Strona domowa użytkownika

Zawiera informacje, galerię zdjęć, blog oraz wejście do zbiorów.
[awatar]
magicalnelly
Najnowsze recenzje
  • [awatar]
    magicalnelly
    To moje pierwsze zetknięcie z tą autorką, w - jak się okazuje - nietypowym dla niej gatunku. Przeczytałam w ramach akcji czytaj.pl 2021, inaczej raczej bym się nie skusiła, patrząc po opiniach innych. Zachęciła mnie popularność tej pozycji wśród uczestników akcji oraz słowiańskie motywy, które w tym roku mnie wciągnęły. • Pierwsze, co każdemu rzuciło się w oczy, to te drogowskazy. W pierwszej chwili myślałam, że to będzie książka na zasadzie gry, takiej papierowej visual novelki, w której moje wybory co do czytanych rozdziałów będą wpływać na możliwe zakończenia. Potem okazało się, że jednak nie, po prostu można albo pomijać anegdoty albo czytać ciurkiem. Wiele osób strasznie się o to burzy, ja też jestem skonfudowana tym rozwiązaniem, ale już się nie czepiam, po prostu klikałam w odnośniki w e-booku i czytałam zgodnie z chronologią. • Postacie pierwszoplanowe moim zdaniem bardzo ciekawie zbudowane, każda jest inna i nie jest stereotypem konkretnej roli społecznej, przynajmniej z mojej perspektywy - osoby, która przeczytała mnóstwo młodzieżówek fantasy. Szczególnie pozytywnie zaskoczyła mnie Mora, spodziewałam się, że będzie słabą, potrzebującą ochrony dziewczyną, a okazała się wygadana i zdecydowana. • Jak na osobę raczkującą w swojej wiedzy dotyczącej słowiańszczyzny, motywy mi się podobały, a historia była w miarę ciekawa. • UWAGA SPOJLER • Bardzo zawiodło mnie zakończenie, jest tak otwarte, że po prostu go nie ma - wszystko zaczyna się od początku. To najgorsze rozwiązanie z możliwych, oczekiwałam jakiejkolwiek konkluzji losów mieszkańców grodziska. • KONIEC SPOJLERA • Książka była dla mnie ciekawym urozmaiceniem, odskocznią od najczęściej czytanych przeze mnie gatunków, ale nie sięgnę po dalsze tomy.
  • [awatar]
    magicalnelly
    Po tym, jak długo byłam bombardowana na Facebooku reklamami tej książki, spodziewałam się czegoś wiele więcej. Przeczytałam w ramach akcji czytaj.pl 2021, i dobrze, bo inaczej miałabym poczucie straconych pieniędzy. • Nie jest zła, ale zdecydowanie uważam, że nie dla mnie. Z czystym sercem poleciłabym komuś, kto lubi obyczajówki i romansidła z motywem mitologicznym. Ja za to przepadam za akcją i intrygami, bez tego książka zaczyna mi się nudzić - tak jak właśnie Kirke. Myślałam, że coś mnie trafi, kiedy zakochała się bez pamięci w kolejnym już mężczyźnie. Wolałabym zostać uprzedzona w opisie fabuły, wtedy nie traciłabym na to czasu. Wolę, kiedy wątek romantyczny jest niewielki w porównaniu do całej objętości książki - tutaj zajmuje jej sporą część, więcej niż połowę. To właśnie romantyczne uczucie było głównym motorem całej fabuły. • Oceniam jako dobrą, bo dla osoby lubującej się w takich motywach książka będzie akurat, doceniam ją też za uporządkowanie mi w głowie chronologicznie całej historii Kirke. Sięgnę po pozostałe książki Madeline Miller z tej serii i mam nadzieję, że zawiodę się mniej.
  • [awatar]
    magicalnelly
    Po wstępie spodziewałam się kolejnego młodzieżowego gniotu z trójkątem miłosnym w klimacie dystopijnego fantasy, ale miło się zaskoczyłam. • Siostra Gwiazd jest pełna akcji, zawirowań oraz intryg. Nie da się nudzić, tom kończy się zwrotem akcji, jakiego kompletnie się nie spodziewałam, a w trakcie również zaliczył kilka twistów, jakich nie zdołałam przewidzieć, choć uznaję się już za wyjadaczkę fantasy, zaznajomioną z wieloma zabiegami fabularnymi. Brawa dla autorki! Wszystkie postacie są wykreowane w niepowtarzalny sposób, poznajemy ich cechy warstwowo w miarę rozwoju historii, żadna z nich nie jest zbudowana na stereotypie. • Jedynie Vianne, nasza narratorka, przypomina mi wiele innych głównych bohaterek-narratorek tego typu serii, która pakuje się w tarapaty, chce rozwiązać zagadkę wbrew zaleceniom bliskich, straciła coś niezwykle dla niej ważnego oraz doświadczyła nieszczęśliwej miłości. Vianne jednak na tle wszystkich innych takich bohaterek oceniam na plus, za jej wewnętrzną walkę z uczuciem do Ezry. Zdaje sobie sprawę, że jest ono dziecinne, wielokrotnie daje mu się porwać, by w innej sytuacji, myśląc logicznie, łajać się za swoją głupotę. • Czegoś takiego brakowało mi w wielu młodzieżówkach, dziewczęta-narratorki rzucały się bez pomyślunku w ramiona pierwszego lepszego chłopaka, potem pojawiał się drugi, i nie mogąc się zdecydować, namiętnie całowały się raz z jednym, raz z drugim, jakby nie umiały panować nad swoim popędem. Bałam się, czy Vianne nie powtórzy tego schematu, ale tego nie zrobiła. Mam nadzieję, że z czasem rozwinie się, nabierze unikalnych cech i dojrzeje. • Wreszcie, na szczególną uwagę zasługuje tutaj świat zbudowany przez autorkę. Jest naprawdę piękny, oparty na legendach arturiańskich i mitologii celtyckiej, tak cudownie napisany, że aż chcę zapoznać się ze źródłem inspiracji autorki. Już szukam jakiegoś fajnego opracowania mitologii celtyckiej, żeby lepiej zrozumieć ten świat utkany z legend. Szczególnie cieszy mnie, że akcja rozgrywa się w Bretanii (Francja). Niby oczywiste, z Bretanią związane są legendy arturiańskie, ale w wielu innych seriach opartych na mitologiach akcja zostaje przeniesiona z kraju powstania do USA, co ma ją unowocześnić, ale nierzadko odbiera jej część czaru. Siostra Gwiazd zdecydowanie ten czar francuskiego miasteczka ukazuje, podczas czytania malują nam się przed oczami prześliczne obrazy magicznego lasu, zamku Merlina, małego baru Rosy oraz przytulnego domu trzech sióstr. • Fanom fantastyki, zainteresowanym mitologią celtycką i legendami arturiańskimi, szukającym odskoczni od trójkątów miłosnych z całego serca polecam!
  • [awatar]
    magicalnelly
    Ta książka rozwaliła mnie psychicznie. • Była TAK DOBRA. • Moja recenzja pewnie wyda się nieszczera przez wiele ogólników, bo tak każdy umie pisać, ale tutaj naprawdę nie mam się do czego przyczepić. • Wszystko jest dokładnie na swoim miejscu. Wszystkie elementy dobrej powieści: konflikt, intrygi, tajemnice, zwroty akcji, wiarygodna psychologia postaci, aktualne problemy, pytania o człowieczeństwo, motywy, przesłanie, sposób tkania historii, akcja, rozwój bohaterów... Niczego tutaj nie brakuje. • Chciałam przeczytać Kosiarzy już dawno temu, ale głupia byłam i nie kupowałam książek, które chcę przeczytać (mieszkam na zadupiu i w mojej bibliotece poza najbardziej popularnymi pozycjami nic nie ma), a kiedy już chciałam kupić Żniwa Śmierci, okazało się, że dodruków już nie ma, a trzeci tom po polsku nigdy nie wyszedł. Na Vinted chodziły za horrendalne ceny, dałam sobie spokój. A potem wydawnictwo Uroboros puściło info, że robią reedycję. Byłam tak spragniona tej powieści, że kupiłam od razu po premierze i natychmiast zaczęłam czytać, nie mogłam się powstrzymać. • Na początku zaintrygował mnie główny motyw: świat pełen ludzi pełniących rolę Śmierci, żniwiarzy. Byłam wtedy nastolatką, która myślała, że cokolwiek z kosą jest cool, ale zapamiętałam ten tytuł na długo. Cieszę się, że przeczytałam go teraz, jako dorosła, wyposzczona nieco gorszymi, nieraz słabymi powieściami, bo jeszcze bardziej dzięki temu doceniłam tą perełkę. • Z początku historia wydaje się dość epizodyczna i dla niektórych może być nawet nudna, ale ja bardzo doceniam mocne wejście w psychologię zarówno praktykantów, jak i zbieranych ludzi. Autor powoli wprowadza nas w bardzo futurystyczny świat, którego nadal nie umiem sobie dobrze wyobrazić, ale nie przeszkadza to odbiorowi. Po prostu nie potrafię przyjąć do wiadomości, że ci ludzie naprawdę uważają się za nieśmiertelnych, a śmierć jest tylko wyjątkiem. • Ja tutaj widzę wyparcie, zaprzeczenie śmierci. Narrator wciąż i wciąż podkreśla, że śmierć została pokonana, ale to nieprawda. Wciąż przychodzi znienacka, a zbiory sprawiedliwych kosiarzy dotyczą tych, których i tak dopadłaby śmierć, gdyby ludzkość nie osiągnęła takiego poziomu rozwoju techniki. Kupiła im trochę czasu, ale nic za darmo. • Odbieram to jako przestrogę na przyszłość, dla całej ludzkości. A może nawet na teraźniejszość: w końcu od kilku zaledwie tygodni jesteśmy świadkami rozkwitu technologii sztucznej inteligencji, która generuje obrazy, dowolne teksty, wciąż jeszcze się myli, trzeba ją poprawiać, ale cały czas się rozwija. Gdy się z nią czatuje, można wręcz ulec iluzji, że po drugiej stronie jest prawdziwy człowiek, a nie algorytm. • Wątpię, bym dożyła aż takiego poziomu rozwoju, jak tutaj, nie wiem nawet, czy byłby w ogóle możliwy, ale na zawsze już zapamiętam: nawet pokonanie śmierci nie usprawiedliwia brawury. Nadal trzeba cenić własne życie i żyć tak, jakby nasz czas miał się wkrótce skończyć. Inaczej zatracimy cel i popadniemy albo w stagnację, albo w samouwielbienie (w końcu jesteśmy nieśmiertelni, jesteśmy bogami!), a obie te drogi prowadzą do utraty człowieczeństwa. • Pozostaje tylko słowo od wyjadaczki fantasy: przy lekturze drżałam z podniecenia, miałam ochotę krzyczeć na zwroty akcji, całym serduchem rozumiałam i wspierałam naszych bohaterów, rozumiem też pobudki wroga, choć nic nie usprawiedliwia posunięcia się do czegoś tak okrutnego. Jestem zachwycona, mam kaca książkowego, a chyba największy atut tej powieści to bardzo duży rozwój postaci. Citra i Rowan nie będą do końca takimi niez­decy­dowa­nymi­, zahukanymi uczniakami, o nie, nie! Tak doskonale napisanej przemiany głównych bohaterów w powieści młodzieżowej/fantasy nie widziałam od naprawdę bardzo dawna. Oni są naprawdę unikatowi i ludzcy. Musicie dać im szansę. • Reszty nie będę już zdradzać, by nie psuć zabawy. • Jak głosi recenzja na tylnej okładce: umarłam i zmartwychwstanę, gdy wyjdzie drugi tom.
  • [awatar]
    magicalnelly
    Daję 9/10 w skali młodzieżowego fantasy, za niepopełnienie podstawowych błędów w innych popularnych seriach. • Aż dziw mnie bierze, że nigdy nie słyszałam o Przebudzeniu Powietrza (wylosowałam je w bibliotecznej akcji "randka w ciemno z książką" z okazji walentynek), bo jest o wiele lepsze pod względem psychologii postaci niż Sarah J. Maas, Victoria Aveyard czy Marah Woolf. • Więc może skupię się na tych błędach, które u Elise Kovy się nie pojawiają. • Początek - w odpowiednim miejscu, mamy i akcję, i wprowadzenie do świata. • Główna bohaterka - ma własny charakter i różni się od głównych bohaterek u ww. autorek, które nie mają za grosz indywidualnych cech. • Konflikt - głęboka analiza wewnętrznych uczuć, za i przeciw u Vhalli. Niektórym może się to wydawać nużące, bo przez 2/3 książki zastanawia się, czy porzucić dawne życie i przyjąć swój magiczny dar, czy może zapomnieć o wszystkim. Ale jest to tak zgrabnie napisane, tak prawdopodobnie, że nawet przy braku jakichś mocno znaczących, politycznych wydarzeń, miło się to czyta. A nie uważałam się nigdy za fankę obyczajówek. Ale dla fanów akcji i plot twistów też coś jest, obiecuję, trzeba tylko cierpliwie czytać. Punkt kulminacyjny rozwalił mnie na łopatki. • Wątek miłosny - nie ma typowego trójkąta miłosnego, tak bardzo przeze mnie znienawidzonego! Jestem zdania, że romans jest bardzo dobrze, realistycznie poprowadzony. • To tylko krótka zajawka jako podpowiedź dla tych, którzy zastanawiają się - wypożyczyć/kupić, czy nie. • NIŻEJ DOKŁADNIEJSZA RECENZJA ZE SPOJLERAMI! • Vhalla jest bardzo inteligentną, rozważną dziewczyną o otwartym umyśle. Po kryjomu czyta książki w swojej pracy w bibliotece pałacowej (jest tam uczennicą), zamiast zajmować się porządkowaniem zbiorów czy przepisywaniem. Ciekawa świata i kochająca swoich przyjaciół, jest zadurzona w jednym z książąt, ale wie, że nie dorasta mu do pięt. Kiedy ten wraca do pałacu w deszczową noc, ciężko ranny, Vhalla najbardziej angażuje się w pomoc - wyszukiwanie informacji o truciznach w księgach. Okazuje się jednak, że uratowała życie nie temu księciu, co trzeba. • Ranny był następca tronu, czarodziej, przez wszystkich znienawidzony. Nadmienię, że tutaj magia funkcjonuje trochę na granicy prawa. Czarodzieje żyją w osobnym gettcie - w Wieży, noszą czerń, zarezerwowaną tylko dla nich, budzą strach, a normalni ludzie nie chcą się z nimi zadawać. • Nie dziwi więc szok Vhalli, kiedy dowiaduje się, że sama jest czarodziejką, a jej moc wkrótce się przebudzi. Na tym właśnie polega konflikt w tej powieści - Vhalla zostaje zawieszona między biblioteką a Wieżą, światem dobrze jej znanym a zakazanym, którego od zawsze uczono jej się bać, ale też kuszącym lepszymi warunkami i szacunkiem dla każdego czarodzieja, bez względu na status. • Drugi konflikt pozostaje nieco z boku, a jest nim powoli, naturalnie rozwijające się uczucie do znienawidzonego przez wszystkich księcia, bardzo sprytnie rozpoczęta znajomość - przez wymianę anonimowych liścików, dzięki którym Vhalla poznała jego prawdziwe ja bez uprzedzeń, a dopiero później jego tożsamość. W międzyczasie walczy o nią Sareem, przyjaciel z dzieciństwa, reprezentujący sobą ideał chłopaka dla Vhalli. Ale dla tej Vhalli, która nie wiedziała jeszcze nic o magii, którą nosi w sobie. Rozdarta między lojalnością wobec jednego i drugiego, nie chce zatracić przyjaźni żadnego z nich. To, co łączy ją z Aldrikiem, to na razie przyjaźń, ale widzę tu już fundamenty naprawdę dobrego romansu księcia z chłopką. Magnifico! • Punkt kulminacyjny rozwalił mnie na łopatki jak żaden inny. Po tych perypetiach i walce wewnętrznej Vhalli kompletnie się nie spodziewałam ataku na stolicę, ale szybko zrozumiałam, że w sumie żonglerzy zapowiadali coś specjalnego na ostatni dzień święta... Zdziwiło mnie bardzo osadzenie Vhalli i chciałam rwać sobie włosy z głowy, dlaczego. Wydaje mi się trochę nielogiczne. Tym bardziej, że znalazł ją drugi książę, który też był pozytywnie do niej nastawiony. Skąd wniosek, że próbowała zabić Aldrika? Za ten brak logiki odejmuję punkt, podobnie za czarny charakter z czapy. Kilka razy przewinął się Egmun, którego Vhalla się obawiała, ale przysięgam, wg mnie nic nie wskazywało na to, żeby akurat się na nią uwziął. Powinny pojawić się jeszcze jakieś przesłanki. Chyba, że to będzie do wyjaśnienia w kolejnych częściach. • Język - nie wiem, czy to bardziej zasługa autorki, czy tłumaczki. Zdaję sobie sprawę, że tłumaczka mogła tu swoje dołożyć, ale też należy się ukłon w jej stronę, jeśli zachowała styl autorki. Podobało mi się, że Vhalla mówi do wysoko urodzonych osób w liczbie mnogiej, bo rzeczywiście oddaje to dystans. U innych autorek było samo Wasza Wysokość, które szybko przechodziło na ty i właściwie szybko zapominałam, że główna bohaterka nie jest wcale z rolajsami tak blisko. No i mistrzowskie przedstawienie języka pospólstwa podczas zeznań! To mnie najbardziej zachwyciło. Pierwszy raz spotykam się z tak zróżnicowanym językiem w książce nie należącej do literatury wymagającej. • Mamy wykluczenie czarodziejów, mamy nies­praw­iedl­iwoś­ć, mamy zamknięte umysły wszystkich tych, którzy boją się magii, mamy niesłusznie źle ocenianego księcia, mamy inteligentną, nietuzinkową bohaterkę. Czego chcieć więcej?
Niepożądane pozycje
Brak pozycji
Nikt jeszcze nie obserwuje bloga tego czytelnika.

Projekt współfinansowany ze środków Unii Europejskiej w ramach Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego
Dotacje na innowacje - Inwestujemy w Waszą przyszłość
foo