Strona domowa użytkownika

Zawiera informacje, galerię zdjęć, blog oraz wejście do zbiorów.
[awatar]
Katherine_Parker
Najnowsze recenzje
1
...
22 23 24
...
43
  • [awatar]
    Katherine_Parker
    Recenzja dostępna również na blogu: [Link] • O swoim uwielbieniu dla Kasie West wspominałam już wiele, wiele razy i choć czasem jestem bardziej zadowolona z przeczytanych książek autorki, a czasem mniej to jednak nieodwołalnie należę do grona jej wielkich fanów. Kiedyś wspominałam już, że od jakiegoś czasu nie sprawdzam nawet, o czym dana książka ma być - po prostu biorę i czytam ją w ciemno. Tak też miałam w przypadku Blisko ciebie, choć tutaj wiedziała jedynie, że część akcji ma dziać się w bibliotece, gdzie została zamknięta główna bohaterka (już samo to, że została ona uwięziona na jakiś czas w bibliotece całkowicie zachęciło mnie do lektury, bo jaki książkoholik o tym nie marzy!). I choć patrząc ogólnie książka mi się bardzo podobała, to jednak w niektórych momentach nie obyło się bez delikatnego zawodu. Jednakże wcale nie oznacza to, że nowa książka Kasie West jest słaba - bo tego zdecydowanie nie mogę powiedzieć. • Jak wspomniałam wyżej, początek historii zawartej w Blisko ciebie ma miejsce w bibliotece miejskiej, gdzie poznajemy główną bohaterkę imieniem Autumn. Polubiłam ją praktycznie od samego początku, choć trzeba przyznać (co mi się podobało) nie od razu wyłożyła ona na stół wszystkie karty o sobie. Przez dłuższy czas miałam dosyć sprzeczne myśli na temat tej bohaterki, gdyż nie wiedziałam do końca, jaka jest na prawdę. Miejscami wydawało mi się, że jest duszą towarzystwa w swojej paczce, jednak zaraz pojawiał się jakiś wątek, który świadczył o tym, że w swojej grupie jest lubiana, ale trzyma się raczej z boku. Wydaje mi się, że w dużej mierze zapałałam do niej sympatią, gdyż odnalazłam w niej cząstkę samej siebie. Co bardzo spodobało mi się w postaci Autumn - autorka nie przedstawiła jej jako idealnej dziewczyny, która nie przejmuje się właściwie niczym, prócz problemami w stylu które buty ubiorę na dzisiejszą imprezę. Pokazała, że każdy ma jakieś problemy, jakieś tajemnice, które stara się ukryć przed innymi, by móc żyć normalnie. Problemy Autumn dużo mi podpowiedziały i pomogły spojrzeć mi na moje życie z nieco innej perspektywy - taki mały bonusik podczas czytania książki. • W bibliotece Autumn towarzyszy jednak jeszcze ktoś - niejaki Dax, czyli chodząca zagadka. Jak dowiadujemy się od głównej bohaterki, chłopak bardzo mocno stroni od towarzystwa, ceni sobie swoją prywatność, przez co uważany jest przez wielu za dziwaka i odludka. Mocno spodobało mi się tutaj to, że Autumn , mimo krążących po szkole plotek na temat Daxa, starała się dać mu szansę i chciała spróbować go poznać, co wcale nie było takie łatwe. Właśnie za to też uwielbiam książki Kasie West - pokazuje, że różni ludzie, gdy już się poznają (bo dadzą sobie taką szansę, bo tak podpowie im los) mogą doskonale do siebie pasować, mimo tak widocznie dzielących ich różnic. Nie muszę chyba dodawać, że tak samo jak Autumn, im bardziej poznawałam Daxa, tym bardziej go lubiłam, choć gdybym pewnie znalazła się na miejscu głównej bohaterki na samym początku również trzymałabym się od niego z daleka. • Gdy zabierałam się za czytanie Blisko ciebie myślałam, że cała książka będzie przedstawiała uwięzienie bohaterów w bibliotece. Kasie West miała jednak na to całkiem inny pomysł i to, co nam zaserwowała na prawdę mnie usatysfakcjonowało. Dzięki tej zmianie możemy poznać o wiele bardziej zarówno Autumn jak i Daxa, a na tym właśnie mi zależało. • Jedyne, czym jestem tutaj mocno rozczarowana jest wyjaśnienie, dlaczego przyjaciele Autumn nie wrócili po nią do biblioteki. Jakoś w ogóle to do mnie nie przemawiało, gdyż nie wyobrażam sobie, żeby w normalnym życiu można było kogoś zwyczajnie nie zauważyć. To jedyny minus (mimo wszystko dość spory), który przyczynił się do takiej a nie innej mojej oceny tej książki. • Sądzę jednak, że śmiało mogę polecić wam tą książę, bo mimo tego, że uważam, że nie jest ona najlepsza ze wszystkich książek Kasie West, to jednak myślę, że jest wyjątkowa i żaden fan autorki nie może przejść obok niej obojętnie. Blisko ciebie ma w sobie wszystkie te najważniejsze elementy, za które pokochałam jej autorkę, a to było dla mnie na prawdę ważne. Także mówiąc krótko, jak najbardziej polecam!
  • [awatar]
    Katherine_Parker
    Recenzja dostępna również na blogu: [Link] • Po zapoznaniu się w całości z serią Silver - Księgi snów wiedziałam, że Kerstin Gier stała się jedną z moich ulubionych autorek. Mimo to przez cały czas broniłam się z przeczytaniem jej pierwszej serii Trylogia czasu. Wydaje mi się, że duży wpływ na moją opinię miały okładki książek wydane nakładem Wydawnictwa Egmont Polska - cały czas po prostu nie pasują mi one do stylu pisarskiego autorki i obawiałam się, że sama Trylogia czasu nie będzie taka char­akte­ryst­yczn­a, jak Silver. Gdy więc dowiedziałam się o ty, że Wydawnictwo Media Rodzina postanowiło wydać tą serię jeszcze raz i to z całkiem nową okładką byłam zwyczajnie w niebo wzięta! No bo spójrzcie tylko na to cudo - jest uosobieniem stylu Kerstin Gier, jej humoru i wszystkiego, co w niej najlepsze. Jednakże mimo to nadal byłam co do tej serii raczej sceptycznie nastawiona i podeszłam do niej z dość wielką rezerwą. • Główną bohaterką książki jest niejaka Gwen, która od początku swojego życia wiedziała, że wywodzi się z bardzo specyficznej rodziny. Otóż już od wielu, wielu lat niektórzy członkowie rodziny Montrose rodzą się ze specyficznym genem, który pozwala im na cofanie się w czasie. Ostatnią z rodu, która miała zostać obdarzona tą wyjątkową zdolnością miała być kuzynka Gwen - Charlotte. Od momentu swojego urodzenia była przygotowywana do swojej dalszej przyszłości i praktycznie całe życie dostosowywała się do tego. Pewnego dnia Gwen odkrywa jednak, że to nie Charlotte, ale ona została obdarzona tą niesamowitą zdolnością. Wszystko ładnie pięknie, tylko, że Gwen nie ma pojęcia co robić, gdy już się cofnie w czasie - w końcu to nie ona była do tego wszystkiego przygotowywana. • Powiem wam, że na początku, gdy zapoznawałam się z opisem książki oraz z licznymi opiniami na jej temat, jakoś nie bardzo przekonywało mnie to, że w powieści miały znaleźć się fragmenty z przeszłości. Wydawało mi się, że będzie to zwyczajnie nudne. Jednak dzięki wspaniałej wyobraźni Kerstin Gier oraz jej talentowi, autorce udało się stworzyć z tego coś niesamowitego. Już po pierwszym takim fragmencie wiedziałam, że na każdy kolejny będę czekała z wielką niec­ierp­liwo­ścią­ i właśnie tak było. Dzięki właśnie tym scenom z przeszłości, dzięki opisom, jakie Gwen oraz Gideon musieli nosić stroje Czerwień rubinu na prawdę wiele zyskała i z pewnością, gdyby autorka z tego zrezygnowała, cała ta historia nie byłaby już taka sama. • W książkach Kerstin Gier zawsze podobało mi się to, w jaki sposób zwraca się ona do swoich czytelników i jak przez to kreuje swoich bohaterów. Jej nieodłącznym elementem jest humor i chociaż doskonale widać w nim, że jej książki skierowane są do raczej młodszych niż ja czytelników, to mimo wszystko ja zawsze świetnie się przy nich bawię i wracam do nich z wielkim sentymentem. Teraz widzę, że moje obawy były bezpodstawne. bo w końcu ten humor to cała Kerstin Gier i z całą pewnością w żadnej nowej książce autorki tego nie zabraknie. • Chociaż Czerwień rubinu czytałam już jakiś czas temu, nadal nie mogę do końca zebrać wszystkich słów, jakimi chciałabym opisać dla was tą książkę (wybaczcie mi więc, jeśli ta recenzja jest trochę nieskładna). Wiem jednak, że jedyne, co jeszcze muszę wam powiedzieć to to, że jeśli jeszcze nie zapoznaliście się z tą książką, koniecznie MUSICIE to zmienić. Po prostu nie ma innej opcji. A jeśli w dodatku czytaliście już serię Silver - Księgi snów i ona wam się spodobała, to jest to wręcz wasz obowiązek. Ja teraz bardzo mocno żałuję, że nie zapoznałam się z tą serią wcześniej i chociaż mogłabym już zabrać się za kolejne tomy (a uwierzcie mi, ciekawość mnie zżera), to z wielką niecierpliwością będę wyczekiwać tych w tej całkiem nowej szacie graficznej (będę się musiała troszkę pomęczyć). • Słowem podsumowania powiem tylko, że Czerwień rubinu to książka, którą koniecznie trzeba przeczytać. • Dla tych, którzy nie wiedzą, na podstawie tejże serii powstał film, ale jeśli nie czytaliście jeszcze książek, nie oglądajcie go, bo możecie się trochę zniechęcić do tej serii (chociaż w sumie nie był on taki zły - po prostu nie tak dobry, jak książka).
  • [awatar]
    Katherine_Parker
    Recenzja dostępna również na blogu: [Link] • Madeline Whittier nie jest zwyczajną osiemnastolatką. Nie może robić tego, co dla jej rówieśników jest normalne, nie może wychodzić z domu i nikt obcy nie może jej odwiedzać. Od siedemnastu lat w jej życiu są tylko i wyłącznie dwie osoby - jej mama oraz Carla, pielęgniarka na cały etat. Maddie choruje bowiem na bardzo rzadką chorobę zwaną SCID, czyli mówiąc krótko - ma ona alergię na dosłownie wszystko. Razem z mamą mieszka w specjalnie przystosowanym dla jej potrzeb domu, gdzie powietrze cały czas jest filtrowane. Uwielbia czytać książki, a te przychodzą do niej szczelnie zamknięte w próżni. Wszystko, co znajduje się na zewnątrz jej domu jest dla niej wyrokiem śmierci. Dotychczas to życie nie sprawiało Maddie zbyt wielkiego problemu - w końcu innego nie znała. Wszystko się zmienia, gdy do domu obok wprowadza się nowa rodzina - mama, tata, córka i syn. I to właśnie ten syn imieniem Olly stał się tym, który wprowadził w jej sterylne i uporządkowane życie tyle zamieszania... • Powiem wam, że dopóki nie usłyszałam o filmie, który powstał na podstawie tej książki, jakoś nie specjalnie zwracałam na nią uwagę. Wydawało mi się, że jest to jakaś zwyczajna historia trochę w stylu Gwiazd naszych wina, dlatego po prostu nie ciągnęło mnie do jej poznania. Ale z dosłownie każdej strony napływały do mnie informacje o tym, jak genialna jest ta powieść, a z racji tego, że chciałam wybrać się na jej ekranizację do kina zdecydowałam, że najpierw muszę poznać jej papierowy pierwowzór. Teraz mogę wam powiedzieć, że Ponad wszystko to jedna z najlepszych książek, jakie czytałam w tym roku, a może i nawet w całym moim czytelniczym życiu! • To, co już na samym początku zwróciło moją uwagę, to te rysunki, których w książce jest pełno. Jak tylko dostałam ją w swoje ręce musiałam pilnować się, żeby za bardzo nie zaglądać do środka, bo nie chciałam robić sobie żadnych spoilerów. Bardzo spodobało mi się to połączenie tekstu z pasującymi do niego ilustracjami autorstwa męża Nicoli Yoon - wyszły mu one po prostu fantastycznie i stały się tym, co na pewno mocno wyróżnia tą pozycję. Nie jest ich za dużo, ale również nie za mało, dzięki czemu nie ma się wrażenia, że czytamy jakąś książkę dla dzieci - to tylko ciekawe uzupełnienie całości, które idealnie pasuje do charakteru Madeline. • Dodatkowo, pod względem wizualnym, również okładka powieści zrobiła na mnie bardzo duże wrażenie. Przez dłuższy czas nie mogłam zdecydować się, która bardziej mi się podoba - czy ta oryginalna biała, czy też ta filmowa. Koniec końców stwierdziłam, że to właśnie ta z powyższego zdjęcia jest po prostu genialna. Dosłownie nie można od niej oderwać wzroku! Także już pod samym aspektem wizualnym książka bardzo mocno kusi przyszłego czytelnika. • Prócz historii zawartej w Ponad wszystko myślę, że to właśnie styl autorki najbardziej zwrócił moją uwagę i sprawił, że zakochałam się w tej powieści. Książkę czytałam z zapartym tchem! Zanim się za nią zabrałam już jakiś czas dręczył mnie książkowy kac po przeczytaniu Bad Mommy, a dzięki Ponad wszystko szybko udało mi się z tego wybrnąć. Nicola Yoon pisze w bardzo char­akte­ryst­yczn­y i niespotykany sposób, który mnie urzekł już po kilku stronach. Bardzo spodobało mi się tutaj to, w jaki sposób autorka podzieliła fabułę jeśli chodzi o rozdziały - ci co czytali wiedzą, co mam na myśli. Otóż w większości książek spotykamy się z tradycyjnym podziałem rozdziałów - tj. jest jakiś rozdział i akcja ciągnie się w nim na kilka stron. Tutaj natomiast Nicola Yoon zadziałała tak, że czasem w jakimś rozdziale było zaledwie jedno zdanie! Gdy patrzy się na to z daleka wydaje się być to nieco dziwne, jednakże gdy poznaje się całość ma to jak najbardziej sens. Jestem bardzo ciekawa, czy w swojej kolejnej książce (Słońce też jest gwiazdą) również zastosowała taki zabieg, czy tam już trzymała się tego tradycyjnego sposobu. • Fabuła, która została przedstawiona w książce również jest niesamowita. Spodobało mi się to, że choroba Maddie nie stanowi głównego wątku całej powieści, jest tylko jednym z jej elementów. Tak a prawdę chodzi tutaj o przyjaźń, miłość oraz chwytanie z życia pełnymi garściami - bo życie takie jakie wiodła główna bohaterka, wcale nie można nazwać życiem. Na dłuższą metę człowiek nie jest bowiem żyć w zamknięciu, z dala od innych ludzi, od cudów świata oraz od miłości. Jesteśmy tak skonstruowani, że gdy już raz zaznamy tego prawdziwego życia, to już nigdy nie będziemy chcieli wrócić do tego, co było przedtem, tylko wciąż na nowo doświadczać tych wspaniałych emocji. • Ogromnym plusem powieści jest niewątpliwie jego zakończenie. Niestety nie mogę wam zdradzić, na czym jego wyjątkowość polega, ale uwierzcie mi - czegoś takiego z całą pewnością się nie spodziewaliście. • Podsumowując więc, myślę, że już chyba nie muszę więcej wam udowadniać, jak wspaniała okazała się być książka Ponad wszystko. Słyszałam pogłoski, że ekranizacja nie jest taka wspaniała, jak jej papierowy pierwowzór (sama jeszcze nie mogę tego stwierdzić), więc jeśli zawiedliście się na ekranizacji, a książki jeszcze nie czytaliście zmieńcie to czym prędzej, bo jestem święcie przekonana, że z lektury na pewno będziecie zadowoleni. Ja sama bardzo się cieszę, że poznałam historię Maddie oraz Olly'iego właśnie zaczynając od tej powieści, a nie od filmu. • Mówiąc więc krótko - polecam! I to jak!
  • [awatar]
    Katherine_Parker
    Recenzja dostępna również na blogu: [Link] • Przyznam się wam, że po Bad Mommy sięgnęłam po pierwsze przez te wszystkie pozytywne opinie pod jej adresem (a czytałam ich na prawdę sporo!) i po drugie przez tą niesamowitą okładkę (no, czyż nie jest genialna?). Oczywiście żeby nie było wcześniej zapoznałam się z opisem historii, który również miał ogromny wpływ na moją decyzję, ale jednak to właśnie te dwie pierwsze rzeczy przyczyniły się do tego, że w ogóle spojrzałam na tą książkę. Po przeczytaniu Margo nie chciałam na razie zagłębiać się w dalsze lektury powieści Tarryn Fishe, bo choć styl autorki mi się spodobał, to jednak na całości troszkę się zawiodłam. Ale teraz będąc już po lekturze Bad Mommy nie chcę robić sobie dalszych przerw od Tarryn Fisher, bo ta kobieta jest po prostu niesamowita! Cóż, nie muszę już chyba więc dodawać, jak bardzo podobała mi się Bad Mommy, prawda? • Wbrew temu, co na początku myślałam książka nie opowiada o jakichś drastycznych morderstwach i niesamowicie wstrząsających akcjach z udziałem porywania małej Mercy - serio myślałam, że tak mniej więcej będzie się rozgrywać akcja. Co ciekawe też, powieści nie poznajemy tylko i wyłącznie z perspektywy Fig, czyli tej złej. Bad Mommy jest dość mocno pokręcona i trzeba poświęcić trochę czasu na jej zrozumienie - ale co z tego skoro książka jest taka świetna. • Gdy piszę teraz dla was tą recenzję i chcę powiedzieć wam, o czym mniej więcej jest książka, mam z tym spory problem - no bo jak to zrobić, żeby nie zdradzać wam tych wszystkich smakowitych kąsków? Można by powiedzieć, że główną bohaterką powieści jest Fig, ale w sumie nie jest to do końca zgodne z prawdą, bo gdy przenosimy się do części, w której to Darius jest narratorem, to właśnie on staje się głównym bohaterem. Jednak gdy na końcu przenosimy się do poznawania historii z perspektywy Joelyn, to samo można by powiedzieć właśnie o niej. Myślę, że najlepiej by było, jeśli powiedziałabym, że Fig jest przyczyną całego tego zamieszania. Poznajemy ją w momencie, gdy kobieta spostrzega na mieście małą dziewczynkę i jest święcie przekonana, że wcieliła się w nią jej nienarodzona córeczka. Przekonanie to sprawia, że kobieta zaczyna obmyślać plan, jak odzyskać ukochaną córeczkę z rąk złej mamy. Im więcej bowiem Fig obserwuje małą Mercy i jej rodziców Joelyn i Dariusa, tym bardziej utwierdza się w przekonaniu, ze musi odebrać tym złym ludziom swoją córeczkę. Postanawia się więc przeprowadzić do sąsiedniego domu i na razie jakość wkraść w łaski rodziny Averych, aby ci zaufali jej na tyle, że w końcu sami zrozumieją, że Mercy należy do niej i to właśnie u niej będzie jej najlepiej. Dochodzi więc do tego, że Fig udaje nową sąsiadkę Averych i stara się z nimi zaprzyjaźnić. Wkrótce jednak kobieta chce być taka sama, jak Joelyn i mieć dokładnie wszystko to, co ona. Jest to jednak dopiero początek historii... • Jak już mówiłam, zabierając się za Bad Mommy spodziewałam się otrzymać nieco inną historię. Ale, czy jestem tym rozczarowana? Zdecydowanie nie! Książka cały czas niesamowicie trzyma w napięciu. Wciąż chce się wiedzieć, co będzie dalej i jak cała akcja się zakończy. Ja sama z wielką gorliwością śledziłam wszystkie ruchy Fig, gdyż obawiałam się, że dosłownie za moment dokona ona czegoś okropnego (w końcu wszystko na to wskazywało). O samej Fig nie mogę powiedzieć, że ją lubiłam, jednak podczas czytania doszukiwałam się czasem małych podobieństw pomiędzy tą bohaterką a mną. Oczywiście nie mam tu na myśli tych psychicznych zachować, tylko to upodabnianie się do innych. Naśladownictwo jest bowiem dopuszczalne, ale wszystko w granicach rozsądku - gdy chcesz mieć dosłownie wszystko to samo co twój obiekt uwielbienia i powoli stajesz się tą osobą znaczy, że coś z tobą jest nie tak. Z początku lektury bardzo polubiłam małżeństwo Averych, jednak im dalej zagłębiałam się w lekturę i poznawałam ten mniej wyidealizowany ich obraz zaczynałam się zastanawiać, czy dalej powinnam ich lubić. Co do wszystkich bohaterów Bad Mommy - w ich przypadku nic nie jest do końca pewne. • Gdzieś kiedyś przeczytałam, że Tarryn Fisher ma niesamowity dar wcielania się w umysły osób dość nienormalnych - i ja się z tym zgadzam. Ale to właśnie dzięki temu autorka potrafi tworzyć takie niesamowite książki, jak właśnie Bad Mommy. Uważam bowiem, że pod względem kreowania postaci oraz samej fabuły autorka poradziła sobie wręcz po mistrzowsku. Widać, że poświęciła ona na prawdę dużo pracy na zebranie wszystkich potrzebnych informacji i skumulowaniu ich tak, aby to wszystko miało ręce i nogi. Czytając tą książkę utwierdziłam się też w przekonaniu, że Tarryn ma na prawdę niesamowity i bardzo specyficzny styl. Określiłabym go jako nieco dziwny, ale przez to właśnie bardzo przyciągający. • Podsumowując więc, choć moje pierwsze spotkanie z twórczością Tarryn Fisher uważam za raczej przeciętne, o jednak mogę śmiało powiedzieć, że jestem na prawdę zadowolona z lektury Bad Mommy. Autorka odwaliła kawał na prawdę świetnej roboty, przez co z całą pewnością zasłużyła sobie na te wszystkie ochy i achy pod adresem swojej powieści. Na ogromny plus zasługuje tutaj również to genialne zakończenie - kto książkę już czytał z pewnością się ze mną zgodzi (mi nie dawało ono spokoju przez co najmniej tydzień!). Myślę więc, że jeśli tak jak ja lubicie thrillery psychologiczne, ta pozycja będzie dla was wręcz idealna! Także jeśli jeszcze nie czytaliście Bad Mommy, albo w ogóle o niej nie słyszeliście, czy prędzej to zmieńcie.
  • [awatar]
    Katherine_Parker
    Recenzja dostępna również na blogu: [Link] • Gdy sięgałam po Uwięzione nie wiedziałam tak na prawdę, czego do końca mogę się po tej książce spodziewać. Wiedziałam, że ma być to połączenie thrillera z powieścią młodzieżową, jednakże w życiu nie spodziewałam się, że otrzymam coś tak fantastycznego - bo książka jest niesamowita i będę tego zdania trzymać się do samego końca! Już sama okładka zwiastuje nam, że Uwięzione to nie jest jakaś tam zwyczajna powieść młodzieżowa, w której główna bohaterka zakochuje się w swoim rówieśniku. Uwięzione to pełna wstrząsających emocji powieść obok której nie można przejść obojętnie. • Gdy pewnego dnia Summer wybierała się na imprezę do klubu nie wiedziała, że od tego momentu jej życie będzie wyglądać całkowicie inaczej. Dziewczyna całe życie powtarzała, że w jej rodzinnej miejscowości kompletnie nic się nie dzieje, a przez to może czuć się w pełni bezpieczna. W czasie szukania przyjaciółki Summer napotyka się na tajemniczego mężczyznę, który od samego początku zachowuje się tak, jakby doskonale ją znał. Zaczyna nazywać ją Lilly, by wkrótce obezwładnić dziewczynę i siłą zaprowadzić ją do swojego samochodu. Summer zostaje uprowadzona i od tego momentu musi robić wszystko, co tajemniczy Clover sobie wymyśli, aby tylko nie narazić się na jego gniew i przeżyć... • Książka zaczyna się dość spokojnie. Czytając mamy wrażenie, że Uwięzione to kolejna prosta młodzieżówka, których na rynku wydawniczym jest pełno. Jednak już wkrótce na czytelnika zostaje spuszczony kubeł zimnej wody, gdyż autorka przenosi nas do strasznej rzeczywistości, w której od teraz musi żyć Summer. Bardzo spodobał mi się realizm tej powieści. Zagłębiając się w lekturze odnosiłam wrażenie, że autorka musiała na prawdę sporo czasu poświęcić na zbieraniu informacji potrzebnych do swojej książki. Wszystko bowiem zostało tam bardzo dokładnie przemyślane i na prawdę do niczego nie mogę się przyczepić. • Strasznie zaciekawił mnie sam wątek przetrzymywania Lilly, Poppy, Rose oraz Violet przez Clovera. Całe zajście mogłoby wydawać się raczej mało prawdopodobne, jednak tak na prawdę taka sytuacja mogłaby spotkać każdego z nas. Z wielką ciekawością i zainteresowaniem śledziłam więc to, co działo się w piwnicy Clovera i cały czas zastanawiałam się, jak cała akcja się zakończy - czy Lilly (Summer) uda się uciec, czy już do końca swojego życia (które nie wiadomo nawet ile by trwało) będzie musiała odgrywać wyznaczoną jej rolę tak, aby zaskarbić sobie łaskę swojego oprawcy. • To, co bardzo spodobało mi się w tej powieści to to, że sama fabuła była przedstawiana nie tylko z perspektywy głównej bohaterki, ale również za pośrednictwem jej chłopaka Lewisa i samego Clovera. To właśnie te rozdziały, których autorem był Clover ciekawiły mnie najbardziej, gdyż chciałam dowiedzieć się, co skłoniło mężczyznę do przetrzymywania niewinnych dziewcząt w piwnicy, do zabijania i w ogóle takiego a nie innego postrzegania świata. Tutaj również autorka bardzo dobrze poradziła sobie z przedstawieniem osobowości oprawcy Lilly - rozdziały były bardzo przemyślane i świetnie dopracowane. Dobrze też, że Natasha Preston nie skupiła się tylko na tym, co działo się aktualnie w życiu Lilly, lecz także pokazała, jakie uczucia towarzyszą jej chłopakowi, który cały czas starał się odnaleźć ukochaną i nie poddawał się mimo mijającego czasu. Taki chłopak to skarb (ci, którzy książkę już czytali, wiedzą dlaczego). • Choć książkę czytałam już jakiś czas temu, nadal nie mogę wyjść z szoku po tym, co działo się w piwnicy domu Clovera. Natasha Preston miała świetny pomysł na fabułę i dodatkowo bardzo dobrze udało jej się wykorzystać potencjał swojej historii. Dużym plusem książki jest jej zakończenie - jednak o nim wam już nie opowiem, gdyż zabrałabym wam całą przyjemność z czytania. Śmiało mogę więc powiedzieć, że Uwięzione to na prawdę świetny thriller młodzieżowy, który koniecznie trzeba przeczytać! Sama z wielką niec­ierp­liwo­ścią­ czekam na kolejne książki autorki, które mam nadzieję, ukażą się również polskim nakładem.
Ostatnio ocenione
1 2 3 4 5
...
42
  • Idealni rodzice
    Davis, L. G.
  • Tajemnica domu w Bielinach
    Miszczuk, Katarzyna Berenika
  • Terapeutka
    Paris, B. A.
  • Verity
    Hoover, Colleen
  • Musisz mi uwierzyć
    Kent, Minka
  • Idealna rodzina
    Jewell, Lisa
Należy do grup

grejfrutoowa
ilona3
Betik

Projekt współfinansowany ze środków Unii Europejskiej w ramach Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego
Dotacje na innowacje - Inwestujemy w Waszą przyszłość
foo