Strona domowa użytkownika

Zawiera informacje, galerię zdjęć, blog oraz wejście do zbiorów.
[awatar]
Katherine_Parker
Najnowsze recenzje
1 2 3 4 5
...
43
  • [awatar]
    Katherine_Parker
    Już na samym początku tej opinii musze powiedzieć, że bardzo mocno zawiodłam się na "Sercu na zakręcie". Po tym, jak zakończył się pierwszy tom serii, oczekiwałam, że autorka przygotuje w kontynuacji coś, co będzie stanowiło świetne uzupełnienie dla "Serca na walizkach", a także sprawi, że jak na szpilkach będę czekałam na kolejne kontynuacje. Oj tej książce zdecydowanie bardzo daleko do tego... • Tym razem akcja powieści rozgrywa się w Polsce, a dokładniej na terenie pensjonatu "Margaret", który należy do rodziców głównej bohaterki - Gośki. Po ciężkim rozstaniu z Raulem kobieta musi wrócić do kraju z powodu śmierci ojca i związanego z tym pogrzebu. W przypadku recenzji pierwszego tomu wspominałam, że mamy do czynienia z dwoma Gosiami - pierwsza z nich to znajdująca się pod ogromną presją męża szara mysz, która godzi się na każde zło, jakie mąż dla mniej zgotował. Druga jest pewną siebie kobietą żyjącą pełnią życia. I tak, jak w "Sercu na walizkach" przez większość czasu towarzyszyła nam ta druga wersja bohaterki, tak w tym tomie przez cały czas mamy do czynienia z Gosią w pierwszej wersji. Oj jak mnie to denerwowało! Na prawdę! Rzadko zdarza mi się, żeby bohater czy bohaterka jakiejś książki wywoływał u mnie takie emocje, a Gosi udaje się to bez żadnego problemu. Rozumiem, że jest zdołowana wszystkim tym, z czym musi się zmagać - ze śmiercią ojca, nieudanym małżeństwem i romansem - jednak to, co Gosia tu wyczynia jest dla mnie tak nieracjonalne i niezrozumiałe, że aż mi się to w głowie nie mieści. • W przypadku "Serca na zakręcie" ciekawe jest to, że trochę więcej dowiadujemy się o Michale, mężu Gosi, oraz o jej relacjach z rodzicami (czy raczej z matką). Pomijając to jednak bardzo ciężko jest mi znaleźć jakieś plusy dla tej książki. Mam wrażenie, iż ten tom został napisany przez autorkę tylko po to, żeby "zabić czas", aby mogła trochę dłużej popracować nad nowymi wątkami z życia Gosi. Cała powieść dotyczyła tak na prawdę jednego - uratowania pensjonatu "Margaret", aby matka Gośki była w stanie zaopiekować się nim na własną rękę po śmierci męża. Ciągle czytałam tylko o tym, jak to rodzice kobiety się zadłużyli, a ona była tak okropnym dzieckiem, że postanowiła porzucić rodziców i zająć się własnym życiem. Dodatkowo wszystko przeplatane było obecnością Michała, który wiecznie krytykował żonę (powiedzmy wprost - stosował przemoc psychiczną), a ta niby była na niego zła, by po chwili stwierdzić, że musi być w tym związku i nie może myśleć o Raulu... Kompletnie tego nie kupuję... • Nie będę się zbyt długo rozpisywać na temat tejże książki, ponieważ sądzę, że nie ma to najmniejszego sensu, a i sama jej fabuła w ogóle na to nie pozwala, więc powiem tylko tyle, że bardzo zawiodłam się zarówno na tej serii, jak i na autorce. Owszem, zawsze zdarzało mi się wyłapywać w jej twórczości fragmenty, które kompletnie mi nie pasowały, ale koniec końców dobrze bawiłam się czytając jej powieści. Tym razem zdecydowanie nie mogę tego powiedzieć. Tego tomu zwyczajnie mogło nie być, bo wszystko, co było w nim zawarte, można by przedstawić w kilku rozdziałach. • Książka "Serce na zakręcie" bardzo mocno mnie zawiodła - sprawiła, że poważnie zastanawiam się nad tym, czy dalej oczekiwać kolejnego tomu serii, by móc poznać losy bohaterów, a także czy w ogóle sięgać jeszcze po książki spod pióra K.A. Figaro. Myślę, że śmiało mogę powiedzieć, że powieść okazała się być dla mnie jedną wielką stratą czasu - a szkoda, bo historia Gosi i Raula mogła być na prawdę ciekawie przedstawiona.
  • [awatar]
    Katherine_Parker
    Gdy zabierałam się za czytanie "Rodziny z naprzeciwka" nie sądziłam, że otrzymam tak zawiłą, trzymającą w napięciu i przyprawiającą o gęsią skórkę historię. Książka ta zaskoczyła mnie zarówno fabułą, jak i sposobem, w jaki została napisana. Ciekawym zagraniem jest to, iż historię tytułowej rodziny z naprzeciwka (rodziny Westów) poznajemy za pośrednictwem kilku różnych narratorów, a co za tym idzie z wielu odrębnych perspektyw. Mamy do czynienia chociażby z pracownikiem firmy kurierskiej i natrętną sąsiadką, ale także z Katherine West. To dzięki takiemu przedstawieniu wydarzeń całość nabrała jeszcze większej tajemniczości - autorka sprawiła, że podczas czytania towarzyszy nam ciągłe napięcie, niepewność i niepokój. • Już początek książki zaczyna się mocnym wstępem, jednak trochę nie spodobało mi się to, iż dał nam dość duży spojler odnośnie tego, co dzieje się w trakcie całej lektury. Wydaje mi się, że takie wprowadzenie nie było do końca konieczne, chociaż rozumiem, że autorka chciała przez to wprowadzić pewnego rodzaju zapętlenie historii. Otóż książka w prologu zaczyna się wydarzeniem, do którego dochodzimy razem z jej bohaterami w ciągu dalszej lektury. I chociaż, jak wspomniałam, autorka dość mocno zaspojlerowała nam historię, końcowo ten początkowy fragment możemy odebrać w całkiem inny sposób. • Jak wspomniałam, w "Rodzinie z naprzeciwka" mamy do czynienia z różnymi narratorami - ciekawe jest to, iż autorka, oprócz tego, w jaki sposób oni odbierają cała sytuację powiązaną z Westami, postanowiła także częściowo przedstawić nam ich życie. Wszystko tak na prawdę zaczyna się od Gladys, czyli starszej sąsiadki, która przez wielu postrzegana jest za natrętną, zbyt ciekawską i wiedzącą wszystko o wszystkich. To ona zauważa bowiem, że w domu sąsiadów dzieje się coś nietypowego, co nie stanowi ich tradycyjnej rutyny. Dalej mamy także Logana, pracownika firmy kurierskiej, ze sporym bagażem doświadczeń. W jego przypadku mocno podobała mi się próba ukazania przez autorkę, że nie można oceniać innych po ich wyglądzie (chociaż czasami robiła to w zbyt dosłowny i niekiedy komiczny sposób). Wybór tych osób na narratorów nie jest jednak przypadkowy, gdyż wraz z rozwojem fabuły dowiadujemy się, co mają oni wspólnego z Westami i samym wydarzeniem, które dzieje się za zamkniętymi drzwiami w ich domu. • Najistotniejsza część fabuły odbywa się jednak za wspomnianymi zamkniętymi drzwiami, czyli w domu rodziny Westów. Odkrywanie tego, co ma tak miejsce, było dla mnie niezwykle przyjemne, gdyż nic nie było powiedziane przez autorkę wprost, - czytelnik sam musi się tego domyślić. Chociaż wspomniałam, że ta część historii jest najważniejsza, mam wrażenie, że w pewnym sensie była ona najbardziej spokojna. Owszem, z ciekawością odkrywałam to, co działo się w domu, jednak całość została przedstawiona przez autorkę w nieco nudny sposób. Przeważająca ilość rozdziałów, które były ukazywane z perspektywy osób znajdujących się w domu, stanowiła przedstawienie tego, co aktualnie się w nim działo, jak również myśli bohaterów związanych z obecnymi wydarzeniami. • Intrygującą, chociaż jak dla mnie nazbyt zagmatwaną, częścią książki jest jej zakończenie - to w nim cała prawda w końcu wychodzi na jaw. Odniosłam jednak wrażenie, że nie wszystkie wątki zostały w nim odpowiednio wytłumaczone, zaś kilka z nich nie miało dla mnie zbyt dużego sensu. Owszem przeżyłam spore zaskoczenie, jak cała sytuacja się wyjaśniła, ale motywy działań bohaterów nie zawsze były dla mnie w pełni zrozumiałe. Powiem po prostu, że niekiedy były nierealne i miejscami głupie. Wydaje mi się także, iż autorka zbyt szybko zakończyła historię, którą rozwijała przez cały czas trwania książki. Było tak, jakby powoli skradała się do wyjaśnienia wszystkich tajemnic, a gdy w końcu do tego doszła, po prostu to ujawniła i zostawiła czytelnika bez żadnego podsumowania. Czułam w związku z tym na prawdę spory niedosyt. • Książka "Rodzina z naprzeciwka" przedstawia historię, którą bardzo dobrze mi się poznawało. Cały czas trzymała mnie w napięciu i sprawiała, że musiałam poznawać kolejne rozdziały, aby dowiedzieć się, o co w tym wszystkim chodzi. Nie zabrakło tu jednak kilku błędów oraz niedomówień, które mocno wpłynęły na moją ogólną ocenę względem powieści. Autorka ma intrygujący styl pisania, a dodatkowo kupiła mnie przedstawieniem historii z różnych perspektyw i świetnym oddaniem Australii pogrążanej w morderczych upałach (książkę czytałam akurat w momencie, gdy u nas również panowały upały, więc jeszcze bardziej pomogło mi to przenieść się do miejsca akcji powieści). Jest to z całą pewnością bardzo ciekawa pozycja, jednak sama raczej nigdy już do niej nie wrócę - była to dla mnie historia na jeden raz. Okazała się być ciekawa w momencie czytania, ale zdecydowanie nie zapadła mi w pamięć.
  • [awatar]
    Katherine_Parker
    "Pieprz i sól" K.A. Figaro jest książką, która dość mocno różni się na tle poprzednich powieści autorki. Na czym polega ta różnica? Otóż pierwszy raz miałam okazję poznać główną bohaterkę z twórczości pisarki, która stanowiłaby tak duży kontrast względem innych damskich postaci wykreowanych przez K.A Figaro. Gaja, jak widać to już z resztą z opisu książki, jest kobietą pewną siebie, silną, która wie czego chce, i która dodatkowo nie wstydzi się swoich pragnień. Śmiało dąży do celu - czy to zawodowego czy tego "miłosnego". Zawsze urzekały mnie damskie postacie tego typu, więc nie ma się co dziwić, że Gaję polubiłam już od pierwszych stron powieści. Ucieszyło mnie, że autorka postanowiła pokazać kobietę z perspektywy osoby, która świetnie sama jest w stanie sobie poradzić w życiu, nie gra księżniczki w opałach, ale co najważniejsze, że wszystkie inne postaci z "Pieprzu i soli" nie kwestionują tego i nie uważają jej z tego względu za dziwnej (a niestety często miałam okazję spotkać już taki pogląd w książkach). Bardzo się zatem cieszę, że K.A. Figaro postanowiła zmienić coś tworzonych zazwyczaj przez siebie bohaterkach, dzięki czemu miałam okazję poznać Gaję. • Gdybym miała w dość krótki sposób przedstawić, o czym jest "Pieprz i sól", powiedziałabym, że to historia młodej kobiety, przed którą los postawił dwóch całkowicie różnych od siebie mężczyzn. Z jednej strony mamy przystojnego i char­yzma­tycz­nego­ młodego lekarza, który marzy o prawdziwym związku, a z drugiej intrygującego i tajemniczego właściciela popularnego klubu w Warszawie, z jakim główna bohaterka z całą pewnością mogłaby przeżyć niejedną przygodę. Od siebie od razu dodam, że choć początkowo Mikołaj (lekarz) i dla mnie wydał się czarujący, to im bardziej poznawałam jego osobę, tym większą darzyłam go niechęcią. Bardzo nie spodobała mi się jego natarczywość oraz sam charakter - nie muszę więc chyba dodawać, że zdecydowanie bardziej kibicowałam Kostkowi. Bardzo intrygowało mnie również to, że tak mało wiemy o tym drugim, bo to sprawiało, że sama niesamowicie chciałam go poznać. Relacje Gai z obydwoma mężczyznami okazało się dość mocno poplątane, jednak myślę, że to właśnie dzięki temu tak bardzo wciągnęłam się w historię zaprezentowaną w "Pieprzu i soli". • Zdecydowanie największym plusem całej powieści są bohaterowie oraz relacje pomiędzy nimi. To właśnie na tym się koncentrujemy, a reszta stanowi (jak na razie) jedynie przyjemną (choć nie zawsze) otoczkę. Podejrzewam jednak, że autorka coś dla nas szykuje w kolejnych tomach serii, czego już teraz bardzo nie mogę się doczekać! Niesamowicie ciekawi mnie to, kto chciał zaszkodzić Gai poprzez opublikowanie komp­romi­tują­cego­ ją filmiku z Klubu Costa - mam co prawda swoje podejrzenia, jednak i tak wydaje mi się, że całość może bardzo mocno mnie zaskoczyć. • Co tu więcej mówić - K.A. Figaro po raz kolejny pokazała, że umie tworzyć bardzo wciągające historie, a w "Pieprzu i soli" udowodniła dodatkowo, że nie jest autorką schematyczną i stara się kreować całkowicie różnych bohaterów. Moim zdaniem zdecydowanie jej się to udało! "Pieprz i sól" to jedna wielka tajemnica, której fragmenty poznajemy z każdą kolejną przeczytaną stroną. Autorka nie mówi wprost, czego możemy się spodziewać, a sprawia, że czytelnik na własną rękę pragnie poznawać tajemnice bohaterów. Jeśli zatem jesteście fanami twórczości autorki jestem pewna, że "Pieprz i sól" z pewnością wam się spodoba, a jeśli jeszcze nie mieliście okazji czytać niczego spod jej pióra, historia Gai sprawdzi się idealnie na pierwszy raz!
  • [awatar]
    Katherine_Parker
    Na nową powieść od K.A. Figaro czekałam z bardzo wielkim znie­cier­pliw­ieni­em! Choć moje odczucia względem poprzedniej serii autorki, a mianowicie historia o Łucji oraz Dymitrze, wzbudziła u mnie wiele sprzecznych emocji, to jednak polubiłam styl autorki. Śmiało mogę powiedzieć nawet, że mocno mi go brakowało. Nie ma się więc co dziwić, że i po "Serce na walizkach" zdecydowałam się sięgnąć. Mocno ciekawiło mnie, jaką nową historię oraz bohaterów K.A. Figaro wykreowała tym razem i co najważniejsze, czy będzie to gorący romans podobny do poprzedniej serii autorki. Dodatkowo również ten obiecany klimat słonecznej Portugalii sugerował dość intrygującą historię. • Mam wrażenie, że ostatnio trafiam jedynie na powieści, w których pierwsze rozdziały są zwyczajnie nudne i zniechęcają mnie do czytania. We wszystkich tych przypadkach kończyło się na tym, że akcja dopiero od połowy sprawiała, że nie mogłam oderwać się od książki. I w przypadku "Serca na walizkach" było bardzo podobnie! Praktycznie połowa książki ciągnęła mi się niemiłosiernie - wydaje mi się nawet, że początek powieści mówił wciąż o tym samym, czyli o tym, jak bardzo nieszczęśliwa w swoim małżeństwie jest Gosia - nasza główna bohaterka. Z zewnątrz małżeństwo Gośki wydaje się być wręcz idealne, w końcu czego może chcieć więcej - ma męża na wysokim stanowisku, dzięki któremu posiada także wymarzone mieszkanie i może pozwolić sobie na wszystko to, o czym od tak dawna marzyła, a także ulubioną pracę, której zadaniem jest głównie zapełnienie jej czasu wolnego. Ale to wszystko pozory... Tak na prawdę Gosia ma wrażenie, że jej mąż kompletnie się od niej odsunął i czasem nawet nie jest w stanie znieść bliskiego kontaktu z nią. Kobieta czuje się przez to zaniedbana i kompletnie niekochana, a każda z prób zmienienia tego nie przynosi żadnych korzyści. • W związku ze swoją pracą (sprzedaje ona nieruchomości) zostaje wysłana w delegację do Portugalii, gdzie spotkać się ma z właścicielem licznych hoteli, który pragnie tym razem podbić polski rynek. I tutaj właśnie ta prawdziwa, upragniona przeze mnie akcja się zaczyna! Bardzo dobrze można z resztą dostrzec, że i sama postać głównej bohaterki, tylko od momentu, kiedy przybyła do Portugalii niesamowicie się zmieniła. Dostajemy w tym momencie to, czego oczekiwaliśmy od autorki - gorący romans, przystojnego i niesamowicie char­yzma­tycz­nego­ bohatera, a żeby się nie było zbyt idealnie kilka drobnych problemów. Gdybym miała ocenić zatem tą część książki, gdzie Gosia wybiera się w delegacje, stanowczo oceniłabym ją znacznie wyżej, jednakże patrząc na całokształt jest nieco gorzej. • Rzadko zdarza mi się, żebym miała tak mieszane uczucia w stosunku do jakiegoś z bohaterów książek, ale ta Gosia w Polsce strasznie mnie denerwowała... Mówiąc, że miałam ochotę nią potrząsnąć to zdecydowanie za mało! Natomiast Gosia z Portugali była fantastyczna! Pewna siebie, wolna kobieta, która wiedziała czego chce i nie czekała z podkulonym ogonem na to, aż ktoś podejmie za nią jakąś decyzję. Różnica jest niesamowicie widoczna. Podejrzewam, że taki efekt był zamierzony, ale nie będę ukrywać, że miejscami mocno mi to przeszkadzało i koniec końców przyczyniło się do tego, że zwyczajnie nie potrafię w pełni szanować tejże bohaterki. Raul natomiast jest dla mnie postacią dość mocno enigmatyczną - nie jestem do końca w stanie rozgryźć jakie są jego intencje, chociaż też nie mogę powiedzieć, że go nie polubiłam. O nim samym dowiadujemy się stosunkowo mało, jednakże mam wielką nadzieję, że w dalszych tomach to się już zmieni. • Oceniając "Serce na walizkach" mogę powiedzieć, że mimo tych niektórych elementów, które dość mocno mi przeszkadzały, koniec końców książka mi się podobała. Bardzo dobry lekki romans - wręcz idealny na lato. Nie ma sensu doszukiwać się tutaj czegoś ambitniejszego i nad wyraz wspaniałego, bo tego zwyczajnie nie dostaniemy, jednakże w przypadku, gdy mamy ochotę na dobry romans "Serce na walizkach" sprawdza się idealnie. Ja z całą pewnością będę czekać na kontynuację serii, bo jednak za bardzo ciekawi mnie, jak rozwinie się sytuacja Gosi.
  • [awatar]
    Katherine_Parker
    Oh! Jak ja już dawno nie czytałam żadnej porządnej, wciągającej i zwyczajnie przyjaznej młodzieżówki, z którą czułabym się jak z najlepszym przyjacielem. Owszem, w moje ręce trafiło w międzyczasie kilka powieści, które mi się spodobały, jednakże zawsze mi w nich czegoś brakowało, a tym czym, co wiem już po lekturze "Don't love me" było właśnie to uczucie przyjemności, beztroskości, które zawsze czujemy w towarzystwie najlepszych przyjaciół. Lena Kiefer sprawiła, że w towarzystwie Kenzie i Lyalla czułam, że mogę oderwać się od codzienności - było mi z nimi po prostu dobrze. Czułam się z nimi dokładnie tak samo, jak oni, gdy mogli przebywać sam na sam, z dala od innych. Ale chwileczkę, bo chyba wybiegłam nazbyt do przodu z moją opinią - wypadałoby jednak zacząć od początku, prawda? • Podczas lektury "Don't love me" towarzyszymy Kenzie, która w po nagłej śmierci matki musiała porzucić swoją beztroskość oraz dzieciństwo, by pomóc ojcu w opiece nad młodszymi siostrami, Bardzo szybko przejęła rolę głowy rodziny i kogoś, z czyim zdaniem należy się liczyć. Pomimo, że dziewczyna nigdy nie narzekała na swoją nową rolę, pragnęła zrobić coś dla siebie i dla swojej przyszłości - tym czymś było podjęcie wakacyjnego stażu w hotelu, by móc uzyskać referencje niezbędne do podjęcia nauki jako architektka. Los chciał jednak, że dziewczyna trafiła do rodzinnej miejscowości jej zmarłej matki, gdzie pod opieką jej przyjaciółki z dawnych lat, i jednocześnie projektantki wnętrz, móc pozyskiwać niezbędne doświadczenie podczas urządzania wnętrz w znanym na całą Szkocję hotelu rodziny Henderson. I w tym miejscu wszystko w życiu Kenzie zaczęło się komplikować, ponieważ poznała Lyalla - członka klanu Hendersonów, który nie cieszy się najlepszą opinią wśród mieszkańców Highlands. Chłopak ma na swoim koncie jakąś tajemnicę, o której wiedzą wszyscy mieszkańcy miasteczka i przed którą chronią Kenzie najlepiej jak potrafią. To jednak nie powstrzymało tej dwójki przed rozbudzeniem w sobie uczuć, których w ogóle się nie spodziewali. • Nie da się ukryć, że w książkach z gatunku NA i YA kobiece postacie zazwyczaj są kreowane na takie, które są typowymi cichymi, szarymi myszkami, których pewność siebie jest na jak najniższym poziomie i które często dodatkowo zmagają się z jakimś życiowym problemem. Cieszę się jednak, że ten schemat powoli zaczyna się zmieniać, czego idealnym przykładem jest właśnie Kenzie. Choć ona również doświadczyła w życiu wielkiego cierpienia jest jedną z tych bohaterek, które potrafią o siebie zadbać, nie boją się wyrażać własnego zdania i zwyczajnie są sobą - nie starają się być kimś innym, żeby przyciągnąć uwagę mężczyzny. I to mi się niesamowicie spodobało! Nigdy nie rozumiałam, dlaczego autorzy prezentowali taki niekorzystny obraz młodej dziewczyny ukazujący to, że jedynie nieśmiałe i ciche bohaterki są w stanie znaleźć prawdziwą miłość. Kenzie to dziewczyna, która sama świetnie potrafi poradzić sobie w życiu, nie potrzebuje do tego księcia z bajki, który będzie robił wszystko za nią - co to, to zdecydowanie nie! Z drugiej strony autorka pokazała, iż to, że ktoś sam umie sobie w życiu świetnie radzić w cale nie oznacza, że nie potrzebuje bratniej duszy. Taki obraz miłości niesamowicie do mnie przemawia i z wielka chęcią poznałabym inne powieści, które prezentują go we właśnie taki sposób. • Teraz przyszedł czas na Lyalla, czyli naszego bad boy'a, którego nie może zabraknąć w żadnym romansie młodzieżowym - chociaż w tym przypadku sprawa również nie jest tak do końca jednoznaczna, jak było to w przypadku Kenzie. Tak jak dziewczyna, my również praktycznie przez całą powieść nie wiemy, co takiego zrobił Lyall, że całe miasto pała do niego aż tak wielką nienawiścią, co z resztą sprawiło, że on sam czuł się jak wybrakowany towar. Autorka świetnie przedstawiła jednak schematyczność ludzkiego myślenia - zawsze stajemy po stronie tej osoby, która jest z pozoru cicha i miła. Rzadko natomiast zadajemy sobie pytanie, ile w tym wszystkim jest prawdy, czy warto iść ślepo za tym, co sądzą inni, czy może lepiej jest nie wypowiadać się na jakiś temat, jeśli nie znamy tak na prawdę dwóch stron medalu. Sama polubiłam Lyalla praktycznie od razu i nie mogłam pojąć, dlaczego dosłownie wszyscy tak bardzie go nienawidzili. Gdy w końcu dotarłam do wyjaśnienia utwierdziłam się tylko w przekonaniu, że większość z nas idzie ślepo za opiniami innych i nie potrafi myśleć samodzielnie, a to, jak widać chociażby po sytuacji z Lyallem, jest strasznie niesprawiedliwe i krzywdzące. • Autorka bardzo intrygująco przedstawiła w książce również cały system wartości rodziny Hendersonów - ich tradycje, zakazy i nakazy, podejście do mężczyzn, wizerunku, pieniędzy itp. Poznając to wszystko nie mogłam uwierzyć, że są ludzie, którzy zgadzają się na takie życie, choć wiadomo, że dla osoby z zewnątrz zawsze będzie to niedorozumienia. Nie chcę zbyt dużo zdradzać z tego wątku, ponieważ myślę, że poznanie go na własną rękę będzie znacznie ciekawsze, było mi jednak niesamowicie żal czytają, w jakiej rodzinie musiał dorastać między innymi Lyall. Jestem jednak bardzo ciekawa, jak w dalszych tomach autorka postanowiła pociągnąć wątek rodziny Hendersonów, tym bardziej, że wiem, jakie plany co do niej miał sam Lyall. • Co tu więcej mogę powiedzieć - "Don't love me" jest jedną z tych młodzieżówek, jakich ostatnio już dawno nie miałam okazji czytać. Wciąga praktycznie od pierwszych stron i trzyma w napięciu do samego końca. Autorce udało się przyciągnąć moją uwagę nie tylko dzięki intrygującym wątkom czy przyjaznym bohaterom, ale również dzięki swojemu stylowi, który był dla mnie podczas czytania zwyczajnie dobry i wpełni zadowalający. Wprowadziła ona, moim zdaniem, nieco świeżości do tego gatunku, którą mam nadzieję, że utrzymała również w kolejnych tomach serii. I chociaż jedyną rzeczą, do której mogłabym się tutaj przyczepić jest to, że trochę w treści było zbyt mało Szkocji, jak na to, że stanowiła ona miejsce akcji powieści, to jednak trochę żałuję, że w kolejnym tomie będę musiała przenieść się z bohaterami do innego kraju - ale co tam, może tam spodoba mi się jeszcze bardziej! • Jeśli zatem jeszcze nie udało się wam doczytać między wierszami, czy w przypadku tej pozycji jestem na tak, to rozwieję te wątpliwości - ZDECYDOWANIE MÓWIĘ TEJ KSIĄŻCE TAK!
Ostatnio ocenione
1 2 3 4 5
...
42
  • Idealni rodzice
    Davis, L. G.
  • Tajemnica domu w Bielinach
    Miszczuk, Katarzyna Berenika
  • Terapeutka
    Paris, B. A.
  • Verity
    Hoover, Colleen
  • Musisz mi uwierzyć
    Kent, Minka
  • Idealna rodzina
    Jewell, Lisa
Należy do grup

grejfrutoowa
ilona3
Betik

Projekt współfinansowany ze środków Unii Europejskiej w ramach Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego
Dotacje na innowacje - Inwestujemy w Waszą przyszłość
foo