Strona domowa użytkownika
Zawiera informacje, galerię zdjęć, blog oraz wejście do zbiorów.
Zawiera informacje, galerię zdjęć, blog oraz wejście do zbiorów.
Najnowsze recenzje
-
Na samym wstępie muszę powiedzieć, że tym, co chyba najbardziej urzekło mnie w przypadku tego tytułu był świetny klimat, który w perfekcyjny sposób udało się autorce oddać 🥰 Cała akcja dzieje się w dość zamkniętym obszarze, bo na terenie strzeżonego osiedla domków jednorodzinnych ze społecznością, która jest ze sobą mocno związana. Alice idąc za swoją miłością wyprowadza się z niewielkiej miejscowości oraz z ukochanego wiejskiego domu i przenosi do samego centrum wielkiego miasta. Jak wiadomo bycie nowym wśród społeczności, która zna się dobrze od kilku lat nie jest takie proste. Dodatkowo jest coś na temat nowego domu Alice i Leo o czym wiedzą chyba wszyscy oprócz pary. Im dłużej jednak kobieta w nim mieszka tym częściej ma wrażenie, że coś jest z tym miejscem nie tak. Dodatkowo jest świecie przekonana, że w nocy ktoś przychodzi do jej sypialni o ją obserwuje. • Jak wspomniałam, B.A. Paris udało się idealnie przedstawić klimat niewielkiej społeczności mieszkańców osiedla, przez co czytając książkę czułam się jak obserwatorka, która z wielkim zapałem przygląda się temu, co się w nim dzieje. Jednocześnie razem z Alice poznawałam wszystkich mieszkańców, stopniowo uczyłam się o nich czegoś nowego, a także z każdą przewróconą stroną powieści próbowałam dowiedzieć się, co z tym miejscem jest nie tak. Nie da się bowiem ukryć, że mieszkańcy osiedla coś wiedzą i nie bardzo podoba im się perspektywa posiadania nowych sąsiadów. Jak dla mnie autorka jest mistrzynią w budowaniu napięcia, co po raz kolejny udało jej się udowodnić - tym razem na kartach "Terapeutki". Umiejętnie dozuje wszelkie informacje mogące doprowadzić czytelnika do prawdy, czego nie robi jednak w przewidywalny sposób. Zwyczajnie wodzi go za nos. Zakończenie " Terapeutki" jest chyba jednym z najlepszych, jakie autorka zaserwowała nam we wszystkich swoich powieściach. To jeden wielki zwrot akcji, którego chyba nikt by się nie domyślił. • Śmiało mogę zatem powiedzieć, że "Terapeutka" trafia na półkę moich ulubionych książek autorki, bo i tym razem się nie zawiodłam i dostałam coś jeszcze bardziej intrygującego niż dotychczas! Fani B.A. Paris z pewnością się na niej nie zawiodą!
-
Jak tylko dowiedziałam się o tym tytule wiedziałam, że koniecznie muszę się z nim zapoznać! A to dlaczego? Połączenie thrillera z motywem florystycznym niesamowicie mnie zaintrygowało. Dotychczas nie zetknęłam się jeszcze z kombinacją tego typy, więc jak mogłam przejść koło niego obojętnie? Czy było warto i się nie zawiodłam? Jeśli jesteście ciekawi mojej opinii zapraszam was do przeczytania reszty recenzji. • Trzeba przyznać, że autorce książki już od samego początku udało się bez problemu przykuć moją uwagę. Intrygująca tajemnica spotyka nas już na pierwszych stronach, kiedy to razem z bohaterką powieści, Sonią, dowiadujemy się, że jej przyjaciółka i jednocześnie szefowa kwiaciarni, w której wspólnie pracowały, zniknęła. Nikt nie wie, co tak na prawdę stało się z kobietą - tylko Sonia podejrzewa, że coś tu nie gra i że Helenie mogło przytrafić się coś złego. Czuje, że musi coś zrobić, aby pomóc przyjaciółce, jednakże po drodze musi zmierzyć się z wieloma sekretami, jakie ukrywała przed wszystkimi Helena. • Niesamowicie spodobało mi się to, że autorka dała czytelnikom możliwość poznawania tajemnic Heleny razem z bohaterami książki - głównie Sonią oraz mężem zaginionej kobiety. Bardzo szybko okazało się bowiem, że ta niezwykle utalentowana florystka, zajmująca w swojej branży wysoką pozycję i ciesząca się uznaniem wśród swoich klientów, nie jest do końca tym, za kogo się podaje. Za Heleną ciągnie się mroczna przeszłość, o której wiedzą tylko nieliczni. Ci natomiast dla własnego dobra nie zdradzą jej sekretów. Warto tu wspomnieć o tym, iż względem zaginięcia kobiety duże znaczenie miały okoliczności, w jakich Sonia i Helena się poznały. Śmiało można powiedzieć, że Sonia uratowała swojej przyjaciółce życie, a ta postanowiła odwdzięczyć się jej najlepiej jak potrafiła - ucząc ją swojego fachu i zatrudniając w swojej kwiaciarni. Jednak i w tym przypadku prawda nie jest do końca taka, jak Soni się wydaje. • Zagłębiając się w fabułę "Florystek" towarzyszymy w szczególności Soni, która jest w pewnym sensie naszym przewodnikiem po całej historii. To dzięki niej z każdą kolejną stroną poznajemy nowe fakty odnoszące się do życia Heleny, jej małżeństwa, przeszłości, jak i samej znajomości z Sonią. I choć z początku mogłoby się wydawać, że nie ma w tych sekretach nic niezwykłego, bo w końcu każdy z nas ma jakieś swoje tajemnice, wszystko zmienia się po odnalezieniu pamiętnika Heleny. To on zdradza nam wszystko to, co kobieta przez tyle lat starała się ukryć, a co tak mocno rzutowało na jej osobę - co spowodowało, że stała się tym, kim była obecnie. Muszę przyznać, iż czytanie wspomnianego pamiętnika razem z Sonią było dla mnie niesamowicie fascynujące. Alicja Sinicka postanowiła dodatkowo go nam dozować, przeplatając go jednocześnie z rzeczywistością Sonii. Dzięki temu wiele spraw zaczynało nabierać sensu - zarówno dla nas, jak i dla Sonii. • Najmocniejszym elementem książki jest z całą pewnością jej zakończenie, gdy w końcu dowiadujemy się, co tak na prawdę stało się z Heleną i dlaczego. Nie ukrywam, że byłam w ogromnym szoku, gdy dowiedziałam się o jednym z najważniejszych wydarzeń z przeszłości Heleny i o tym, dlaczego zaginęła. Czytając cały czas miałam ciarki, czemu dodatkowo towarzyszyło niedowierzanie, ogromne zdziwienie, a jednocześnie dość spory smutek. Alicja Sinicka wykonała kawał na prawdę dobrej roboty - udało jej się przyciągnąć uwagę czytelnika już od pierwszych stron i utrzymać ją praktycznie do samego końca, gdzie zaprezentowane przez nią zakończenie okazało się istną petardą! • Lektura "Florystek" była moim pierwszym spotkaniem z twórczością Alicji Sinickiej i już teraz wiem, że zdecydowanie nie ostatnim! Jej styl prowadzenia akcji, wykreowane postacie, budowanie napięcia podczas lektury i zjawiskowe zakończenie zdecydowanie przyczyniły się do tego, że z całą pewnością będę musiała poznać kolejne powieści, które wyszły spod jej pióra. Książka "Florystki" okazała się być na prawdę niezłym thrillerem, który na długo pozostanie w mojej pamięci
-
Ah! Jak dobrze poznawało mi się tą historię! To pierwsze co zdecydowanie mogę powiedzieć o Lonely heart, czyli pierwszym tomie świetnie zapowiadającej się serii Scarlet Luck od Mony Kasten. Bardzo brakowało mi stylu autorki, który tak bardzo pokochałam podczas czytania powieści z serii Begin Again. Tym razem Mona po raz kolejny pokazała nam na co ją stać serwując kolejną niezwykle wciągającą oraz emocjonującą historię. • W przypadku Lonely heart główny motyw stanowi muzyka, która towarzyszy nam praktycznie na każdej stronie. Z jednej strony mamy Rosie, która on najmłodszych lat się w niej zagłębia, a teraz, będąc już dorosłą kobietą, prowadzi autorską audycję Rosie Hart Show, w której rozmawia z wieloma sławnymi, jak i dobrze rokującymi artystami. Z drugiej zaś strony pojawia się Bestia (a właściwie Adam), czyli perkusista popularnego zespołu Scarlet Luck, którego poczynania Rosie śledzi od samego początku. Sprawiło to, iż stała się ich najwierniejszą fanką. To piosenki Scarlet Luck towarzyszyły jej bowiem w tych najbardziej dramatycznych oraz radosnych chwilach życia - gdy potrzebowała oderwać się od rzeczywistości. W końcu Rosie dostaje szansę przeprowadzenia wywiadu z członkami Scarlet Luck, jednak to, co miało być spełnieniem jej marzeń, szybko staje się najgorszym koszmarem. Wkrótce spotyka się z ogromnym hejtem ze strony fanów zespołu, a to nie tylko przekłada się na spadek popularności jej programu, ale także mocno oddziałuje na jej psychikę. Nic nie jest jednak przesądzone, gdy na drodze Rosie ponownie staje Bestia... • Duet Rosie i Bestia to dla mnie idealne połączenie! Już od pierwszych stron książki z wielkim zainteresowaniem śledziłam relację, która rodziła się pomiędzy nimi - a trzeba przyznać jest ona bardzo wybuchowa i nieoczywista. Każdy z bohaterów zmaga się z jakimiś demonami przeszłości, z którymi nie może sobie poradzić. Ale tak się składa, że samotne serce często zrozumieć może tylko drugie samotne serce. W Bestii niesamowicie zaintrygowała mnie tajemnica, którą skrywa oraz mrok, który zmusza go do odcinania się od rzeczywistości. Bardzo chciałam dowiedzieć się, co takiego wydarzyło się w jego życiu, co ukształtowało go w taki właśnie sposób. Rosie natomiast zaintrygowała mnie swoim trzeźwym umysłem i niezwykle dorosłym, a jednocześnie radosnym (mimo wszystko) podejściem do życia. To bohaterka, której dawno nie spotkałam na swojej czytelniczej drodze. Spodobało mi się to, że stara się nie wyciągać pochopnych wniosków z czyjegoś zachowania czy postępowania oraz że stara się być wsparciem dla tych, którzy tego potrzebują. • Jest jeszcze motyw muzyki, o którym zdecydowanie nie mogę zapomnieć. Sama uwielbiam powieści z takim wątkiem, a w Lonely heart spodobało mi się, że choć muzyka nie stoi tu na pierwszym planie, to praktycznie cały czas jest obecna. Towarzyszy bohaterom na każdym możliwym kroku, co z łatwością można zauważyć. Jak dla mnie jest to zdecydowanie spory plus. • Lonely heart okazała się być dla mnie niczym emocjonalna jazda kolejką górską bez trzymanki i żadnego przygotowania. Książka wciągnęła mnie już od pierwszych stron i trzymała przy sobie praktycznie do ostatniego zdania. Nic nie było w tej powieści oczywiste, a już zwłaszcza zakończenie, które wyrwało mi serce z piersi i roztrzaskało na miliony drobnych kawałków. Sprawiło, że nie mogłam doczekać się kolejnego tomu, na który czekałam z ogromnym zniecierpliwieniem! Uwierzcie mi - bardzo długo próbowałam dojść do siebie po poznaniu zakończenia...💔 • Cóż mogę więcej powiedzie - Lonely heart to jedna z lepszych książek jakie miałam ostatnio przyjemność czytać. Mona Kasten po raz kolejny udowodniła, że jest wspaniałą pisarką, która potrafi z wielką łatwością przykuć uwagę czytelnika i zatrzymać ją do samego końca. Kreuje nietuzinkowych bohaterów, z którymi nie sposób się nie utożsamiać. Uwielbiam ją, a Lonely heart dołącza do grona moich ukochanych książek! • Polecam wam ją z całego serca! Zdecydowanie nie pożałujecie!
-
Motyw "przejęcia czyjegoś życia" w książkach nie wydaje się niczym nowym. W końcu ile to już raczy czytaliśmy o tym, że bohater lub bohaterka tak bardzo pragnęli wieść takie życie, jak cel ich obserwacji, że koniec końców posuwali się do czynów, dzięki którym mogli to osiągnąć. Również w przypadku "Chcę twojego życia" wydawać by się mogło, że nie jest to nic nowego, że to kolejny powielany schemat.... Ale! No właśnie, ale. Amber Garza przygotowała dla swoich czytelników coś trochę innego, co choć z początku może wydawać się znane, z każdą kolejną przeczytaną stroną utwierdza nas w przekonaniu, że nic w tej książce nie jest takie, jak mogło nam się wydawać. • W książce poznajemy główna bohaterkę, Kelly Medinę, dla której najlepsze lata życia i "spełniania się" (jej zdaniem) już dawno minęły. Wychowała już syna, który pojechał na studia, a do rodziców odzywa się tylko w razie nagłej potrzeby, a mąż, pracujący jako wykładowca na jednej z uczelni w innym mieście, przyjeżdża do domu raz na kilka tygodni. Niejeden powiedziałby, że przyszedł czas, żeby kobieta w końcu mogła zająć się wyłącznie sobą, ale co w sytuacji, gdy jej najważniejszym życiowym celem oraz rolą było bycie żoną i matką? Sytuacja zmienia się, gdy pewnego ranka Kelly dostaje telefon z przychodni pediatrycznej przypominający jej o najbliższej wizycie u lekarza z dzieckiem. Okazuje się, że w mieście jest jeszcze jedna Kelly Medina - młodsza i w dodatku z małym dzieckiem. Od tej chwili Kelly nie może przestać myśleć o tej drugiej kobiecie, wyobrażając sobie, jak wygląda jej życie, czy jest do niej podobna, a w szczególności zazdroszcząc jej tego wszystkiego, co starsza Kelly ma już za sobą. Kelly od samego początku była dla mnie bohaterką mocno denerwującą. Bardzo drażniło mnie to jej ciągłe rozpaczanie na temat tego, że jej życie straciło już sens, bo nie może być matką. Trochę przykre z resztą było dla mnie to, że kobieta nie miała w swoim życiu nic, co byłoby tylko jej - żadnych zainteresowań, zajęć, marzeń... Dosłownie nic! Dla mnie jest to całkowicie niedorzeczne, jednak (co jest przykre) jest wiele takich kobiet, które myślą podobnie jak Kelly. Przecież bycie matką i żoną, czy nawet ojcem i mężem, nie powinno nikogo definiować. To tylko jedna z ról, jakie gra się w swoim życiu. Nie można zapomnieć o tym, kim jest się jako dana osoba. Jak widać, Kelly całkowicie o tym zapomniała, a to doprowadziło ją do tego, że nie mogła przestać myśleć o "młodszej wersji siebie", a z czasem nawet zapragnęła żyć jej życiem. • Fabuła w książce rozwija się stosunkowo płynnie. Całość pisana jest z perspektywy głównej bohaterki, dzięki czemu możemy w pewien sposób "zajrzeć" do jej głowy, poznać jej tok rozumowania, a niekiedy nawet zrozumieć jej działania. Powiedziałabym nawet, że Kelly to dość duża gaduła - prowadziła w swojej głowie wiele monologów i rozmów z drugą Kelly. Miejscami było to lekko denerwujące, zwłaszcza kiedy spokojna Kelly zaczęła robić się coraz bardziej agresywna. Przejście to było dla mnie za bardzo widoczne, zbyt dostrzegalne i lekko nienaturalne, To tak, jakby ktoś przełączył w kobiecie guzik i ze spokojnej osoby w jednej chwili zmieniła się w kogoś lekko nieobliczalnego. Co ciekawe jednak, jak wspomniałam wcześniej, motyw zazdrosnej bohaterki nie jest w przypadku tej książki tak oczywisty, jak by się mogło wydawać. Nie chcę mówić w tej kwestii nic więcej, żeby nie pozbawić was przyjemności z odkrywania tej zawiłości, jednak myślę, że możecie być dość mocno skołowani. • Autorka postanowiła podzielić książkę na kilka części, które stanowią odzwierciedlenie tego, jak zmieniają się bohaterowie (głównie Kelly) oraz wydarzenia. Część pierwsza stanowi chyba najobszerniejszą spośród pozostałych części i muszę przyznać, że także jest ona najnudniejsza. Moim zdaniem autorka zbyt mocno się na niej skoncentrowała, za bardzo chciała opisać normalne życie Kelly oraz jej spotkanie z drugą Kelly, a to sprawiło, że wiele fragmentów było zwyczajnie niepotrzebnych. Mnie samej przebrnięcie przez tą część zajęło trochę czasu, bo zwyczajnie miejscami nudziłam się, a przez to nie chciało mi się czytać dalej, Podobna sytuacja, lecz w przeciwną stronę, miała miejsce w przypadku końcowej części. Tutaj bowiem tych szczegółów było zdecydowanie za mało i miało się wrażenie, że autorka nie wiedziała za bardzo, co by tam jeszcze powiedzieć, albo że spieszyła się z ukończeniem książki. Przez to zakończenie potraktowano zdecydowanie po macoszemu. Jest tam sporo niedomówień, które mnie osobiście mocno rozczarowały. Sama końcowa scena to jak dla mnie jedno wielkie nieporozumienie... • Moje uczucia względem "Chcę twojego życia" Amber Garza są bardzo różnorodne. Z jednej strony podobał mi się sam pomysł na fabułę, a miejscami nawet czytało mi się dobrze, ale jest tu chyba jednak zbyt wiele takich fragmentów, które przeważyły na niekorzyść powieści. Autorka miała na prawdę świetny pomysł, jednak wydaje mi się, że kompletnie nie wiedziała, w jaki sposób go zakończyć. Co tu więc mogę powiedzieć więcej - pomysł był dobry, wykonanie miejscami również, ale zabrakło tu chęci na dobre zakończenie i zebranie wszystkiego w jedną spójną całość. Sama raczej nie zdecydowałabym się na tą książkę drugi raz.
-
Na osobę Michelle Knight trafiłam całkowicie przez przypadek - w piątkowy wieczór zastanawiałam się, jaki film obejrzeć tym razem, a Netflix postanowił podrzucić mi "Potwora z Cleveland". Początek filmu okazał się dla mnie na tyle mało interesujący, że już, już chciałam z niego zrezygnować. Dobrze jednak, że tego nie zrobiłam, bo dzięki tej dość przeciętnej produkcji usłyszałam między innymi o Michelle Knight, która przez 10 lat była więziona oraz brutalnie gwałcona przez psychopatę Ariela Castro. Choć może zabrzmieć to trochę dziwnie, bardzo lubię poznawać takie kryminalne historie. Gdy zatem dowiedziałam się o książce "Znajdź mnie", którą postanowiła napisać sama Michelle, wiedziałam, że zwyczajnie nie mogę przejść koło niej obojętnie. A to, co w niej przeczytałam, zapamiętam chyba do końca życia... • Mając zaledwie 21 lat Michelle została zwabiona i uwięziona przez Castro w jego własnym domu. Najbardziej rzuca się w oczy to, iż Michelle w pewnym sensie znała Castro - był on ojcem jednej z jej koleżanek. To właśnie ten fakt przyczynił się do tego, że dziewczyna postanowiła zaufać mężczyźnie, gdy ten zaproponował jej podwózkę do domu. I tak właśnie dziś już dorosła kobieta straciła wolność na 10 długich i ciężkich lat. • "Znajdź mnie" nie jest jednakże tylko książką opisującą to, co działo się z Michelle od momentu jej uwięzienia do chwili wyswobodzenia. Niezwykle intrygujące są również początkowe rozdziały, które przedstawiają bardzo trudne dzieciństwo kobiety - wszystko to tłumaczy w pewnym sensie fakt, dlaczego nikt nie zainteresował się jej zniknięciem. Dla mnie, jako osoby, która bardzo lubi doszukiwać się wszelkich informacji na temat różnych kryminalnych spraw, taka opcja, gdzie mogę jeszcze bardziej poznać ofiary czy sprawców, jest niezwykle wciągająca. Nie ma się zatem co dziwić, że "Znajdź mnie" wywarła na mnie tak duże wrażenie. • Ciekawy był dla mnie w tym przypadku sposób, w jaki Michelle postanowiła przedstawić swoją historię. Chociaż książkę z całą pewnością można zaliczyć do reportażu, autorka nie zdecydowała się na przedstawienie treści w klasyczny dla tego gatunku sposób. Czytając "Znajdź mnie" możemy poczuć się tak, jakbyśmy czytali niesamowity i niewyobrażalny thriller - mamy narratora (Michelle), bohaterów, dialogi. Autorka sama na początku książki zaznaczyła, że niektóre imiona czy nazwy zostały zmienione, zaś dialogi nie są pełnym odwzorowaniem rozmów, jakie odbywały się w danym momencie w rzeczywistości (w końcu nie jest to możliwe), ale poprzez takie zagranie myślę, że udało jej się znacznie lepiej dotrzeć do czytelnika. Całość jest zwyczajnie niezwykle ciekawa, wciągająca, wstrząsająca, przyprawiająca o ciarki, łzy i smutek. Wraz z każdą kolejną przewróconą stroną można wyczuć, jak wielkie emocje towarzyszyły Michelle podczas pisania "Znajdź mnie" - sami możemy jedynie domyślać się, jak bardzo musiało być to dla niej trudne. • Zaskakujące jest to, że pomimo tak niezwykle ciężkiego dzieciństwa oraz tego, że była więziona przez psychopatę przez 10 długich lat, Michelle udało się powrócić do normalnego życia i starać się czerpać z niego garściami. Bardzo dobrze wyjaśniła to pod koniec swojej książki, co myślę, że również jest dobrym powodem, żeby się z nią zapoznać. "Znajdź mnie" przedstawia historię jedynie z perspektywy Michelle - pozostałe dziewczyny, które również były więzione przez Castro (Amanda Berry oraz Gina DeJesus) mogą całkowicie inaczej się z nią zmagać. • "Znajdź mnie" to książka przedstawiająca niezwykle trudną, ciężką i dramatyczną historię, która na szczęście skończyła się happy endem. Michelle Knight, przy pomocy Michelle Burford, w intrygujący sposób zaprezentowała w niej swoją historię nie po to, by czytelnicy mogli jej współczuć, ale po to, by samej uporać się z traumą, jak i dać nadzieję wszystkim tym, których nikt nie szuka. Ja jestem na tak i z całą pewnością będę polecać ją każdemu, kto będzie miał ochotę zapoznać się z historią Michelle.
Należy do grup