi, którzy zamiast imion są pyłem wirującym w powietrzu, dziurawionym przez kulę, których nazwiska są ostatnią kadencją zamierającego świstu. W wierszu czujne, ostatnia strofa: • są tacy co nie planują drugiego śniadania • nie mają ścian ich domy truchleją w ogniu • nie dotrzymują kształtu i kroku i żadnej rzeczy która była ich • Roszak piszę o wojnie odzierającej z godności, bezczeszczącej człowieka, rujnującej świat. O czasie, który nie zasklepia rany. O pamięci, która jest jak nie stygnąca gorączka, jak ciało trawione wirusem. „jedni wpatrują się w niebo w poszukiwaniu gwiazd / inni bomb // czytamy tę linijkę i oni czytają // żeby zawsze wiersze były tak długie jak dzieląca nas droga”. • Wiersz jest grobem języka. Nad mogiłą czasami ktoś przystanie, zapali lampkę. Ale tylko od święta. Od wielkiego dzwonu. „za progiem przesiewamy ziarna zimy”. Pracujemy na nasz rozczyn. W niejasnych okolicznościach, pośród przypadków.
  • [awatar]
    Opole MBP
    W poezji Bielenia jest prostota podstawowych czynności, zwyczajnych zatrudnień. Jest to poeta obejścia, który z uwagą przygląda się wszelkim zmianom w obwodzie swojego podwórka. Interesują go kępy trawy, porosły mchem pień, skrzypiąca podłoga z trefną podkładką, drzwi od stodoły które by wypadało naoliwić, ujadanie psa z sąsiedztwa, pospiesznie sklecone jaskółcze gniazda. Bieleń to poeta przestrzeni, który lubi patrzeć za horyzont. „Gdy gęsi wzbijają się do lotu”: • Drewniane łódki • cumują na płyciźnie. • Z piętrowej tratwy • widać bagna górnego • pokładu i chwiejność trzcin. • To poeta znający znój i trud pracy, kładący litery cierpliwie, dla którego poezja ma coś z prywatnego nabożeństwa, kiedy czas świecki na chwilę staje się odświętny, a codzienność uchyla się ku przepastnym widokom. Poezja małych spraw i drobnych przyjemności. Wielkich tematów ale i stoickiego spokoju. Sceptycznego wycofania, radości z odradzania się cykli na kole natury. Pokładająca nadzieję w życie wewnętrzne, gdyby miało się okazać, że w ostatecznym rozrachunku, tylko ono będzie naszym kapitałem. • Bohater tych wierszy kręci się przy stawach, stąpa po kładkach, zapuszcza się w szuwary, wystawia głowę na wiatr i deszcz, szuka dla swojego bycia jakiejś zasady, może nawet, uspr­awie­dliw­ieni­a. Pieje kur, pies pobrzękuje łańcuchem, słońce poleruję tarczę. To poezja samotnika, poezja kilku chwil kiedy zostajemy sam na sam ze sobą, aby uporać się z ciemnością, dać pokarm nocy, dać jeść wygłodniałym psom.
  • [awatar]
    Opole MBP
    Justyna Kopińska to reporterka niezwykle wyczulona na ludzką krzywdę i stale oświetlająca luki w przepisach, pozwalające winnym, uniknąć odpo­wied­zial­nośc­i za popełnione przestępstwa. W jej reportażach widzimy państwo, w którym częstokroć człowiek traktowany jest jak liczba bądź słupek w danej statystyce. Spotykamy bezdusznych urzędników, którzy za określonymi historiami i traumami, nie widzą żywych ludzi, tylko cyfry. Nie widzą bólu ofiary, a jedynie zawodowe kłopoty w uzgadnianiu papierów. Kopińska w absolutnie transparentny sposób, nienaganny stylistycznie, opisuje mroki historii, które podreptały godność ludzką, zawsze interpretacje pozostawiając czytelnikowi. Sama mówi: „Żyję pisaniem bardziej niż czymkolwiek innym”. Interesuje ją moment rodzenia się zła i destrukcyjnych zachowań społecznych. • Reporterka – która przyznała niedawno, że pracuje nad powieścią – zawsze stoi po stronie człowieka, upomina się o podstawowe prawo do godności samostanowienia, oraz upomina się o prawo do równości wobec przepisów. Jej reportaże na trwałe pozbawiają dobrego samopoczucia, zaś uprawiany przez nią reportaż, chętnie nazwałbym interwencyjnym. Kopińska ma odwagę pisać o sprawach trudnych i bolesnych. Swoje historię poświęca dziewczynkom molestowanym przez księży, którzy w ramach zado­śćuc­zyni­enia­ przesuwani bywają na parafię na prowincji, gdzie dalej czynią kapłańską posługę. Są bezkarni, ponad prawem, i w zasadzie zawsze wymykają się karze za własne niechlubne, często zwyrodniałe postępki. Wraz z Kopińską przyglądamy się wojskowym dygnitarzom, którzy nadużywając władzy i stanowiska molestują kobiety pracujące w wojsku. Reporterka pokazuje jak ludzki strach może deprymująco działać na ofiary, które za cenę oszczędzenia sobie traumy procesu, nie ubiegają się o sprawiedliwość. Trudne i bolesne tematy. Ludzie pozostawieni samym sobie, których poczucie krzywdy nie zazna zado­śćuc­zyni­enia­. • Kopińska wraca do historii ostatniego klezmera, który przypomina piekło Holocaustu. Pochyla się nad pogmatwanym losem Czesławy Gospodarek, czyli Violetty Villas, która jako wolny ptak, zupełnie nie przystawała do polskich okoliczności: „Violetta porywała jak nurt rzeki i trzeba było mu się poddać lub próbować uciec”. Poświęca wnikliwy reportaż obecności gejów w polskim kościele, próbując zrozumieć jak ta skostniała struktura ruguje ze wspólnoty ludzi myślących w kategoriach chrz­eści­jańs­kich­, ale kochających inaczej. Pisze o dyrektorze więzienia, który w przypływie szału zabija jednego z osadzonych i unika odpo­wied­zial­nośc­i karnej, gdyż łaskawie traktowany przez sądy, skierowany zostaje na psychologiczne leczenie. Czytamy o młodych, infantylnych mordercach z Gliwic, którzy gdyby nie brak funduszy i opieszałość policji, być może nie dokonywaliby kolejnych morderczych czynów. • W książkach Kopińskiej konfrontujemy się ze strachem i pogardą, zostajemy z własną bezradnością, czy frustracją. Krzywda niewinnych, domaga się zwykłej sprawiedliwości. Dopóki są reporterki pokroju Justyny Kopińskiej, dopóty ciemna strona rzeczywistości będzie coraz bardziej opisywana, bo jak dodaje pisarka: „dla mnie bardzo ważne w pracy jest powstrzymanie zła”. Tylko tyle i aż tyle!
Ostatnio ocenione
  • koniec czerwonego człowieka
    Aleksijewicz, Swietłana
  • Dom tęsknot
    Adamczyk, Piotr
  • Kto ty jesteś
    Szczepkowska, Joanna
  • Córka rabina
    Mann, Reva
weronikaszemiet
smarcelaczok
t.romaniak
annajczerniak
gordzies
patrycja.wicher87
o.sormolotova
magdaszczepaniak
jolanta.rachtan
kazia.rybka
agnieszka092
e.cechowska
agatkapytlas
julag2003
gosiakazia
szmorad

Projekt współfinansowany ze środków Unii Europejskiej w ramach Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego
Dotacje na innowacje - Inwestujemy w Waszą przyszłość
foo