Strona domowa użytkownika
Zawiera informacje, galerię zdjęć, blog oraz wejście do zbiorów.
Zawiera informacje, galerię zdjęć, blog oraz wejście do zbiorów.
W książkach napisanych "dla rozrywki" szukam rozrywki, w książkach naukowych - naukowej wiedzy, w literaturze faktu - faktów, etc. W żadnych nie toleruję nudy, nieudolności, autoprezentacji walorów intelektualnych autora. Tyle!
Najnowsze recenzje
-
Dwóch autorów podpisanych pod jednym tytułem budzi zawsze obawy. Powieść to nie tort, który można zrobić w dwie, trzy, albo i cztery osoby. "Deus Irae" jest filozoficzno-religijnym bałaganem, którego specyficzna narracja zniechęca do czytania. Niewątpliwie widać w tej powieści talent obu pisarzy i z pewnością książka ma swoich wielbicieli, bo ma ich każda forma przerastająca treść. Ostatni, króciutki rozdział jest wisienką na tym mało udanym torcie.
-
Książka opisuje z grubsza dzieje postępu technicznego poczynając od jednego z najistotniejszych wydarzeń, jakim było wykorzystanie pary do budowy najróżniejszych maszyn. Historia jest ciekawa i pouczająca sama w sobie, ale Liebfeld nie wznosi się ponad poziom przeciętnego autora podręczników. Całość psuje dodatkowo zabarwienie antykapitalistyczne, więc książka miejscami przypomina pogadanki o wyższości gospodarki socjalistycznej. Ostatnią część, gdzie mowa o komputerach i zdobywaniu kosmosu, czyta się z rozbawieniem, ale bez większej przyjemności.
-
Wreszcie znakomity kryminał. Zrażony marnością przereklamowanych "mistrzów" gatunku niechętnie sięgnąłem po Grishama, którego wcześniej nie czytałem. Warto było! Żywe postaci, dobre dialogi no i świetnie wymyślona akcja. Totalnie skorumpowana sędzina ze stanu Floryda, opływająca w luksusy, strzeżona przez przestępczy syndykat i gotująca się do rozprawy z nią gromadka dziwnych ludzi o dziwnych intencjach, z rządowymi agentami sądowej dyscyplinarki w rolach głównych. Ciężkie miliony, złowrogie kasyno, pazerne plemię Indian. Nic, tylko czytać.
-
Nieudanego komiksu, który przybrał postać książki - tom drugi. Dickens spłaca dług wdzięczności wobec Sama Wellera, dzięki któremu "Klub Pickwika" zaczął być czytany przez publikę - ów służący tytułowego bohatera wnosi iskrę do całej tej "telenoweli", lecz w dalszym ciągu jest miałko. Dwa tomy dało się przeczytać, gdyby był trzeci - już bym sobie go darował.
-
To miała być seria lekkich, obrazkowych opowiastek satyryczno-obyczajowych. Dickens zdominował i zgnębił rysownika, aż ten popełnił samobójstwo. Ten miał następcę, lecz z zamysłu wydawcy niewiele wyszło. W efekcie powstał ciąg opowiadań układających się w powieść. Całość trąci myszką, niestety jest to myszka średnio atrakcyjna. Można poczytać jedynie w celu oderwania się od współczesności.