Strona domowa użytkownika

Zawiera informacje, galerię zdjęć, blog oraz wejście do zbiorów.
[awatar]
majuskula
Najnowsze recenzje
1
...
4 5 6
...
43
  • [awatar]
    majuskula
    Nowe tłumaczenie ponadczasowej „Ani z Zielonego Wzgórza” wzbudziło ogromne kontrowersje, bo wielu osobom trudno było Anię pożegnać, a powitać Anne. Proszę wierzyć, ten cały szum niektórym wyszedł na dobre, w tym właśnie mnie. Jako dziecko z pewnych względów unikałam serii, miłość przelewając na Emilkę tej samej autorki. Dopiero teraz, po tylu latach, zdecydowałam się bliżej poznać pannę Shirley, czego absolutnie nie żałuję, po prostu ją pokochałam. A wszystko dzięki przekładowi, nomen omen, Anny Bańkowskiej — zachowującemu ducha Maud Montgomery, a równocześnie świeżemu, bardziej przystępnemu, wierniejszemu oryginałowi. • Zazwyczaj staram się nie oceniać okładek, lecz tym razem muszę, ponieważ one także nie każdemu się spodobały, gusta są różne. Aczkolwiek osobiście uważam, że te soczyste kolory świetnie współgrają z charakterem naszej bohaterki, dziewczyny energicznej, optymistycznej i mocno romantycznej. • W drugim tomie jej przygód Anne podejmuje ważną decyzję. Zostaje na Zielonych Szczytach, aby zaopiekować się tracącą wzrok Marillą. Nie tylko to pochłania czas rudowłosej — dostaje posadę w szkole, zakłada Koło Entuzjastów Avonlea, a na dodatek wraz z Marillą przygarnia bliźnięta! Obserwujemy metamorfozę Anne, nadal troszkę naiwnej, ale nabierającej lekkiej surowości, choć dalej idzie przez życie z uśmiechem. Od premiery książki minął ponad wiek, jednak sądzę, iż pełno ludzi ciągle może utożsamiać się z bohaterką, na mnóstwie płaszczyzn. • Wspaniała powieść, czarująca kolejne pokolenia. Jeszcze raz ukłon w stronę pani Bańkowskiej, za jej ogrom pracy i tempo. Już za moment ukaże się tom trzeci, nie mogę się doczekać!
  • [awatar]
    majuskula
    Dwa obrazy słynnego Rembrandta, „Dziewczyna w ramie obrazu” i „Uczony przy pulpicie” na przestrzeni lat często zmieniały właścicieli, aż trafiły do rodziny Lanckorońskich. Po wojnie uznano je za bezpowrotnie zaginione. Aż do roku dzie­więć­dzie­siąt­ego czwartego, gdy to Karolina Lanckorońska, ostatnia z rodu, podarowała Zamkowi Królewskiemu w Warszawie kolekcję dzieł sztuki — wśród wspaniałych okazów znalazły się te, które niegdyś zniknęły. • Intrygująca historia, nic dziwnego, że zainspirowała Gerdien Verschoor do stworzenia książki. Holenderska historyk sztuki sama przez ponad dekadę mieszkała w Polsce, gdzie pisała doktorat. W swojej publikacji świetnie, nomen omen, obrazuje skomplikowane dzieje naszego kraju, jako tło dla dzieł Rembrandta i tło dla życia Karoliny Lanckorońskiej. Poznajemy fascynujące losy jej rodziny, ludzi pełnych pasji, bogatych, przywiązujących ogromną wagę do malarstwa. Autorka zgrabnie przenosi czytelnika w czasie, wszystkie zagmatwane informacje pokazując w formie bardzo dostępnej, nawet dla laika. • Lektura zachęca do dalszych poszukiwań, bo, muszę to przyznać, wcześniej Rembrandt nie robił na mnie aż tak wielkiego wrażenia. Do tego Karolina Lanckorońska — naprawdę niesamowita postać, ten życiorys jest po prostu zapierający dech. Cieszę się, że było mi dane poznać bliżej jej osobę. Gratuluję Gerdien Verschoor skonstruowania książki będącej jedną z najmocniejszych premier roku, a mamy dopiero czerwiec! „Dziewczyna i uczony” zabiera nas w podróż pełną piękna, ale również specyficznego rodzaju melancholii. To zdecydowanie publikacja, o której trudno zapomnieć. Zamiast tego, lepiej do niej wracać.
  • [awatar]
    majuskula
    Lubimy oceniać po pozorach, najczęściej zapominając o tym, że plotki zazwyczaj są mocno koloryzowane. Ida Merridan miała dwóch mężów, każde z małżeństw zakończyło się tragedią, więc całe miasteczko uważa ją za kobietę rozwiązłą, która przynosi ze sobą wyłącznie pecha. Jake McGuire również wierzy pomówieniom, ale szybko okazuje się, iż Ida jest zupełnie niewinna, a jedyne, co kryje, to hart ducha. Teraz Jake już wie — nie może z niej zrezygnować. • ⠀ • Schemat dość popularny, jeśli chodzi o romanse, acz muszę przyznać, że powieść nie pozwala na nudę. Akcja dzieje się szybko, bez specjalnych wymagań względem czytelnika. Ot, wspaniała rozrywka na upalne popołudnie. Jedyne, co mnie zaskoczyło, to nieustanne podkreślanie różnicy wieku pomiędzy naszą przyszłą parą. Ida ma dwadzieścia sześć lat, Jake trzydzieści siedem, ale, co najdziwniejsze, bohaterkę wykreowano w taki sposób, jakby już wchodziła w okres menopauzalny. Niby zahukana, lecz z podkreśleniem jej „starości” (!). Trochę dziwne i niepotrzebne, bez tego powieść tylko by zyskała. A szkoda, bo w gruncie rzeczy polubiłam bohaterów, mimo tego, że czasami bywali irytujący, co ostatecznie nadawało im bardziej ludzkiego rysu. Spodobało mi się głębsze spojrzenie na ich życia wewnętrzne, walkę ze swoimi demonami, których pokonanie jest niezbędne do rozpoczęcia nowego życia. • ⠀ • Reasumując, Diana Palmer ma swój własny styl, od dawna przez nią kreowany, albo się go lubi, albo zupełnie ignoruje. „Ocalona” nie jest wyjątkiem. Autorka konsekwentnie prowadzi fabułę tak, jak w każdej innej swojej książce, z obietnicą szczęśliwego zakończenia, mimo szalejących burz. To historia idealna na lato.
  • [awatar]
    majuskula
    Zgodnie z harmonogramem, na polskim rynku wydawniczym ukazało się wznowienie kolejnej książki Nory Roberts, powieść wchodząca w serię opowiadającą o rodzinie MacGregorów i ich powinowatych. Tym razem poznajemy tytułowego Granta, artystyczną duszę, twórcę komiksów. Mężczyzna mieszka daleko od innych ludzi, zaszyty w latarni morskiej. Pewnego dnia w jego życiu pojawia się Gennie Grandeau, utalentowana malarka. Jak możemy łatwo zgadnąć, między parą bohaterów powoli rodzi się uczucie, choć Grant kategorycznie odmawia otworzenia się na miłość. To motyw bardzo popularny w fabułach autorstwa Roberts — odpychanie ukochanej osoby, mimo ogromnej potrzeby wsparcia. • Całość czyta się szybko oraz przyjemnie, chwilami brakowało mi jakiejś głębszej tajemnicy, która zauroczyła mnie w opowieściach o Calhournach. Jednak, w ogólnym rozrachunku, także MacGregorowie umieją wciągnąć do swojego świata, dając czytelnikowi pewnego rodzaju komfort. Komfort wynikający z przekonania, że wszystko dobrze się skończy, bo po prostu musi. Historia Granta i Gennie na ten moment najbardziej przypadła mi do gustu, polubiłam nasz artystyczny duet, chociaż równocześnie rozumiem, iż ich relacja podług dzisiejszych standardów początkowo wypada trochę ofensywnie. • Autorka ładnie rozładowuje napięcia sporą dawką humoru, niektóre dialogi potrafią skutecznie rozbawić, unikając poczucia zażenowania, aż brniemy do sympatycznego finału. I to najlepsze podsumowanie. Jeśli szukacie lektury lekkiej, niez­obow­iązu­jące­j, romantycznej, to „Grant” jest odpowiednim dla Was wyborem. Po powieść można sięgnąć bez znajomości poprzednich tomów. Tymczasem, czekamy na następne wznowienia!
  • [awatar]
    majuskula
    „Dziennik” pisany ręką Anny Frank to publikacja, którą co najmniej kojarzy mnóstwo osób na całym świecie. Przetłumaczona w kilkunastu językach, sprzedana w milionach egzemplarzy — książka będąca świadectwem szukania jakiejkolwiek radości wśród szalejącej tragedii. Przez lata historycy zastanawiali się, kto zdradził rodzinę Franków. W ciągu paru dekad namnożyło się wiele spekulacji. Dzisiaj dysponujemy większymi możliwościami, pozwalającymi na nowo zająć się od dawna nierozwiązanymi tajemnicami. • Emerytowany agent FBI, Vincent Pankoke, wraz ze swoim zespołem skupił się na tytanicznej pracy, mającej na celu znaleźć dane człowieka odpo­wied­zial­nego­ za odkrycie kryjówki Franków oraz ich przyjaciół. Rosemary Sullivan spisała proces prób dotarcia do prawdy, dodatkowo świetnie malując obraz ówczesnej Holandii, z panującymi tam nastrojami. Oddano też Annie przeszłość, przybliżając chwile sprzed wojny, kiedy jeszcze spokojnie żyła jako zupełnie szczęśliwe dziecko. To przygnębiające fragmenty, jednak niezwykle potrzebne, wzbudzające świadomość tego, co Anna i jej podobne dziewczęta mogły osiągnąć, gdyby tylko dano im szansę. • Wiem, że książka Sullivan przyniosła pewne kontrowersje ze względu na wyniki śledztwa, więc ocenę pozostawiam każdemu indywidualnie. Moim zdaniem, osoby pracujące nad sprawą próbowały zrozumieć motywy tych, którym przyszło podejmować wybory. Dla mnie nazwiska nie są najważniejsze. Wszyscy odeszli. Ale my, tutaj, musimy uczyć się na cudzych błędach, aby stworzyć świat bezpieczny dla nas oraz naszych potomków. I to jest ostateczny wydźwięk publikacji Rosemary Sullivan. Ciężkiej, lecz istotnej.
Ostatnio ocenione
1 2 3 4
  • Lulla La Paloma
    Szwan, Andrzej
  • Anne ze Złotych Iskier
    Montgomery, Lucy Maud
  • Pamiętnikarze
    Siegal, Nina
  • Priscilla
    Presley, Priscilla
  • Żuan Don
    Wilczek-Krupa, Maria
  • Kochany Święty Mikołaju
    Macomber, Debbie
CheshireCat

Projekt współfinansowany ze środków Unii Europejskiej w ramach Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego
Dotacje na innowacje - Inwestujemy w Waszą przyszłość
foo