Strona domowa użytkownika
Zawiera informacje, galerię zdjęć, blog oraz wejście do zbiorów.
Zawiera informacje, galerię zdjęć, blog oraz wejście do zbiorów.
Najnowsze recenzje
-
RECENZJA DOSTĘPNA RÓWNIEŻ NA BLOGU: [Link] • Choć Laurence ma zaledwie piętnaście lat, już musiał wcielić się w rolę jedynego trzeźwo myślącego członka rodziny. Nie może liczyć na opiekę swojej matki, która wiecznie albo pracuje, albo upija się tak, że lepiej zejść jej z drogi. Na głowie ma też młodszego brata Jay'a mającego swoje humory, które nie ułatwiają ich i tak już ciężkiego życia. Może nie było idealnie, ale przynajmniej byli bezpieczni i mieli co jeść. Chłopak postanowił wziąć udział w radiowym teleturnieju Bonanza Bazza - quizie, gdzie główną nagrodą są wakacje marzeń w dowolne miejsce dla całej rodziny. Ma nadzieję, że gdy przyniesie mamie wygraną i udadzą się na zasłużony wypoczynek wszystko wróci do normy. Niestety pewnego dnia matka chłopców nie wraca na noc do domu, a jej nieobecność stosunkowo zaczyna się wydłużać. Pieniędzy zaczyna braknąć, a na dodatek wścibska sąsiadka zaczyna coraz bardziej pchać nos w nieswoje sprawy, przez co grozi im trafienie do domu dziecka. Laurence nie poddaje się jednak i postanawia odszukać mamę, sprowadzić ją do domu i wreszcie wygrać wymarzone wakacje. Ale czy wygrana może wszystko naprawić? • 15 dni bez głowy to powieść, o której słyszałam już jakiś czas temu, jednakże nigdy nie było mi po drodze by się z nią zapoznać. Jest to również moje pierwsze spotkanie z twórczością autora - i mam nadzieję, że nie ostatnie. Jej głównym bohaterem jest niejaki Laurence Roach - piętnastolatek, który musiał bardzo szybko dorosnąć, aby zając się swoją rodziną. Jest to chłopak, którego zdecydowanie należy podziwiać za jego wytrwałość. Pewnie wielu z nas, będąc w takiej sytuacji, w jakiej znalazł się Laurence, już na samym początku by się załamało i poddało. Chłopak jednak, po zniknięciu matki, postanowił, że nie da jej tak łatwo odejść. Nie może przecież tak po prostu zostawić na lodzie swoich synów. To ona jako matka powinna się nimi opiekować, a nie na odwrót. I mimo licznych przeszkód i chwil załamania chłopak szedł dalej. Myślę, że zdecydowanie można nazwać go wzorem do naśladowania. • "Tajemnica jest jak walizka, którą trzeba stale ze sobą taszczyć. Codziennie wrzuca się do niej kolejne kłamstwo, a ona robi się coraz cięższa i coraz trudniej dźwigać ją samemu." • Od samego początku bardzo przypadła mi do gustu fabuła książki. Nie spotkałam się jeszcze z takim pomysłem na książkę, a trzeba przyznać, że wyszedł on niezwykle udanie. Autor bardzo dobrze poradził sobie z z wymyśleniem i przedstawieniem wszystkich wątków, a także z ciekawymi opisami miejsc i zdarzeń. Czytając czułam się jakbym towarzyszyła Laurencowi w jego zmaganiach - w myślach miałam idealnie wykreowany widok mieszkania rodziny bohatera, jak i okolicy kanałów. Bardzo cienię sobie coś takiego u pisarzy, a Dave Cousins bardzo mile mnie tym wszystkim zaskoczył. Przyznam się szczerze, że nie do końca się tego spodziewałam. • Powieść można nazwać istnym kalejdoskopem emocji. Podczas czytania towarzyszy nam za równo radość, smutek, rozczarowanie, strach i wiele wiele innych. Nie raz śmiałam się z zachowań chłopców, cieszyłam razem z Laurencem, gdy udało mu się przejść do kolejnego etapu quizu, rozpaczałam podczas "wypadku" Jaya nad kanałami. Tak więc jak sami widzicie, jeśli chodzi o emocje z tą książką zdecydowanie nie można się nudzić. • Książkę czytało mi się na prawdę bardzo przyjemnie. Zżyłam się ze wszystkimi jej bohaterami, nawet z dość irytującym lecz za razem zabawnym Bazem z Bonanzy Baza. Zauroczyłam się (z resztą jak wszyscy) małym Jay'em zmieniającym się czasem w odważnego psa Scoobiego oraz bardzo polubiłam Minę - przyjaciółkę Laurenca. Samą lekturą powieści jestem niezwykle zaskoczona, gdyż z początku nie spodziewałam się czegoś tak bardzo dopracowanego i interesującego. Zdecydowanie warto zapoznać się z tą powieścią - myślę, że wielu z was może być nią zaskoczonym tak samo jak ja. Myślę, że śmiało można powiedzieć nawet, że przejście obok niej obojętnie byłoby dużą stratą.
-
RECENZJA DOSTĘPNA RÓWNIEŻ NA BLOGU: [Link] • Finch codziennie rozmyśla na temat przeróżnych sposobów, dzięki którym mógłby się zabić. Choć jednak uważa, że zdecydowanie lepiej byłoby gdyby nie żył, jeszcze nigdy jak dotąd nie popełnił żadnej próby samobójczej. Przez swoich rówieśników uważany jest za dziwaka, wariata, furiata i tym podobne. Nikt tak na prawdę się o niego nie martwi, nie przejmuje się, gdy znika na jakiś czas - w końcu to Finch, to jest normalne. Pewnego razu na szczycie szkolnej wieży, rozmyślając oczywiście, jakby to było, gdyby z niej skoczył, Finch zauważa pewną dziewczynę, która faktycznie chce skoczyć. Choć początkowo spokojna, bohaterka w końcu budzi się z transu i wpada w panikę widząc, gdzie się znajduje. Bohater postanawia uspokoić ją, aby pomóc jej wrócić na bezpieczną część wierzy, a co za tym idzie - nie popełnić samobójstwa. Od tego momentu Finch nie może przestać o niej myśleć, dlatego postanawia zrobić coś, dzięki czemu będzie mógł ją lepiej poznać. • Życie Violet wyglądało kiedyś zupełnie inaczej - była lubiana, dobrze się uczyła, uwielbiała pisać, miała wspaniałą siostrę, z którą prowadziła jedną z najpopularniejszych stron internetowych. Teraz jednak wszystko wygląda inaczej, a wszystko to przez wypadek, któremu uległa razem z siostrą. Violet przeżyła, Eleanor nie. A to zmieniło wszystko. Dla Violet życie straciło ten swój niepowtarzalny blask, nic już się dla niej nie liczyło. Wszyscy znajomi się od niej odsunęli, jakby bali się, że jej strata może dosięgnąć również ich, jakby mogli się tym zarazić. Przez wszystkich, nawet przez rodziców, traktowana jest jak coś kruchego, co w każdej chwili mogłoby się rozsypać. To nie jest już to samo życie. Zrozpaczona, pewnego razu będąc pod wpływem jakiegoś zamroczenia, Violet trafia na sam szczyt szkolnej wieże. Budzi się dopiero, gdy znajduje się na jej krawędzi gotowa do skoku. Gdyby nie Finch, ten którego wszyscy wyzywają od wariatów, który również znajdował się na wieży, Violet zapewne już dawno by nie żyła. Czy to możliwe, aby dwie osoby, które bardzo potrzebują pomocy, mogłoby uratować siebie nawzajem? • "Byłaś pod każdym względem wszystkim, czym można być. ... Gdyby ktokolwiek mógł mnie uratować, byłabyś to Ty." • Sięgając po Wszystkie jasne miejsca spodziewałam się, że książka ta nie będzie się niczym wyróżniać na tle innych pozostałych. Myślałam, że to kolejna z tych powieści, gdzie akcja jest przewidywalna, postaci przekoloryzowane, a styl w jakim została napisana zwyczajny... po prostu nudny. Jak się już zapewne domyślacie, moje wcześniejsze oczekiwania całkowicie różnią się z tym, co otrzymałam w tej powieści, która nawiasem mówiąc jest po prostu niesamowita. Przede wszystkim to, co tak najbardziej zauroczyło mnie we Wszystkich jasnych miejscach to po prostu niesamowici główni bohaterowie, czyli wyżej wspomniani już Violet oraz Finch. Zapewne każdy z was ma tak czasami, że podczas czytania zauroczy się w jakiejś postaci - ja sama mam tak bardzo często. Tu natomiast było coś zupełnie innego, gdyż tą dwójkę pokochałam już od pierwszych stron powieści. Od samego początku wiedziałam też, że tą dwójkę coś ze sobą połączy i ile sił w płucach kibicowałam im przez cały czas. Z Violet utożsamiałam się od samego początku - choć nie straciłam w życiu tak ważnej osoby, jaką Eleanor była dla niej - czułam, że jest między nami coś bardzo podobnego. Nic więc chyba dziwnego, że ja również zakochałam się w Finchu, który dla mnie, tak jak dla Violet, wcale nie był wariatem. Zauroczył mnie sam jego sposób postrzegania świata, to, że tak różnił się od swoich rówieśników. Myślę więc, że to dzięki niemu w dużej mierze książka ta jest dla mnie taka fantastyczna i wyjątkowa. • Bardzo spodobał mi się sam pomysł na fabułę, który z początku może wydawać się błahy. Jednakże autorka przedstawiła wszystko w taki sposób, że ta zwyczajność przekształciła się w coś niezwykłego i niezwykle wciągającego. Z dopisku od autorki dowiedziałam się, że historia ta oparta jest na jej własnych przeżyciach - ona sama miała przyjaciela, który postanowił popełnić samobójstwo. To więc ukazuje, że czasem nie trzeba wymyślać wielce nieprawdopodobnych historii, gdyż czasem te nasze, z codziennego życia (choć często trudne) mogą okazać się świetną podstawą fabuły. Ciekawym faktem jest również to, że strona internetowa stworzona przez Violet i jej siostrę Eleanor istnieje naprawdę (dla ciekawskich - ELEANOR AND VIOLET). Zdecydowanie jedną z najmocniejszych stron tej historii jest jej zakończenie. Sama nie mogłam się po nim długo pozbierać. • Wszystkie jasne miejsca to książka po którą koniecznie trzeba sięgnąć. Niesie ona za sobą niezwykle ważne przesłania, które niejednemu czytelnikowi mogą pomóc poukładać swoje życie. Prezentuje więc nie tylko wspaniała (choć smutną) historię, w której idzie zatracić się już od pierwszych stron, ale skłania również do rozmyślań nad naszym własnym życiem. Posiada jednych z najwspanialszych bohaterów, jakich miałam jak dotąd okazję poznać. Warto więc sięgnąć po książkę nawet tylko dla nich. Autorka świetnie się spisała prezentując na tak ważną zapewne dla siebie historię. Z wielką chęcią zapoznałabym się z innymi jej powieściami dla młodzieży. Fabułę poznajemy za pośrednictwem zarówno Fincha jak i Violet (ich opowieści przeplatają się ze sobą nawzajem), co tylko czyni tą powieść jeszcze bardziej interesującą i wciągającą. Tak więc koniecznie sięgnijcie po Wszystkie jasne miejsca, bo coś mi mówi, że nie będziecie tego żałować. Jeśli chodzi o mnie, trafiła ona do jednych z moich ulubionych powieści, o których z pewnością tak łatwo nie zapomnę. • "Idealny dzień rzeczywiście istnieje."
-
RECENZJA DOSTĘPNA RÓWNIEŻ NA BLOGU: [Link] • Po tym, jak Willem u boku Lulu przeżył w Paryżu jedne z najlepszych dni swojego życiu, nie może wybaczyć sobie, że ją stracił. Gdyby chociaż znał jej prawdzie imię i nazwisko, mógłby ją odnaleźć. Choć wydaje mu się, że tamtego dnia poznał ją bardzo dobrze, nie pomoże mu to w dotarciu do niej. Willem zaczyna gubić się w swoich uczuciach, bo przecież nie raz spotykał się z wyjątkowymi dziewczynami, jednakże jeszcze żadna tak bardzo nie zawróciła mu w głowie. Tak bardzo, że teraz nie wie, kim już jest, ani gdzie jest jego prawdziwe miejsce. Początkowe poszukiwania bardzo szybko jednak nie przynoszą żadnych rezultatów, dlatego Willem postanawia znów wyruszyć w podróż. Nie ma pojęcia jednak, że podświadomie nadal stara się odnaleźć Lulu, na wszelkie możliwe sposoby. Czy jedna osoba może tak bardzo zamącić w naszym życiu? Tak bardzo, że nie będziemy chcieli już wracać do tego, co kiedyś było dla nas idealne? • "Wątpliwości stanowią element poszukiwań. Tak samo jak wiara." • Ten jeden rok to kontynuacja powieści Ten jeden dzień autorstwa Gayle Forman (recenzja - KLIK). Pierwszą częścią byłam po prostu oczarowana, a zakończenie pozostawiło po sobie wielki niedosyt, który miałam nadzieję, zaspokoi Ten jeden rok. Jednakże ta sama historia, opowiedziana jedynie z perspektywy innego bohatera (tutaj Willema) nie wydaje się być zbyt obiecująca - śmiało można powiedzieć nawet, że będzie po prostu nudna. Czytałam już kilka takich powieści, które choć nie do końca tragiczne, nie wnosiły za bardzo nic nowego do całej historii i były jedynie przyjemnym dodatkiem, bez którego spokojnie można się obejść. Gayle Forman osiągnęła jednak coś zupełnie innego, coś bez czego nie można po prostu się obejść zapoznając się z historią Allyson i Willema. Ten jedne rok to zupełnie inna historia. Wyjaśnia wiele spraw, które zarówno dla nas jak i do głównej bohaterki pierwszej części serii były niewiadome. • Całą historię poznajemy za pośrednictwem Willema, który opowiada nam, co się z nim działo podczas jego zniknięcia. To on jest narratorem i prezentuje nam wszystko w niezwykle ciekawy i przemyślany sposób. Czytając czujemy się, jakbyśmy sami nim byli i stopniowo przypominamy sobie najpierw jak doszło do tego, że zostawił Lulu samą, by później towarzyszyć mu podczas szukania jej. Dzięki temu możemy jeszcze lepiej poznać bohatera, który nie ukrywajmy na kartach Tego jednego dnia był dla nas wielką zagadką. Nie przeszkadzał mi tu fakt, że Lulu tak na prawdę pojawiła się tu osobiście jedynie na samym końcu powieści - w całej książce towarzyszy nam jedynie jako wspomnienie Willema. Powieść jest bowiem skarbnicą wielu ciekawych bohaterów z dosłownie całego świata, a każdy z nich swoją osobą wprowadza coś zupełnie nowego i niezwykle interesującego. Razem z głównym bohaterem zwiedzamy też liczne zakamarki Meksyku oraz Indi, a także jeszcze lepiej zapoznajemy się z samą Holandią - ojczyzną Willema. Dzięki tej książce możemy więc, nie ruszając się z domu, razem z chłopakiem poznać wiele ciekawych i niezwykle urokliwych miejsc. Bardzo spodobało mi się to, że podczas lektury możemy zaobserwować, jak również przeżyć zmianę jaka zachodzi w Willemie. Tak jak było to w przypadku Allyson i on po spędzeniu jednego dnia w Paryżu w jej towarzystwie, dostrzega, że dotychczasowe życie nie przynosiło mu dostatecznej radości i satysfakcji. Nieświadomie więc zaczyna się zmieniać, a wkrótce okazuje się, że zmiany te to najlepsze, co mogłoby mu się przydarzyć. • "Czasem łatwiej udawać kogoś innego." • Zapoznając się prędzej z trzema poprzednimi dziełami Gayle Forman wiedziałam, że z każdą kolejną nowo poznaną powieścią autorki przenosić się będę do zupełnie innego świata, który jeszcze bardziej mnie zaskoczy i na długo zapadnie mi w pamięć. Ma ona fantastyczny talent do opisywania miejsc, w których aktualnie znajdują się jej bohaterowie, dzięki czemu może spokojnie oczami wyobraźni się tam przenieść. Dodatkowo tworzy niezwykle interesujących i przemyślanych bohaterów, którzy choć pozornie zwyczajni, stanowczo wyróżniają się na tle innych postaci. Książką Ten jeden rok Gayle Forman sprawiła, że jeszcze bardziej zakochałam się w jej twórczości i zdecydowanie nie odmówię żadnego kolejnego jej dzieła. Mówiąc więc krótko, Ten jeden rok to pozycja obowiązkowa dla każdego, kto wcześniej zapoznał się już z powieścią Ten jeden dzień. Wyjaśnia wiele tego, co nie zostało wyjaśnione prędzej i pozwala nam jeszcze bardziej poznać życie Willema. Gdyby nie zakończenie, po którym czuję lekki niedosyt, gdyż liczyła, że autorka opowie nam trochę, co działo się dalej z Allyson i Willemem, oceniłabym tą książkę na równo dziesięć punktów. Mimo tej drobnej wady śmiało mogę powiedzieć, że nie zawiodłam się na tej książce, jak i na całej historii. Zdecydowanie polecam!
-
RECENZJA DOSTĘPNA RÓWNIEŻ NA BLOGU: [Link] • Śmierć ojca Amy zmieniła dosłownie wszystko. Niegdyś jej rodzina była szczęśliwa i choć jak każda miała jakieś swoje sprzeczki, nigdy jednak nie oddalali się od siebie aż tak bardzo. Teraz, gdy jest już po wszystkim nic już nie wygląda tak samo. Brat Amy trafił na odwyk, a jej matka postanowiła wyjechać do Connecticut, by tam na nowo urządzić rodzinie życie - z dala od jakichkolwiek złych wspomnień. Dziewczyna tym czasem została sama w wielkim pustym domu, by ukończyć naukę w szkole oraz dopilnować wszystkich spraw związanych ze sprzedażą domu. Teraz jeszcze dziewczyna musi przejechać prawie cały kraj, aby ze słonecznej Kalifornii dostarczyć matce samochód niezbędny do poruszania się po Connecticut. Z racji jednak, że Amy nie prowadzi już samochodu, w podróży ma towarzyszyć jej syn znajomej rodziców, którego bohaterka ledwie co pamiętała z dawnych lat. Ten Roger, którego Amy zapamiętała z dawnych lat okazuje się być jednak zupełnie innym chłopakiem. Czy po tak długim przebywaniu we własnym towarzystwie dziewczyna będzie potrafiła spędzić tych kilka dni sam na sam z kimś, kto jest dla niej prawie obcy? No i czy z pozoru błaha podróż może stać się przygodą życia? • "Rzeczy straszne, potworne, mogą się wydarzyć, kiedy najmniej się ich spodziewamy, w słoneczny niedzielny poranek. A potem trzeba z tym żyć, z dnia na dzień, codziennie." • Po Aż po horyzont sięgnęłam zupełnie spontanicznie. Zapoznałam się z tylko jedną jej recenzją na jednym z blogów, jednak wiedziałam, że to będzie coś wielkiego i po prostu nie mogę tego przegapić. To jednak, co najbardziej przyciągnęło mnie do tej pozycji to motyw podróży, który odgrywa tu bardzo ważną rolę. Choć sama nie jestem zbyt odważna jeśli chodzi o podróże, nie jestem pewna, czy znalazłabym u siebie tyle odwagi, by porwać się na coś takiego, bardzo lubię czytać powieści, gdzie bohaterowie udają się na takie wyprawy. W moim przypadku więc ta pozycja była wręcz obowiązkowa. • Główną bohaterką powieści, a zarazem jej narratorką jest niejaka Amy Curry, która w ostatnim czasie została bardzo mocno doświadczona przez życie. Czytając jakąkolwiek książkę często utożsamiamy się z jej bohaterem/bohaterami, ja właśnie tak miałam jeśli chodzi o Amy (mam tu na myśli tą Amy po śmierci jej ojca). Czytając nie raz czułam się, jakby ktoś przedstawiał mi mnie - to samo zachowanie w przypadku poznawania nowych osób, niekiedy te same myśli i upodobania. Nic więc chyba dziwnego, że od samego początku bardzo polubiłam tą postać. Bardzo podobało mi się, jak charakter bohaterki zmienia się z każdą kolejną stroną książki i z każdym kolejnym przejechanym kilometrem i dniem w towarzystwie Rogera. Łatwo było można zauważyć, jak Amy rozkwita - z zamkniętej w sobie i pogrążonej w smutku dziewczyny zmienia się w coraz bardziej pewną siebie i szczęśliwą z życia osobę. Amy okazała się być fantastyczną narratorką, która potrafiła opowiedzieć wszystko z wielką ciekawością i dokładnością. Potrafiła nawet najbardziej zwyczajną rzecz opowiedzieć tak, aby stała się prawdziwie interesująca. Za to ją pokochałam. Niezmiernie polubiłam również postać samego Rogera, który okazał się być niezwykle ciepłą osobą o wspaniałym guście muzycznym. Myślę, że takiego przyjaciela jak on chciałby mieć każdy - ja przynajmniej jak najbardziej. Pokochałam liczne zabawne sprzeczki pomiędzy nim a Amy no i jeszcze grę w dwadzieścia pytań w ich wykonaniu. Nie raz pękałam ze śmiechu. Sprawili, że sama bardzo chciałabym w nią zagrać! :D • Prócz wspaniałej fabuły, która zauroczyła mnie w każdym możliwym stopniu, to co tak wyróżnia tą książkę to liczne "dodatki z podróży", jakie umieściła w niej Amy. Powieść opatrzona jest bowiem w liczne, lecz bez przesady, ilustracje, zdjęcia czy paragony, które nawiązują do tego, gdzie nasi bohaterowie byli i co robili. Stałam się wielką fanką playlist Rogera, których w książce jest aż osiem (każda zapisana utworami od góry do dołu) i które Amy tak pilnie spisywała. Dzięki tym drobnym szczegółom poczułam się jakbym poznawała historię, która wydarzyła się na prawdę, a ja zapoznawałabym się właśnie, że tak powiem, z dziennikiem z wyprawy.Za to dla mnie książka zasługuje na naprawdę wielki plus i może też stanowić przykład dla innych tego typu powieści. • Styl pisania Morgan Matson jest bardzo przyjemny, dzięki czemu książkę czyta się bardzo szybko. Nie oznacza to jednak, że jest zwyczajny, wręcz przeciwnie. Autorka już od pierwszych stron powieści potrafi zainteresować czytelnika. Świetnie bowiem opisała każdy ważny szczegół przygodny oraz samych bohaterów. Ciekawe jest to, że przygotowując się do napisania Aż po horyzont Morgan Matson odbyła dokładnie taką samą drogę co Amy i Roger. Była w wielu tych samych miejscach dzięki czemu potrafiła tak dokładnie oddać ducha każdego z nich. Nawet jechała dokładnie takim samym autem co oni. Co prawda jej podróż trwała o wiele dłużej niż wyprawa bohaterów jej książki, ale jak sama przyznaje przecież nie musiała dotrzeć do Connecticut w narzuconym przez kogoś terminie. To wszystko z pewnością przyczyniło się do tego, że Aż po horyzont jest tak dobrze skonstruowana i przemyślana. • Dzięki Amy i Rogerowi dowiedziałam się kilku istotnych rzeczy dotyczących włóczęgi. Pierwsze i najważniejsze - muzyka musi być! Dobra podróż nie może obejść się bez idealnie do tego pasującej playlisty. Po drugie - przekąski! Trzeba być zaopatrzonym w liczne ulubione smakołyki, bo bez tego włóczęga nie będzie już taka przyjemna. No i po trzecie najważniejsze - lepiej zdać się na los! Czasem warto odpuścić sobie planowanie i po prostu pójść na żywioł. To z pewnością uczyni naszą podróż jeszcze bardziej udaną. Jestem niezwykle usatysfakcjonowana tym, że udało mi się poznać tak wspaniałą powieść jaką jest Aż po horyzont. Jest to świetne połączenie przygody i rozkwitającego romansu. Bardzo spodobało mi się to, że wątek miłosny nie grał tu głównych skrzypiec. Co prawda już od samego początku widać, że coś się dzieje, jednakże nie jest on dominujący i nie przytłacza pozostałych wątków powieści. Jest to miła odmiana od tego schematu, który towarzyszy nam ostatnio w innych powieściach młodzieżowych. Morgan Matson stworzyła fantastyczną powieść, która zapewne wielu z nas zachęci do zmiany swojego życia i włóczęgi. Ja mówię tej książce jak najbardziej tak! Myślę, że jeszcze długo pozostanie ona w mojej pamięci. Sama z pewnością będę jeszcze nie raz do niej wracać. Mam nadzieję, że w waszym przypadku będzie dokładnie tak samo.
-
Recenzja dostępna również na blogu: [Link] • Sloane żyje w świecie, gdzie okazywanie negatywnych emocji jest uznawane za objaw tajemniczej choroby, której skutkiem jest śmierć samobójcza. Od jakiegoś już czasu ów choroba rozszerza się wśród nastolatków, którzy początkowo żyjąc pełnią życia, czasem z nie wiadomo jakiego powodu lub po przeżyciu tragicznych wydarzeń, nagle popadają w depresję, która w końcu ciągnie ich do samobójstwa. Państwo opracowało więc specjalny Program, który ma na celu wyłapywanie zakażonych chorobą nastolatków (tych, którzy ewidentnie mają takie objawy) i umieszczanie ich w specjalnych placówkach, gdzie pozbywa się z ich umysłów wspomnień, które mogły wprowadzić ich w ten stan. Niestety dzięki temu ludzie tacy stają się kimś zupełnie innym, niż byli dotychczas. Zapominają o swoich dawnych znajomych, nie pamiętają wielu rzeczy ze swojego dawnego życia, nie są już sobą. Zarówno Sloane jak i wszyscy jej rówieśnicy muszą się więc pilnować, by nie okazywać tych złych i niepożądanych zachowań. Nie jest to jednak łatwe, gdy straciło się ukochanego brata, który popełnił samobójstwo na twoich oczach, a ty choć bardzo chciałeś nic nie mogłeś zrobić. Dodatkowo twoja najlepsza przyjaciółka i dziewczyna przyjaciela również stała się ofiarą Programu, a na twój widok wpada w panikę i w ogóle cię nie poznaje. Wkrótce dochodzi jednak do kolejnej tragedii, która przyczyniła się do zarażenia chorobą chłopaka Sloane - Jamesa. Czy dziewczyna znajdzie w sobie dość siły by uchronić przed Programem zarówno siebie jaki i Jamesa? Ile jesteś w stanie zrobić, by zachować wspomnienia miłości twojego życia? • "Są rzeczy, które trwają wiecznie i odradzą się w każdych okolicznościach." • Rzadko zdarza mi się sięgać po dystopie, których w ostatnim czasie coraz więcej pojawia się na rynku wydawniczym. Nigdy jakoś szczególnie nie interesowała mnie historia, gdzie świat dotyka jakaś tajemnicza choroba, czy książka ukazująca, jak miałaby wyglądać przyszłość - pełna bólu, cierpienia i rozkazów. Na palcach jednej ręki mogę policzyć takie powieści, które wydały mi się być interesujące i które w końcu przeczytała. Od samego początku jednak coś ciągnęło mnie do zapoznania się z jednym z przedstawicieli tego gatunku - do Plagi samobójców. Nie wiem, czy przyczynił się do tego opis książki, czy może ta fantastyczna okładka, ale po prostu wiedziałam, że muszę się z nią zapoznać. Gdy więc nadarzyła mi się ku temu okazja nie wahałam się ani chwilę. • Główną bohaterką powieści jest niejaka Sloane. Jest ona jedną z wielu młodych osób, która bardzo pragnie sprzeciwić się idei Programu. Ze względu jednak na własne dobro stara się nie okazywać swoich uczuć w towarzystwie innych, by nie stać się jedną z jego części. Sobą może być jedynie w towarzystwie swojego chłopaka Jamesa oraz przyjaciela Millera. Tylko będąc razem, z dala od innych mogą pokazać co na prawdę czują i wypowiedzieć się na temat Programu. Gdy jednak Miller, z rozpaczy po stracie swojej ukochanej Lacey, popełnia samobójstwo w Sloane i Jamesie coś pęka. Nie mają już siły wszystkiego ukrywać. Czy więc tego chcą, czy nie powoli stają się ofiarami Programu. Ze Sloane miałam ten problem, że z początku nie bardzo przypadła mi ona do gustu. Powiedziałabym, że była dla mnie raczej obojętna. Obawiałam się, że tak będzie przez cały czas i będę musiała męczyć się, aby doczytać powieść do końca. Na szczęście jednak z każdą kolejną stroną moja obojętność odchodziła w niepamięć i wkrótce bardzo polubiłam tą bohaterkę. W książce mamy oczywiście do czynienia z trójkątem miłosnym. Choć Sloane całym sercem wciąż pozostawała przy Jamesie, z czasem coraz większej utraty wspomnień zaczynała czuć coś więcej do Realma - jednego z przebywających w tym samym ośrodku chłopaków, który stał się dla dziewczyny kimś w rodzaju przewodnika i najlepszego przyjaciela. Mimo iż Sloane cały czas czuje, że nie powinna obdarzać chłopaka uczuciem coś zaczyna się między nimi dziać. Jednakże wcale nie oznacza to, że jest to już koniec wielkiej miłości Sloane i Jamesa. • Sama historia wydaje mi się tu być bardzo interesująca i oryginalna. Jak już mówiłam, nie mam zbyt wielkiego doświadczenia w powieściach dystopijnych, więc niestety nie mogę porównać jej z innymi takimi historiami. Jednakże moje wrażenia są jak najbardziej pozytywne. Bardzo zainteresował mnie pomysł przedstawienia masowych samobójstw nastolatków w roli tajemniczej choroby. Temat ten wydał mi się być bardzo autentyczny, bo przecież gdyby się nad tym zastanowić coś takiego mogłoby zdarzyć w naszym prawdziwym świecie. Czytając cały czas zastanawiałam się, jak główna bohaterka poradzi sobie zarówno z chorobą jak i Programem. Styl autorki jest bardzo przyjemny i przemyślany. Suzanne Young nie zanudzała zbędnymi opisami sytuacji czy miejsc, a wszystkie wątki powieści zaplanowała w taki sposób, aby doskonale do siebie pasowały. • Podsumowując więc, Plaga samobójców to bardzo ciekawa powieść, która choć z początku zaczyna się troszkę nudno z każdą chwilą staje się bardziej ciekawa. Jest ona bardzo dobrą zapowiedzią kolejnych części serii, które według końcówki Plagi... zapowiadają się niezwykle interesująco. Nie jest to powieść wyidealizowana i przedstawiająca wszystko w różowych barwach. Jej bohaterzy muszą zmierzyć się z trudnym życiem jakie muszą wieść, by nie paść ofiarą Programu, lecz mimo to, by przeżyć je choć trochę szczęśliwie. Bardzo się cieszę, że zdecydowałam się zapoznać z tą książką. Z pewnością sięgnę po dalsze części Programu, by dowiedzieć się, jak to wszystko się skończy i czy bohaterom uda się w końcu przeciwstawić temu wszystkiemu. Jak najbardziej polecam.
Należy do grup