Recenzje dla:
Wzgórze psów/ Jakub Żulczyk
-
Do tej pory wolałam twórczość pana Żulczyka w wersji młodzieżowej - cykl „Zmorojewo” to wciąż jeden z moich ulubieńców, a przez „Ślepnąc od Świateł” nawet nie przebrnęłam. Po przeczytaniu „Wzgórza psów” ta zależność chyba się zmieni, bo przez całą (ponad 800-stronnicową) powieść czułam się jakbym oglądała bardzo dobry i na maxa wciągający serial kryminalny. A co najważniejsze w takich przypadkach - nie zawiodłam się zakończeniem. Klimat bardzo przypominał mi pierwszy sezon Belfra - ale nie ma się co dziwić, w końcu jest to dzieło jednego autora. • Akcja książki dzieje się w Zyborku- gdzie do swojego rodzinnego domu przenosi się Mikołaj wraz z żoną, na czas ustabilizowania się ich problemów finansowych. Młode małżeństwo mające własne kłopoty wpada w małomiasteczkowy świat rządzący się swoimi prawami. Mamy tu ojca głównego bohatera- Tomasza- który swoim silnym charakterem skrada nie tylko serca buntujących się sąsiadów ale też większą cześć książki. Mamy brata Grzesia- pijaczka walczącego desperacko o odzyskanie opieki nad swoimi dziećmi. Mamy też lokalne spory, handel narkotykami, walkę o władzę oraz niedawne, tajemnicze zaginięcie osób mogące mieć związek z wydarzeniami sprzed lat. W tym wszystkim zagłębiamy się też we wspomnienia Mikołaja i jego licealnej miłości, poznajemy obawy i grzechy jego żony Justyny a na koniec poznajemy sedno piętrzących się przez całą powieść spraw i tajemnic. ⭐️9/10
-
Zybork. • Małe miasteczko wetknięte między brud i miejscowe patologiczne układy. Nepotyzm i koneksje. Małomiasteczkowa patologia. Zapadła dziura na Mazurach, gdzie poza czasem, reszta pozostaje w nieledwie uśpieniu, oddając się od lat, tym samym mechanicznym czynnościom: drobnym i większym kradzieżom, ostremu improwizowaniu, zabijaniu szarzyzny za oknem, narkotykowymi wizjami, zatapianiu smutku codzienności, mocnymi procentami. To tu dzieje się akcja powieści Żulczyka. • Mikołaj. • Pochodzi z Zyborka. Właśnie razem z żoną Justyną, zmuszony jest do powrotu w rodzinne strony, do domu ojca, który po śmierci żony, wiedzie spokojne, szorstkie życie u boku drugiej kobiety Agaty i ich wspólnych dzieci. Stracone nadzieje, zaprzepaszczone aspiracje, świat stolicy, na tyle nieprzytulnym, że nie sposób było umościć sobie w nim jakiś kąt, okazał się złym wspomnieniem, powrót przegraną, a obecne życie byciem za karę. Dodatkowo wracają duchy z przeszłości, wspomnienie pierwszej miłości, która została brutalnie przerwana. Niewyjaśnione morderstwo z dawnych lat rzucające cień na te, które właśnie idą. „Robimy ludziom krzywdy, oni w odpowiedzi robią je nam, a my w odpowiedzi wyrządzamy je jeszcze komuś innemu. I tak w kółko”. • Justyna. • Po romansie z szefem próbuje jakoś posklejać małżeństwo z Mikołajem. Jest spragniona wyzwań – jej nerwy nie stygną. Wyrzucona dopiero co z redakcji reporterka od niewygodnych tematów, nijak nie potrafi znaleźć sobie miejsca. Zybrok wciąga ją z wolna jak palenie cracku. „Co jest teraz? No? Gówno. To samo gówno od kilkuset lat. Oczywiście, wiecie, że teraz są różne bajery, są ekrany na dotyk, Internet, niewidzialne myśliwce i jeszcze parę rzeczy, które są niby inne, nie wiem, elektroniczne, ale tak naprawdę od kilkuset lat to wciąż jest to samo gówno”. • Żulczyk to pisarz w jakimś stopniu moralistyczny, upominający się o ludzką krzywdę. Kronikarz spraw beznadziejnych, rzecznik prowincjonalnego syfu, wyczulony na lokalne szemrane interesy, patologiczne układy, przestępcze machlojki, rodzinne sitwy, cały nepotyzm i nadużycia, jaka Polska długa i szeroka. „Wzgórze psów” to powieść obyczajowa, mocno osadzona na mazurskim odludziu, czerpiącą swą siłę z językowego dynamizmu z dobrze zarysowanych sylwetek postaci – świetnie poprowadzonej narracji. Wina i sprawiedliwość, pokuta i kara, dobro i zło, stale się tu ze sobą przeplatają. Żulczyk to pisarz, traktujący Biblię jako matrycę dla kolejnych tropów i wątków, które podaje w popkulturowym wydaniu. Jego powieść dowodzi, że przemoc nigdy nie stwarza szansy na wyrównanie krzywd.
-
Szczerze mówiąc/pisząc moje podejście do polskiej literatury współczesnej jest jak psa do jeża - staram się unikać jak mogę! Wymyślne problemy, absurdalne problemy, pseudofilozofowanie lub 100% grafomanii, do tego nagrody Polityki i Gazety Wyborczej, które kompromitują laureaci tych nagród. Lecz proszę o uwagę! Pan Żulczyk pisarzem jest pierwszej wody! Napisać powieść, która ma ponad 800 stron i da się ją przeczytać jednym (dwoma)tchem - szacun. Świetnie napisana, dobra mroczna tematyka dotycząca czasów obecnych, kryminał, czarny humor, spojrzenie socjologiczne nieco przejaskrawione, wyraziści bohaterowie, odpowiednia dawka wulgaryzmów. Historia ćpuna, pisarza, upadłego celebryty, prowincjusza...Jestem za! Na 4+! Dwie wady książki: jest niezrozumiała dla czytelnika nie znającego naszego, polskiego kolorytu i za długa o te 200 stron.