Strona domowa użytkownika

Zawiera informacje, galerię zdjęć, blog oraz wejście do zbiorów.
[awatar]
ksiazkomania

Ewelina - miłośniczka i pasjonatka książek. Ich kolekcjonerka. Uwielbia być w stanie zwanym „zaczytaniem”. Wielka fanka powieści fantasy i new adult. Nie pogardzi literaturą współczesną. Kocha literaturę młodzieżową, mimo że młodzieżą nie jest. Odkrywa pozytywne aspekty kryminałów. Wylewa potoki łez przy książkach. Zawsze znajdzie zdanie zasługujące na łzę. Poza czytaniem układa puzzle.
ksiazkomania-recenzje.blogspot.com
www.facebook.com
instagram.com
twitter.com

Najnowsze recenzje
1 2 3 4 5
...
34
  • [awatar]
    ksiazkomania
    Cień. • Mogłoby się wydawać, że powieści z najp­opul­arni­ejsz­ymi istotami mroku to temat wyczerpany. Bo ile można pisać o wampirach? Lecz to temat morze, a nawet ocean. Autorzy prześcigają się i co rusz wymyślają nowe historie z krwiopijcami w rolach głównych. Są to głównie powieści dla młodzieży. Sylvain Reynard złamał ten stereotyp i stworzył powieść o istotach mroku dla dorosłych. „Shadow” to kontynuacja fantastycznej „Raven”. I choć to druga część serii „The Florentine” to mogę zapewnić, że tak znakomitej powieści fantasy nie znajdziecie przez długi czas. • „Czasem zapomnienie jest błog­osła­wień­stwe­m.” • Raven jest z Williamem – Księciem Florencji. Choć William jest wampirem to ona sama nie zamierza się stać istotą, która żyje wiecznie. Wystarczy jej miłość Williama do końca jej życia. Jednak w otoczeniu Williama ktoś snuje intrygi i całe Księstwo zagrożone jest najazdem Kurii – największego wroga wampirów. Raven zrobi wszystko, by być z Williamem, ale wróg nie śpi i zaatakuje w najmniej spodziewanym momencie… • „Sztuka to jedyne piękno, które nie umiera nigdy.” • „Shadow” to niekończące się emocje. Sylvain Reynard to autor pełen tajemnic i te tajemnice przenosi na swoje powieści, które są nimi wręcz przesiąknięte. W „Shadow” na każdej stronie czujemy adrenalinę, emocje i tajemnicę. Pierwsza część serii „The Florentine” – „Raven” – była zaledwie przedsmakiem tego, co zamierzał zaserwować nam Sylvain Reynard. Czytając „Shadow” mamy wrażenie, że nasze serce przestaje bić. To co robi z nami autor przechodzi najśmielsze oczekiwania. „Shadow” jest przepełnione emocjami, które w połączeniu z tajemnicą i nies­podz­iewa­nymi­ zwrotami akcji tworzą mieszankę wybuchową. Poziom adrenaliny wzrasta z każdą stroną. Jedynymi stoperami w tej bombie emocjonalnej są sceny pełne pożądania i namiętności. Sylvain Reynard postawił na stonowane, finezyjne sceny erotyczne, które czyta się bardzo dobrze. Brak wulgaryzmów wpływa na korzyść powieści. Choć niektórzy zaliczają tę książkę do erotyków, to proszę się nie wystraszyć – to zdecydowanie książka fantasy z elementami erotyki. • Książka ta napisana jest bardzo dobrym językiem, prostym i lekkim. Styl autora poznaliśmy już w poprzedniej części oraz serii o profesorze Gabrielu. Pozostaje on tak samo dobry, przez co książkę czyta się znakomicie. Bohaterowie powieści są bardzo dobrze wykreowani. Powieść ma mroczny charakter, więc i postacie są mroczne i tajemnicze. Raven to nietypowa bohaterka powieści fantasy. Obecnie panującym stereotypem na głównego bohatera jest postać piękna, młoda, zdrowa i wyidealizowana. Raven nie ma idealnego wyglądu, jest niepełnosprawna ruchowo, lecz jej silny charakter sprawia, że dopingujemy jej przy każdej akcji. To postać o pięknej duszy, która walczy o swoich bliskich i o miłość. Jest dzielna, dobra i szlachetna. Nie ma w niej nadmiernej słodkości. To postać, która idealnie wpasowuje się w fabułę. William York to wampir, który również łamie typowy stereotyp krwiopijcy w powieściach fantasy. Uczy się kochać Raven i stara się ją chronić. To ucieleśnienie piękna. Postacie drugoplanowe są również dopracowane i idealnie dopełniają całą powieść. • „Piekło jest wtedy, gdy znasz swoje przeznaczenie i wiesz, że nie ma nic, zupełnie nic, co mogłabyś zrobić, żeby je zmienić.” • Sylvain Reynard po raz kolejny udowodnił, że od jego powieści nie sposób się uwolnić. „Shadow” to mroczna, niebezpieczna i pełna pożądania fabuła, która jakąś dziwną siłą sprawia, że nie możemy się od niej oderwać. Gdy zaczniemy czytać, nawet nie zorientujemy się jak przeczytamy ostatnie zdanie. Pełni oczekiwań i nadziei musimy czekać na kolejną powieść Sylvain Reynard. „Shadow” kończy się w zaskakującym momencie, a takich momentów w książce nie brakuje. Autor lubi bawić się tajemnicą, co widać prawie na każdej stronie. Nie jesteśmy w stanie przewidzieć, kto stoi za intrygami, o kim jest mowa w danej akcji. Pozostają nam jedynie domysły. • „Shadow” to porywająca książka, w której się zatracamy, i co najważniejsze, nie chcemy wrócić do rzeczywistości. To książka godna polecenia. Każdy czytelnik powinien kiedyś sięgnąć po dobrą fantastykę, która pomimo zaskakującej, mrocznej i niebezpiecznej fabuły ma sceny pełne miłości i pożądania. To idealna lektura dla dorosłych fanów fantastyki, którzy lubią się bać. Nawet jeśli nie przepadacie za wampirami to zachęcam do sięgnięcia po serię „The Florentine”. Jak do tej pory, to naprawdę najlepsze powieści o wampirach dla dorosłych. Polecam!
  • [awatar]
    ksiazkomania
    Anioł czy bratnia dusza? • Anioły są wśród nas, a Amy A. Bartol to potwierdza. „Nieuniknione” to pierwszy tom serii „Przeczucia”, która zapowiada się znakomicie. Pełna napięcia, tajemnicy, emocji i uczuć historia, która nie raz mrozi krew w żyłach. To coś idealnego dla czytelników kochających fantasy, przygodę z domieszką horroru i istoty nadnaturalne. W „Nieuniknionych” są to anioły, te dobre i te złe. Dla mnie anioły, jako bohaterowie powieści są idealni – piękni, subtelni, niebezpieczni, intrygujący… przekonajcie się sami! • „Czasami dostajemy to, o czym marzymy. A czasami każe nam się poświęcić to, czego chcemy.” • Evie zaczyna pierwszy rok studiów. To dla niej coś nowego, coś, co budzi w niej nadzieję, że w końcu jej koszmarne sny znikną. Ale już pierwszego dnia poznaje Reeda – chłopaka o nieskazitelnej urodzie, który wywołuje u niej dziwne uczucia. Reakcja na niego zaskakuje Evie, a postawa Reeda względem niej ją przeraża. Reed chce się jej pozbyć z kampusu, ale dlaczego? Jest jeszcze Russel – chłopak, który rozumie ją jak nikt inny i który staje się jej przyjacielem. Gdy Evie odkrywa prawdę o sobie, wie, że w końcu przyjdzie dzień, w którym jej koszmarne sny się spełnią. Czy uda jej się zapobiec katastrofie? • „Chciałem cię zniszczyć (…) i chciałem też wziąć cię w ramiona i kochać, chciałem cię rozszarpać i chciałem miażdżyć to, co mogło ci wyrządzić krzywdę. Wszystko to jednocześnie.” • Amy A. Bartol wprowadza nas do świata, który tylko z pozoru wydaje się normalny. Wśród ludzi żyją anioły. A wiadomo, anioły kojarzą nam się z dobrem, miłością, szlachetnością. Jednak autorka trochę namieszała w definicji anioła i jej modyfikacja tych istot jest fenomenalna. Bohaterowie powieści to postacie, które z niesamowitą siła przyciągają czytelnika. Główna bohaterka Evie to osoba, która z początku nieco się gubi w swoim życiu, jednak jest wyjątkowo bystra, inteligentna i odważna. Te cechy pozwalają jej szybko zrozumieć sytuacje i dopasować się do niej. Evie sprawia wrażenie kruchej dziewczyny, jednak to bardzo silna osobowość, która jeszcze nie raz nam pokaże, na co ją stać. Reed to postać, która nie jednej czytelniczce zawróci w głowie. Przystojny, młody wojownik idealnie wpasowuje się w fabułę. Bez niego ta opowieść byłaby zdecydowanie mniej anielska. Postacie drugoplanowe, Russel, Freddie, Buns, Brownie, to niezwykle tajemnicze osoby, które tworzą idealne tło dla całej historii. • „Nieuniknione” to książka, która rozwija się powoli. Autorka subtelnie dawkuje emocje. Ale tak jest tylko na początku powieści. Im dalej, tym nasze serce galopuje coraz szybciej. Nasza czytelnicza dusza na zmianę zamiera, po czym skacze z radości. Wiele pytań zostaje wyjaśnionych w trakcie czytania, ale jak to bywa w przypadku serii, rodzą się nowe pytania na które, mam nadzieję, znajdziemy odpowiedzi w kolejnej części. Zakończenie powieści to idealny „rozpierniczacz systemu”. Takiego obrotu akcji nikt się nie może spodziewać. Autorka totalnie zaskakuje czytelnika, sprawiając, że szok i niedowierzanie utrzymuje się na długie godziny po przeczytaniu ostatniego zdania. Jak można tak całkiem odwrócić bieg wydarzeń? Jak można tak zamotać czytelnikiem, że ten nie domyśli się, kto jest zły, a kto dobry? No jak? Amy A. Bartol udało się to idealnie. Czytając książkę, nie jesteśmy świadomi, co nas czeka w zakończeniu, a to nam dosłownie wyrywa serce z piersi i rzuca nim o ścianę. Jedyny minus powieści – skończyła się w takim momencie, że z irytacji mamy ochotę krzyczeć! Z niec­ierp­liwo­ścią­ czekam na następną część serii „Przeczucia”. • Książka napisana jest dobrym stylem i językiem. Wątki są spójne, tworzą jedną znakomitą całość. „Nieuniknione” to pierwsza część pięciotomowej serii, więc możemy spodziewać się jeszcze dużo po tej historii. Historia ta nie obeszła się bez wątku miłosnego. W „Nieuniknione” ta miłość rozkwita, ale już zaczynają się pierwsze złamane serca. Trzymam kciuki za Evie i Reeda, choć wiem już z własnego doświadczenia czytelniczego, że autorka jeszcze nie raz nas zaskoczy w tym wątku. Jeżeli ktoś nie lubi wątków miłosnych, i to jeszcze wśród istot nadnaturalnych, to proszę się nie martwić. Ta dawka uczucia jest subtelna i idealnie współgra z całością powieści. Nie odczuwamy dużej ckliwości i słodkości, oraz dużych załamań nerwowych w związku z miłością. „Nieuniknione” to powieść z gatunku fantasy, z delikatną domieszką thrillera, a nawet horroru (niektóre sceny są dość drastyczne). • Nieuniknione to powieść, która wywołuje skrajne opinie. Czytelnicy są podzieleni – jedni ją kochają, inni nienawidzą. Gdy mamy do czynienia z taką właśnie powieścią, to każdy powinien wiedzieć, że coś w niej jest, skoro wywołuje aż tak duże sprzeczne emocje. „Nieuniknione” to powieść godna polecenia. Włączenie Aniołów do powieści wyszło autorce na dobre i mam nadzieję, że kolejne tomy utrzymają poziom. W tej części dzieje się dużo, ale to sprawia, że chcemy jeszcze więcej. Czekam na koleje książki z serii „Przeczucia” i mam nadzieję, że Amy A. Bartol nas zaskoczy. Gorąco polecam „Nieuniknione”!
  • [awatar]
    ksiazkomania
    Złe duchy i herbaciane róże. • Nie ma to jak mocne zakończenie fenomenalnej serii. Nie boję się tak właśnie nazwać trylogii, którą stworzyła Katie Alender. „Złe dziewczyny nie umierają” to przerażająca seria, która nie raz mrozi krew w żyłach i przyprawia o gęsią skórkę. Autorka dobrze wie jak wystraszyć czytelnika. „Bardziej martwa być nie może” to nasze ostatnie spotkanie z Alexis i duchami, które wokół niej się pojawiają. I już na wstępie recenzji zapewniam, że warto przeczytać tę książkę i będę was zapewniać o tym przez cały czas. • „Zła wiadomość jest taka, że duchy są wszędzie.” • Po przygodzie z Arlatem Alexis został się niezwykły dar – widzi i słyszy duchy. A jednym z najgorszych duchów jaki ją nawiedza jest duch Lydii – dziewczyny, która zmarła, jak wszyscy twierdzą, z winy Alexis. Lex musi się jakoś uporać z tą dziwną umiejętnością. Niestety w okolicy zaczynają ginąć młode dziewczyny. Przyjaciele Alexis są w nieb­ezpi­ecze­ństw­ie i tylko ona może powstrzymać zło, które czai się za rogiem. • „Jeśli igrasz z ogniem, to możesz się poparzyć.” • „Bardziej martwa być nie może” to naprawdę przerażająca książka. Dawno się tak nie bałam. Dwie poprzednie części były straszne, ale to co serwuje nam autorka w finale serii, to prawdziwa perełka strachu. Na każdej stronie czai się coś mrocznego, coś przerażającego. Czasami boimy się przewracać kartkę, jednak ostatecznie nasza ciekawość wygrywa. Książka wciąga do tego stopnia, że mimo gęsiej skórki nic nie jest w stanie nas powstrzymać przed jej odłożeniem. To prawdziwa mocna lektura warta przeczytania. • „W ostatecznym rozrachunku musisz wybrać to, co dobre dla ciebie. Nie możesz żyć dla kogoś innego. Nie możesz pozwolić poczuciu winy przesądzać o kształcie swojego życia.” • Bohaterów powieści znamy z poprzednich części. Jednych mamy okazję lepiej poznać – jak choćby Jareda. To chłopak owiany tajemnicą. Czasami jest irytujący, ale jak się okazuje jest ku temu powód. Główna bohaterka, Alexis, to młoda i odważna dziewczyna. Dla przyjaciół jest w stanie zrobić wszystko, poświęcić nawet własne życie. Jej odwaga nie zna granic. Bohaterowie drugoplanowi to bardzo barwne i sympatyczne postacie. Wszyscy tworzą zgraną całość, która idealnie się dopełnia. • Powieść ta jest bardzo tajemnicza. Z niec­ierp­liwo­ścią­ czekaliśmy na finał „Złych dziewczyn” i gdy już zaczynamy go czytać naszych pytań przybywa. Mamy wrażenie, że z każdym rozdziałem jest więcej niewiadomych. Jednak autorka kończy serię i rozwiązuje wszystkie zagadki. Nie zostawia nas ze znakiem zapytania w głowie. Zakończenie jest bardzo dobre, zaskakujące i wstrząsające. Nasze emocje wirują porwane przez wielkie emocjonalne tornado. Ten finał serii jest po prostu mega. • „Zastanawiałam się, czy nagłe rozpłynięcie się na czyichś oczach jest duchowym odpowiednikiem posikania się w spodnie.” • W książce nie brakuje humoru. Mimo, że fabuła ma charakter powieści z dreszczykiem, to znajdziemy kilka bardzo zabawnych scen. Najlepsze są te z Alexis i Lydią. Uwielbiam jak te dziewczyny się przekomarzają. Przy takich humorystycznych przerywnikach nie raz pojawia nam się uśmiech na twarzy. A co za tym idzie, jesteśmy w pełni zrelaksowani i przygotowani na kolejny niespodziewany zwrot akcji. • „Bardziej martwa być nie może” bije na głowę dwie poprzednie części. Serię rozpoczęły „Złe dziewczyny nie umierają” i był to naprawdę bardzo dobry początek trylogii. Wszystko zapowiadało się świetnie i tak też było. Druga część była również zaskakująca i bardzo emocjonalna. Myślałam, że już lepiej nie będzie, że „Od złej do przeklętej” wyczerpała limit strachu, przerażenia i fascynacji. Ale się myliłam… Katie Alender najlepsze zostawia na koniec. To dzięki „Bardziej martwa być nie może” czujemy, co to prawdziwy strach i lęk. Czujemy prawdziwą fascynację. Książka intryguje nas na każdej stronie. Bohaterowie sprawiają, że nie sposób o nich zapomnieć. Tajemnica jaką owiana jest ta historia sprawia, że stajemy się jej częścią, częścią tej przerażającej historii. • „Może szaleństwo to moja nowa codzienność.” • Katie Alender stworzyła bardzo dobrą historię. Te trzy tomy powinny zagościć na półkach każdego czytelnika, nie tylko tego młodszego. Kto lubi się bać powinien koniecznie przeczytać tę serię. Jeszcze bardziej zachęcam tych, którzy nie lubią się bać. Dzięki serii „Złe dziewczyny nie umierają” pokochacie się bać, pokochacie czuć ciarki na plecach, pokochacie uczucie, które towarzyszy wejściu do ciemnego pokoju. Ta seria to niezapomniana przygoda, której życzę każdemu.
  • [awatar]
    ksiazkomania
    Za tajemniczymi drzwiami… • W dorobku autorskim najważniejszą rolę odgrywa debiut. Ważne jest, by autor dobrze zadebiutował, gdyż to do debiutu będzie porównywana kolejna twórczość. Marek Łasisz zadebiutował powieścią „Dom Wilka”. I jest to bardzo udany debiut. Książka pełna przygód, fantastyki, ale też życia. Życia, które nie zawsze jest łatwe i kolorowe. Taką książkę warto przeczytać. • „Czasem się ludzie trochę pokłócą, ale trzeba też umieć się pogodzić.” • Głównym bohaterem jest dwunastoletni Artur, którego wychowuje ojciec. Nie jest to przykładny opiekun – chłopiec często jest bity i poniżany. Jedynym miejscem, gdzie czuje się dobrze jest piwnica w jego bloku. Tam robi sobie własny kąt do czytania książek. Pewnego dnia znajduje tajemnicze przejście… • „Dom Wilka” to książka, którą mogą przeczytać wszyscy. Nie ma określonej grupy wiekowej czytelników, do których kierowana jest ta powieść. Młodsi czytelnicy wyniosą z niej wiele. Główny bohater przeżywa wiele przygód, przy których młody czytelnik na pewno nie będzie się nudził. Poważniejszy temat, jaki został poruszony w książce, również nadaje się do czytania przez młodsze grono. Młodzież powinna być uświadamiana, że nie każda rodzina jest perfekcyjna. A jeśli znajdą się czytelnicy w podobnej sytuacji do głównego bohatera, to niech wiedzą, że nie wolno skrywać takich rzeczy w czterech ścianach. Każdemu należy się pomoc, by potem nie doszło do tragedii. „Dom Wilka” to książka idealna również dla starszych czytelników. Fabuła jest tak skonstruowana, że pochłania do reszty. Artur to bardzo sympatyczny bohater, któremu dopingujemy w każdej sytuacji. • W książce mamy bardzo dużo przygód i bardzo ufnego bohatera. W pewnych momentach jego ufność zaczyna być irytująca. Wtedy przypominamy sobie, że to tylko dziecko. Dzieci są ufne i to ich czasami gubi. Bohaterowie drugoplanowi to również bardzo dobrze wykreowane postacie. Jest ich dużo i każdy odznacza się czymś innym. Mamy trolle, mamy gnomy, mamy szalonego naukowca i dziwnego malarza. Każdy z nich jest fantastyczny na swój sposób i na pewno każdy czytelnik znajdzie swojego ulubieńca. • Autor nie daje nam chwili wytchnienia. Przez całą książkę pędzimy, przygoda za przygodą, akcja za akcją. Taka różnorodność przygód sprawia, że nie sposób odłożyć książkę choćby na chwilę. Z każdą przeczytaną stroną nasza ciekawość i chęć na nowe przygody wzrasta. Artur to bohater, którego nie da się nie ubić, a śledzenie jego losów sprawia nam przyjemność i nie raz jesteśmy w strachu o jego los. Autor stopniowo buduje napięcie. Nie brakuje momentów grozy, gdy włos nam się jeży na głowie, a serce galopuje niczym rozpędzony wierzchowiec. • Zakończenie to bardzo dobry element powieści. Autor zaskakuje tak bardzo, że z początku nie dowierzamy, że ta historia się mogła tak skończyć. Czytając „Dom Wilka” przez myśl mi nawet nie przeszło, to co Marek Łasisz zaserwował w zakończeniu. Choć to bardzo dobry i mocny element książki, to jest to bez wątpienia najbardziej emocjonalny fragment powieści. • „Dom Wilka” to bardzo udany debiut. Styl i język książki są na wysokim poziomie. Nie mamy problemów z czytaniem i jestem pewna, że nie będą mieli też problemów młodsi czytelnicy. Bardzo cieszy mnie fakt, że to kolejny tak dobry debiut polskiego autora. Polski rynek literatury rozwija się w dobrym kierunku. Oby więcej było tak dobrych powieści napisanych przez rodaków. • Książka jest wart polecenia. Czytać ją mogą zarówno młodsi czytelnicy, jak i ci starsi. Pod tym względem powieść jest uniwersalna. Prócz elementów fantasy, znajdziemy w niej prawdziwe, niestety okrutne, życie. Takie książki zmuszają do zastanawianie się. Wiele jest rozbitych rodzin, wiele jest przemocy i wierzę, że takie książki jak „Dom Wilka” są w stanie pomóc.
  • [awatar]
    ksiazkomania
    Odnaleźć utracony dom. • Najbardziej niesamowite są te historie, które zdarzyły się naprawdę. Czytając historię opartą na faktach nie możemy ukryć żadnych emocji. Staramy się zrozumieć bohatera, lecz czasami jest to po prostu niemożliwe. Czasami wykracza to poza nasze możliwości. Tak właśnie jest w przypadku Saroo Brierley’a. Ja nie byłam w stanie wyobrazić sobie, co ten, teraz już dorosły, chłopak przeszedł w wieku pięciu lat. To niesamowita historia, która jest warta każdej poświęconej sekundy i każdej uronionej łzy. • „W rzeczywistości, każde ze wspomnień miało dla mnie znaczenie. W głębi duszy czułem, że są wszystkim, co mi zostało, i ciągle do nich wracałem, bojąc się, ze zapomnę.” • Autorem powieści jest jej główny bohater Saroo Brierley. Gdy Saroo miał 5 lat wsiadł do pociągu, myśląc, że tam jest jego brat i razem wrócą do domu. Niestety mały chłopiec się pomylił… pociąg wywiózł Saroo setki kilometrów od domu. Chłopiec musiał sam radzić sobie na ulicach Kalkuty, szukać pożywienia i schronienia. Nie dostał pomoc od nikogo. Aż w końcu los się do niego uśmiechnął. Trafił do ośrodka adopcyjnego i stamtąd aż do Australii, gdzie znalazł nowy dom i nową rodzinę. • „Lion. Droga do domu” to niesamowita i piękna historia, która wzrusza przez cały czas. Nie jesteśmy w stanie sobie wyobrazić, co czuł Saroo jako pięciolatek, sam na ulicy wielkiego miasta. To był tylko mały chłopiec, który się zgubił, a odwagi i siły może pozazdrościć mu niejeden dorosły mężczyzna. Szczęście w nieszczęściu, że Saroo wychował się w ubogiej rodzinie, gdzie dzieci opiekowały się młodszym rodzeństwem, same szukały sobie pożywienia i zajęcia. Gdyby ta historia przydarzyła się pięciolatkowi z zamożnej dzielnicy, wątpię czy by sobie poradził. Saroo był mądrym dzieciakiem, jednak jak się dowiadujemy z książki, nie raz miał pietra. Wcale mu się nie dziwię. • Saroo Brierley swoją historię opowiedział w bardzo ładnym stylu. Język również nie sprawia nam problemów. Dodatkową atrakcją są zdjęcia autora zamieszczone w środku książki. Są zdjęcia z dzieciństwa Saroo, ale również z jego pierwszej wizyty w Indiach po zamieszkaniu w Australii. Na końcu książki jest mapa, która zawiera przykładową trasę, jaką pokonał mały Saroo. Dla ciekawskich czytelników mam małą zachętę – w książce pojawia się motyw Polski. Jeżeli ktoś jest ciekaw, co łączy Saroo z Polską, zapraszam do lektury. • „Ostrożność w połączeniu z koniecznością podejmowania ryzyka miały mi towarzyszyć przez cały czas mojej tułaczki.” • Historia Saroo jest bardzo emocjonalna i wzruszająca. Sam fakt, że wiemy iż ta historia wydarzyła się naprawdę, wzrusza do łez. „Lion. Droga do domu” to coś więcej niż opowiadanie ze szczęśliwym zakończeniem. Oczywiście, to że napiszę iż jest szczęśliwe zakończenie nie stanowi żadnego spoilera. Z samego opisu książki wynika, że Saroo odnajduje rodzinę po dwudziestu pięciu latach rozłąki. „Lion. Droga do domu” to piękna historia, która uświadamia nam, że na tym świecie istnieje coś takiego jak ludzka dobroć. Państwo, którzy adoptowali Saroo, którzy dali mu dom i stworzyli rodzinę to bardzo odważni, dobrzy ludzie. Adoptowali Saroo na odległość, nie widzieli go wcześniej, nie mieli konkretnego „planu” na swoje adoptowane dziecko. Choć mogli mieć swoje dzieci, to chcieli mieć dziecko, które potrzebuje pomocy. Nie umie nawet opisać tego co zrobili, ale pisząc, że uratowali komuś życie na pewno nie skłamię. • „Lion. Droga do domu” to powieść pełna nadziei, odwagi, lęku, strachu, ale także piękna, miłości, siły i wytrwałości. Saroo Brierley dzięki swojej determinacji odnalazł swój dom, mógł spotkać się ze swoim rodzeństwem i matką, tą która go urodziła. Ta historia wydaje się idealnie wyreżyserowana, jednak to prawdziwe życie, prawdziwe wydarzenia i prawdziwe uczucia. Saroo dzięki niewielu wspomnieniom, jakie zapamiętał mając pięć lat, odnalazł drogę do domu. Niesamowite, że choć to wydaje się mało, zapamiętał aż tyle szczegółów, które pomogły mu w tej najważniejszej drodze w jego życiu. „Lion. Droga do domu” pokazuje, że nie powinniśmy się poddawać, nie powinniśmy tracić nadziei, a powinniśmy umieć korzystać z szans pojawiających się w naszym życiu. • Historia Saroo Brierley została przeniesiona na duży ekran. Nie oglądałam jeszcze filmu, ale jestem pewna, że książka zdecydowanie oddaje więcej emocji niż film. Można pięknie zagrać rolę, ale czytając piękne słowa, napisane przez kogoś kto je przeżył, to jest coś bardziej fascynującego. Szczerze zachęcam wszystkich do przeczytania „Lion, Droga do domu”. To niesamowita historia, która odmieni spojrzenie na życie każdego czytelnika, albo chociaż sprawi, że na moment oderwie się od spraw codziennych i pomyśli o Saroo, o tym co przeżył i innych dzieciach i ludziach, których gdzieś tam w świecie życie pisze własny, niesamowity scenariusz. Mam nadzieję, że wiele z takich historii skończy się happy endem.
Ostatnio ocenione
1 2 3 4 5
...
28
  • Friendzone
    Nowaczyk, Sandra
  • Chłopak z innej bajki
    West, Kasie
  • Konkurs na żonę
    Majewska, Beata
  • Nie wszystko zostało zapomniane
    Walker, Wendy
  • Metalowa Dolna
    Kadyna, Bruno
  • Wymyśliłam cię
    Zappia, Francesca
grejfrutoowa
ilona3
Randaksela
anaj_27
PapierowyMorderca

Projekt współfinansowany ze środków Unii Europejskiej w ramach Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego
Dotacje na innowacje - Inwestujemy w Waszą przyszłość
foo