W pobliżu szczytu Ślęży, która w zamierzchłych czasach, uchodziła z miejsce kultu i świętą górę Słowian, znajduje się „Polana z dębami”. Jej lokalizacja widnieje na szlakach pieszych wędrówek, które przecinają dolnośląski masyw i stanowi lokalną atrakcję, chociaż nie ma tam nic godnego uwagi. Ot, zwykła leśna polana, kilka sędziwych dębów i drewniane zadaszenie, pod którym mogą odpocząć turyści eksplorujący wzniesienie. Jednak nieliczni przekonali się, że bardzo rzadko ale cyklicznie, dochodzi tam do zdumiewającej anomalii atmosferycznej. Wszyscy, którzy mieli okazję ujrzeć owo zjawisko lub nieświadomie wziąć w nim udział... przepadli bez wieści. Na kartach powieści krzyżują się losy wielu bohaterów, których łączy tylko jeden, istotny detal - każdy z nich o złym czasie, zjawił się w niewłaściwym miejscu. Dziesiątki razy przesłuchał pokaźny fragment nagrania, dotyczący tej niebywale pogmatwanej historii, trudnej do ogarnięcia rozumem i wykraczającej daleko poza granice ludzkiej wyobraźni. Słuchał i za każdym razem, zadawał sobie pytanie: - Jak to w ogóle możliwe?! Wielokrotnie odtwarzał zapis i mimowolnie, w jego pamięci wyryło się kilka zdań, wypowiedzianych w sierpniu przez Teodora: - Zrozumieć może tylko ten, kto pierwej wrota czasu przekroczy. Tedy dopiero wszystko staje się klarowne, jako najwyśmienitsze wino. Zwykłemu człekowi nie sposób pojąć, że przeszłość może dopiero nadejść, albo, że wszystko co ma się wydarzyć, już dawno temu dobiegło końca... [empik].