Strona domowa użytkownika

Zawiera informacje, galerię zdjęć, blog oraz wejście do zbiorów.
[awatar]
majuskula
Najnowsze recenzje
1
...
39 40 41 42 43
  • [awatar]
    majuskula
    Pragnienia — to one nas łączą, bez względu na pochodzenie. Jednych pociąga władza oraz potęga, inni po prostu szukają spokoju. Czy w poszukiwaniu swojej drogi można spełnić każde marzenie? Czy człowieczeństwo zapewnia tylko cywilizacja, która równocześnie próbuje zniszczyć pierwotne instynkty? Instynkty posiadane przez wszystkich ludzi. • Kilka czasów, kilka miejsc. 1839 rok. George Augustus Robinson, człowiek wielu zawodów, uczy Aborygenów angielskich zwyczajów. Razem z nowymi daniami pojawiają się też choroby oraz śmierć. 1841 rok. Do przyszłej Tasmanii przybywa podróżnik John Franklin. Razem z nim pojawia się jego żona, Jane. Para adoptuje Aborygenkę i postanawia sprawić, aby dziewczynka w pełni się ucywilizowała. Po kilku latach małżeństwo powraca do Anglii. John wyrusza na następną wyprawę. Nie wraca. 1854 rok. Mijają miesiące, a wybitny pisarz, Charles Dickens, tworzy sztukę dotyczącą nieszczęśliwej w skutkach podróży. Na wierzch wypływają plotki o kanibalizmie rozgrywającym się wśród załogi Franklina. Zbulwersowana Jane nie wierzy w doniesienia. Sam Charles coraz lepiej poznaje historię • Kiedyś trafiłam na ciekawy termin — „faction”. Jego znaczenie jest bardzo proste. Fikcja oparta na prawdziwych wydarzeniach. I takie książki wyjątkowo lubię, bo wówczas pojawia się zapalnik, aby poszerzyć wiedzę w danym temacie. Podobne odczucia naszły mnie po przeczytaniu „Pragnienia” Richarda Flanagana. Czekałam na tę premierę, choć posiadałam szczątkowe informacje na temat tej historii. Znajomość nazwisk, nic więcej. Wysoko postawiłam poprzeczkę. Liczyłam na pasjonującą lekturę, która nie zawiedzie tych oczekiwań. Nie zawiodła. Wymagała ode mnie ogromu skupienia, uwagi. Odłożyłam inne powieści na bok. Żałuję, że wcześniej nie trafiłam na prozę Flanagana, znakomita uczta literacka. Coś przy­pomi­nają­cego­ o Hemingwayu, w formie i technice wykonania. Myślę, iż to spory komplement dla każdego pisarza. Przedstawienie różnych namiętności, wraz z motywami. Brutalne odsłonięcie fałszu, wytknięcie błędów, równocześnie pozostawienie oceny czytelnikowi. Traktowanie go z szacunkiem. • Flanagan jest Aust­rali­jczy­kiem­. Poprzez karty swej książki pokazuje dzieje całego kontynentu, zmaganie z tym, co Wielka Brytania chciała usunąć w cień. Rasizm, przekonanie o wyższości Europejczyków nad resztą świata. Wybijanie całych plemion. To ciężka powieść, skłania ku naprawdę wielu przemyśleniom. Pomaga na nowo przyjrzeć się tym niechlubnym epizodom, o ile epizodami można nazwać masowe morderstwa. Słowa w „Pragnieniu” tworzą cegiełki, autor buduje z nich ścianę, wyświetla na niej obrazy. Pięknie maluje zdaniami sprawiając, że razem z bohaterami przenosimy się do innych krajów. Taka umiejętność jest zdecydowanie warta uwagi i sądzę, że inne książki Richarda Flanagana są równie dobre. Zamierzam przeczytać, jak najszybciej. • Akcja dzieje się dwutorowo. Momentami można się trochę zagubić, ale najczęściej, gdy czynniki zewnętrzne nas rozpraszają. Dlatego polecam zasiąść nad egzemplarzem wieczorem, na spokojnie. Aby móc wyłuskać to, co potrzebne. Tytuł powieści jest niezwykle trafny. Cała gama potrzeb. Pragnienie posiadania dziecka, wiążący się z tym egoizm. Namiętność, chęć dokonywania rzeczy wielkich. I próba zrozumienia kryjących się pod tym intencji, próba dotarcia do genezy problemu. Wówczas człowiek wyrusza w osobiste wycieczki, szukając powiązań ze swoim życiorysem, wspomnieniami. Mamy przed sobą powieść wiel­opła­szcz­yzno­wą. • Wyjątkowo poruszyła mnie postać Mathinny. Dziecka wyrwanego ze swojego środowiska, zmuszonego do egzystowania w nieprzyjaznym świecie. Kompletnie sobie obcym. W efekcie nie potrafiła odnaleźć siebie ani w nowej, ani w starej rzeczywistości. Porzucona, niczym zabawka, nieudany eksperyment socjologiczny. Mathinna stała się w „Pragnieniu” symbolem tysięcy Aborygenów, których potraktowano protekcjonalnie, nies­praw­iedl­iwie­. Ludzi prostych, ale posiadających własną kulturę, oryginalną, odebraną im przemocą. Gdy nadejdzie moment refleksji, to tym mocniej boli hipokryzja i otoczka „miłosierdzia” jaką zasłaniali się kolonizatorzy. Flanagan znakomicie przekazał prawdę, popierając ją racjonalnymi argumentami. Trudno walczyć z tak silnym orężem — chyba każdy w pewnym wieku powinien sięgnąć po tę publikację. • „Pragnienie” to książka niewątpliwie ważna. Otwiera oczy na okrutne grzechy tych, którzy na siłę chcieli narzucić swoją przekonania, w ich mniemaniu jedyne i słuszne. Przy okazji przynieśli ze sobą śmierć i zniszczenie. Flanagan przedstawił tematykę w sposób zajmujący, nie sposób się nudzić w trakcie lektury. Wzbudza wiele emocji.
  • [awatar]
    majuskula
    Podobno pierwszej miłości nigdy się nie zapomina. Czy to ze względu na motyle w brzuchu? Cudowną radość, gdy widzimy obiekt westchnień? Czy jednak uporczywe oraz męczące starania o bycie zauważonym? Tak, zdobywanie względów to tytaniczna praca. • Dawid jest młodym chłopcem, lubi zabawę, swoich kolegów i psa. Jednak od pewnego czasu chodzi strasznie rozkojarzony, a wszystko za sprawą uroczej Mileny. Jak się do niej zbliżyć? Odpowiedź na to pytanie spędza Dawidowi sen z powiek. Codziennie wymyśla nowe sposoby, aby zaimponować dziewczynce. Przez to zaniedbuje obowiązki domowe, irytuje znajomych i wpada w tarapaty. Czy istnieje odpowiednie rozwiązanie tylu problemów wynikających z zakochania? • Miłość jest tematem po prostu wszechobecnym w literaturze. Równocześnie to kwestia odrobinę pomijana w książkach dla dzieci. Oczywiście, trudno opisać całość zagadnienia w formie odpowiedniej do wieku, w sposób naturalny i bezkompromisowy. Dlatego wyjątkowo ucieszyła mnie wiadomość o wydaniu na polskim rynku „Zakochałem się w Milenie”. Poczułam, że ta publikacja może wypełnić wspomnianą przeze mnie lukę. Nie pomyliłam się. Choć sama dziesięć lat skończyłam dawno temu, to świetnie bawiłam się w trakcie lektury i pożałowałam, iż nie trafiłam na taką książkę będąc młodszą. Już w szkole podstawowej można odczuwać większą sympatię do danej osoby, co często jest emocją dziwną, bo nową. Per Nilsson za pomocą swoich bohaterów pomaga zrozumieć te nietypowe zachowania, przy okazji bawiąc oraz wzruszając. Powieść krótka, za to wypełniona po brzegi wspaniałą historią, bardzo przemyślaną w wykonaniu. • Głównego bohatera, Dawida, nie da się nie lubić. Z ciekawością śledzimy jego poczynania, kolejne pomysły. Przez cały tydzień pracuje nad metodami zwrócenia na siebie uwagi, ale bez skutku. Skutek odwrotny od zamierzonego, gdyż przez swoje zachowania nagle opuszcza się w nauce, kłóci z przyjacielem. A Milena nie dość, że go ignoruje, to jeszcze omyłkowo zostaje przez niego obrażona! Myślę, że młodzi czytelnicy mogą w mniejszym lub większym stopniu zobaczyć w Dawidzie też siebie. Albo zrozumieć lepiej kolegę i trochę mu wybaczyć, gdy za dużo mówi o swojej sympatii. Taka nauka zachowań jest bardzo potrzebna. • Nilsson przedstawia uniwersalną prawdę, która często umyka. Nie musimy udawać kogoś innego, abyśmy zostali polubieni. Takie kreacje nie przynoszą niczego dobrego, a naturalność zawsze się ceni. Historię podano w formie przystępnej, odpowiedniej do wieku. Przy okazji uniknięto infantylizacji i traktowania czytelnika w sposób bezrozumny, co uznaję za ogromny plus. Uważam, że rodzic również powinien sięgnąć po „Zakochałem się w Milenie”. Lektura nie zajmie wiele czasu, a pomoże na moment przenieść się do świata pociechy, popatrzeć jej oczami, lepiej pojąć różne sprawy. • Dodatkowym atutem jest samo wydanie. Niewielkich gabarytów, więc idealne do poczytania w podróży. Twarda okładka, a co najważniejsze, ilustracje stworzone przez Piję Lindenbaum. Dowcipne, świetna kreska, po prostu przyjemne w odbiorze. Tak właśnie wyobraziłabym sobie postaci, gdyby tych rysunków nie było, więc Lindenbaum trafiła w sedno. Pierwszy raz „Zakochałem się w Milenie” pojawiło się w Szwecji dziewiętnaście lat temu. I nie da się tego odczuć, bo po prostu ta pozycja nie traci na aktualności. Warto się za nią rozejrzeć. Napisania ładnym językiem, mądra i potrzebna. Trudno znaleźć jakąkolwiek wadę. Czekam na kolejny tom przygód Dawida i, mam nadzieję, również Mileny. • Ta naprawdę urocza i pouczająca książeczka będzie świetnym prezentem dla młodszych czytelników. Ot, nawet bez okazji. Idealnie wkomponuje się w domową biblioteczkę i czuję, że po latach właściciel wróci do tej publikacji z sentymentem. I wieloma wspomnieniami, oby samymi dobrymi!
  • [awatar]
    majuskula
    Niektórzy ludzie są po prostu stworzeni do szerzenia piękna, do wzbudzania skrajnych emocji. Kreują świat, a świat kreuje ich. Garściami czerpią z otoczenia i zmieniają pozornie zwykłe rzeczy w czystą sztukę. Sztukę, która z biegiem lat nie traci na aktualności. • David Bowie — postać nietuzinkowa, charakterna i char­akte­ryst­yczn­a. Trudno go w jakikolwiek sposób klasyfikować lub umieszczać w konkretnych ramach. Paula Trynka, dziennikarz kojarzony z wieloma muzycznymi magazynami, postanowił zebrać w całość wszystkie istotne fakty dotyczące Bowiego. Prześledził jego losy, zaczynając od narodzin, na dość niespodziewanej śmierci kończąc. A pomiędzy tymi dwoma wydarzeniami znajduje się całe mnóstwo fascynujących historii… Na czym polega fenomen Davida? Na sporo pytań Trynka szukał odpowiedzi i przedstawił je w swojej książce. • Istnieje pewien kanon artystycznych legend, które zna prawdopodobnie ogromna większość społeczeństwa. Ostatnio straciliśmy kilka z nich. Z nostalgią wspominamy ich utwory, kreacje sceniczne, wypowiedzi. Jednak wyjątkowo trudno jest uchwycić istotę efemerycznego Davida Bowiego. Wydawał się być przybyszem z innej planety, stworzeniem mającym za zadanie otworzyć ludzi na inność. Ta sztuka wychodziła mu znakomicie, poprzez muzykę, grę aktorską. Całokształt. Warto pochylić się nad jego biografią, poznać początki. Takie opowieści znają zagorzali fani, ale nawet oni powinni je sobie odświeżyć i jeszcze raz zachwycić nad geniuszem. Co tak naprawdę ukrywa to określenie? Talent? Uwielbiam twórczość Davida, choć odczuwałam, że mało wiem. Właśnie dlatego postanowiłam sięgnąć po tę książkę, wzbogaconą o rozdział poświęcony śmierci Davida. Choć w jego przypadku łatwiej stwierdzić, iż po prostu wrócił wprost do kosmicznych przestworzy. Jeszcze bardziej wolny. • Od razu można stwierdzić, że Paul Trynka bardzo przyłożył się do swojej pracy. Zalewa nas całą masą informacji, udok­umen­towa­nych­ i potwierdzonych. Trzeba zaznaczyć — nie są chaotyczne. Autor zadbał o chronologię, zrozumiały język. Lektura mocno mnie wciągnęła, momentami odnosiłam wrażenie, iż czytam powieść stylizowaną na biografię. Tak specyficzne i oryginalne wydały mi się różne zjawiska, droga od Jonesa do Bowiego. Z ciekawością skupiłam uwagę na dzieciństwie Davida, które przypadało na ciężkie, bo powojenne lata. Można zauważyć wpływ tych bodźców w późniejszym życiu artysty, prześledzić jego karierę i nawet samemu szukać połączeń. Lubię, gdy zostawia się czytelnikowi nieco miejsca na własne przemyślenia. • Życzyłabym sobie tylko więcej informacji na temat aktorskich epizodów. Rozumiem, że Trynka postanowił skupić się głównie na muzyce i życiu prywatnym Bowiego, ale mimo wszystko uważam, iż nie zaszkodziłoby częściej wspomnieć o filmie. Natomiast z przyjemnością zgłębiłam historię przyjaźni z Iggym Popem, kolejną ikoną. Dziennikarz rzucił sporo światła na tę relację, przy okazji wplatając ciekawostki. Łatwo dojść do konkluzji — Dave był świetnym materiałem na kumpla, mimo jego introwertyzmu. Trynka nie upiększa rzeczywistości, jest szczery w swoich opiniach i stara się zachować obiektywne spojrzenie. • W środku znajdziemy również wkładkę ze zdjęciami (w tym paroma moimi ulubionymi). Trochę żałuję, że nie dodano większej ilości, ale to tylko drobiazg. Cieszę się, iż pamiętano o wypisaniu źródeł. Wówczas książki biograficzne zyskują na wiarygodności. Paul Trynka naszkicował również ważne tło. Opisał kilka epok, z naciskiem na detale. I nie bał się pokazać prawdy. Bowie nie tylko inspirował, sam potrafił garściami czerpać z wielu dziedzin sztuki. Oczywiście, zawsze dodając coś od siebie, nadając indywidualny rys wszystkiemu, czym się zajmował. Kończąc książkę ciężko uwierzyć, że niepozorny Dave Jones został prawdziwą gwiazdą. Magia? Ciężka praca, siła charakteru i wrodzony urok. • Biografia stworzona przez Paula Trynkę z pewnością zainteresuje fanów Davida Bowiego, ale będzie też świetnym bodźcem dla tych, którzy przygodę z Ziggym Stardustem dopiero rozpoczynają. Solidna oraz uczciwa książka — powinien mieć ją na swojej półce każdy meloman. A w trakcie czytania polecam posłuchać „Heroes” w tle. Wspaniała ścieżka dźwiękowa.
  • [awatar]
    majuskula
    Historia naszych przodków bywa interesująca. Odkrywanie korzeni, poznawanie zapomnianych faktów. Czasem ciąży dziedzictwo, odpo­wied­zial­ność­ za cudzą przyszłość. Czy można odkryć wszystkie tajemnice? • Samantha Whipple zawsze była związana z ojcem. Jego śmierć przyniosła jej sporo bólu. Tym bardziej, że nigdy nie dogadywała się z mieszkają w Paryżu matką. Plotka głosi, że dziewczyna została spad­kobi­ercz­ynią­ obrazów, listów, rękopisów należących do słynnego rodu Brontë. Samantha nie wierzy w istnienie przedmiotów. Rozpoczyna studia i powoli orientuje się, że jednak spuścizna pozostawiona przez tatę może być prawdą. Pod okiem profesora młoda Whipple zaczyna poszukiwania… • Charlotte Brontë jest absolutnie należy do kanonu moich ukochanych pisarek. Od lat z zain­tere­sowa­niem­ śledzę kolejne teorie dotyczące jej i całej utalentowanej rodziny. Z tego powodu nie mogłam oprzeć się debiutanckiej powieści autorstwa Catherine Lowell. Przyznaję, trochę czekałam z rozpoczęciem lektury. Bałam się rozczarowania, bo wiązałam duże nadzieje z tą książką. Już wiem, że rozrzut ocen może być ogromny. Jednych nawiedzi absolutny zachwyt, drudzy strasznie wynudzą. Ja tkwię w tej pierwszej grupie, cudownie było znowu znaleźć się w świecie Charlotte, Emily i Anne. Koniecznie muszę odkurzyć sobie wszystko, co sygnowano nazwiskiem Brontë. Lowell znakomicie oddała atmosferę wrzosowisk, sekretów i pewnej dekadencji. Początki zazwyczaj są trudne, ale każda kolejna strona upewniała mnie — dokonałam słusznego wyboru, czas poświęcony na ten debiut nie był zmarnowany. Całość świetnie wpisała się w tę senną pogodę. • Czy umiem przypisać tę książkę do konkretnego gatunku? Nie. Zawiera elementy kryminalne, historyczne, pojawia się także nutka romansu. Interesująca mieszanka, wszystko w odpowiednich proporcjach. Akcja płynie dosyć wolno, możemy skupić się nad każdym zdaniem. Fabuła odpowiednia na wolny wieczór, wymagająca poświęcenia uwagi, wówczas sprawi frajdę. Trafimy również na całkiem nieoczekiwane wydarzenia, sporo moich przypuszczeń się nie sprawdziło. Z uśmiechem powitałam te elementy zaskoczenia, których ostatnio mi brakowało. Opisy przypominają mi te char­akte­ryst­yczn­e dla gotyckich powieści. Główna bohaterka w kampusie zajmuje najstarszy pokój, będący w rzeczywistości wieżą. Lowell zadbała o wprowadzenie w odpowiedni klimat. • Język czaruje czarnym humorem. To taki styl pisania, który wyjątkowo lubię. Momentami teatralny, przesadzony, ale nadrabiający sarkazmem. Do gustu przypadł mi sam pomysł na fabułę. Wszyscy znamy te książki opowiadające o poszukiwaniu swoich korzeni, jednak autorka podała ideę w sposób zajmujący i indywidualny. Gdzieś w tle odczuwa się nutę amerykańskiej literatury, paradoksalnie uznaję to za zaletę. Ciężko byłoby ugryźć całkowitą kopię wiktoriańskich twórców, wówczas całość wypadłaby sztucznie, nienaturalnie. Z przyjemnością wyłapywałam nawiązania do sióstr Brontë, równocześnie mogąc skupić się na Samancie. • Panna Whiple to złożona postać. Ironiczna, zagubiona, inteligentna. Posiada wady, co czyni ją po prostu ludzką. Jej komentarze mogą momentami denerwować, następnie przypominamy sobie o problemach, przez które musiała przejść. Wtedy już lepiej ją rozumiemy. Dojrzewa wraz z biegiem historii. Uczy się zdrowej miłości, zrozumienia dla drugiego człowieka, wybaczania błędów. Osią jest dziedzictwo rodziny, bohaterowie krążą wokół, nie są czarno-biali. Wielki plus dla Lowell za wnikliwą próbę przeniesienia cech Anglii bez popadania w stereotypy. To musiała być dość ciężka i złożona praca. Praktycznie poprowadzenie wątku w takiej formie, aby czytelnik nie skupiał się wyłącznie na siostrach Brontë. • „Ostatnia z rodu Brontë” spodoba się nie tylko miłośnikom autorki „Jane Eyre”. Trzeba pamiętać, że Catherine Lowell stworzyła własną powieść, inspirowaną prawdziwymi postaciami, lecz zupełnie odmienną. Osoby przepadające za tajemnicami będą zadowolone z ich stopniowego odkrywania.
  • [awatar]
    majuskula
    Sekrety długo mogą trwać w ukryciu. W odpowiednim czasie leniwie wypływają na powierzchnię świadomości, choć potrzebują bodźca. Czy warto odkurzać dawne uczucia, burzyć wątpliwy spokój i zawalczyć? • Bea jest po pięćdziesiątce i właśnie została wdową. Ciężko jej odnaleźć się w rzeczywistości bez męża. Spędzili ze sobą wiele lat, bardzo szczęśliwych, jednak istnieją też wyrzuty sumienia. Kobieta mieszka w Australii, gdzie prowadzi uroczą kawiarenkę, która pomaga na moment zapomnieć o problemach. I namiętnie zbiera bibeloty. Pewnego dnia otrzymuje list z dalekiej Szkocji. Nadawca, Alex McKay. również zajmuje się gastronomią. Rodzi się porozumienie. Finalnie Bea razem z nastoletnią wnuczką, Florą, wyruszają w podróż do śnieżnego Edynburga. Jakie tajemnice wyjdą na światło dzienne? • Pogoda nie nastraja zbyt optymistycznie. Niedługo same piękne uroczystości, ale dość trudno wpasować się w atmosferę reklam, lampek choinkowych i promocji w marketach. Dlatego warto sięgnąć po książkę lekką, uroczą. Ot, taką małą terapię dla zszarganych nerwów, gdy zaczynają pochłaniać nas przygotowania. Przeglądając nowości wydawnicze stwierdziłam, że „Świąteczna kafejka” świetnie pomoże mi w odstresowaniu. Oczywiście, jestem świadoma faktu, że za maksymalnie dwa miesiące zapomnę treści, jednak czasami przyjemnie czyta się powieści tego typu. Sam opis odrobinkę przypomniał mi „Holiday” z Kate Winslet i Cameron Diaz w rolach głównych. Absolutnie uwielbiam ten film, dlatego dałam szansę Amandzie Prowse. Muszę wspomnieć o naprawdę ciekawym wydaniu, co sprawia, że mamy gotowy prezent dla bliskiej osoby. Szczególnie w sytuacji, gdy lubi oderwać się od rzeczywistości, związać emocjonalnie z sympatycznymi bohaterami i chłonąć akcję. • To przede wszystkim książka o miłości. O różnych jej rodzajach, przyczynach, konsekwencjach. Typowy romans? Nie. Widzimy trudne relacje rodzinne i sprawy, które po prostu nie mogą dłużej trwać w ukryciu. Wymagają, aby stawić im czoła. Prowse pięknie pisze o uczuciach, choć musimy nastawić się na troszkę lukrowaną fabułę. Słodka, momentami wręcz idealna. Przewidywalna, dlatego świetna do poczytania wieczorem. Brzmi banalnie, wiem, jednak kolejne kartki przewracałam z zaciekawieniem, akcja mnie wciągnęła i szczerze polubiłam Beę. Podróż sprawiła, że kobieta zdefiniowała swe poczynania, po latach odkryła siebie. Jej przemianę obserwuje się z prawdziwą przyjemnością, zaangażowaniem. • Tak, właśnie Beatrice jest najmocniejszym punktem powieści. Postać o złotym sercu, choć rozedrgana przez towarzyszące jej problemy. Chciałabym ją poznać w prawdziwym życiu, a wiem, że tacy ludzie istnieją. Cóż, na razie warto pozachwycać się nimi czysto literacko i z szeroko otwartymi oczami szukać wokół nas. Cały czas trzymałam kciuki, aby wszystko się udało, zakończyło w pełni pozytywnie, a nadzieja nie umarła. Na pewno znacie to uczucie: wiemy, że będzie dobrze, ale miga iskierka niepokoju. To sprawiło, że w trakcie lektury nuda była mi zupełnie obca. • Relacja między babcią i wnuczką została przedstawiona w ujmujący sposób. Obie dojrzewają, czerpią z doświadczeń, oferują sobie nawzajem wsparcie. Bardzo potrzebne wśród zawirowań, które poznacie w trakcie czytania. Ich więź ciągle się pogłębia, a Flora to przeciwwaga dla Wyatta, syna Beatrice. Arogancki, momentami bezczelny. Z czasem można lepiej zrozumieć jego zachowanie, choć irytuje. Warto przyjrzeć się też bohaterom drugoplanowym, naszkicowano indywidualne charaktery tworzące wspaniałe tło dla historii. Prowse sporo uwagi poświęciła opisom, wiem, nie każdy to lubi. Ale są stworzone ładnie, ze smakiem. Tak, autorka dużo wspomina o jedzeniu! Nie omieszkajcie zjeść małego ciasteczka, dodatkowo osłodzi humor w te brzydkie dni. • „Świąteczna kafejka” jest lekturą idealną na okres Bożego Narodzenia. Grzeje niczym ciepła czekolada, wzrusza i pomaga wchłonąć cudowną atmosferę towarzyszącą grudniowi. Nie przeszkodzi nawet brak śniegu, gwarantuję. Swój egzemplarz zamknęłam z uśmiechem na ustach.
Ostatnio ocenione
1 2 3 4
  • Lulla La Paloma
    Szwan, Andrzej
  • Anne ze Złotych Iskier
    Montgomery, Lucy Maud
  • Pamiętnikarze
    Siegal, Nina
  • Priscilla
    Presley, Priscilla
  • Żuan Don
    Wilczek-Krupa, Maria
  • Kochany Święty Mikołaju
    Macomber, Debbie
CheshireCat

Projekt współfinansowany ze środków Unii Europejskiej w ramach Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego
Dotacje na innowacje - Inwestujemy w Waszą przyszłość
foo