Narodziny przestępstwa

Autor:
Norman Collins
Tłumacz:
Jadwiga Milnikiel
Wydawca:
Książka i Wiedza (1988)
ISBN:
83-05-11722-7, 83-05-1122-7
Autotagi:
druk
5.0
Wypożycz w bibliotece
Dostęp online
Brak zasobów elektronicznych
dla wybranego dzieła.
Dodaj link
Kup
Brak ofert.
Recenzje
  • Gdyby Beryl istniała naprawdę... chwyciłabym jej próżny łeb i roztrzaskała o ścianę. • Rozpoczyna się wyrokiem. Sędzia miał bardzo trudną sprawę, naprawdę, dlatego też skazany - Stanley Pitts, dziękuje mu za poświęcony czas. Nie tego spodziewaliście się po kryminaliście? Ba! Stan to taki... ułożony człowiek, który wplątał się w poważne g*wno przez swoją zachłanną i pustą żoneczkę, brak uznania ze strony kolegów z Admiralicji i trochę też przez swoją naiwność. Ale, zacznijmy. Mamy sobie tą rodzinkę, ale żoneczka potrzebuje więcej pieniędzy. To nie problem - Stan ma dostać awans, więc można zaszaleć i porwać się na nowe zasłony, dywan i nie wiem co jeszcze. Tylko, że... Stan nie dostaje awansu, a Beryl dostaje wścieklizny. I od tej chwili zastanawiam się, za co Stanley beknął - za morderstwo żony, morderstwo kochanka żony, złamanie tajemnicy państwowej czy wszystko na raz? • Stanley może i nie jest pędzącym z awansu na awans, przepełnionym wygórowanymi ambicjami mężczyzną, jednak z całą pewnością mogę powiedzieć, że jego praca i płaca (bo wbrew pozorom, chodzi tutaj o pieniądz, zawsze) jest po prostu dobra. Tak, jak Stan - w pierwszym akcie widzę go kupującego 'drobiazgi' dla żony i córki, by uczcić wygraną w konkursie fotograficznym. Lubię go, bo to dobry człowiek, aż za dobry. Strasznie przejmuje się Beryl - aż szaleńczo. Gdyby tylko mógł zamieniłby się w harującego woła, aby ta mogła cotygodniowo hasać do fryzjera, kupować sobie nowomodne ciuszki i spotykać z Cliffem. Nie zapomnijmy też o Marleeen i jej 'potrzebach', które dostrzec może tylko (a raczej narzucić) kochająca matka. Czasami mi go żal, jego zaślepienie przysłania mu prawdę o kobiecie, z którą spędził kilkanaście lat swojego życia. A raczej zmarnował je. • Beryl jest typowym babskiem spod klosza. Kiedyś miała nadzianych rodziców, dzięki czemu stać ją było na Kendal Terrance i rozrzutność. Ale kapitał się skończył i teraz to mąż ją utrzymuje. Oczywiście nadal jest dumną posiadaczką oddzielnego konta (a jego, kurna, za taki wybieg chciała zlinczować!), co z tego, że zadłużonego. Konto to konto. Jak sama mówi wyszła za Stana z litości, a może na złość Cliffowi i rodzicom? Nie przeszkadza jej to puszczanie się z wujaszkiem Cliffem, a odpychanie Stana 'bo ją głowa boli i co sobie Marleen pomyśli...'. Aha, no i jak Stan z racji pracy ciągle ma 'nadgodziny' to ta jest zbulwersowana, bo pewnie do innej kobiety chodzi, a to się po prostu nie godzi. Taka hipokrytka. Ciągle idealna, zadbana i ładna z wierzchu, w środku jest zbiorowiskiem pomyji i wszelkiego zepsucia. Jeżeli nadal nie wyczytaliście z tego opisu, jaki jest mój stosunek do tej baby - zabiłabym wbijając dupskiem na ostry pal. • Cliff to taka gwiazda książki - jest chyba paserem, bo korzysta z każdej okazji sprzedaży 'najnowszych' dzieł techniki i podbieraniu kontraktów. Ma superauto i co jakiś czas zmienia sobie laski - nawet raz chodzi z dwiema w tym samym czasie! Ale jego serduszko (albo kutas) wciąż ciągnie do Beryl. Korzysta ze znajomości i odwiedza ich, przy okazji okrutnie kpiąc ze Stana i ignorując rozwydrzone dziecko Marleen. Ma tupet pojawić się w tym samym miejscu (nie powiem w jakich okolicznościach), by sobie bzykać żoneczkę. A jej się to podoba. Niby kasę ma, ale jak przeczytacie o incydencie z pożyczką 100 pensów to... no taki jest naprawdę. Pazerny pozer. • Marleen, dzieciak rozwydrzony, trzeba jednak jej przyznać, że pod koniec książki zmienia się nie do poznania. Choć i tak trzeba się z nią męczyć przez 2/3 książki. Ale największym zaskoczeniem jest pan Cheevers, który ZROBIŁ, CO ZROBIŁ. Brak mi tylko epilogu, co się stało z Helgą, panem Karlinem i panem Parkerem. • Czy czytaliście kiedyś 'Grzech pierworodny w Wilmslow'? Tu i tam akcja podawana jest na spokojnie, opisana dokładnie, z uwzględnieniem postaci epizodycznych. Natrafimy na opisy głównie ubioru (bo Beryl...), technik fotografii oraz prowadzenia ksiąg Admiralicji. Oczywiście są też notatki o życiu postaci, podane w sposób prosty, jako wspomnienia, często nieobiektywne, ale wciąż posiadające ziarenko prawdy. Najlepiej jednak wypadają postacie poboczne, a raczej ich przedstawienie. Chwilowi bohaterowie maja tło, nie są kukłami, które mają tylko spełnić swoją rolę i zniknąć. • Jeżeli jest jakaś powieść, która zasługuje na swoją re-edycję, to jest nią właśnie ta książka. Natenczas jednak pozostaje mi posklejać moją, oprawić w papier i bić się z myślami, że 'mała Iwonka popisała książkę kredkami', taka byłam głupia ;)
Dyskusje

Brak wątków

Przejdź do forum
Nikt jeszcze nie obserwuje nowych recenzji tego dzieła.
Okładki
Kliknij na okładkę żeby zobaczyć powiększenie lub dodać ją na regał.

Projekt współfinansowany ze środków Unii Europejskiej w ramach Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego
Dotacje na innowacje - Inwestujemy w Waszą przyszłość
foo