Recenzje dla:
Pięćdziesiąt twarzy Greya/ E. L. James
-
Hipnotyczna, uzależniająca, iskrząca seksem i erotyką powieść, której nie sposób odłożyć. • Studentka literatury Anastasia Steele przeprowadza wywiad z młodym przedsiębiorcą Christianem Greyem. Niezwykle przystojny i błyskotliwy mężczyzna budzi w młodej dziewczynie szereg sprzecznych emocji. Fascynuje ją, onieśmiela, a nawet budzi strach. Przekonana, że ich spotkania nie należało do udanych, próbuje o nim zapomnieć – tyle że on zjawia się w sklepie, w którym Ana pracuje, i prosi o drugie spotkanie. • Młoda, niewinna dziewczyna wkrótce ze zdumieniem odkrywa, że pragnie tego mężczyzny. Że po raz pierwszy zaczyna rozumieć, czym jest pożądanie w swej najczystszej, pierwotnej postaci. Instynktownie czuje też, że nie jest w swej fascynacji osamotniona. Nie wie tylko, że Christian to człowiek opętany potrzebą sprawowania nad wszystkim kontroli i że pragnie jej na własnych warunkach… • Czy wiszący w powietrzu, pełen namiętności romans będzie początkiem końca czy obietnicą czegoś niezwykłego? Jaką tajemnicę skrywa przeszłość Christiana i jak wielką władzę mają drzemiące w nim demony? • Czytało się bardzo ciekawie choć momentami było już monotonnie- stwierdzam, że przy seksie głównych bohaterów - kamasutra to pikuś (ha ha). Czyta się fajnie, jak to można określić- książka na odstresowanie się.
-
Dla mnie, w telegraficznym skrócie, jest to książka o irytująco naiwnej dziewczynie, która na przemian przewraca oczami, jęczy albo przygryza wargę i czci św. Barnabę (ciekawi mnie jaki odpowiednik pojawiał się w oryginale). Bardzo lubi "jego (czyt. Grey'a)pokaźnych rozmiarów męskość" oraz powtarzać słowo "kuźwa". No i ma przyjaciółkę - mieszkającą w jej głowie - "wewnętrzną boginię", która bardzo lubi w niej tańczyć i uprawiać lekkoatletykę. • Można przeczytać, żeby przekonać się na własne oczy o co tyle szumu.
-
Zacznę dziś od małego zarysu książki. Jak już zauważyliście na pewno notkę od wydawnictwa, książka jest o parze ludzi. O Anie – młodej studentce, i o Christianie – młodym, czarującym multimiliarderze. Anastasia poznaje Greya tylko i wyłącznie dzięki swojej przyjaciółce Kate, i jej chorobie. Zła, a w zasadzie wściekła udaje się na wywiad z człowiekiem, o którym nawet nie słyszała, więc co za tym idzie nie wie co ją czeka na miejscu w które zmierza.( Właściwie nie wiem, co wam dalej mam powiedzieć, bo osobiście uważam za zbrodnie streszczanie książki.) Spodziewa się na miejscu dorosłego praktycznie starszego mężczyzny który będzie co najmniej po czterdziestce, a zastaje cudownego, charyzmatycznego, ogromnie przystojnego młodzieńca, który ma zaledwie kilka lat więcej od niej i jest wręcz perfekcyjny… No właśnie i tu się zaczyna cały przełom książki. Z czasem rozwinięcia się akcji ukazuje nam się Christian, który za gorsz nie jest perfekcyjny tylko posiada wiele wad i na dodatek jest apodyktyczny i wszystko chce kontrolować. Jednak za tym kryje się coś więcej – Grey jest prawdę mówiąc fetyszystą, mężczyzną, który uwielbia perwersje. Nie zaznał on tak naprawdę zwykłego seksu – nie poznał, co to znaczy „kochać się”, seks określał „pieprzeniem” dopóki nie poznał Anastasi, która oczarowała go, przez którą zaczęły w jego życiu robić się zmiany. Jednak żeby czytelnik się nie znudził za szybko nie jest to coś co dzieje się od tak tylko stopniowo, z uporem. Młodą dziewczynę strasznie ciągnie do mrocznego rycerza jednak z drugiej strony czuje pewną rezerwę i obawia się, ponieważ obydwoje oczekują czegoś innego od „związku”. Mimo wszystko Anastasia zgadza się na propozycje Mrocznego rycerza… • Tymczasem parę słów ode mnie na temat książki i tzw. jej fenomenu, ale również ogromu porównań do „zmierzchu” (które swoją ogromnie mnie bawią) co za tym idzie zacznę właśnie od tego. • Nie mogę zrozumieć tego porównania, ani ludzi którzy je widzą, no bo okey nie oszukujmy się „zmierzch” jest książką dla kobiet – lekką, przyjazną do czytania, ukazującą w dużej mierze jak ważna jest miłość i posiadanie „tego kogoś” w swoim życiu, ale jak i również wiele ludzie znaczą dla drugiej osoby. Jednak tutaj nie mogę się dopatrzeć żadnych podobieństw tej książce do sagi, chyba że jedynie mówimy o tym iż jest to książka pisana pod kobiety, gdyż 50 twarzy Greya jest jedną z wielu powieści – literatury erotycznej. Chyba, że chodzi właśnie o tą młodziutką Anastasie z kompleksami i porównują ją do Beli, bo tylko wyłącznie czytelnicy Greya znają właśnie „sagę zmierzch” i nie wiedzą, że taki motyw przejawia się w ogromie powieści. Oczywiście jako, że jest to dla kobiety erotyk musiał zaistnieć jakiś romans (no i nie okłamujmy się – mega przystojniak w nim). • Kolejnym dla mnie absurdem jest „fenomen” tej książki, ponieważ nazywają ją przełomem w literaturze czy czymś niespotykanym czy jeszcze czymś świeżym dla literatury czy bóg wie jeszcze czym. To absurd! Jasne, owszem jest to coś nowego, ale tylko i wyłącznie dla ludzi, którzy nigdy nie sięgnęli do tego typu literatury, a tą powieść odkryli tylko dzięki ogromnej reklamie wydawnictw. Również ten motyw wypowiedzi czytelników „świeżości” zawdzięczamy właśnie temu, że wydawnictwo tak doskonale rozpromowało książkę. Dodam również a propos tego „fenomenu” to iż ogromnie bawią mnie dziewczyny w wieku 13-16 lat, które jarą się tak strasznie, a wręcz ogromnie tą książka, a większość nawet nie wie do czego służą przedmioty znajdujące się w pokoju „uciech” Christiana. • Sądzę, że zamiarem autorki było napisać książki, które się dobrze sprzedadzą, co z tym się wiąże, że będą lekkie i przyjemne do czytania dla czytelników, i tak się otóż stało, (bo nie okłamujmy się tak książka nie ma nas niczego nauczyć, ani nam coś pokazać – ona nas ma zabawić, poruszyć wyobraźnie i pokazać, że ludzie mają różne upodobania erotyczne) po mimo tego, iż moim zdaniem język książki jest fatalny. Fajnie, że autorka pisze z poziomu głównej postaci-, czyli Anastasi, ale ten styl wypowiedzi jest w stylu relacjonowania czegoś, a nie powieści. Zdaje sobie sprawę, że właśnie ten język może w dużej mierze odrzucić, ale z drugiej strony wpływa na czytelnika w ten sposób, że dosłownie się tą książkę połyka. Mogę wam również z czystym sumieniem powiedzieć, że książka jest godna polecenia (i mówi wam to osoba, która miała ogromne obiekcje do książki na początku, i generalnie jej czytania. Haha!). Muszę wam również powiedzieć, że nie jest to książka dla feministek, ponieważ właśnie (sam) Grey jest człowiekiem, który na początku uwłacza tak naprawdę kobiecie swoja ”umową”, a raczej „umowami”, które określają właśnie jego stosunki z kobietami, jak i również nazywaniem „partnerek” „uległymi”, a siebie samego ich „panem” . No i cóż na sam koniec powiem to, że iż jako jest to książka z półki literatury erotycznej spodziewajcie się po niej ogromu seksu!
-
"O rety", od czego zacząć... Można by przyczepić się do bardzo wielu rzeczy w tej powieści i jeśli ktoś będzie chciał, to znajdzie swój powód, albo dwa. Ja nie przyczepię się do niczego. Treść zdecydowanie lepiej potraktować z przymrużeniem oka, a nie będzie się chciało wypuścić książki z rąk nawet na sekundę. Niestety szum wokół powieści jest mocno przesadzony, sięgnęłam podniecona zasłyszaną plotką i medialną opinią, ale jak się okazało chyba nie jestem zbyt pruderyjna, po prostu. Za to z rumieńcem na twarzy czekam na kolejne części! Polecam zdecydowanie - relaks i ślęczenie z książką po nocy murowane ;-)
-
Można przeczytać dla rozrywki, ale nie ma co oczekiwać rewelacji.. Styl żenujący. Bohaterowie żenujący, a zwłaszcza bohaterka. Nie wierzę, że kobiety to czytają z rumieńcami na twarzy. Chyba że z rumieńcami zażenowania.Oczekiwałam prawdziwej tragedii, a dostałam zwykły romans z niecodziennymi upodobaniami pana Greya. Bohaterka trochę głupia, ale dało się wytrzymać. Więcej hałasu niż to warte.
-
Duże podobieństwo do Zmierzchu. • TEn sam temat przewodni - szara myszka i bogaty, nieziemsko przystojny facet. Konflikt - jak być z kimś z kim być się nie da, ile można zrobić dla kogoś kto jest idealny ale ma jedną wadę, która przekreśla wszystko. Edward był wampirem, który chetnie zjadłby Belle, a Grey po prostu lubi spuścic Anastazji porządne manto ;) • Ot i cała historia. • Dla wyrobienia własnego zdania polecam każdemu w wieku +18 :)
-
Tragedia... Jak tak ma wyglądać literatura współczesna dla kobiet, to ja dziękuję. Nie jestem osobą pruderyjną, ale to co zawarła autorka w tej "powieści" jest dla mnie zwyczajnie czymś chorym... Jakieś seksistowskie dyrdymały. Szczerze mówiąc jest mi wstyd, że sięgnęłam po tą książkę.... Ale zrobiłam to ze zwykłej CIEKAWOŚCI. Uwłaczające jest dla mnie to, że tak wiele kobiet jest nią zachwyconych... MASAKRA...