Strona domowa użytkownika
Zawiera informacje, galerię zdjęć, blog oraz wejście do zbiorów.
Zawiera informacje, galerię zdjęć, blog oraz wejście do zbiorów.
Najnowsze recenzje
-
„Wolę wyżywać się w sieci, a na co dzień być spokojna mamą i żoną, niż malować obraz idealnego macierzyństwa i na co dzień krzyczeć do bachora “Ty śmierdzielu!” - z bezsilności, że mimo starań rzeczywistość nijak nie przystaje do pięknej wizji.” • Książkę zaczęłam czytać w dniu, w którym dostałam upomnienie z biblioteki dot. zwrotu. Nie mogłam jej znowu prolongować. Po porodzie przeczytałam tylko fragmenty poradników, które zaczęłam w ciąży. Może dwa rozdziały innej książki, a “non-fiction” czekało, czekało… • Był to też dzień, w którym było ciężko z moim 2,5mies. dzieckiem. Złe się czuło, płakało… Sięgnęłam po książkę żeby przeczytać choć trochę, żeby zobaczyć o czym to jest (wypożyczyłam hurtowo z z poradnikami),czy warto ją przetrzymać, czy powinnam ja oddać do biblioteki czym prędzej. • Czytałam przygnieciona śpiącym niemowlakiem, czytałam karmiąc, czytałam zachłannie między kolejnym płaczem bobo. • Określono, że Autorka pisze o tym, o czym się zazwyczaj nie mówi. Nadal można tak powiedzieć mimo, że minęło od wydania ponad 10lat, i pojawiły się różne inne pozycje, profile w social mediach o trudach macierzyństwa. Książka jest nadal jak najbardziej aktualna. • Tylu rzeczy nie wiedziałam, tyle mnie przytłoczyło, a to dopiero 2,5mies. „Macierzyństwo non-fiction” pochłania się bardzo szybko - jest świetnie napisane, z humorem (choć daleko mi do polubienia imion wymienionych, pochodzących z Dynastii). • Mąż stwierdził, że po co czytać oczywistości. Nie kochanie, to nie są oczywistości. To wiele sytuacji, stanów i emocji, których wcześniej nie znałam, a które nie są od tak omawiane na kawie ze znajomą, nie mówiąc o rozmowach rodzinnych. To książka pocieszająca, otulająca, opisująca sytuacje, które jak okazuje się, dotyczą też innych. Wiadomo, że z dzieckiem jest ciężko ale nikt nie mówi, że aż tak i mimo tych "oczywistości" dobrze wiedzieć, że to nie tylko my… Że to wszystko to standard, a nie kwestia braku przygotowania lub wyjątkowego nie dawania sobie rady. To dzięki “przegadaniu" i podzieleniu się tym wszystkim jest lżej. Jak na terapii. • Bardzo sie cieszę, ze zajrzałam do książki przed oddaniem do biblioteki. Pochłonęłam ją całą, z zachłannością, a jakże trafny koniec bardzo mnie wzruszył. • Zamówię ją sobie, by móc do niej wracać.
-
Niedawno czytałam książkę o podobnym zamyśle - „Mama dookoła świata. Opowieści o macierzyństwie w różnych kulturach” Ofelii Grzelińskiej, jednak “Mamy do pogadania” jest lepsza! Jest pochłaniająca, wciągająca, mówi o rzeczach bardzo ważnych. Opiera się nie tylko na rozmowach ale i na badaniach. Trzyma się tematu - nie ma tu treści niepotrzebnych. Może nie powinnam zaczynać tej recenzji od pisania o innym tytule… ale nie da się nie porównać tych książek. • Już od pierwszego rozdziału “Mamy do pogadania” zyskało moje uznanie. Takim książkom o macierzyństwie przyklaskuję! Mówią prawdę, nie lukrują. Wspierają, dają ulgę i poczucie normalności. • Bardzo się cieszę, że ją przeczytałam. Czytałam udostępniając fragmenty znajomym i czytając na głos mężowi. • Podobają mi się też oprawa graficzna i ilustracje. • Świetna!
-
Okropnie mnie ta książka wykończyła… Autorka niewątpliwie wykonała wiele pracy ale wiedza jest podana w toporny sposób. Nie podobało mi się powtarzanie informacji (jakby czytelnik miał zapominać co czytał trzy rozdziały temu), hiperidealizowanie Chanel, a informacje na okładce to farsa. • Książkę zgarnęłam naprędce w bibliotece przy okazji oddawania innych tytułów. Czytałam wcześniej conieco o tej projektantce , a lektura o powstawaniu Chanel no5 była świetna. Stwierdziłam, że chętnie dowiem się więcej. • Zaniepokoiły mnie doczytane w domu teksty z okładki… Okazało się, że ktoś, kto je tu umieścił albo po prostu olał swoje zadanie i nie wie do jakiej książki robi okładkę, albo bez wyrzutów sumienia rzuca nieuzasadnionymi tekstami w stylu jakiegoś szmatławca bez podstaw. • To nie jest historia związku Chanel z niemieckim okupantem - to jej historia zawierająca informacje i o jej przodkach, i o samej Gabrielle - od narodzin aż po smierć - oraz trochę informacji o Domu Mody Chanel po jej odejściu. Wątek z baronem von Dincklage jest krótki. I bardzo dobrze. • Autorka pisząca o tym, że nikt nie zna Chanel, ponieważ z powodzeniem tuszowała niewygodne lub zbyt osobiste informacje, a później opisująca jej tok myślowy brzmi jak nieporozumienie. • Cieszę się, że to już koniec lektury.