Zawiera informacje, galerię zdjęć, blog oraz wejście do zbiorów.
Do czytania wybieram najczęściej literaturę sprzed XXI wieku, nie stronię od liryki i dramatu, czasami sięgam po reportaż, a najrzadziej decyduję się na literaturę popularnonaukową. Bardzo lubię czytać biografie, wspomnienia, listy i dzienniki.
Poniższe wyrywki z czytanych przeze mnie tekstów mocno ze mną współgrają, więc są przedłużeniem tych kilku słów o sobie :)😊
„Ciekawe jest widzieć, że niemal wszyscy ludzie wielkiej wartości zachowują się z prostotą i że niemal zawsze owa ich prostota jest brana za świadectwo tego, że są niewiele warci”.
Myśli, Giacomo Leopardi
„Intensywność marzeń, ważniejsza jest od ziszczeń”.
Wysoki Zamek, Stanisław Lem
-
Na początku ma się wrażenie, że jest to typowa historyczna publikacja nasycona mnogością faktów, nazwisk i dat. Jednak im bliżej tematu właściwego, zmienia się też sposób jego prezentacji, który coraz bardziej przypomina reportaż i drobiazgową relację wydarzeń. • W zgodzie z metodą – od ogółu do szczegółu, najpierw widzimy panoramę historyczną, społeczną i polityczną Ukrainy. Wtedy, podczas czytania, wskazana jest uważność, by móc zrozumieć i przyswoić wszystkie przedstawione fakty, motywy i zależności. Autorka sporo uwagi poświęciła nieustannym dążeniom wybicia się Ukrainy na niepodległość. Ten odwieczny brak pokory Ukraińców i gotowość buntu jest solą w oku ZSRR. To ciągłe ścieranie się dwóch sił: władza sowiecka i jej mechanizmy wraz z histeryczną propagandą i podejrzliwością kontra chęć życia na własnych zasadach, upór i nieufność mieszkańców Ukrainy do całkowitego zaprzedania się duchowi i ideałom komunizmu. • Niezwykle trudne w odbiorze są przytaczane przykłady nieludzkich i trudnych do usprawiedliwienia działań aktywistów rekwizycyjnych, tworzenie czarnych i czerwonych list dla pojedynczych mieszkańców, a nawet całych wsi, akty kanibalizmu, zakaz opuszczania miejsca zamieszkania. I wszystko to w ramach „historycznej konieczności” i „rewolucyjnego obowiązku”. • Dzięki lekturze „Czerwonego głodu” mamy obraz i kontekst, imponującą kwerendę, obszerny przegląd literatury na temat wielkiego głodu, od pierwszych, jeszcze prywatnie spisanych świadectw i wspomnień, po późniejsze, dobrze udokumentowane publikacje naukowe, a także genezę i koleje losu pojęcia – ludobójstwo. • Moim zdaniem bardzo wartościowa pozycja.
-
Bolesna lektura. Przede wszystkim dlatego, że to dzieje się teraz. Podczas czytania tego typu reportaży, egoistycznie cieszę się, że nie dane było mi urodzić się i żyć w rejonach świata, w których takie nieludzkie wydarzenia mają miejsce. • A przecież to historia jedna z wielu. • Jakże to przytłacza, uczy pokory i każe dziękować za to wszystko co się ma. • Pomyślałam, że historie tych ludzi mogłyby stać się kanwą książki na miarę „Gron gniewu” Steinbecka.
-
Cóż za ogrom informacji z różnych dziedzin, epok i ludzkich historii. • Chylę czoła przed rzetelną, mrówczą pracą autorki. • W tym monumentalnym reportażu, który jest czymś więcej niż reportażem, bohaterem pierwszoplanowym jest miasto Bytom. • Nigdy w nim nie byłam. • Wiedziałam tylko, że jest na Śląsku i słynie z produkcji konfekcji męskiej. • Wydaje mi się, że będąc dyletantką w dziedzinie wiedzy o Śląsku porwałam się na początek na zbyt wiele. Bo zaczęłam od szczegółu zamiast ogółu. Opracowanie to jest kapitalne dla mieszkańców Bytomia i jego okolic, każdy z nich odnajdzie w nim cząstkę siebie i swojej historii. Ja poczułam się zagubiona i rzucona na głęboką wodę nie mając wystarczającej wiedzy o tym wyjątkowym pod względem historycznym i gospodarczym regionie Polski. Z każdym kolejnym rozdziałem było lepiej, jednak z pokorą stwierdzam, że dużo muszę nadrobić, by poczuć się pewnie na śląskim gruncie. • Mimo iż zostałam przytłoczona masą informacji, szczególnie te geologiczne i techniczne wywody, ekspertyzy górnicze co rusz stawiały mnie do pionu, to lektury nie żałuję. Chociażby dla samej historii życia Karola Goduli i Joanny warto było „Ballady o śpiącym lwie” wysłuchać. • Sam tytuł reportażu bardzo trafiony, a zagadka zaginięcia rzeźby śpiącego lwa intrygująca. • Polecam przeczytać, szczególnie mieszkańcom Bytomia i okolic.
-
Gdybym miała mikropowieść Claire Keegan streścić jednym zdaniem, napisałabym: skromna i prosta opowieść o człowieku, który w dniu wigilii przestał być obojętny na cierpienie innych. I niby wszystko by się zgadzało, ale jakże ta wyjęta z kontekstu lapidarna fraza brzmiałaby netflixowsko, a przecież ta historia nie jest ani płytka, ani powierzchowna. • Problem, który podejmuje Keegan, sięga głębiej – dotyczy standardów życia i warunków pracy dziewcząt oraz młodych kobiet w azylach sióstr magdalenek w Irlandii. To kobiety wykluczone, które potrzebowały wsparcia i bezpieczeństwa, a znalazły się w miejscu, gdzie społeczeństwo z ulgą je oddawało, umywając ręce i chowając się za fasadą „moralności”. To także opowieść o nadużywaniu władzy Kościoła i o społecznej obojętności wobec cierpienia najsłabszych. • Jednak przede wszystkim jest to historia Billa Furlonga – człowieka, którego własna biografia nieprzypadkowo rezonuje z losem tych kobiet. Bycie nieślubnym dzieckiem i ojcem pięciu córek sprawia, że jego wrażliwość nabiera szczególnego znaczenia i prowadzi go do decyzji, które zmieniają jego życie. • Choć powieść nie oszałamia fabularnym rozmachem ani stylistyczną maestrią, Keegan potrafi w prostych słowach uchwycić to, co najważniejsze: na czym polega miłosierdzie i prawdziwe człowieczeństwo.
-
Rodzicielstwo to sztuka trudna, czasem wręcz niewykonalna. Takim mottem można by opatrzyć "Piątą łódź", bo bycie rodzicem u Moniki Kompaníkovej jest jak casting do tej życiowej roli. • Macierzyństwo w tej książce przytłacza bohaterki – zarówno te, które chciałyby, aby dziecko zajmowało się głównie sobą i nie sprawiało kłopotów, jak i matkę Krystiana, której troska przeradza się w duszącą nadopiekuńczość. • Czy Jarka jako zastępcza matka bliźniaków zdoła sprostać temu wyzwaniu? • Autorka, skupiając się na relacjach rodzicielskich, osadza je w szerszym kontekście – problemów społecznych, dziś już niemal oswojonych, choć wciąż groźnych, przecież to właśnie one są przyczyną zaburzeń dotykających dzieci: parentyfikacji, braku samoakceptacji, samookaleczania, agresji. • Styl powieści jest chropawy i niespójny – analogicznie do przygnębiającej tematyki i przyznam, że mnie trochę zmęczył. Podobała mi się za to atmosfera, jaką autorka potrafiła zbudować i portret psychologiczny Jarki, chociaż sama historia opieki nad bliźniakami dla mnie nie była wiarygodna, a sposób jej zakończenia wydał mi się dziwnie abstrakcyjny. • Podsumowując, pogodziłam się z matkami nieudaczniczkami, przelotnymi, niezaangażowanymi wychowawczo, sylwetkami męskimi, nie umiałam jednak zaakceptować jaskrawo wyróżniającego się na ich tle super taty Petera. Wydaje mi się, że rozumiem ten zabieg pisarki, ale wydał mi się on zbyt oczywisty. • We mnie książka ta wywołała mieszane uczucia, dlatego najlepiej po nią sięgnąć, przeczytać i wyrobić sobie na jej temat własne zdanie.