Strona domowa użytkownika

Zawiera informacje, galerię zdjęć, blog oraz wejście do zbiorów.
[awatar]
kazrk5
Najnowsze recenzje
1 2 3
  • [awatar]
    kazrk5
    Aktorka Kalina Jędrusik i pisarz Stanisław Dygat nieodmiennie lat fascynują kolejne pokolenia budząc niejednoznaczne oceny i odczucia. Stąd też kolejna książka im poświęcona autorstwa Remigiusza Grzeli ma szansę na pozyskanie licznego grona czytelników. • O Kalinie Jędrusik pisali już Piotr Gacek i Dariusz Michalski, do którego monografii sięga zresztą Remigiusz Grzela, autor literackich portretów m.in. Barbary Krafftówny, Mariana Kociniaka czy Teresy Torańskiej. W przeciwieństwie do swoich poprzedników Grzela postanowił stworzyć w jednej książce portret podwójny. Opublikowana przez krakowskie Wydawnictwo Otwarte książka „Z kim tak ci będzie źle jak ze mną? Historia Kaliny Jędrusik i Stanisława Dygata” zachęca do sięgnięcia po nią już okładką zaprojektowaną przez Elizę Luty, na której znajduje się portret bohaterów wykonany przez mistrzynię fotografii, Zofię Nasierowską, znakomicie oddający usposobienie obojga. Podobnie jak tytuł, będący cytatem z jednego z najlepszych, w mojej opinii, tekstów Wojciecha Młynarskiego, świetnie wyśpiewanego przez Jędrusik. Wydaje się, że w sposób niezwykle lapidarny oddaje ona istotę relacji łączących małżonków Dygatów. Dawali oni sobie niespotykaną swobodę także w sferze erotycznej, a jednocześnie, zwłaszcza on, byli o siebie zazdrośni, bo nie potrafili bez siebie żyć. Remigiusz Grzela pisze (w sposób kulturalny) o jej romansach m.in. z Tadeuszem Plucińskim, Wojciechem Gąssowskim, Władysławem Kowalskim; sporo miejsca poświęca jego fascynacji m.in. Urszulą Sipińską. • Ale zdecydowanie bardziej ciekawy jest obraz środowiska, w którym obracali się bohaterowie książki. Bez upiększania pokazuje stosunki panujące w świecie literatów i artystów teatru i filmu. Przez karty książki Grzeli przewijają się takie tuzy ówczesnej bohemy, jak Tadeusz Konwicki, Kazimierz Brandys, Jerzy Andrzejewski, Gustaw Holoubek, Zbigniew Cybulski i wielu innych, którzy bywali u Dygatów, prowadzących na Żoliborzu dom otwarty. O Jędrusik i Dygacie wypowiadają się niektórzy z nich oraz członkowie ich rodzin, do których autorowi udało się dotrzeć. I tu trzeba powiedzieć, że Remigiusz Grzela wykonał w tym zakresie imponującą pracę, docierając do osób, które rzadko wypowiadają się publicznie na temat innych osób (na przykład: Adrianna Godlewska, Monika Sołubianka, Hanna Banaszak). Szczególnie cenne wydają się wypowiedzi brata i siostrzeńca Kaliny Jędrusik i jej opiekunki Aleksandry Wierzbickiej. Ich wspomnienia i przemyślenia pokazują aktorkę i jej męża jako osoby artystycznie i życiowo niespełnione poprzez niedocenienie. Grzela obala też powszechne dość mniemanie, jakoby to Dygat stworzył Jędrusik jako symbol seksu, taką polską Marilyn Monroe. • Remigiusz Grzela odszedł w swojej książce od typowego dla biografii układu chronologicznego. Pierwsza część „Z kim tak ci będzie źle jak ze mną?” nosi tytuł „Akt drugi”. Dopiero potem jest akt pierwszy i trzeci. Dla urozmaicenia narracji autor buduje też pewne sytuacje dramaturgiczne, wypełnione (nie wiadomo na ile rzeczywistymi) monologami wewnętrznymi lub dialogami tytułowych bohaterów lub ich znajomych. Czasami jednak, niestety, zbyt rozbudowuje dygresje narracyjne (wplata na przykład rozbudowaną sekwencję zbrodni w willi Romana Polańskiego i Sharon Tate czy charakteryzuje Zbigniewa Cybulskiego i grane przez niego postaci bez większego, by nie powiedzieć żadnego, związku z Kaliną Jędrusik). W niezwykle skomplikowany (czytaj: zbyt drobiazgowy) sposób przedstawia genealogiczne powiązania rodzin obu głównych postaci. To wszystko rozbija potoczysty bieg opowieści o fascynującym małżeństwie aktorsko – literackim i ich życiu pod ścisłym, jak się okazuje, nadzorem służb specjalnych. Bieg ubarwiony anegdotami i dosadnym językiem, którym posługiwała się kwintesencja kobiecości, jaką niewątpliwie była Kalina Jędrusik. • Tekst biografii uzupełniony jest wkładką ze zdjęciami, indeksem postaci oraz szczegółowo opracowaną bibliografią, co stanowi dodatkowy walor tego wydawnictwa.
  • [awatar]
    kazrk5
    Wydawnictwo Czarne systematycznie w serii reportażowej publikuje portrety polskich miast. Po Białymstoku i Poznaniu Marcina Kąckiego, w sierpniu bieżącego roku ukazała się książka „Łódź. Miasto po przejściach” Wojciecha Góreckiego i Bartosza Józefiaka. • Życiorysy obu panów z miastem tym są związani w sposób metrykalno – emocjonalny. Wojciech Górecki urodził się w Łodzi i poświęcił jej wiele publikacji dziennikarskich, w tym książkę „Łódź przeżyła katharsis” z roku 1998. Potem zmienił swoje zainteresowania reporterskie, czego efektem są takie jego książki, jak „Planeta Kaukaz”, „Toast za przodków” czy „Kirgiz wraca na koń”. Zmienił też miejsce zamieszkania. Z kolei w Łodzi mieszka wciąż, urodzony w pobliskich Pabianicach, Bartosz Józefiak i to jemu książka „Łódź. Miasto po przejściach” zawdzięcza napisane specjalnie dla tej publikacji reportaże. • Książka ta bowiem stanowi w większości zbiór reportaży, których pierwodruk nastąpił w poprzednich latach m.in. w „Gazecie Wyborczej”, „Tygodniku Powszechnym”, „Życiu Warszawy” i wspomnianej już „łódzkiej” książce Góreckiego. Najstarszy z nich, „Gaz story”, pochodzi z roku 1989. Tych powstałych w ubiegłym roku jest zaledwie pięć. Może to stanowić pewne rozczarowanie dla czytelników nastawionych na najnowsze doniesienia z miasta pod wieloma względami wyjątkowego a przez to frapującego. Co bynajmniej nie oznacza, iż historyczna perspektywa, którą autorzy przedstawiają w swoich tekstach nie ma wartości. Górecki i Józefiak przypominają złote lata miasta, jego imponujący rozkwit w XIX wieku, gdy dla wielu ludzi była ona „ziemią obiecaną”. Ale reportażyści pokazują też upadek tego „polskiego Manchesteru” po ustrojowych i ekonomicznych przemianach w naszym kraju po 1989 roku. Łódź jako miasto paradoksalnie straciło na nich bardzo dużo, a wraz z nią jej mieszkańcy. Bardzo poruszające są historie wybranych ofiar tych przemian, z którymi rozmawiają autorzy książki. Dziś miasto przoduje pod względem liczby bezrobotnych, umieralności niemowląt, wskaźnika umieralności w ogóle i długości ulicznych korków. Łódź zajmuje natomiast ostatnie miejsce w kraju pod względem przyrostu naturalnego, średniego wynagrodzenia i wyposażenia mieszkań w łazienki. Te ostatnie wskaźniki powodują, że miasto się wyludnia, młodzi nie chcą tu studiować ani się osiedlać. Ci, co tu pozostają, zdają się utrwalać dość powszechną opinię o Łodzi jako „złym mieście”. Cytowany przez Góreckiego i Józefiaka reżyser Marek Koterski mówi, że dwie najgorsze rzeczy, które mu się w życiu przytrafiły, to komunizm i Łódź. A dla potwierdzenia osądu Bogusława Lindy o Łodzi jako mieście meneli, autorzy zapraszają na ulicę Włókienniczą (dawną Kamienną utrwaloną przez Agnieszkę Osiecką w piosence o kochankach z tejże ulicy), tudzież na zaplecze odnowionych w sporej części głównej arterii miasta ulicy Piotrkowskiej. Te obyczajowe fragmenty są bodaj najmocniejszą stroną książki. • Bo jest Łódź także miastem, które wykorzystało bodaj najwięcej środków unijnych na rewitalizację, wybudowało największe dworce: kolejowy (Łódź Fabryczna) i tramwajowy (tzw. „stajnia jednorożców), a niedługo będzie miała najdłuższy w Polsce tunel kolejowy; jest tu również największa fabryka zamieniona w centrum handlowo – usługowo – kulturalny (Manufaktura). Ma też miasto Hannę Zdanowską, zaangażowaną w działalność, mająca odmienić oblicze Łodzi panią prezydent. Książkę kończy reportaż Bartosza Józefiaka dokumentujący jeden dzień jej pracy. Bije z niego optymizm, co do dalszych losów miasta i jego mieszkańców; podobnym uczuciem napawają rozmowy z Anną Fornalczyk, Agatą Zysiak i Martą Madejską, dla których los rodzinnego miasta nie jest obojętnym. Pozwalają one mieć uzasadnioną nadzieję na zmianę tego smętnego obrazu miasta po przejściach przedstawionego w literackim portrecie Łodzi.
  • [awatar]
    kazrk5
    Jakub Małecki (nie mylić z Robertem, autorem powieści kryminalnych) należy do dość wąskiej grupy pisarzy, na których książki się czeka. W połowie września 2020 roku miłośnicy twórczości autora „Dygotu” otrzymali jego nową powieść zatytułowaną „Saturnin”. • Jej ukazanie zapowiadał wielokrotnie sam Jakub Małecki w licznych spotkaniach on line, w których uczestniczył w pierwszym okresie pandemii. Sprytnie unikał przy tym odpowiedzi na pytania mogące zdradzić choćby w zarysie zarys fabuły, a także strukturę kompozycyjną powieści. Zdradzał jedynie tytuł, który stanowi imię męskie, rzadko spotykane, dziwne i nielubiane przez jedną z dwóch postaci je noszących. Wyjaśnienie okoliczności jego otrzymania przez młodszego z mężczyzn, 30 – letniego Saturnina Markiewicza, stanowi tylko jeden, choć nie najważniejszy, wątek powieści Małeckiego. Dużo istotniejszy i bardziej fascynujący jest wątek dziadka Tadeusza i jego siostry Ireny. Wątek oparty zresztą na autentycznej historii członków rodziny pisarza. Już we wcześniejszych książkach Jakub Małecki czerpał z losów swoich przodków, jednak „Saturnin” jest powieścią zdaje się w największym stopniu biograficzną, co przyznaje w posłowiu autor wyznając, iż jest jednym z ośmiu wnuków jednej z wiodących bohaterek. Sam Saturnin zresztą ma przynajmniej kilka cech tożsamych z pisarzem. Podobnie jak on uprawia trójbój siłowy i przepada za słodyczami. • Jakub Małecki nie byłby pisarzem – artystą, gdyby opowieść inspirowaną historią rodzinną przedstawił w sposób epicki, jaki znamy z historii literatury nie tylko rodzimej. W rozmowie z Michałem Nogasiem autor nazywa ją historią alternatywną, w której „coś jest nie tak”. Nietypowy, do pewnego stopnia nowatorski, jest też udział trzech narratorów, z których jeden… nie żyje. Umożliwia to spojrzenie na sięgającą lat wojny historię z różnych punktów widzenia, czyniąc ją pełniejszą i bardziej pasjonującą, mimo iż nie obfituje ona w nadmiar wydarzeń. Ten pozorny brak rekompensuje, jak zwykle u Małeckiego, obecność nietuzinkowych postaci, czasami dziwnych, niekiedy śmiesznych, często „połamanych” przez życie. • „Saturnin” to w podstawowej swojej warstwie o powieść niezwykłej relacji bratersko – siostrzanej, ale także opowieść o odrzuceniu, wywołującym poczucie winy, niską samoocenę i o ogromnej potrzebie akceptacji, miłości. A w tle mamy magiczny świat, tajemniczą rzeczywistość wywołaną pomyłką na… bilecie autobusowym niezwykle umiejętnie i wciągająco opisany przez mistrza „realizmu magicznego”, Jakuba Małeckiego.
  • [awatar]
    kazrk5
    Na początku października 2019 roku do księgarń trafi pierwsze wydanie biografii boksera żydowskiego pokolenia, Harry’ego Hafta wydana przez krakowskie Wydawnictwo Otwarte. • „Harry Haft. Historia boksera z Bełchatowa. Od piekła Auschwitz do walki z Rockym Marciano” – tak brzmi pełny tytuł tej książki, którą dla polskiego czytelnika przetłumaczyła Małgorzata Kafel. Jej autorem jest Alan Scott Haft, syn zmarłego w 2007 roku w wieku 82 lat boksera. W posłowiu pisze on m.in. Przez całe swoje dorosłe życie usiłuję sprawić, żeby ojciec mnie pokochał. Napisanie tej książki to moja ostatnia próba. Teraz, kiedy z jego własnych ust usłyszałem przez co przeszedł, rozumiem, dlaczego był taki, jaki był. Kocham go, wybaczam mu. To wyznanie pozwala odbierać książkę nie tylko jako zapis kariery zawodniczej Harry’ego Hafta, ale również jako próbę zrozumienia tego boksera jako człowieka, swoistą analizę behawioralną. • Ta „ludzka” płaszczyzna wydaje się być może nawet ważniejsza niż ta dokumentalna, bo Harry (a właściwie: Hercka) Haft zawodowo sportem zajmował się zaledwie rok (1948 – 1948), natomiast wydarzenia, które były jego udziałem i niejako spowodowały, iż zajął się boksem, ukształtowały go jako człowieka. Urodził się on w Bełchatowie, jako ósme dziecko swoich rodziców. Jako trzylatek stracił ojca, a zastępujący go najstarszy brat, nie szczędził małemu razów. Rówieśnicy nie żydowskiego pochodzenia dawali mu na co dzień odczuć, że jest kimś gorszym, pozbawionym niektórych praw. Musiał o nie walczyć przy pomocy pięści. Wojna i okupacja pogłębiła jeszcze tragizm życia Hafta, jego żydowskich (i nie tylko) współbraci. Hercka trafia do kolejnych obozów pracy przymusowej: w Poznaniu, Strzelinie, Auschwitz, Birkenau, Jaworznie… Tu pracuje ponad siły w kopalni węgla kamiennego, ale także (dla rozrywki) SS-manów rozgrywa walki na gołe pięści ze współwięźniami, którzy, pokonani, trafiają do komór gazowych. Potem trafia na tereny III Rzeszy, ucieka z marszu śmierci, z pomocą rodziny trafia do Stanów Zjednoczonych, gdzie rozpoczął zawodową karierę bokserską, która potrwała niecały rok. Dlaczego? - o tym można przeczytać w jego biografii. Dość powiedzieć, iż istotną rolę odegrał tu ukształtowany wcześniejszymi przejściami charakter Hafta. • Wytrwałość, umiejętność radzenia sobie w trudnych sytuacjach, wola życia, ale i szczęście sprzyjające mu w trudnych sytuacjach pozwoliły Harry’emu przetrwać i ocalić człowieczeństwo. Zapłacił za to jednak niemałe koszty. Najbardziej poruszająco mówi o tym jego syn Alan Scott w posłowiu, ale i sam Haft w załączonym do książki wywiadzie. Książkę uzupełniają też słowami wstępnymi znawcy dziejów Żydów zamieszkujących tereny polskie w okresie przed II wojną światową i po jej wybuchu oraz historii boksu w USA: John Radzilowski i Mike Silver. • Książka pisana jest niewyszukanym, zrozumiałym językiem, nie ma tu wyszukanych figur stylistycznych i – czego trochę mi brakuje – pogłębionego rysu psyc­holo­gicz­nego­ głównego bohatera i osób z jego otoczenia. Poruszają opisy rzeczywistości obozowej, jest też wzruszający wątek miłosny – czego chcieć więcej? • Biografia Harry’ego Hafta ma szansę trafić na ekrany kin. Podobno scenariusz na jej podstawie pisze Justine Juel Gillmer, reżyserować ma Barry Levinson („Rain Man”), a w rolę boksera (a potem sklepikarza) najp­rawd­opod­obni­ej wcieli się Ben Foster.(„Warcraft: Początek”, „3:10 do Yumy”).
  • [awatar]
    kazrk5
    Najnowsza powieść Jakuba Małeckiego „Nikt nie idzie” ukazała się po raz pierwszy w końcu października minionego roku, ale w marcu 2019 roku wydawnictwo Sine Qua Non wypuściło jej edycję specjalną: w twardej oprawie, z kilkoma gadżetami od edytora i podpisem autora. • Informacja o tym fakcie, przekazana przez Jakuba Małeckiego w programie „Drugie śniadanie mistrzów” stało się dla piszącego te słowa bezpośrednim impulsem do sięgnięcia po prozę tego jednego z najbardziej cenionych przez czytelników i krytyków współczesnych pisarzy polskich, nominowanego do literackich nagród, m.in. NIKE, im. Stanisława Barańczaka, Janusza A. Zajdla, laureata Złotego Wyróżnienia Nagrody im. Jerzego Żuławskiego i kilku innych. Na liście książkowych bestsellerów wciąż utrzymują się jego „Dygot”, „Ślady” czy „Rdza”, po które obiecałem sobie sięgnąć w najbliższym czasie. • Ci, którzy znają wcześniejszą twórczość Jakuba Małeckiego, tę z nurtu obyczajowego (wcześniej pisarz kojarzony był z literaturą typu fantasy), zwracają uwagę, iż nowością w przypadku powieści „Nikt nie idzie” jest umieszczenie przez autora akcji powieści w wielkim mieście, czyli w Warszawie. To tu krzyżują się losy czwórki głównych bohaterów powieści: Olgi, Igora, Klemensa i Marzeny, choć w reminiscencjach jako ważne tło, kształtujące charakter czy podejście do postrzegania świata i ludzi przez niektóre postaci powieści pojawia się również Kalisz. Klimat świata przedstawionego utworu współtworzy Japonia i tamtejsza forma poezji, jaką jest haiku oraz muzyka Rachmaninowa grana na fortepianie przez Mikołaja Lipskiego, ojca głównej bohaterki. • Klimatyczny jest generalnie cały świat przedstawiony w tej kameralnej powieści, bowiem Jakub Małecki tworzy zeń przestrzeń zamkniętą (mimo ogromnej przestrzeni miejskiej, w której poruszają się jego bohaterowie), także przez ograniczoną do niezbędnego minimum liczbę postaci nie pozwala czytelnikowi na rozpraszanie uwagi podczas śledzenia ich losów i motywów postępowania. Małecki w sposób niezwykle oryginalny prowadzi narrację, która od samego początku wzbudza ogromne zainteresowanie czytającego, mimo iż pierwsze strony nie epatują jakimś szczególnym „trzęsieniem ziemi”, jak zwykł mawiać Hitchcock, po którym napięcie ma wzrastać. Śledzimy z pozoru normalne życie Marzeny, matki niepełnosprawnego Klemensa i Olgi, młodej kobiety, która w wielkim mieście stara się znaleźć – nie bez popełniania błędów, rzutujących na jej późniejsze relacje z bliskimi, zwłaszcza z Igorem - swoją drogę życia. Niespodziewanie losy całej czwórki splotą się ze sobą, zmuszając bohaterów do radykalnych przewartościowań, nie zawsze korzystnych dla nich samych, bo powodujących niejednokrotnie dojmującą samotność. Konstrukcja postaci, ich sympatyczne określenia (np. Olga od liści, Mężczyzna Uporczywie Oglądający Komody) czy charakterystyczne słabości (plecak z balonami noszony przez Klemensa, nazywanego przez Olgę Dzikim) pozwalają na identyfikację z bohaterami powieści Małeckiego, nieco magicznymi, nie do końca jakby realnymi, a przecież prawdziwymi do bólu. • Jeśli dodać do tego lapidarny, skondensowany sposób opisywania, jakim posługuje się Jakub Małecki, to tym bardziej jest powód do sięgnięcia po książkę „Nikt nie idzie”. Wydaje się, że każde zdanie tej powieści jest wycyzelowane przez autora, że nie ma tu zbędnych słów, a jednocześnie jasność opowieści nie zostaje w najmniejszym stopniu zakłócona. Kompatybilna z nastrojem powieści jest okładka zaprojektowana przez Piotra Szczepanika i dzielące rozdziały rysunki, których autorką jest Agnieszka Jednaka. Trudno nie ulec czarowi tej prozy.
Ostatnio ocenione
1 2 3 4 5
...
12
  • Emilian Kamiński
    Pawlik, Patrycja
  • Sąsiednie kolory
    Małecki, Jakub
  • Ojczyzna dobrej jakości
    Rosenau, Alicja
  • Poli Raksy twarz
    Tomasik, Krzysztof
  • Narzeczone Chopina / Magda Knedler
    Knedler, Magdalena
  • Szklane ptaki
    Zyskowska-Ignaciak, Katarzyna
Nikt jeszcze nie obserwuje bloga tego czytelnika.

Projekt współfinansowany ze środków Unii Europejskiej w ramach Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego
Dotacje na innowacje - Inwestujemy w Waszą przyszłość
foo