Strona domowa użytkownika

Zawiera informacje, galerię zdjęć, blog oraz wejście do zbiorów.
[awatar]
alison2
Najnowsze recenzje
1 2 3 4 5
  • [awatar]
    alison2
    Od czasu do czasu nachodzi mnie ochota na książkę, którą część z Was nazwałaby ... babską. Ot życie zwykłych ludz,i takich jak my sami, radości i smutki codziennego dnia... Mam jako taką orientację, kto z naszych rodzimych autorów pisze książki, które świetnie dopasowują się do tego typu zachcianek i przyznaję, że naprawdę się zdziwiłam, że nazwisko Oleksa nie obiło mi się szybciej o uszy... Zachęcona pierwszymi pozytywnymi ocenami z przyjemnością rozsiadłam się w fotelu... • "Ciemna strona miłości" to opowieść o życiu trzech kobiet, z których jedna nieświadomie łączy dwie pozostałe. Jako pierwszą poznajemy Małgorzatę, kobietę która zdołała zbudować sobie szczęśliwe i bezpieczne życie, w którym nie brakuje ciepła rodzinnego i przytulnego zakątka, gdzie z przyjemnością można się zaszyć po dniu wypełnionym wymagającą pracą. Jak każdy, Małgorzata ma jakieś małe problemy. A to szef postawi wysoko poprzeczkę, a to nastoletnia córka czymś zdenerwuje czy coś nabroi. Jednak to wszystko jest niczym w obliczu tego, co ma nastąpić. Jeden list od dawno nie widzianej kobiety przewraca życie Małgorzaty do góry nogami. Choć z drugiej strony, może uczyni go jeszcze lepszym? Błędy młodości, mądrość starości, tajemnice, które w końcu muszą zobaczyć światło dzienne... • Muszę przyznać, że jestem pod dużym wrażeniem książki. Już dawno nie miałam w ręku czegoś, co emanowałoby taką ilością życiowej mądrości, ciepła i wrażliwości na otaczające nas piękno. Autorka stworzyła historię, przy której łatwo uwierzyć, że mogłaby się rozegrać tuż obok nas. Historię w której nie brak wzruszeń i emocji, która zmusza do refleksji i długo nie daje o sobie zapomnieć. Opowieść sama w sobie jest naprawdę piękna i poruszająca, jednak to, co wyróżnia ją od wielu innych o podobnej tematyce, to przepełniony mądrością styl pisania autorki. Gdybym miała w zwyczaju podkreślać mądre i piękne zdania, zapewne pomazałabym połowę książki. Raz po raz napotykałam się na głębokie i prawdziwe słowa, nic nie jest powiedziane mimochodem, wszystko ma w sobie głębszy sens. Autorka ujęła mnie również sposobem, w jaki opisuje otoczenie. Nawet taka metropolia jak Warszawa w jej wydaniu to oaza piękna. Dostrzec urok zwykłych ulic czy nawet Złotych Tarasów to wielka sztuka. Przyznaję, że po lekturze tej książki zamarzyło mi się zamieszkać właśnie w takiej Warszawie... • Bohaterki od razu wzbudzają naszą sympatię. To kobiety, które z powodzeniem mogłyby zostać naszymi przyjaciółkami: co prawda popełniają błędy, czasem pod wpływem emocji sprawią drugiej osobie ból, jednak tak naprawdę wszystko czego pragną to szczęście, miłość i bezpieczeństwo. Usilnie dążą do porozumienia z drugim człowiekiem i nawiązania bogatych w znaczenie więzi. Pani Oleksa przepięknie opisała relacje międzyrodzinne, jakie większość z nas mogłaby sobie postawić jako wzór. Wspaniałe małżeństwo, które w swej miłości do nastoletniej córki stara się nie zapomnieć o pozostawieniu jej miejsca na samodzielność a nawet popełnienia drobnych błędów. Dziadkowie, którzy stanowią ostoję rodziny, nie narzucają swojego zdania, nie krytykują, ale w razie potrzeby służą dobrą, przemyślaną radą. Jak przyjemnie znaleźć się w pobliżu takiej rodziny... • Zanim jednak odniesiecie wrażenie, że książka to niekończąca się sielanka, śpieszę poinformować, że znajdziecie w niej wiele zagadnień nurtujących współczesne rodziny. Mam wrażenie, że lektura tej książki, może przynieść więcej dobrego, niż studiowanie wielu poradników, które uczą nas właściwych realcji międzyludzkich, unikania licznych pułapek rodzicielstwa, budowania trwałych więzi międ­zypo­kole­niow­ych. Brak tu moralizatorstwa, za to roztaczany jest przed nami obraz, do którego pragniemy dążyć. • Skoro już o różnych pokoleniach, muszę wspomnieć o czymś więcej. Co prawda książka była moją własnością już od prawie 2 miesięcy, jednak zanim trafiła do moich rąk, została ... wypożyczona. Czytała ją znajoma mojej mamy, która podczas tej lektury wręcz przepadła i na niczym innym nie potrafiła się skupić. To nietypowe zachowanie tak zaintrygowało jej mamę, że sama sięgnęła po tę książkę i pomimo, że nie czytała książek od lat, doświadczyła tego samego. Dlatego jeśli Wasze mamy czy babcie lubią tego typu życiowe historie, myślę że nie musicie się niczego obawiać i możecie właśnie tę książkę im sprezentować. Każda z nich będzie miała okazję odkryć w niej coś pięknego. • Jeżeli lubicie takie klimaty i macie wrażenie, że czytaliście już prawie wszystko, koniecznie sięgnijcie po "Ciemna strona miłości", jestem pewna, że podobnie jak ja, będziecie bardzo mile zaskoczeni.
  • [awatar]
    alison2
    Na pewnym etapie życia, każdy z nas, mniej lub bardziej poważnie myśli o sławie. Wiele dziewczynek marzy o zostaniu piosenkarką, aktorką czy modelką, chłopcy chociażby o karierze kierowcy rajdowego. W pewnej szkole w Dublinie, w latach 70tych szczytem marzeń wydaje się być kariera członka grupy muzycznej. Brat Neila już od jakiegoś czasu próbuje swoich sił, podczas gdy on sam jeszcze nie do końca jest pewien, w jakiej roli chciałby znaleźć się na scenie. Kiedy jednak dochodzi do wniosku, że muzyka, to właśnie to, co pociąga go najbardziej, jest gotów zrobić wszystko, by swój cel osiągnąć. Razem z bratem, którego niedawno pozbyła się pewna szkolna kapela, zakłada nową grupę, a oczami wyobraźni już widzi siebie na samym szczycie. Planuje wydawanie nowych płyt na coraz większą skalę, trasy koncertowe, spotkania z tłumami zagorzałych fanów. Zakłada że z czasem stanie się tak sławny, że będzie grywał z największymi sławami muzyki a władcy państw będą zapraszać go na herbatę. A ona sam między tymi trasami koncertowymi i herbatkami, znajdzie jeszcze czas na działalność charytatywną i zmienianie świata na lepsze. Pobożne życzenia, pomyśli z przekąsem niejeden z Was. Pewnie i sam Neil doszedłby kiedyś do podobnego wniosku, gdyby nie pewnien drobny szczegół. Pamiętacie, na początku wspomniałam o innej szkolnej kapeli, która wyrzuciła ze swoich szeregów jego brata. Jej nazwa pewnie niewiele by Wam powiedziała, dlatego zdradzę, że z czasem ta czwórka chłopaków zmieniła ją na ... U2. „Zabić Bono” to książka o wielkich marzeniach i okrutnym losie, który ilekroć człowiek wierzy, że stanie się coś dobrego, pod nogi podrzuca nowe, coraz to większe kłody... • Na początku muszę się do czegoś przyznać. Od lat jestem zagorzałym, wiernym fanem zespołu U2. Mogłabym długo opowiadać Wam o dowodach mojego oddania, kto wie, może sama potrafiłabym napisać o tym niewielką książeczkę ;-) Piszę o tym dlatego, by w jakiś sposób Wam wytłumaczyć, jak piorunujące wrażenie robi na mnie już sam tytuł tej książki. Sięgając po nią miałam wrażenie, że będzie to opowieść przepełniona goryczą i nienawiścią do człowieka, który faktycznie wspiął się na sam szczyt. Z drugiej strony wiedziałam, że jakiś czas później Neil McCormick na podstawie licznych wywiadów napisał książkę U2 o U2. Więc o co tu chodzi? • „Killing Bono” to słodko gorzka historia o próbach realizacji swoich marzeń o sławie. Napisana z dużą dawką dystansu do samego siebie i humoru, który sprawia, że często, czytając nawet o dość przykrych episodach w życiu autora, nie możemy powstrzymać się od uśmiechu. To historia dwóch zespołów, które zaczynają praktycznie na tym samym poziomie, z których jeden niczym błyskawica pnie się na samą górę, podczas gdy drugiemu ciągle towarzyszy pech, za sprawą którego, nieustannie szamotają się na samym dole. To doprawdę niewiarygodne, jak niesprawiedliwy może być los, jednym ślepo sprzyjać, innym ciągle utrudniać życie. Chyba każdy fan U2 wie, że na początkach swojej kariery Bono postrzegany był jako jedyny członek w grupie, który tak naprawdę niczego nie umie. Z kolei jak twierdzi sam Bono, Neil miał duże predyspozycje, by stać się sławnym. Jak to możliwe, że tak się nie stało? Pech, ogromny pech... Czytając książkę nieraz miałam ochotę krzyknąć: no dajcie spokój, to niesprawiedliwe! Bo jest coś naprawdę niewiarygodnego w fakcie, że ilekroć chłopak miał szansę się wybić, podpisać kontrakt, wydać sigla, zdarzało się coś złego, co przekreślało wszelkie plany, niejednokrotnie dotykając również osoby, które początkującej grupie chciały pomóc. Jakby tego było mało, paradoksalnie, każdy członek zespołu, który zdecydował się go opuścić, z czasem odniósł mniejszy lub większy sukces... Jakby nad tym biednym chłopakiem z Dublina krążyła jakaś okrutna klątwa, która skazywała go na całkowitą porażkę. Tak więc z jednej strony mamy tutaj naprawdę przygnębiającą historię przekreślania chłopięcych marzeń. Z drugiej strony bardzo sympatyczny obraz powstawania jednej z najbardziej rozpoznawalnych grup muzycznych. Kto mógłby ciekawiej i barwniej opisać szkolny epizod niz ktoś, kto chodził do tej samej szkoły, bywał na pierwszych koncertach, słuchał pierwszej płyty, rozmawiał z Bono na zapleczu sceny, z czasem i stadionów... Pomimo jakże odmiennych i na swój sposób niesprawiedliwych losów tych dwóch ludzi, Neil zawsze pozostawał w przyjaznych stosunkach z Bono, był jego towarzyszem w niekończących sie dyskusjach i jakby nie na to nie spojrzeć jednym z pierwszych, wiernych fanów. Dlaczego więc „Killing Bono”? Wbrew temu co można zakładać to nie Neil wymyślił taki tytuł a własnie jego jakże znany znajomy, uważając że będzie naprawdę chwytliwy i będzie rzucał się w oczy. Nie jest więc efektem drzeniącej w autorze nienawiści a przyjacielskiej współpracy... • Książkę czytałam z nieukrywaną przyjemnością. Praktycznie w ogóle nie trzeba być fanem U2, nie trzeba orientować się w ich muzyce, by wciągnąć się w pokręcone losy Neila. Autor zrobił na mnie ogromne wrażenie: pomimo licznych niepowodzeń, wciąż próbował i uparcie walczył o swoje marzenia. Pomimo własnych porażek i w obliczu spektakularnych sukcesów kolegi nie stał się zgorzkniałym, wielkim przegranym. Zachował zdrowy dystans do życia i do samego siebie. Wreszcie na licznych przegranych zbudował swoją obecną karierę krytyka muzycznego. Być może to nie to, czego początkowo pragnął, myślę jednak, że naprawdę jest zadowolonym z życia człowiekiem. • Fanom U2 książki polecać raczej nie muszę. Myślę jednak że spodoba się również każdemu, kogo interesują zawiłe i często bezwzględne reguły gry branży muzycznej i chętnie poznają ją przez pryzmat momentami naprawdę zabawnych losów wyjątkowo pechowej grupy. • PS. Po pewnym czasie, na podstawie tej książki nakręcono również film o tym samym tytule. Jak na pechowca, Neila przystało, zanim do tego doszło, minęło naprawdę sporo czasu i wydaną furę pieniędzy. Jakby tego było mało, prawdziwa historia jest jedynie inspiracją do tego, co nakręcił reżyser, i niewiele by brakowało a w ogóle nie wykorzystałby w filmie jakiejkolwiek piosenki dawnej grupy Neila. Autor książki zawsze marzył o wielkiej sławie i o tym, że może kiedyś zostanie nakręcony na jego temat film. Marzenie po części się spełniło, ale chyba newet w najgorszych snach nie przewidywał, że będzie to historia wielkiego przegranego. I niech ktoś teraz zaprzeczy, że los bywa naprawdę złośliwy...
  • [awatar]
    alison2
    Całkiem niedawno czytałam artykuł a raczej wywiad z pewną osobą w poważnej prasie na temat książek w 2012 roku. Ów człowiek mówił wiele bo i wiele było do powiedzenia. Sekstrylogia, nowa Rowlling, problemy Świata Książki... To, co jednak naprawdę zapadło mi w pamięci to opinia na temat książki Jerzego Stuhra „Tak sobie myślę...” Człowiek powiedział, że naród polski jest strasznie ciekawy cierpień innych a już w szczególności takiego celebryty. Dlatego też ta książka musiała się sprzedać, nawet latem, gdy podobno sprzedają się jedynie romanse i kryminały. Zastanowiło mnie to stwierdzenie. Czy faktycznie tacy jesteśmy? Czy do lektury popycha nas dziwna chęć poznania najbardziej osobistych szczegółów choroby drugiego człowieka? I czy wreszcie książka faktycznie tego nam dostarcza? • Cóż, jeśli faktycznie ktoś właśnie na to liczył, srogo się rozczaruje. Tak sobie myślę nie jest bowiem pamiętnikiem choroby a pamiętnikiem pisanym w czasie choroby. Początkowo dla najbliższej rodziny, przede wszystkim wnuczki, która dopiero miała się narodzić. Biorąc to pod uwagę czy ktokolwiek z Was rozpisywał by się na temat swoich cierpień i pogrążaniu w chorobie? Nie. Autor pragnął stworzyć coś, co pozwoliłoby jego wnuczce lepiej go poznać. Nie przez pryzmat wielkich osiągnięć jakich dokonał a przez złowa, które sam napisał. A Stuhr ma całkiem sporo do napisania. Przemyślenia na temat jego życia, osób, jakie miał szczęście na swojej drodze życia spotkać, refleksje na temat kondycji współczesnego teatru, nie mówiąc już o sytuacji współczesnego społeczeństwa. Sporo tu wzmianek o polityce, która towarzyszy autorowi każdego dnia i wobec której nie potrafi przejść obojętnie. Wreszcie sporo tu o jego najbliższej rodzinie, karierze i wyborach życiowych Maćka, radości oczekiwania na przyjście na świat dziecka jego córki, o bezgranicznej miłości jego żony. Czy tak osobiste przemyślenia można w ogóle jakoś oceniać? Czemu nie? • Im bardziej zagłębiałam się w zapiskach, tym bardziej odnosiłam wrażenie, że autor daje upust swoim żalom i pretensjom, które być może trafiły go już całe lata. Bolą go szczególnie nieprzychylne opinie na temat jego osoby a chyba jeszcze bardziej jego dzieł. Jednocześnie sam nie szczędzi słów krytyki wobec pracy innych – w tej książce niejednemu się dostało a wiadomo, krytyka w takiej książce jest o wiele bardziej dotkliwa niż jakaś tam recenzja w gazecie... Wiele tu krytycznych słów w stronę polityków, i to niekoniecznie jednej partii ale to chyba nic nowego – wielu z nas odczuwa to podobnie, choć pewnie wszystkich swoich myśli nie zapisuje. Bywają też jasne momenty, najczęściej dotyczące rodziny i bliskich przyjaciół ale i całkiem nieznanych ludzi, którzy z prostoty serca życzą choremu aktorowi jak najlepiej. Przemyślenia Stuhra czasem zasmucają, czasem wywołują uśmiech, momentami mogą nawet drażnić. Co jednak ważne, tworzą one rzeczywisty obraz człowieka z krwi i kości. Człowieka, na którego większość z nas spogląda przez pryzmat wykreowanych ról. Moi drodzy, oto dostajemy Jerzego Stuhra na talerzu w jego najbardziej autentycznej postaci. Człowieka, który ma własne zdanie, które niekoniecznie musi pokrywać się z naszym, człowieka, który pod wpływem emocji czasem coś napisze a dopiero później się zastanowi. Niedoskonały ale jakże ludzki... • Podsumowując „Tak sobie myślę...” to książka, która może wywołać bardzo skrajne emocje. Jedni będą rozczarowani, inni zachwyceni, co poniektórzy nawet zbulwersowani. Jakby jednak na to nie spojrzeć, to bardzo ważna lektura dla wszystkich, którzy jakże znanego człowieka pragną lepiej poznać. Już nie role, które bawiły i poruszały nas przez lata ale człowieka, po prostu człowieka. Tak przynajmniej sobie myślę...
  • [awatar]
    alison2
    Czy kiedykolwiek zdarzyło się Wam bardzo pragnąć poznać twórczość pewnego autora a jednocześnie zwlekać z sięgnięciem po jego książkę, której najzwyczajniej w świecie się ... boicie? I to nie dlatego, że spodziewacie się, że będzie słaba, nie spełni oczekiwań ale dlatego, że ma być straszna... I jakby obaw było mało na okładce czytacie: • "Niewykluczone, że Potomstwo to najbardziej przerażający horror, jaki kiedykolwiek przeczytacie" • Robert Bloch, autor "Psychozy" • "Potomstwo to powieść, która nieźle dała mi po łbie. Pełno w niej trzymających w napięciu scen i absolutnie przerażającej grozy - będziecie zgrzytać zębami na samo jej wspomnienie. A jeśli ta książka nie dostarczy wam sennych koszmarów, to... chyba jesteście martwi" • Edward Lee, autor powieści "Sukkub" • Tak właśnie było w przypadku bardzo znanego autora, Jacka Ketchuma... • Z jednej strony zdawało się być szaleństwem sięganie po jego książkę przez osobę, która wszelkie horrory filmowe omija szerokim łukiem. Z drugiej sam autor jest osobą bardzo otwartą, sympatyczną i ciekawą, dlatego trudno było odebrać sobie przyjemność poznania jego twórczości. I to właśnie ciekawość popchnęła mnie do lektury Potomstwa. • Książka jest niejako kontynuacją „Poza sezonem” jednak spotkałam się z wieloma opiniami, że bez większych problemów można ją czytać bez znajomości poprzedniczki. I faktycznie, wszystko, co należało wspomnieć, by sytuacja była zrozumiała, zostało wspomniane. • Emerytowany szeryf miasteczka Dead River w stanie Maine wciąż nie może wymazać obrazów z przeszłości, kiedy to stawiał czoła bandzie ... kanibali. Ani przez chwile nie przypuszcza jednak, że po tylu latach przyjdzie mu je spotkać po raz drugi... • O fabule właściwie więcej pisać nie trzeba. Łatwo się domyśleć, że kanibale będą szukać nowych ofiar a policjanci będą poszukiwać kanibali. Kto dożyje następnego dnia? • Początek książki wzbudził we mnie spore wątpliwości. Było mrocznie i krwawo a ja nie byłam pewna czy będę w stanie czytać dalej. Ku mojemu zaskoczeniu krwawa masakra szybko ustała a zastąpił ją opis poszukiwań i niebezpiecznie zbliżającego się nieb­ezpi­ecze­ństw­a. Fani horroru z pewnością mogą być nieco rozczarowani i długo wyczekiwać mocniejszych wrażeń. Ja z kolei odetchnęłam z ulgą i z każdą stroną coraz bardziej wciągałam się w tę opowieść. Mało tego, książkę przeczytałam w jeden dzień. • Autor potrafi pisać zajmująco, umiejętnie buduje napięcie i dozuje nam mocniejsze doznania. Całość jest zwarta i na tyle logiczna, jak tylko pozwala na to gatunek. Osobiście bardzo przypadło mi do gustu to nieustające poczucie zagrożenia i niepewność, kto jeszcze spotka makabryczną grupę i przypłaci to spotkanie życiem. Ciekawy jest również sam opis grupy kanibali, z jednej strony tak prymitywnych w swoich odruchach, z drugiej kierujących się wyraźnym podziałem zadań i doskonale znających własne miejsce w grupie. Nie jestem znawcą makabrycznych scen więc trudno mi je ocenić. Wiem jednak że wielu czytelników bardziej biegluch w tej kwestii poczuło pewien niedosyt – jednym słowem Ketchum potrafi zdecydowanie bardziej drastycznie i mrocznie. • Podobno Potomstwo nie należy do najlepszych książek autora, niemniej jak dla mnie stanowiła chyba optymalny początek. Z książką spędziłam kilka nerwowych godzin a po jej zakończeniu doszłam do wniosku, że to pewnie nie ostatnia książka tego autora jaką czytam. • I chociaż chętnie kiedyś jeszcze zajrzę do twórczości tego autora, horror, czy to w wydaniu filmowym, czy książkowym, raczej nie stanie się moim ulubionym gatunkiem...
  • [awatar]
    alison2
    Seria Super kryminał przez długi czas cieszyła oko w salonach prasowych i kioskach. W grudniu pojawił się ostatni, 25 tytuł w tej serii. Książki charakteryzują się niewielką objętością, poręcznym formatem i przystępną ceną. Jak dla mnie, to książki idealne do torebki, idealne, gdy przegapimy autobus czy przyjdzie nam nieco poczekać w poczekalni u lekarza. Moje pierwsze spotkanie z tą serią było dość pozytywne choć przyznam, że liczyłam na nieco więcej. Tym razem sięgnęłam po rodzimego autora, Jacka Krakowskiego, autora powieści Autopsja, czyli dziennik kryzysu, Trans, Zaraza, Lato naszej miłości, Klucze nieba i piekła, tomików wierszy Teatr pamięci, Stan tworzenia, książek dla dzieci, w tym Uśmiechy roku, Kto tak pięknie gra oraz opowiadań, recenzji i esejów drukowanych w „Gazecie Wyborczej”, „Wiadomościach Kulturalnych”, „Literaturze”. Od osoby o takim dorobku pisarskim oczekiwałam sporo, czy też sporo otrzymałam. • Fabuła na pierwszy rzut oka jest bardzo prosta. Oto policjantka Laura Sawicka przyjeżdża do Kostrzyna na pogrzeb swojej dalszej krewnej. Rodzina nie ma pojęcia, czym na codzień trudni się kobieta, co wkrótce okazuje się być dużym atutem, bowiem sytuacja szybko wymyka się spod kontroli. Sytuacja zmienia się z minuty na minutę, ilekroć zaczynamy coś pojmować, następuje kolejne przetasowanie kart. Jak w tym wszystkim dojść do logicznego rozwiązania? • Kryminał pana Krakowskiego miło mnie zaskoczył. To ukłon w stronę starej dobrej klasyki, gdzie brak drastycznie masakrowanych ofiar a im więcej trupów, tym lepiej. Główna bohaterka obraca się w zamkniętym kręgu osób. Rozmawia a dzięki tym rozmowom tworzy coraz to bardziej zawiły obraz rodziny, w której każdy zdaje się mieć coś na sumieniu. Wspominałam że książki z tej serii idealnie nadają się do torebki. Jeśli jednak zamierzacie zabrać ze sobą właśnie ten tytuł, nie zapomnijcie wziąść również kawałka papieru i czegoś do pisania – naprawdę warto w trakcie czytania rozrysować sobie drzewo tej rodziny, bo relecje między poszczególnymi członkami są naprawdę pogmatwane. Jeśli jednak stworzycie sobie takie drzewko rodzinne już nic nie stanie Wam na przeszkodzie, by rozkoszować się zajmującą historią. • Rozwiązanie zagadki pozostawiło mały niedosyt. W pewnym momencie po prostu dostajemy wyczerpującą odpowiedź na tacy. Po tak pokręconej opowieści liczyłam na nieco bardziej zawiłe odkrywanie rozwiązania. Na szczęście zakończenie książki w jakimś stopniu przesłoniło drobne rozczarowanie. • Całość powinna się spodobać osobom mającym sentyment do klasycznych kryminałów, które czasem mają ochotę na stosunkowo krótką ale bardzo ciekawie skonstruowaną historię. Ja sama z pewnością sięgnę po kolejne kryminały autorstwa pana Krakowiaka, jeśli tylko będzie ku temu okazja.
Ostatnio ocenione
1 2 3 4
  • Ucieka tylko jedzenie
    Allison, Peter
  • Ślubna suknia
    Lemaitre, Pierre
  • Irańska córka
    Darznik, Jasmin
  • Mężczyzna, który się uśmiechał
    Mankell, Henning
  • Ciemna strona małżeństwa
    Ross, Adam
  • Gwiazd naszych wina
    Green, John
alice
grejfrutoowa

Projekt współfinansowany ze środków Unii Europejskiej w ramach Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego
Dotacje na innowacje - Inwestujemy w Waszą przyszłość
foo