Strona domowa użytkownika
Zawiera informacje, galerię zdjęć, blog oraz wejście do zbiorów.
Zawiera informacje, galerię zdjęć, blog oraz wejście do zbiorów.
Najnowsze recenzje
-
Kim była Wallis Simpson? Intrygantką, która uwiodła nieszczęsnego następcę brytyjskiego tronu? Zakochaną kobietą, gotową na wszystko, w imię miłości? A może, tak naprawdę, Bessie Warfield, potrafiącą stworzyć od podstaw swój własny życiorys? Jej los uległ drastycznej zmianie, gdy na przełomie lat dwudziestych i trzydziestych przybyła wraz z mężem, Ernestem, do Londynu. Niezbyt urodziwa Amerykanka znudzona nowym krajem, poznaje samego księcia Walii. Brzmi bajkowo? Jednak rzeczywistość okazała się o wiele mniej kolorowa, bo któż mógł przypuszczać, iż z uczucia wyniknie aż tyle komplikacji? Komplikacji mających wpływ na historię… ──────── Po przeczytaniu świetnej „Królewskiej guwernantki” bardzo czekałam na kolejną książkę tej samej autorki, a zauważyłam, że tematyka „rojalistyczna” mocno ją zainteresowała jako pisarkę. I tak w moje ręce trafiła „Wallis” — tytuł ekscytujący, ponieważ ta bohaterka zawsze mnie fascynowała, aczkolwiek wcześniej nie miałam okazji, aby poznać więcej szczegółów dotyczących jej osoby. Oczywiście, musimy pamiętać, iż Wendy Holden tworzy powieści, biografie fabularyzowane, gdzie pewne sytuacje upiększa, jednak płynnie splata fakty historyczne z wciągającą narracją, uchwycając istotę niezwykłej kobiety, której miłość wstrząsnęła fundamentami brytyjskiej monarchii. Razem z autorką śledzimy drogę, jaką przeszła Wallis, szukająca swojego miejsca na świecie. W miarę rozwoju opowieści jesteśmy świadkami złożoności charakteru Wallis, jej ambicji i magnetycznego uroku, który przyciąga uwagę księcia Edwarda, człowieka bogatego, uwielbianego, ale ostatecznie dość zagubionego. Na wyróżnienie zasługuje forma, w jakiej Simpson została przedstawiona — widzimy ewolucję od młodej kobiety, marzącej o wspaniałym życiu, do dojrzałej i zdecydowanej osoby, przypadkiem (?) uwikłanej w wymykającej się tradycji historii miłosnej. Lecz to nie tylko romantyzm kipiący z każdej strony. Autorka zagłębia się w tematy poświęcenia, oczekiwań społecznych i zderzenia uczucia z obowiązkiem, wzbudzając w czytelniku wiele skrajnych emocji. Myślę, że „Wallis” to znakomita propozycja dla fanów fikcji historycznej, umacniająca reputację Wendy Holden jako utalentowanej pisarki, podchodzącej do swoich bohaterów z szacunkiem oraz empatią. Cóż, teraz pozostaje wypatrywać następnej książki — tym razem poznamy młodość Diany Spencer…
-
Kate Bush praktycznie od początku swojej kariery ma wierne grono fanów. Ale to młode pokolenie całkiem niedawno udowodniło, że pewni artyści mogą milczeć, a potem powrócić w pełni chwały, bez problemu podbijając serca nowej rzeszy miłośników muzyki. Jednak Kate od lat pilnie strzeże prywatności, w każdym wymiarze, niegdyś prezentując przede wszystkim oblicze sceniczne. Tom Doyle zdołał spotkać się z tą niesamowitą postacią, pochylając nad różnymi aspektami jej drogi, aby ostatecznie opisać fakty oraz własne spostrzeżenia. • „Kasię Krzaczek”, jak nazywał ją redaktor Tomasz Beksiński, uwielbiam ogromnie, miłością trudną, choć piękną, bo ciężko znaleźć mi drugą równie oryginalną artystkę. Wbrew pozorom, Bush nie jest efemeryczną i kruchą kobietką, tańczącą w białej sukience. Pewna siebie, swoich decyzji, najczęściej kontrowersyjnych, gdy chodzi o show-business — tak lepiej można ją określić. Zgodnie z tytułem tej biografii, Tom Doyle przedstawia nam pięćdziesiąt krótkich rozdziałów obrazujących wiele urywków jej życia, także osobistego, jednak z zachowaniem zasad szacunku dla niej i jej rodziny. • Oczywiście, pozostaje lekki niedosyt, aczkolwiek fani Kate dobrze wiedzą, że dosłownie każda nowa informacja jest istotna, bowiem nasza bohaterka od zawsze pokazuje tyle, ile uznaje za stosowne. Za to ją cenię, za tajemniczość, której nie wywołuje pycha, przekonanie o własnej wielkości, a po prostu pragnienie zwyczajności będąc nadzwyczajną osobą. Naprawdę się cieszę, że taka publikacja została wydana również w Polsce. Cóż, próbuję pokonać paskudną skłonność do oceniania okładek, ale ta wygląda świetnie i musiałam o niej wspomnieć. Idealnie pasuje do treści: Kate figlarna, zadziorna, chyba chciałaby, abyśmy ją tak właśnie widzieli. • Aktualnie znowu przechodzę okres powrotu do namiętnego słuchania jej muzyki, jakoś lepiej ją czując, rozumiejąc teksty, inspiracje, które Bush kierowały oraz nadal kierują. Ostatnio mam duże szczęście do dobrych biografii, najpierw nieodżałowany Charlie Watts, zaraz później „Kasia”. Jeśli naszła Was ochota na lekturę szybką, acz treściwą, to zdecydowanie Wam polecam książkę Toma Doyle’a. Napisaną inteligentnie, z pasją. I, muszę przyznać, zazdroszczę autorowi spotkania z Kate. Gdybym tylko miała okazję, to sama z wielką przyjemnością spędziłabym z nią czas. Pewne fascynacje nigdy nie mijają — mimo wszystko!
-
Już od dawna po Polsce krąży dowcip o „szlachcie, która nie pracuje” i osobach chwalących wykwintnym pochodzeniem, ponieważ ich nazwisko charakteryzuje konkretna końcówka. Jednak ileż można czytać o księżniczkach? Czasem należy pochylić się nad prawdą, często trudną, ale wartą uwagi. Tak, jak zrobiła to Joanna Kuciel-Frydryszak, oddająca hołd polskim chłopkom. • Oto książka, która premierę miała bardzo niedawno, a już zbiera praktycznie same pozytywne opinie. I ja to doskonale rozumiem, bo mamy do czynienia prawdopodobnie z najlepszym tegorocznym reportażem. Sięgając po swój egzemplarz byłam gotowa na dużą dawkę wzruszeń — cóż, nie zawiodłam się. Autorka z empatią oraz szacunkiem przybliża czytelnikom losy kobiet prowadzących życie w czasach, gdy na barkach nosiły dosłownie cały ich świat. Zmęczone biedą, nieustannym strachem o zdrowie bliskich, a dopiero później o swoje. Mogły być prababkami większości z nas, a teraz my możemy na nie spojrzeć z perspektywy lat. Spojrzeć z czułością, próbą pojęcia ich ciężkiego położenia. • Rzadko kiedy miały powód do śmiechu, ale też były młodymi dziewczynami, poszukującymi swego mitycznego kwiatu paproci. Kuciel-Frydryszak włożyła w tę publikację dużo pracy, przedstawiając nam zmiany historyczne oraz społeczne, dotykające Polskę na przestrzeni różnych okresów. Myślę, że aktualnie, po lekturze, wielu z nas lepiej zrozumie pewne zachowania charakterystyczne dla starszych członków naszych rodzin, a mające swoje korzenie w pokoleniowych traumach. Marzymy o nowych modelach telefonu, tytułowe bohaterki marzyły o porządnej parze butów. I nie chodzi o to, żeby czuć się winnymi, bo żyjemy w bardziej komfortowej rzeczywistości. Po prostu „Chłopki” zmuszają do mnóstwa refleksji, klarowniejszego zerknięcia w tył, abyśmy mocniej szły naprzód. Wręcz parły, z siłą naszych przodkiń, a były niesamowicie silne. • Mimo trudnego tematu, książkę czyta się szybko, w czym pomaga świetny styl, w jakim ją napisano: rzeczowy, konkretny, pozbawiony zbędnego oceniania, choć pełen empatii. Jeśli szukacie reportażu godnego wszelkiej uwagi, oryginalnego, to właśnie go znaleźliście. Ogromnie mnie cieszy, iż miałam okazję po „Chłopki” sięgnąć, emocje towarzyszące lekturze zostaną ze mną na długo. Zamierzam zacząć jeszcze raz, od początku, z ołówkiem w ręku, aby podkreślić najistotniejsze fragmenty.
-
Charlie Watts to nazwisko doskonale znane każdemu miłośnikowi rocka. Był znakomitym perkusistą związanym z jednym z najpopularniejszych zespołów, The Rolling Stones, a równocześnie człowiekiem dość enigmatycznym, dbającym o prywatność. Jak jeszcze można scharakteryzować tę postać? Na to pytanie stara się odpowiedzieć autoryzowana biografia, napisana przez Paula Sextona, dziennikarza zakochanego w muzyce już od czasów nastoletnich. • W tym roku mija druga rocznica śmierci Wattsa, a muszę przyznać, wiadomość o jego odejściu naprawdę mnie zasmuciła. Tak jest z legendami, wydaje nam się, że są wieczne. Na osłodę pozostała książka, która sprawia, iż finalnie mamy okazję, aby lepiej przyjrzeć się osobie wręcz niesamowitej w swoim perfekcjonizmie i pracowitości. Zazwyczaj gwiazdy rocka budzą wrażenie totalnie wyluzowanych, jednocześnie walczących z wewnętrznymi demonami, co próbują zagłuszyć imprezowym stylem życia. Niespodzianka, bo Charlie był kompletnym przeciwieństwem tego stereotypu, o czym poświadczają jego najbliżsi, w tym koledzy z zespołu. • Oryginalnie muzyk jazzowy, dodawał brzmieniu The Rolling Stones świeżości. Zawsze przygotowany do swej roli, maksymalnie skoncentrowany, pełen pasji, ale, mimo wszystko, to spokojne rodzinne życie uwielbiał najbardziej. Zwierzęta, kolekcjonowanie, rysowanie, u boku ukochana żona. W biografii Sextona znajdziemy dużo anegdot, ciekawostek, rozczarowani mogą czuć się czytelnicy poszukujący skandali — raczej ich brak, ponieważ Watts od nich zwyczajnie stronił. Jednak po tę książkę zdecydowanie warto sięgnąć, wbrew namnożeniu dat oraz nazwisk, w których chwilami ciężko się połapać. Już lepiej rozumiem, dlaczego właśnie Charlie był w swym zespole po prostu niezastąpiony, teraz jeszcze bardziej skupiam uwagę na jego grze, gdy słucham nagrań albo oglądam koncerty. • Owszem, Paul Sexton skonstruował pewnego rodzaju laurkę. Cóż, czy mógł inaczej? Każdy człowiek ma wady, lecz w przypadku tego konkretnego głównego bohatera wymyślanie bzdur nie miałoby najmniejszego sensu. Mogę tylko domyślać się wagi straty, którą Shirley Ann Shepherd odczuwa bez męża, spędzili razem prawie sześćdziesiąt lat, wypełnionych wzajemnym szacunkiem, co w celebryckim (dość obraźliwe słowo, wiem) świecie wydaje się niemal niemożliwe. Obym natrafiała jak najczęściej na tak piękne historie!
-
Marion Crawford — to nazwisko większości osób nic nie powie. A właśnie ona stała się odpowiedzialna za współwychowanie dwóch wyjątkowych dziewczynek, Elizabeth i Margaret, z których pierwszą finalnie koronowano na brytyjską królową, znaną praktycznie na całym świecie. Kim była „Crawfie”? Jej praca początkowo miała potrwać tylko miesiąc, a zajęła lata. Trudne, ale też satysfakcjonujące obowiązki zaowocowały stałym zapisaniem na kartach historii. Oto droga kobiety, pragnącej uczyć biedne dzieci, aby ostatecznie trafić do najważniejszej familii w kraju. • Elżbieta II, wraz z rodziną kilka pokoleń wstecz od zawsze fascynuje liczne grono ludzi. Na fali tej niesłabnącej popularności ciągle tworzone są nowe książki oscylujące wokół nie wyłącznie monarchini, a również królewskiego otoczenia, bliższego oraz dalszego. Wendy Holden, całkiem poczytna angielska pisarka, postanowiła wziąć na tapet właśnie „Crawfie”, guwernantkę młodziutkich księżniczek. Sama zainteresowana niegdyś opublikowała memuar traktujący o jej życiu z Windsorami — a zrobiła to za aprobatą Jerzego VI. Gładka historia, przyjemna, odrobinę powierzchowna. Natomiast Holden spróbowała mocniej wniknąć w prywatę Marion: pochodzenie, marzenia, relacje z mężczyznami. • Powieść, samą w sobie, czyta się naprawdę dobrze, choć trochę może rozczarować osoby nastawione na bliższe poznanie Windsorów. Autorka niemal zupełnie oddała uwagę swojej bohaterce. Oczywiście, praca zawsze pełniła w życiu Crawford szalenie ważną rolę, aczkolwiek, wedle wizji twórczyni „Królewskiej guwernantki”, nie tylko ona. Szczerze, momentami czułam lekki przesyt ingerowaniem w kwestie uczuciowe, ciężko mi stwierdzić, ile w nich w ogóle prawdy. Dlatego przymykam oko. Jednak z zainteresowaniem śledziłam metody wychowawcze rezolutnej „Crawfie”, która ogromną wagę przywiązywała do pokazania Elżbiecie i Małgorzacie codzienności ludzi spoza socjety. A wszystko na tle istotnych dla Wielkiej Brytanii wydarzeń, jak abdykacja Edwarda VIII. • Opowieść o Marion rzuca dużo zimnego światła na Windsorów, umiłowania powagi, tradycji, nawet kosztem szczęścia własnego oraz innych. Wendy Holden napisała kolejne dwa tomy ściśle o rodzinie królewskiej, tym razem poświęcone Wallis Simpson i Dianie Spencer (premiera angielskiego wydania w sierpniu). Jestem ich ciekawa, bo w ostatecznym rozrachunku, „Królewska guwernantka” porusza interesujące zagadnienie, przy całkiem dobrym wykonaniu.