Strona domowa użytkownika
Zawiera informacje, galerię zdjęć, blog oraz wejście do zbiorów.
Zawiera informacje, galerię zdjęć, blog oraz wejście do zbiorów.
Najnowsze recenzje
-
Niezwykle kameralna opowieść o śmierci. Jest coś w japońskich autorach i ich poszukiwaniach, wyobrażeniach o przejściu z życia do śmierci, nie inaczej jest u Sanaki Hiiragi. Zaskakująco chyba najbardziej ujęła mnie druga historia Waniguchiego, pełnego sprzeczności i zupełnie niejednoznacznego kryminalisty. Pierwsza historia Hatsue jest najbardziej rozbudowana, ale ma to sens biorąc pod uwagę wiek bohaterki, każda następna jest krótsza, tak samo jak życie bohaterów. Ostatnia historia Mitsuru, zgrabnie łączy wszystkie wątki, wyjaśniając również nieco historię przewodnika Hirasaki. Motywem przewodnim książki zdają się być konsekwencje życiowych decyzji. Coś, do czego nie przywiązujemy zbytnio uwagi, o czym nie myślimy, może owocować zarówno pozytywnym jak i negatywnym efektem zwłaszcza dla innych wokół. Oczywiste? Wydaje się, że nie do końca, skoro w dalszym ciągu o tym zapominamy.
-
Wypożyczając 'Kwiaty w pudełku', a nawet przyglądając się samej okładce, domyślałam się charakteru tej książki, ale mimo to postanowiłam spojrzeć na nią z otwartą głową, bez uprzedzeń czy założeń. Naprawdę, starałam się, ale to tak bardzo, że bielały pieści. Niestety 'reportaż' okazał jedynie powierzchowny poziom zrozumienia tematu, mało tego, również niewiarygodnie wręcz zakrzywiający historię i rzeczywistość. Książka przede wszystkim prezentuje mylący tytuł, ponieważ rozdziały nie reprezentują stricte kobiet, a raczej, w mniemaniu autorki - co też bywa naciągane - japońskie społeczeństwo. Gdybym nie czytała nigdy wcześniej czegokolwiek na temat Japonii, na pewno po lekturze tej pozycji oczywistym byłoby dla mnie, że jest to najbardziej uciskane i spętane ograniczeniami społeczeństwo pod absolutnym totalitarnym butem, gdzie kobiety nie mają własnego mózgu, są niewolnicami mężczyzn, podludźmi, bez absolutnie żadnych praw i szans na poprawę swojego bytu. Niestety nienawiść do mężczyzn zionie tutaj z każdej strony, a zupełnie nieptrzebnie, ponieważ ten emocjonalny ładunek sprawia, że kolejne rozdziały tracą na wiarygodności, a mogło być merytorycznie. Właśnie. Z tym też bywa różnie, ponieważ autorka bardzo wybiórczo ukazuje fragmenty poszczególnych historii kobiet, z których te bardziej znane można - i polecam - zweryfikować, co niewątpliwie rzuca cień na rzetelność książki. Czytając odniosłam również wrażenie, że autorka za bardzo dopowiada za swoje bohaterki, jakby negując ich zdanie i ich historię. Jakby ich historie w jej przekonaniu muszą być jednoznacznie negatywne, z jednoznacznym wskazaniem winowajcy, czyli konkretnego mężczyzny czy grupy mężczyzn. Nie podobały mi się również iście 'progresywne' uwagi dotyczące chrześcijaństwa w Japonii, które autorka potraktowała bardzo z góry i lekceważąco. Najpierw potępia politykę Japonii wobec bezdomnych, a w kolejnym akapicie przyznaje, że i owszem, chrześcijańskie organizacje przekazują bezdomnym żywność (między innymi 'napompowane białe bułeczki' ??), ale równocześnie ewangelizują - są również misjonarzami, więc nie powinno to dziwić, a jednak z jakiegoś powodu dziwi autorkę. Budzi również niesmak wspomnienie autorki o tłumionych buntach w feudalnej Japonii, gdzie również ginęli chrześcijanie, ale według niej raczej powinno im być wszystko jedno z powodu swojej szybkiej śmierci. O kwiatkach typu 'rozjaśnianie cery Japonek istnieje dopiero od lat 90 XX wieku', nawet nie chce komentować, bo uwłacza to każdemu, kto przeczytał cokolwiek o Japonii czy krajach wschodniej Azji. 'Idole to to samo co prostututki w poprzednich wiekach', niech każdy sam sobie odpowie. Premier powiedział, że Japonia jest bogatym krajem, ale ha, odkryłam, że są tu bezdomni, więc tak nie jest. Wiele razy czytając naprawdę opadały mi ręce i przewracałam oczami. Czy Japonia to kraj idealny? Oczywiście, że nie. Czy ma swoje problemy, na których wypadałoby się skupić? Oczywiście, że tak, ale autorka zachowuje się tak jakby całe to zło świata znajdowało się wyłącznie w Japonii i powodem tego byli wyłącznie mężczyźni, takie to jest najgorsze piekło na ziemi. Nie podoba mi się również jak autorka automatycznie postrzega to, czego nie lubi jako złe, na przykład idole czy kulturę kawaii. Ponadto podaje przykład molestowania czy samobójstw jako zjawisk, które dotyczą wyłącznie japońskich kobiet, ale każdy czytający przecież wie, że mimo niezaprzeczalnego tragizmu takich sytuacji, tak nie jest. I jeszcze jedna, niezwykle irytująca tendencja autorów książek o krajach z drugiego końca świata, którzy kompletnie inną kulturę, historię, tradycję mierzą i oceniają za pomocą współczesnych narzędzi i swojej kultury, całkowicie negując te wszystkie nowości i inności, z którymi się spotkali, wrzucając wszystkie lub prawie wszystkie do jednego negatywnego worka. Niestety również autorka przedstawia japońskie kobiety i japońskie społeczeństwo jako takie nie do końca ogarnięte i rozumne, które wypadałoby naprowadzić, nawrócić na jedynie słuszną ścieżkę życia. Nikt nie neguje patologii, które pojawiają się w każdej kulturze i w każdym kraju, ale autorka stara się je przedstawić jakby dotyczyły wyłącznie, głównie albo nawet tylko Japonii. Mimo tego ogromu minusów polecam przeczytać książkę jako przykład skrajnej tendencyjności i grafomaństwa, ponieważ niejednokrotnie między wersami trzeba szukać sensu, niekoniecznie go znajdując, w czym nie pomaga niejasny system przypisów końcowych.
-
Fascynujący rys psychologiczny Jadwigi Andegaweńskiej próbujący - moim zdaniem ze świetnym skutkiem - przeanalizować jej człowieczeństwo i świętość poprzez literaturę na przestrzeni wieków. Autorka z pewnością nie idzie na skróty, a poszczególne etapy życia Jadwigi opisywane są bardzo wyczerpująco i drobiazgowo, nie zadowalając się jednym źródłem historycznym, nie ocenia przeszłości za pomocą współczesnych narzędzi, jak to często zdarza się dzisiaj, lepszym czy gorszym, analitykom historii. Historia Jadwigi nie kończy się wraz z jej śmiercią, od tej pory aż do czasów współczesnych analizowana jest jej świętość - wątek świetnie zobrazowany porównując do świętych kobiet czasów królowej Jadwigi oraz studiując historię jej kultu. Pozycja naprawdę godna polecenia jako część polskiej historii.
-
Pozycja mistrzowska w swojej niepozorności. Można by pomyśleć, co może być fascynującego w dziennikarskiej relacji z pielgrzymki na Jasną Górę sprzed 130 laty? W dodatku to jeden z pierwszych materiałów wydanych przez Reymonta, na długo przed osławionymi klasykami. O słodka naiwności, żebyście się wszyscy nie zdziwili. Przede wszystkim opis pielgrzymki w wykonaniu Reymonta nie jest matematyczny, wymieniający punkt po punkcie, nie jest chłodny ani tym bardziej nudny. Wręcz przeciwnie, autor jawi się tutaj jako geniusz obserwacji socjologicznej, a każda jego interakcja zarówno z innymi pielgrzymami, jak i osobami postronnymi w drodze do Częstochowy, jego opisy miast, wsi, krajobrazów, kościołów, ludzi jest po prostu fascynująca i stanowi arcycenny obraz przekroju tamtego społeczeństwa. Czy tak różnego od współczesnego? Kiedy opisuje jak furman za opłatą wozi tobołki albo jaki obrzydliwy jadł kapuśniak zakupiony w karczmie, problemy podróżnych, którym sprzedaje się przekąski średniej jakości za podwójną cenę, wydają się zaskakująco współczesne. Reymont zaczyna pielgrzymkę w Warszawie nieco sceptycznie, a nawet jest lekko poirytowany, ponieważ dostrzega, że nie umie połączyć się z grupą, nikt nawet nie chce z nim rozmawiać. Ale w miarę upływu czasu kiedy pielgrzymi już coraz bliżej widzą cel swojej wędrówki, a zmęczenie jest coraz bardziej dotkliwe, paradoksalnie wszyscy stają się sobie bliżsi. Wzruszające są momenty kiedy Reymont opisuje jak nie miał już nic do zjedzenia kiedy wszyscy nocowali w jednej izbie, ale nie mówił o tym nikomu będąc po prostu na siebie złym, ale wtedy inni, jeden po drugim podarowali mu po czymś małym do zjedzenia, dzięki czemu mógł się tego dnia najeść, a on kompletnie zbity z tropu z powodu tego ogromu dobroci, chciał zapłacić za nocleg wszystkich, na co absolutnie się nie zgodzili i wynegocjowali za to, aby Reymont przez godzinę czytał im Dzieje Apostolskie, co autora bardzo poruszyło. Wiele jest takich małych wielkich historii, a niezwykłe są ponadto krótkie opisy miast i miejsc - czytajac o mieście swojego dzieciństwa nie sposób nie podumać nad tym faktem, że ponad wiek temu szli tędy pielgrzymi, odpoczywali pod tym kościołem i posilali się w tej karczmie. W czasie dziesięciodniowej pielgrzymki Reymont słyszy rozmowy wielu osób z różnych warstw społecznych, ale najwięcej przytacza rozmów chłopstwa. Czyżby to był zalążek pomysłu na powieść? To okaże się trzydzieści lat później.
-
Powieść absolutnie miażdżąca umysł. Dawno już nie odnalazłam tak obszernej analizy wiary w tak stosunkowo krótkim tekście, bo łącznie ze wstępem i posłowiem, licząca zaledwie 171 stron. Shusaku Endo nie czyni elaboratów, wyolbrzymień, przesądnych upiększeń. Dostajemy się chińskim statkiem do ogarniętej polowaniami na chrześcijan Japonii siedemnastego wieku razem z portugalskimi jezuitami Rodrigo i Garupe, którzy choć entuzjastycznie nastawieni do pracy misjonarskiej oraz poszukiwań zaginionego wcześniej ojca Perreyry, który podobno wyrzekł się wiary, nie pozostawiają sobie złudzeń odnośnie tego jak mogą zakończyć swoje życie na tej, jak mówią, pogańskiej ziemi. Książka w sposób mistrzowski opisuje podróż duchową ojca Rodrigo, genialnie porównując jego drogę z ostateczną drogą Jezusa - każdy zakamarek jego świadomości, wątpliwości, pytań, błądzenia, odnalezienia - przed czytelnikiem nic nie zostaje ukryte i może dlatego książka jest tak poniekąd niewygodna, niekomfortowa, wręcz uparta w odbiorze, ale - o ile to możliwe - w tym dobrym sensie. W tym aktualnym wygodnym świecie bycie miażdżonym raz po raz bodźcami, przed którymi chcemy uciec jest już tak rzadko spotykane, a jednak tak potrzebne. Bardzo szybko nasz umysł rwie się do oceny postępowania głównych bohaterów, ale książka wyciąga nas ze strefy komfortu i woła: przemyśl to, zastanów się! A przede wszystkim pyta: co byś zrobił na ich miejscu? Nie wiem i ty też nie wiesz.