Strona domowa użytkownika

Zawiera informacje, galerię zdjęć, blog oraz wejście do zbiorów.
[awatar]
Lotta
Najnowsze recenzje
1 2
  • [awatar]
    Lotta
    Książka opisuje najlepsze lata polskiego himalaizmu (lata 80. i 90.). Napisana została przez Kanadyjkę, z pozycji zewnętrznego, zafascynowanego obserwatora. Można powiedzieć, że jest to historia polskiego himalaizmu dla początkujących, bo przedstawia największe gwiazdy tego sportu i największe ich osiągnięcia. Ale przede wszystkim "Ucieczka" jest próbą zrozumienia, dlaczego polscy wspinacze byli tak cholernie dobrzy. Mnie natomiast cały czas tłukło się po głowie pytanie, dlaczego byli tak cholernie... szaleni? zadziorni? uparci? brawurowi? • "Lepszy żywy obywatel, niż martwy bohater" śpiewa Maria Peszek. Chłopaki i dziewczyny z Himalajów raczej nie zagłosowaliby na tę piosenkę w liście przebojów Trójki. Bo doskonale wiedzą/wiedzieli, co kładą po jednej stronie szali. Jerzy Kukuczka - dość powszechnie uważany za najlepszego himalaistę wszech czasów - na pięciu kolejnych wyprawach tracił partnerów wspinaczkowych. Aż w końcu: na kogo wypadnie - zerwała mu się lina na Lhotse... i bęc! Wanda Rutkiewicz, w wieku prawie 50 lat, zapomniała, że pomiędzy kolejnymi ekstremalnie trudnymi wspinaczkami trzeba odpoczywać. Jej grobem jest Kaczengdzonga. Spis polskich ofiar gór jest bardzo długi. • Więc co jest po drugiej stronie wagi? Po co tam lezą? Po adrenalinę? Po przygodę? Ryzyko? Piękno? Katharsis? Parę razy na coś tam wlazłam i wiem, że bardzo często na szczycie człowieka zapowietrza z zachwytu. Przypuśćmy, że wdrapanie się na Everest pomnaża ten zachwyt wielokrotnie - a ja wciąż nie uważam, że warto za to umrzeć. Być może, jako reprezentantka nizinnych szaraczków, nigdy tego w pełni nie pojmę, ale po lekturze choć trochę się do odpowiedzi zbliżyłam. • A dlaczego byli najlepsi? Było kilka powodów, m.in. pragnienie wolności. Mnie wydaje się, że byli mentalnymi braćmi powstańców warszawskich. Nieśli w plecakach szaloną polską fantazję. Kiedyś rzucano się z szablą na czołgi, oni szli z lichym ekwipunkiem na najtrudniejsze szczyty, najtrudniejszą trasą, w najgorszych, zimowych warunkach. Chętnie w gorsecie ortopedycznym (Wielicki, zdobycie Lhotse zimą, samotnie, cztery miesiące po ciężkim urazie kręgosłupa) lub o kulach (Rutkiewicz, zmiażdżenie kości biodrowej, przekuśtykała 150 km górskiego szlaku do bazy pod K2, by kierować wyprawą). Powstańcy rzucili na stos własne życie, a przy okazji miasto z jego mieszkańcami. Himalaiści zostawiają w domu własne rodziny (zanotować: nigdy w życiu nie wychodzić za himalaistę). • Dla mnie najważniejszym bohaterem tej książki jest pan Wojciech Kurtyka (strasznie przystojny). Dlatego, że przeżył. A przeżył, bo potrafił odpuścić, pokornie odwrócić się od rozwścieczonej góry i zejść w doliny. • Recenzję umieściłam wcześniej na blogu.
  • [awatar]
    Lotta
    Jedyny pożytek z wielorybników • Najpierw uwagi techniczne. Obiecuje się nam siedem historii, ale jedyną zasługą Eleonor Franklin jest zejście na zapalenie płuc w młodym wieku i tym samym zrobienia miejsca u boku odkrywcy Johna Franklina dla przebojowej Jane. Śledzimy więc losy sześciu par. • Śledzimy z niejakim trudem, bo autorka straszliwie poszatkowała te historie. Nieustanne skoki czasowe między Franklinami, żyjącymi na przełomie XVIII i XIX w., a 100-150 lat późniejszymi historiami pozostałych rodzin wprowadziły w mojej głowie kompletny mętlik. Ratowałam się dołączonym do książki kalendarium, ale dla was mam lepszy sposób, na który wpadłam niestety dopiero w połowie lektury. Proponuję - niczym w Cortazarowskiej Grze w klasy - alternatywne czytanie Żon polarników: śledzenie losów każdej pary z osobna, poprzez przeskakiwanie do dalszych rozdziałów na ich temat. • Ostatnia kwestia która utrudnia lekturę to zupełnie niezrozumiały brak choćby najprostszych mapek. Choć teoretycznie każdy powinien rozróżniać Arktykę od Antarktydy i pamiętać, gdzie jest sam lód, a gdzie pod lodem ląd, to obstawiam, że zdecydowana większość z nas będzie zmuszona zajrzeć do Wiki, by komfortowo śledzić zmagania odkrywców. Zróbcie to przed otwarciem książki. Wiem, gdzie jest skała Dupa Słonia (w okolicy), ale niech nikt nie oczekuje, że będę wiedzieć, gdzie jest Wyspa Słoniowa! • Jo Peary, Eva Nansen, Jane Franklin, Emily Shackleton, Kathleen Scott i Marie Herbert - wśród sześciu żon najs­łynn­iejs­zych­ polarników na dobrą sprawę nie ma jednej normalnej. (Swoją drogą, czy Amundsen był gejem? Bo wydaje mi się najsłynniejszy, a w książce jest tylko wzmiankowany.) Jo rodzi swoje pierwsze dziecko w Arktyce. Eva, śpiewaczka operowa i zapalona narciarka, jako pierwsza kobieta zaczyna szusować w spodniach. Jane, choć kompletnie nie wypadało tego robić damie, zwiedza pół świata (i to nie rozstając się ze swoim żelaznym łóżkiem z baldachimem). Kathleen - ta była równo postrzelona - rzeźbiarka potrafiąca z dnia na dzień rzucić Paryż, by jako siostra miłosierdzia uczestniczyć w okrutnej (innych nie ma) wojnie na Bałkanach, a zaraz potem czerpać z życia pełnymi garściami na wakacjach we Włoszech. • Niemal wszystkie panie najchętniej podążyłyby ze swymi mężami za koła podbiegunowe, a dwie nawet to zrobiły. I nie ma co się dziwić, bo ich dzielni faceci zostawiali je na kilka samotnych lat, z reguły w ciąży, bez środków do życia, z dziećmi i obowiązkowo chorymi teściowymi oraz z przykrymi zadaniami zdobywania sponsorów dla ich wyczynów oraz bronienia ich dobrego imienia. Dodatkowym brzemieniem był ciągły niepokój, że chłop na czubku tudzież u stóp świata być może właśnie jest rozsmarowywany między dwiema górami lodowymi, rozszarpywany przez morsa, zjadany przez współtowarzyszy (heroizm heroizmem, ale czasem człowieka naprawdę przyciśnie) lub - w najlepszym wypadku - pleśnieje od pół roku w śpiworze w oczekiwaniu na koniec polarnej zimy. • Życie tych ludzi było pełne namiętności i skrajnych emocji. Od ekstazy triumfu, przez rozpacz ciągłego wyczekiwania i samotności, wybuchy miłości po powrocie z wyprawy, po rozczarowanie wytęsknionym wspólnym życiem. Ich uczucia znamy z pierwszej ręki, bo zachowały się całe zaspy listów. Chociaż ci mężczyźni, ogarnięci obsesją zdobycia bieguna, byli rzecz jasna dziadowskimi mężami, to choć w części wynagradzali to swoim kobietom miłosną epistolografią. Żony rewanżowały się listami pełnymi wsparcia, wysyłanymi statkami wielorybniczymi. Korespondencja najs­ympa­tycz­niej­szej pary, Fridtjofa i Evy Nansenów, jest wspaniała i choćby dla niej warto przeczytać tę książkę. • Książkę wypożyczyłam z mojej ulubionej, wyjątkowej biblioteki w Wielkiej Wsi [Link] tam zawsze dostaję coś wartościowego. • Recenzję zamieściłam wcześniej na moim blogu. [Link]
Ostatnio ocenione
1 2 3 4 5 6
  • Agnieszki Osieckiej i Jeremiego Przybory listy na wyczerpanym papierze
    Osiecka, Agnieszka
  • Brudna robota
    Kimball, Kirstin
  • Blankets
    Thompson, Craig
  • Misery
    Reiner, Rob
  • Pamiątkowe rupiecie
    Bikont, Anna
  • Z tobołkiem za Kraków
    Pagaczewski, Stanisław
Należy do grup

wojciech

Projekt współfinansowany ze środków Unii Europejskiej w ramach Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego
Dotacje na innowacje - Inwestujemy w Waszą przyszłość
foo