Strona domowa użytkownika

Zawiera informacje, galerię zdjęć, blog oraz wejście do zbiorów.
[awatar]
agnesto
Najnowsze recenzje
1
...
6 7 8
...
104
  • [awatar]
    agnesto
    „W którym miejscu zaczyna się czyjaś historia, skoro każde życie ma więcej niż jeden wątek, a to, co nazywamy narodzinami, nie jest jedynym początkiem, podobnie jak śmierć nie oznacza definitywnego końca”.* Bo życie, życie w samo w sobie jest zagadką. Życie jest tajemnicą, którą odkrywamy każdego dnia. • Tak jest w „Złotym domu” Jessie Burton, kontynuacji „Miniaturzystki”. A wszystko ma początek w 1686 roku w bogatej dzielnicy Amsterdamu, do której trafia osiemnastoletnia dziewczyna Petronella, Nella. Zostaje młodziutką żoną zamożnego Johanesa, kupca i wprowadza się do jego domu. Jednak wita ją zgryźliwa siostra męża, Marin, na którą jest wręcz skazana. Johanes mało bywa w domu, gardzi nią i nie interesuje się tym, co robi, jak jej mija czas, czy jak się czuje. Dom jest duszny, zimny, pusty uczuciowo. Brak w nim miłości i śmiechu. To niemalże martwy budynek. I ta permanentna samotność. I chyba jako rekompensatę, Johanes daje jej prezent, wymuszony poniekąd podarunek dobrotliwego pana domu - miniaturkę ich domu, replikę kamienicy w formie kredensu. • I od tego momentu wszystko się zmienia. • Jest 1705 rok, Amsterdam. Nella umiera przy porodzie córki, Theai. Młoda dziewczyna nie ma matki, a jej ojciec to czarnoskóry dawny służący, co nie pomaga w niczym. Do tego krnąbrna ciotka, siostra ojca, która nie szczędzi sobie docinków i notorycznego krygowania. Thea nie ma znikąd wsparcia. Do tego dochodzi nagonka do zamążpójścia i, co najgorsze, rodzina wybiera jej przyszłego męża. Męża, który poprawi byt zadłużonej rodziny. Thea jest kartą przetargową bez możności mowy, zmuszona niemalże do tego, o czym zdecydowali rzekomo „mądrzejsi” od niej. Aż pewnego dnia wszystko nabiera innego tempa. Przychodzi tajemnicza przesyłka z miniaturami... • Wychodzą brudy, tajemnice, prawda, która boli, a której już nie sposób zamieść pod dywan... • Burton niebywale wręcz precyzyjnie odtwarza zaduch mieszczańskich umysłów. Konserwatyzm kipi w tym ciemnym domu. Najważniejsze są hierarchia, potem reszta. Uczuć nie ma w ogóle. Pustka, surowość, spętanie. Jessie Burton w „Złotym domu” idealnie, ponownie przeniknęła w klimat znany z „Miniaturzystki”. To perfekcyjna wręcz kontynuacja losów ludzi, których już poznaliśmy, a którzy ponownie zapraszają nas do przekroczenia ich progu domu. Wkraczasz w muzeum ludzkich figur, a herbata serwowana przed starszą panią domu, Marin, smakuje dziegciem i chemią. Nie ma cukru... Nie ma smaku, nie ma wyrazu podobnie, jak ci ludzie, jak to miejsce i jak siatka skrzętnie uknutych zamierzeń. • Czytasz i chłoniesz. I mimo tragizmu, smutku i goryczy, jakie się w tobie rozsiadają podczas lektury, to odczuwasz jakiś dziwny spokój. Coś na podobieństwo pewności, że losy Theai zmierzają w dobrym kierunku. Boisz się o nią, trwożysz przy otwarciu każdej przesyłki, obserwujesz reakcje i strach, ale wiesz, że dobro przytłoczone zapchlonym kocem wyjdzie na jaw. • Jessie Burton pisze tak, że czytając wyświetlasz w sobie film. Personalizujesz się z Thea. Brniesz w fabułę na własne ryzyko. Scalasz się z treścią, z emocjami, i co zaskakujące, irytacja także w ciebie wstępuje, ale dajesz jej przyzwolenie. Tworzysz w sobie literacki film, którego jesteś jedynym widzem i który chcesz nagrodzić. • Elif Shafak „Wyspa zaginionych serc” • agaKUSIczyta
  • [awatar]
    agnesto
    dla mnie bomba - smerfy znane z bajki w peerelowskiej telewizji żyją na papierze. ukochane, śmieszne i zawsze te same. • REWELACJA
  • [awatar]
    agnesto
    jedna z najlepszych powieści, jakie czytałam... • w tym roku najlepsza, która trafiła w moje ręce • stoję w nowo zakupionym mieszkaniu, cieszę się tym, że mnie wreszcie na nie stać, że za chwilę zjawi się tu moja rodzina, że tu wreszcie zacznie się inne zycie. że nadgodziny brane od lat, coraz gorsze zdrowie i walka z samym sobą dały to... mieszkanie. na nowy start. teraz tylko pozostaje czekać, jak zaczną się zjeżdżać. świeże mury zaczną tętnić ich głosami, ich śmiechem... • ale... • przed nimi jako pierwsza próg przekroczyła śmierć. i nic nie było takie, jakie miało być. nawet rozmowy ludzi siedzących potem w tych śmierdzących farbą pokojach nie były takie, jak miały być. oszczerstwa, wyrzuty, wypominanie... pretensje wywlekane na wierz i problemy z komunikacją. każdy każdego mija, nie potrafi słuchać, ani mówić tego, co w nim siedzi. nie ma uczuć, które od lat siedzą w nich, a które aż proszą się o wyrwanie z ust. matka nie umie docenić swoich dorosłych już dzieci, syn zmaga się z sobą i psychiką i lekomanią. wszystko zamiata się pod dywan. • niebywała lektura. niesamowite odczucia, niezrównany styl pisania. szczera, autentyczna i bez kolorowania tego, co jest obleśne, co boli i co mierzi. ludzie, jak ty i ja, tragedia, jak u każdego i zero wspólnoty. jesteśmy rodziną, której do statutu rodziny bardzo, bardzo daleko - znasz z autopsji? • Niebywała
  • [awatar]
    agnesto
    wspaniała • wspaniała • CUDO
  • [awatar]
    agnesto
    To ksiązka o zagubieniu. • O szukaniu siebie pomiędzy mamą, której się nienawidzi, a ojcem, którym się gardzi. Matka nie potrafi normalności - nie jest stanowcza, nie umie walczyć o swoje, nie umie stawiać na swoim ani przeć na przód mimo wszystko... Rozlazła. Matka taka nie jest ... • Ojciec to nikt. • Ojciec to pokorne zwierzę, które pracuje... • i On, chłopiec na farmie, w Afryce... • On, dorastający, zbuntowany. Obserwator życia u innych i u siebie. Nic mu się nie podoba, wiele za to go mierzi. We własnym domu jest, ale to nie jest miejsce, do którego chce wracać... Chciałby stąd uciec. Gdziekolwiek. • Chciałby tu nie być. A jest. • Autor pisze o sobie, przynajmniej w dużej mierze. A pisze tak, że czytasz niby prosto napisaną powieść, ale po którejś stronie zdajesz sobie sprawę z tragizmu tego wszystko. Czytasz o rodzinie mieszkającej w Afryce (niedaleko Kapsztadu), gdzie nie ma nowoczesności, a ludzie pokornie żyją z dnia na dzień. W szkole nauczyciele biją dzieci, niektórzy z nich wręcz się tym biciem fascynują wyrzucając z siebie frustracje i własną złość. Biją dzieci... a nasz chłopiec boi się tego. Czuje, że gdy zostanie wybrany do bicia, to umrze. Boi się zajęć fizycznych, boi się tego, co chłopcy - jego rówieśnicy - doświadczają. To wszystko go przeraża, a obwinia o to... matkę. Że to jej wina, że nie umie żyć. Że nie umie stawić czoła męskim rzeczom. Że jest w nim jakaś niechciana część jej, a on jej nie chce. Z ojcem czasem trzyma sztamę, zwłaszcza, gdy ten staje po stronie atakującego i naigrawającego się z mamy - wtedy mu wtóruje. Jednak sam ojciec go niejako odraża. Pozostaje w cieniu, a przecież inni ojcowie tacy nie są. Nawet matka jest dziwna. Nie taka, jak inne. Nie taka, jaka powinna być. • Wiele momentów z tej powieści zapada w pamięć. Czasem wręcz dziwisz, że w zasadzie są trywialne, jednak coś w słowach Coetzee jest takiego, że zapisują się one w tobie. Jak choćby zakup roweru przez matkę. I to, jak się sama uczyła na nim jeździć i jak potem ten rower porzuciła. • Niebywały czas. • Niezwykła powieść. • "Wolałbym, żeby ludzie po prostu przestawali istnieć, znikali zamiast starzeć się i chorować".
Ostatnio ocenione
1 2 3 4 5
...
90
  • Oświęcim
    Krahelska, Halina
  • Młody Mungo
    Stuart, Douglas
  • Bielmo
    Bayard, Louis
  • Jedziemy z matką na północ
    Smirnoff, Karin
  • Mamusiu, jak wielki jest świat?
    Bohlmann, Sabine
  • Pojechałam do brata na południe
    Smirnoff, Karin
Nikt jeszcze nie obserwuje bloga tego czytelnika.

Projekt współfinansowany ze środków Unii Europejskiej w ramach Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego
Dotacje na innowacje - Inwestujemy w Waszą przyszłość
foo