Strona domowa użytkownika

Zawiera informacje, galerię zdjęć, blog oraz wejście do zbiorów.
[awatar]
grzegorz.drapala
Najnowsze recenzje
1
...
8 9 10 11 12
  • [awatar]
    grzegorz.drapala
    Śmierć, makabra i liczby. Śmierć, makabra i liczby. Śmierć, makabra i liczby. I tak można by skomentować tę świetną książkę, gdyby nie nowatorskie spojrzenie autora nie tylko na II wojnę światową, ale i to, co działo się w latach trzydziestych XX wieku na obszarze, które autor nazywa Skrwawionymi Ziemiami. Snyder nie zajmuje się pojedynczymi państwami a narodami jako takimi zamieszkującymi pewien umowny obszar. Wyznacznikiem owego obszaru nie jest jakaś konkretna granica a linia określona później jako linia paktu Ribbentrop-Mołotow. Obszar rozciągający się na wschód i zachód od linii na większą czy mniejszą odległość w zależności od rozpatrywanego okresu stał się areną bodaj największych makabr XX wieku. Przy czym nie chodzi tu o żołnierzy i ofiary bezpośrednich działań frontowych. Historia rozpoczyna się głodu na Ukrainie i masowego, stalinowskiego terroru lat trzydziestych, zwłaszcza czystek etnicznych przeprowadzonych z pełną premedytacją przez reżim sowiecki. Snyder waży słowa i starannie dobiera określenia. Podkreśla, że choć ów terror oficjalnie dotyczył obywateli sowieckich, to… w znikomym stopniu dotknął Rosjan. Masowe egzekucje i zsyłki dotyczyły przede wszystkim Polaków, Ukraińców, Litwinów, Łotyszy i Białorusinów. Snyder przyrównuje ilości zamordowanych Polaków zamieszkujących zachodni kraniec ZSRR do ilości Żydów pomordowanych w czasie Holocaustu. Nie często spotyka się tego typu stwierdzenia w książkach zachodnich autorów. Oczywiście większą część tekstu zajmuje temat II wojny światowej i eksterminacji Żydów. Ciekawe jest pokazanie istotnych różnic pomiędzy Holokaustem na Zachód od wspomnianej linii a tym na wschodzie. Snyder nie epatuje tu martyrologią Żydów. Pokazuje, że – owszem – sytuacja Żydów była nieporównywalna z sytuacją innych nacji na Skrwawionych Ziemiach, ale nie wolno zapominać o hekatombie innych narodów. Autor przedstawia, jak w efekcie doraźnych celów politycznych manipulowano ilością ofiar przypisując je własnej nacji (oczywiście zawyżając liczbę ofiar) czy też winę przypisując komu innemu. Pokazuje na przykład, jak manipulowano po wojnie ilością ofiar obozu w Auschwitz. Polski Żyd raz był tym, kim był – Żydem, obywatelem polskim. Innym razem stawał się Polakiem bo był polskim obywatelem. Podobny mechanizm był stosowany w sowieckiej Rosji, ale stosowany jest też współcześnie, by podtrzymywać mit Wielkiej Wojny Ojczyźnianej i licytować się w martyrologii. I tak w poczet milionów ofiar wojny po stronie rosyjskiej wliczano (i wlicza się nadal) z jednej strony setki tysięcy a nawet miliony ludzi, których nikt się nie pytał, czy chcą być sowieckimi obywatelami, a takimi stali się w wyniku agresji ZSRR na Polskę w 1939 roku a później na Litwę, Łotwę i Estonię. Po cichu sugeruje się równoważność pojęcia Rosjanin i obywatel ZSRR. Tymczasem Snyder mówi wprost – chociaż w czasie wojny niewątpliwie ludność rosyjska poniosła ogromne straty to jednak jest to niezbyt duży procent całości ofiar określanych jako sowieckie ofiary wojny. Zdecydowaną większość stanowią Żydzi, Polacy, Białorusini, Ukraińcy, Łotysze, Litwini i wiele, wiele innych nierosyjskich narodów zamieszkujących ziemie należące do ZSRR, ale i ziemie wcielone doń w wyniku brutalnej agresji. Do owych ofiar wlicza się często w takim samym stopniu ofiary terroru hitlerowskiego jak i … setki tysięcy ofiar własnego terroru w okresie wojny, „obywateli sowieckich” rozstrzelanych przez NKWD w czasie ewaluacji, a może lepiej powiedzieć likwidacji, więzień po agresji Hitlera na ZSRR, ofiary NKWD w oblężonym Leningradzie i tak dalej i dalej. Licytowanie się w martyrologii nie dotyczy oczywiście tylko Rosji czy Polski. Choć nie poświęca temu zbyt dużo miejsca, autor również pokazuje, jak po wojnie Niemcy manipulowali liczbami, by podwyższyć ilość ofiar ewakuacji czy wypędzeń/wysiedleń Niemców z Czechosłowacji i tzw. polskich Ziem Odzyskanych. Zaskakujące są niektóre porównania Snydera pokazujące, jak selektywna jest pamięć ludzi zmanipulowana przez historyków i polityków. I tak na Zachodzie podkreśla się często potworność nalotów dywanowych na Drezno. Tymczasem liczba poległych w Dreźnie cywilów jest porównywalna do… ilości ofiar hitlerowskich nalotów na Warszawę w 1939 roku. Nie można ignorować tragedii mieszkańców Hiroszimy i Nagasaki, lecz ilość ofiar bomb atomowych jest porównywalna z… ilością cywilów wymordowanych w czasie Powstania Warszawskiego. Dlaczego więc o jednych pamięta się jakby bardziej niż o drugich? Takich zaskakujących porównań w książce nie brakuje. • Choć Snyder niewątpliwie jest znawcą wojny i okresu około wojennego Europy Wschodniej wyłamującym się od stereotypów narracji, jaka obowiązywała przez dziesięciolecia w literaturze zachodniej (nota bene narracji mocno zmanipulowanej sowiecka propagandą i propagandą wielu lewicowych środowisk Zachodu), kilkukrotnie ulega owej narracji, choć nie ma to żadnego wpływu na treść i wymowę ksiązki. I tak sugeruje, że Stalin i ZSRR nie byli przygotowani do wojny w 1941 roku a agresja Hitlera była zaskoczeniem. Stwierdzenie zaskakujące u solidnego historyka. O tym, że Stalin szykował się do wojny z Zachodem (nie do obrony a do ataku na Zachód)od początku lat trzydziestych jest już bardzo mocno udokumentowane i mówią o tym nie tylko książki Wiktora Suworowa, ale i wielu innych historyków. Być może na twórczość Suworowa można czasem spoglądać z pewną dozą sceptycyzmu, to przecież trudno zlekceważyć Sołonina czy Bieszanowa. Snyder twierdzi, że być może Stalin szykował atak na zachód, ale nie w czerwcu 1941 roku. W innym miejscu sugeruje, że nie ma podstaw, by twierdzić, że w sierpniu 1944 roku Stalin zatrzymał ofensywę na linii Wisły po wybuchu powstania w Warszawie. Niestety podstawy są. Z Puław do Warszawy jest mniej więcej tyle samo co z Warszawy do Łodzi a tę drugą odległość Sowieci pokonali zimą raptem w kilka dni. Przyczółek warecko-magnuszewski był zdobyty definitywnie w połowie sierpnia. To połowa wspomnianej odległości. Rosjanie nie musieli forsować Wisły w Warszawie, sforsowali ją w innym miejscu. Warto też dodać, że zatrzymanie się Sowietów pod Warszawą na blisko pół roku (!!!) nie tylko umożliwiło stłumienie Niemcom powstania, ale również… przerzucenie sporych sił na Zachód, gdzie Alianci po wylądowaniu w Normandii dziarsko posuwali się w kierunku Renu. Gdyby Rosjanie nie przerwali ofensywy a nadal wiązali znaczne siły niemieckie, być może to nie oni zdobyli by Berlin a Amerykanie. Ale to już zupełnie inny temat. • Wartościowe i ciekawe jest spojrzenie autora na pas obszaru, gdzie ludność cywilną objęły dwie, a nawet trzy okupacje. To obszar w dużej części obecnej Białorusi, czyli wschodnie obszary II Rzeczypospolitej okupowane przez Sowietów od 1939 roku do agresji Niemiec na ZSRR w 1941. Po blisko 3 latach teren ten znowu przechodzi pod okupację Sowiecką. Ziemie owe są najbardziej skrwawione - doznają bodaj największych cierpień i zostają naznaczone największą ilością ofiar liczonych w miliony. Snyder porusza też temat kolaboracji, który jakże często jest traktowany bardzo jednostronnie. Nie usprawiedliwia kolaborantów, ale pokazuje, że w minimalnej ilości przypadków kolaboracja z jednym czy drugim okupantem była wyborem ideologicznym. W większości przypadków był to wybór pomiędzy śmiercią a przetrwaniem. • Całkowicie usprawiedliwione jest pozbawienie książki jakichkolwiek ilustracji. Makabry w tekście jest dosyć. Na pochwałę zasługują zaś liczne mapy. Książka dobrze napisana i przetłumaczona. Głupio by zabrzmiało, gdybym napisał, że czytało się ją lekko, bo temat na to absolutnie nie pozwala, ale w porównaniu z „Rekonstrukcją narodów” tegoż autora tekst jest znacznie bardziej przystępny. Czyżby efekt pracy tłumacza i redakcji? Jeśli tak to gratulacje. • Pozycja obowiązkowa na półce każdego, kto interesuje się historią XX wieku nieco szerzej niż w zakresie samych zmagań frontowych.
  • [awatar]
    grzegorz.drapala
    Szczególnie ciekawy pamiętnik, bo członkowie sonderkommanda niezbyt chętnie dzielili się swymi wspomnieniami. Powszechnie uważano ich za kolaborantów i sługusów nazistów. Anatol Chari opisuje, że bez przywilejów nie przeżyłby Zagłady. Najpierw pomogła mu sława ojca, później łut szczęścia, pomoc innych i głowa na karku. Przeżycia wojenne, obozowe nigdy się nie nudzą, świadectwo prawdy, niez­afał­szow­anej­, osobistej jest zawsze ciekawe i pouczające. Polecam dla zain­tere­sowa­nych­ ciekawymi losami ludzkimi i II wojną światową.
  • [awatar]
    grzegorz.drapala
    Jestem bardzo rozczarowany tym filmem, mimo takiej dobrej obsady jest po prostu zbyt banalny i przewidywalny.
  • [awatar]
    grzegorz.drapala
    Szczerze mówiąc nie spodziewałem się niczego dobrego po tym filmie, ale muszę przyznać że mnie pozytywnie zaskoczył. Można podzielić fabułę tego filmu na jakby dwie części, część komediową (beztroską i wesołą), i część dramatyczną (zdrada, choroba, problemy emocjonalne głównych bohaterek). I muszę przyznać że to połączenie wypada całkiem sprawnie, choć prowadzenie fabuły momentami jest nierówne i chaotyczne.
  • [awatar]
    grzegorz.drapala
    Kolejna romantyczna historia o tym że szukając miłości najłatwiej ją znaleźć tuż obok. I w głównej mierze film opiera się na jej poszukiwaniu i perypetiach głównych bohaterów co z nią zrobić, i czy to co robimy ma sens i nie rani innych osób.
Ostatnio ocenione
1 2 3 4 5
...
343
  • Oczarowanie
    Spoto, Donald
  • Dzikim tropem
    Kłosowski, Tomasz
  • Głodne
    Stabach, Klaudia
  • Złe
    Łuszczyna, Marek
  • Ty pieronie!
    Jaros, Magdalena
  • Rozpad
    Martyanov, Andrei
Nikt jeszcze nie obserwuje bloga tego czytelnika.

Projekt współfinansowany ze środków Unii Europejskiej w ramach Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego
Dotacje na innowacje - Inwestujemy w Waszą przyszłość
foo