Strona domowa użytkownika

Zawiera informacje, galerię zdjęć, blog oraz wejście do zbiorów.
[awatar]
Katherine_Parker
Najnowsze recenzje
1
...
23 24 25
...
43
  • [awatar]
    Katherine_Parker
    Recenzja dostępna również na blogu: [Link] • Niegdyś Fallon O'Neil miała przed sobą wspaniałą przyszłość obiecującej młodej aktorki. Dzięki swojemu rozwijającemu się talentowi mogła liczyć na to, że kiedyś uda jej się stanąć na najwyższym szczeblu kariery. Gdy jednak dwa lata temu stała się ofiarą pożaru domu ojca, wszystkie jej marzenia zostały brutalnie skreślone, a ona sama została oszpecona przez okropne blizny. Przez nie musiała odejść z serialu, w którym grała, a wszystkie kontrakty, które miała już podpisane zostały zerwane. Od tego czasu dziewczyna stara się jakoś wrócić do normalności, jednak jak dotąd nie idzie jej to zbyt dobrze. Teraz, gdy ma osiemnaście lat każdego dnia walczy ze sobą, aby ruszyć na przód. Postanawia zostawić za sobą przeszłość i przenieść się ze słonecznego Los Angeles do Nowego Jorku, aby tam spróbować swoich sił na Broadwayu, co jednak spotyka się z silną krytyką ze strony jej ojca również aktora. Pewnego dnia Fallon poznaje podczas śniadania z ojcem chłopaka, który postanawiając ratować dumę dziewczyny udaje przed Donovan'em O'Neil jej chłopaka i namawia ją do ponownego spróbowania swoich sił na scenie. Po spotkaniu para zaprzyjaźnia się i postanawia, że co roku, 9 listopada, przez pięć lat, będą się spotykać i opowiadać o tym, co przez ten czas udało im się osiągnąć, jednocześnie odliczając czas do dwudziestych trzecich urodzin, gdy w końcu będą mogli spróbować swoich sił jako para. • Dawno już nie sięgałam po książki Colleen Hoover, co jest raczej dziwne, bo bardzo lubię jej twórczość. Ostatnią z powieści, jakie przeczytałam było Ugly Love, które choć mi się podobało, nie zachwyciło mnie aż w tak wielkim stopniu, jak innych. Jednak myślę, że z całą pewnością mogę nazwać siebie fanką tejże autorki. Ostatnio natrafiłam na jednym z blogów na recenzję właśnie November 9, co mi przypomniało, że zdecydowanie powinnam powrócić do twórczości pani Hoover. Tak właściwie nie wiedziałam wówczas, o czym jest ta książka (z jej opisem zapoznałam się już dawno temu i zwyczajnie zapomniałam, o czym ona jest), jednakże skoro dotychczasowe powieści autorki mi się spodobały, to czemu nie zaryzykować i nie zapoznać się z książką w ciemno prawda? Czy więc to ryzyko mi się opłacało? Zdecydowanie mogę powiedzieć, że tak! • Chyba we wszystkich książkach autorki, które do tej pory poznałam jest tak, że narrację prowadzi dwójka głównych bohaterów. I tym razem mamy styczność właśnie z takim sposobem przedstawienia historii, co mi jak najbardziej odpowiada. Otóż historię poznajemy właśnie za pośrednictwem Fallon oraz Bena. Cieszę się, że autorka tym razem nie postąpiła inaczej, gdyż bez rozdziałów Bena, czy Fallon książka na prawdę dużo by straciła, a tak możemy się dowiedzieć wystarczająco dużo na temat obydwóch bohaterów. Jeśli już mowa o Fallon i Benie to śmiało mogę powiedzieć, że polubiłam ten duet już od pierwszych stron. Na prawdę świetnie mi się o nich czytało i z coraz to większą niec­ierp­liwo­ścią­ wyczekiwałam momentów, w których ta dwójka miała ponownie się spotkać - było to zdecydowanie najlepsze fragmenty książki. Od samego początku też bardzo im kibicowałam i zastanawiałam się, czy wypełnią do końca swoje postanowienie, czy też w pewnym momencie się złamią i nie będą przestrzegać narzuconych sobie reguł. Bardzo lubię duety bohaterów, gdzie prócz rozwijającej się coraz to bardziej gorącej miłości, między postaciami możemy dostrzec również ten char­akte­ryst­yczn­y humor. Tutaj właśnie to ma miejsce, co dodatkowo jest ogromnym plusem dla całej książki. • Sama historia na prawdę mocno mi się spodobała. Autorka miała na prawdę świetny pomysł na to, aby Fallon i Ben spotykali się zaledwie raz w roku, nie mogąc jednocześnie kontaktować się w żaden sposób. Bardzo byłam ciekawa, jak rozwinie się wówczas ich znajomość i czy nie skończy się to tak, jak w Love, Rosie, gdzie bohaterowie zamiast wyznać sobie uczucia, cały czas się mijali, przez co ich miłość cierpiała, a oni sami nigdy nie byli szczęśliwi. Obawiałam się, że właśnie tak zakończy się cała ta historia, czego chyba bym nie zniosła. I choć był taki jeden moment, gdzie myślałam, że to już raczej koniec i sama miałam wielką ochotę rozpaczać razem z Fallon, to bardzo cieszę się, że całość zakończyła się w taki sposób, jak przedstawiła nam to autorka. Sam pomysł uważam za na prawdę bardzo oryginalny. • Podsumowując więc, November 9 to kolejna świetna książka z pod pióra Colleen Hoover. Choć nadal moją ulubioną powieścią od tej autorki jest zdecydowanie Hopeless, to właśnie November 9 zajęło bardzo wysokie miejsce na liście moich ulubionych pozycji pani Hoover. Choć cały czas staram się znaleźć tutaj jakieś wady, w tej chili jest to dla mnie niemożliwe - książce nie mam absolutnie nic do zarzucenia. Całość czytało mi się po prostu świetnie i choć cały czas chciałam poznać zakończenie tej historii, to gdy już się to stało, poczułam bardzo wielki smutek, że to już koniec. November 9 polecam więc każdemu fanowi autorki (sądzę, że w ogóle się nie zawiedziecie) oraz każdemu, kto jeszcze nie miał okazji zapoznać się z jej twórczością - na sam początek książka ta nada się idealnie!
  • [awatar]
    Katherine_Parker
    Recenzja dostępna również na blogu: [Link] • Od chwili, gdy po raz pierwszy natrafiłam na książki Suzanne Young i rozpoczęłam z nią fantastyczną przygodę z Programem wiedziała, że koniecznie muszę zapoznać się ze wszystkimi powieściami, jakie wyjdą z pod pióra tej autorki. Już od pierwszych stron byłam oczarowana jej stylem oraz historią, jaką udało jej się stworzyć i byłam świecie przekonana, że tak też będzie za każdym razem. Gdy więc w końcu dowiedziałam się o Dzikich sercach po prostu nie mogłam przejść koło tej książki obojętnie. Muszę przyznać, że miałam wokół niej jakieś oczekiwania, spodziewałam się, że dostanę coś podobnego do Programu i choć to, co łączy obydwie te historie to ból, cierpienie i trudne życie ich bohaterów, to jednak Dzikie serca są czymś całkowicie innym. Czy więc mogę powiedzieć, że jestem z tego zadowolona? Przekonajcie się czytając dalszą część recenzji. • Kiedyś Savannah miała dość znośne życie - miała rodzinę, matkę i ojca, którzy, choć nie zasługiwali na miano rodziców roku, to jednak byli, a to najważniejsze, miała przyjaciół i zwyczajne szczęśliwe życie. Lecz to już dawno przeminęło. Gdy na świat przyszedł jej braciszek Evan, a oni dowiedzieli się, że nie jest taki, jak wszystkie inne dzieci, wszystko powoli zaczęło się zmieniać. Wkrótce jej matka odeszła, porzucając całą rodzinę, ojciec się rozpił, a ona sama musiała wcielić się w rolę opiekunki Evana. Gdy w końcu nie wytrzymała i przebiła swojemu byłemu chłopakowi rękę ołówkiem na wylot, gdy ten zaczął naśmiewać się z jej brata, jej życie skomplikowało się jeszcze bardziej. Sąd orzekł, że ma problemy z kontrolowaniem gniewu i teraz razem z innymi wyrzutkami musi starać się ukończyć szkołę. I choć wszystko zaczyna się komplikować się jeszcze bardziej, gdy Savannah zaczyna zbliżać się do Camerona, jej życie zaczyna nabierać nieco więcej kolorów. • Jak mówiłam wyżej, miałam w stosunku do tej książki jakieś oczekiwania i bałam się, że mocno się na niej zawiodę. Przede wszystkim chciałam jednak, żeby była po prostu taka dobra, jak poprzednie powieści autorki, żeby była w jej stylu. W trakcie czytania często musiałam sobie przypominać, że to Suzanne Young ją napisała, gdyż tak bardzo różni się ona od tego, co dotychczas napisała. Jednak myślę, że mogę powiedzieć, że książka jest na prawdę bardzo dobra i warta przeczytania. • Miałam do niej dwa podejścia - za pierwszym razem odłożyłam ją po pierwszym rozdziale, gdyż zwyczajnie nie czułam, aby w tym momencie mi się ona spodobała. Po kilku dniach spróbowałam jeszcze raz i choć troszkę ciężko mi było przebrnąć przez te początkowe strony, z każdą kolejną akcja się rozwijała, bardziej wchodziłam w życie Savannah i w jej historię, a to na prawdę mi się spodobało. Strasznie chciałam dowiedzieć się wszystkiego na jej temat, poznać ją lepiej, spędzić więcej czas w towarzystwie jej i jej przyjaciół - Travisa i Rethy, którzy nawiasem mówiąc mimo problemów, z jakimi muszą się zmagać (uzależnienie i niekontrolowanie złości) okazali się być na prawdę świetnymi ludźmi. Nie zaskoczę was pewnie, gdy powiem też, że bardzo ciekawiła mnie relacja łącząca ją z Cameronem, a raczej to, co dopiero na moich oczach zaczęło się między nimi rozwijać. Camerona polubiłam już od pierwszych stron, a gdy na bok coraz bardziej zaczęła odchodzić ta jego cała tajemniczość, miałam wrażenie, że lubię go coraz bardziej i bardziej.Tak samo jak Savvy pokochałam także jej młodszego braciszka Evana. Cały czas starałam się zrozumieć, na czym polega jego choroba, chyba miało to jakiś związek z niekontrolowaniem złości i emocji (nie wiem do końca, czy to właśnie o to chodziło), jednakże mimo tego wszystkiego dostrzegłam go takiego, jakiego kochała go Savannah. • Cała historia z pozoru wydaje się być łatwa, jednakże tak na prawdę jest bardzo trudna i przygnębiająca. Czytając cieszyłam się bardzo, że choć czasem moja codzienność mnie przygniata i mam wszystkiego na prawdę dosyć, nie mam tak koszmarnego życia, jak Savannah - mam rodzinę, na którą zawsze muszę liczyć, nie ciąży na mnie wyrok sądowy za to, że broniłam honoru mojego brata, czy nie jestem wytykana przez dawnych znajomych. Gdy czytałam o tym, z jakimi problemami musi zmagać się ta dziewczyna, bardzo chciałam, aby w dalszej części książki w końcu spotkało ją coś o wiele lepszego, niż to co ma. Mimo tego Dzikie serca nie jest wcale przytłaczającą pozycją, gdyż dzięki Cameronowi zarówno wszystko w życiu Savvy, jak i w całej książce, zmienia się na lepsze. • Jedyne, do czego muszę się przyczepić w przypadku tej pozycji to jej okładka. Jest to więc na prawdę drobny minus, bo w końcu ważne, że to co w środku jest warte uwagi, czyż nie? A moim zdaniem okładka w cale nie odzwierciedla zawartości, a wręcz może działać nieco na niekorzyść tej pozycji. Dziwię się, że Wydawnictwo Feeria Young wypuściło ją właśnie w takiej szacie graficznej patrząc na to, jak pięknie wydane są wszystkie części Programu. Po polskich wydaniach powieści Suzanne Young spodziewałam się, że wszystkie będą tak fantastycznie wydane, a tu proszę jakie zaskoczenie. Jedyne, co mi się w tym wydaniu podoba, to wewnętrzna strona okładki, gdzie umieszczone zostały różne opinie blogerów na temat powieści i która wyglądają jak napisane kredą. To moim zdaniem jest jak najbardziej na plus. • Podsumowując więc, gdybym miała zdecydować, czy ta właśnie pozycja podobała mi się bardziej, od poprzednich książek autorki, muszę powiedzieć, że nie, gdyż jednak nie pobiła ona tego, co otrzymałam zapoznając się z całym Programem. Nie powiem, że jestem nią zachwycona, jednakże cieszę się, że mogłam ją przeczytać. Na prawdę miło mi się spędzało czas w jej towarzystwie, mocno zżyłam się z jej bohaterami i z wielką przyjemnością dowiedziałabym się, jak dalej potoczą się losy głównej bohaterki. Śmiało mogę powiedzieć, że książka była dobra, a nawet bardzo dobra i nie żałuję, że poświęciłam czas na jej przeczytanie. Sam Cameron Ramsey trafił już na moją listę ulubionych męskich książkowych bohaterów i to na dość wysokiej pozycji. Jak najbardziej więc polecam wam zapoznanie się z powieścią Dzikie serca, gdyż to na prawdę poruszająca historia, z którą koniecznie trzeba się zapoznać!
  • [awatar]
    Katherine_Parker
    Recenzja dostępna również na blogu: [Link] • Greta to cicha i spokojna nastolatka, z którą nigdy nie było żadnego problemu. Jakiś czas temu jej matka wyszła ponownie za mąż i cała rodzina wiodła wspólnie szczęśliwe życie. Dziewczyna nie wiedziała jednak, że jej ojczym ma syna z poprzedniego małżeństwa, który teraz niespodziewanie miał z nimi mieszkać przez rok. Szybko okazało się, że Elec to całkowite przeciwieństwo Grety - jest brawurowy, pewny siebie, zaborczy i niesamowicie wściekły na swojego ojca i jego nową rodzinę (a przynajmniej takiego udaje). Początkowe próby nawiązania kontaktu z przyrodnim bratem szybko spełzają na niczym, jednakże choć Elec traktuje Gretę jak śmiecia, dziewczynę ciągle coś do niego ciągnie. Szybko zaczyna rozkwitać pomiędzy nimi uczucie, które w ogóle nie miało mieć miejsca. • Powiem tak, choć zanim zabrałam się za czytanie tej książki, byłam do niej raczej neutralnie nastawiona - opis przedstawiony na okładce wydawał się być na prawdę interesujący, a sama okładka dość intrygująca, to już po pierwszych stronach chciałam się poddać i całkowicie się jej pozbyć. Gdy już po kilku stronach zaczęłam czytać, jak to główna bohaterka niesamowicie zachwyca się swoim przyrodnim bratem (oczywiście z podtekstem seksualnym), całkowicie odechciało się się poznawania tej historii. Przez to wszystko obawiałam się, że cała książka będzie taką typową nic nie wartą książką, a na poznawanie takiej pozycji zdecydowanie nie miałam ochoty. Ale postanowiłam zacisnąć zęby i brnąć w to wszystko dalej. Na szczęście z czasem wszystko zaczęło się w miarę uspokajać i koniec końców bardzo się cieszę, że już na początku się nie poddałam. • Przede wszystkim, o czym koniecznie muszę tutaj wspomnieć, uważam, że opis przedstawiony na okładce książki na prawdę mocno odbiega od tego, co możemy znaleźć w jej wnętrzu. Sama spodziewałam się jakiegoś na prawdę wielkiego znęcania się psychicznego w wykonaniu Eleca nad Gretą, a otrzymałam tak na prawdę zwyczajne słowne utarczki ze strony chłopaka, który zwyczajnie nie mógł znieść tego, że jego ojciec ma nową rodzinę. Ja przynajmniej tak to odebrałam, Już od pierwszych stron było bowiem widać, dlaczego Elec zachowuje się tak a nie inaczej i łatwo można było dostrzec, że zależy mu na Grecie. Myślę więc, że Wydawnictwo trochę poniosła fantazja, gdy pisali opis dla tej pozycji. • Rozmawiałam o tym z jedną dziewczyną, gdy zaczęłam czytać Przyrodniego brata, że jest to chyba kolejna pozycja, gdzie przyrodnie rodzeństwo się w sobie zakochuje (dla niej niestety, dla mnie jak najbardziej stety) - jak chociażby Czy wspominałam, że Cię kocham. Jednak co mi sie w tej książce podobało to to, że jest to tak jakby połączenie właśnie książki Estelle Maskame oraz Love, Rosie Cecelii Ahern. Chodzi mi o to, że owszem mamy motyw, gdzie główni bohaterowie (przyrodnie rodzeństwo) się w sobie zakochują, jednakże z jakiegoś powodu obydwoje duszą w sobie te uczucia i dzieje się wszystko tak jak we właśnie Love, Rosie, że gdy w końcu któreś z nich ma odwagę, aby odzyskać tego drugiego, już jest za późno, bo ten ktoś zaczyna układać sobie życie. Bardzo lubię czytać takie historie mimo, że są dla mnie one na prawdę przygnębiające, gdy bohaterowie w końcu uświadamiają sobie, ile tak na prawdę czasu zmarnowali na te wszystkie gierki. Pod tym względem Przyrodni brat na prawdę mi się spodobał. • Samych bohaterów na prawdę polubiłam (oczywiście mój number one to nie kto inny, jak Elec) i z całych sił kibicowałam im z całego serca. Przyjemnie obserwowało mi się, jak ich uczucie zaczyna rozkwitać i z jakim wielkim bólem muszą zmagać się podczas rozłąki (chociaż obydwoje mocno starają się to ukryć). W przypadku bohaterów jedyne co mi się nie podobało to to, że po pierwszej rozłące autorka przenosi historię kilka lat naprzód i tak na prawdę nie mamy zielonego pojęcia, co w tym czasie się z nimi działo. Owszem sami troszkę wspominają swoją przeszłość, jednak jest tego tak mało, że nie wiele można dowiedzieć się o ich życiu. Mi osobiście się to nie spodobało, czułam przez to zwyczajnie na prawdę spory niedosyt. Myślę, że skoro już autorka chciała zastosować taki zabieg, powinna go lepiej przemyśleć i bardziej popracować nad szczegółami. • W całej książce jednak najbardziej denerwowało mnie to, że wszystko działo się tam w bardzo zawrotnym tempie. W szczególności można było to dostrzec na samym początku książki. Autorka potrafiła opisywać jedno zdarzenie, by nagle przenieść do następnego, nie dając tym samym czytelnikowi możliwości oswojenia się z daną sytuacją. Ja czułam się jakbym jechała jakąś szaloną kolejką górską, gdzie obrazy zmieniają się dosłownie co chwila i zanim zawieszę na jakimś konkretnym wzrok, wszystko się już zmienia, a mi pozostaje jedynie oszołomienie tym, co się stało. Strasznie mi się to nie podobało i czasem miałam wrażenie, jakbym czytała książkę jakiegoś kompletnie zielonego w tych tematach pisarza, a wydaje mi się, że Penelope Ward raczej do takich osób nie należy. • Podsumowując więc, gdy przebrnie się już przez początkowe rozdziały książki, reszta jest na prawdę przyjemna. Nie jest to oczywiście jakaś wybitna lektura, jednakże idealnie nadaje się ona moim zdaniem do odprężenia się. Historia jest dość wciągająca, przez co czyta się ją raczej szybko. Zdecydowanie największym plusem są tutaj główni bohaterowie oraz relacja ich łącząca - szkoda więc, że autorka nie wykorzystała do końca ich potencjału. Mimo wszystko książkę polecam, jednak radzę nie nastawiać się na coś bardzo spektakularnego.
  • [awatar]
    Katherine_Parker
    Osobiście, bardzo rzadko sięgam po jakiekolwiek poradniki, przewodniki i inne tego typu rzeczy. Jeszcze nigdy, jak dotąd nie miałam przed sobą również żadnego przewodnika po filmie. Gdy jednak wciąż byłam w tym ciągu po przeczytaniu scenariusza do filmu Fantastyczne zwierzęta stwierdziłam, że w sumie czemu by tego nie zmienić. Nigdy to takiego przewodnika nie zaglądałam, więc tak na prawdę nie wiedziałam, jakiego typu informacje mogłabym tam znaleźć. Cieszę się, że moją pierwszą książką tego typu był właśnie przewodnik po filmie Fantastyczne zwierzęta i jak je znaleźć oraz, że dzięki uprzejmości Wydawnictwa Media Rodzina mogłam się z nim zapoznać, jednakże już teraz wiem, że raczej nie wydałabym na niego te dziewiętnaście złotych ceny okładkowej - zwyczajnie byłaby to dla mnie duża strata pieniędzy. • Co znajdziemy w tym magicznym przewodniku po filmie - w zasadzie wszystko to, co już poznaliśmy za sprawą ekranizacji powieści J.K. Rowling. Choć wiedziałam, że raczej takich, a nie innych informacji mogę się tam spodziewać, to jednak liczyłam na to, że może autor tego przewodnika umieści w nim jakieś dwa, czy trzy kąski, które nie były przedstawione w filmie, a które byłyby tutaj bardzo na miejscu. A tak otrzymałam jedynie takie obrazkowe streszczenie całego filmu. • Cała książka, nie licząc już wstępu, podzielona jest na pięć rozdziałów - postacie, zwierzęta, organizacje, miejsca oraz różdżki i zaklęcia. Chyba najciekawszym z rozdziałów jest ten poświęcony postaciom - wszyscy z tych ważniejszych bohaterów zostali dokładnie opisani (nie obyło się oczywiście bez licznych kadrów z filmu), lecz tak jak już wcześniej to wspomniałam, nie ma tam niczego, o czym nie byłoby mowy w filmie. Trochę jestem tym zawiedziona, bo myślę, że można by tutaj powiedzieć o wielu ciekawych rzeczach, no ale cóż... Najbardziej rozczarowana jestem natomiast rozdziałem poświęconemu zwierzętom, gdyż znajdziemy tam tak na prawdę tyle, co nic... Liczyłam na to, że będą one zaprezentowane mniej więcej w taki sam sposób, jak ludzkie postacie, a nie znalazłam tak praktycznie nic - jedynie kilka prostych ilustracji reprezentujących niektóre zwierzęta oraz jakieś dwa diagramy, które niestety nie zostały przetłumaczone na język polski i patrząc na to, że przewodnik ten miał być skierowany raczej dla młodszych czytelników, jest to moim zdaniem bardzo duży błąd. • Ciekawym pomysłem był rozdział poświęcony miejscom w filmie, jednak tak jak w przypadku postaci i tutaj potencjał nie został w ogóle wykorzystany. • Dużym plusem dla książki jest z całą pewnością jej wydanie. Znajdziemy w niej bardzo dużo kadrów z filmu i czasem też kilka ilustracji, które w jakiś sposób nawiązują do fabuły ekranizacji. Pod względem wizualnym przewodnik bardzo mocno przyciąga wzrok i podczas czytania go, dzięki temu na prawdę miło spędza się z nim czas. • Podsumowując więc uważam, że przewodnik ten to jednak nic specjalnego - nie ma w nim w ogóle informacji, których po obejrzeniu filmu moglibyśmy być jeszcze ciekawi. Dla mnie Magiczny przewodnik po filmie to po prostu jedno wielkie streszczenie samej ekranizacji. Można było go zrobić w o wiele bardzie ciekawy sposób, jednak niestety tego nie zrobiono... Jedynym plusem jest tutaj wizualna strona książki. Sama w życiu nie wydałabym na niego dziewiętnaście złotych. Może jednak pozycja ta spodobałaby się o wiele bardziej o wiele młodszym widzom.
  • [awatar]
    Katherine_Parker
    Recenzja dostępna również na blogu: [Link] • Charlie Bloom jest niezwykle spokojną i stroniącą od towarzystwa dziewczyną. Najlepiej czuje się za obiektywem swojego aparatu, mogąc uwieczniać za jego pomocą różne codzienne chwile na zdjęciach. Pewnego razu dostaje wiadomość od dawnego znajomego ze szkoły. Olly Samson nie jest jednak wcale jakimś zwykłym chłopakiem - od czasów popularnego show Make or Break stał się członkiem jednego z najp­opul­arni­ejsz­ych młodych boysbandów w całej Wielkiej Brytanii. W wiadomości Olly prosi Charlie, aby wcieliła się w rolę profesjonalnego fotografa i wykonała kilka zdjęć Fire&Lights za kulisami, które później znajdą się na oficjalnej stronie zespołu. Zaskoczona dziewczyna nie jest przekonana do tego pomysłu, w końcu zdjęcia jakie wykonuje to tylko zabawa. Za namową przyjaciółki postanawia jednak spróbować swoich sił w nowej roli. Szybko zaprzyjaźnia się z członkami grupy, wpada w wir scenicznego życia oraz zaczyna czuć coś więcej do jednego z wokalistów Fire&Lights. Wkrótce odkrywa, że słowa piosenek zespołu poznała już dawno - na kartach starego notatnika jej nieżyjącej mamy... • Kocham książki, gdzie wpleciony jest wątek muzyki - nieważne, czy tylko poprzez upodobanie bohaterów do różnych utworów, czy przez playlisty zamieszczone wewnątrz przez autorów, czy (tak jak w tym przypadku), gdzie to właśnie muzyka staje się jednym z najważniejszych motywów. Nic dziwnego więc, że gdy pierwszy raz usłyszałam o książce Piosenki o dziewczynie BARDZO mocno chciałam zapoznać się z przedstawioną wewnątrz historią. Nie dopuszczałam do wiadomości też, że powieść ta mogłaby mi się nie spodobać - nie było takiej opcji. Tym razie moja intuicja mnie nie zawiodła - Piosenki o dziewczynie to fantastyczna książka, którą koniecznie trzeba przeczytać! • Sięgając po powieść Chrisa Russela miałam już jakiś swój zarys całej fabuły - spodziewałam się, że książka jaką otrzymam, będzie typową młodzieżówką, gdzie główna bohaterka zakochuje się w przystojnym muzyku popularnej kapeli - i w sumie to tyle. Owszem, to również tam znajdziemy, jednakże zaraz obok wątku, który tak na prawdę tworzy zarówno cały Fire&Lights, jak i samą książkę. • Już od pierwszych stron w Piosenkach o dziewczynie poznajemy Charlie. To bardzo przyjemna, zatracona w swoim świecie dziewczyna, która stroni od rozgłosu i zainteresowania ze strony rówieśników. Dodatkowo ma niezwykły talent do tworzenia wspaniałych zdjęć, w których udaje się jej uchwycić wszystko to, co dla większości osób jest ciężkie do wychwycenia gołym okiem. Osobiście polubiłam ją praktycznie od razu - w wielu miejscach nawet czułam, że jesteśmy do siebie bardzo podobne (oczywiście pod względem charakteru), przez co ciągnęło mnie do poznania jej jeszcze bardziej. Autor przedstawia nam trudną przeszłość, jaką ma za sobą Charlie, informuje nas o jej nieżyjącej mamie oraz o tym, jak ciężko jest jej tworzyć rodzinę tylko z tatą. Spodobało mi się w niej to, że nie jest to ta typowa głupiutka nastolatka, o których teraz tak dużo możemy poczytać w książkach - choć z pozoru taka sama, Charlie jest całkowicie inna. • Dalej, razem z Charlie, mamy okazję poznać członków najpopularniejszego boysbandu ostatnich czasów - Fire&Lights. W tych czterech chłopakach zakochałam się praktycznie od pierwszego wejrzenia. Wszyscy oni są tak niezwykle charyzmatyczni i zabawni, że zwyczajnie chce spędzać się z nimi czas! Ollie, Gabriel, Yuki i Aiden - każdy z nich jest całkowicie inny, jednakże razem tworzą po prostu fantastyczną grupę. Z wielką przyjemnością czytało mi się każdy rozdział, w którym Charlie spędzała czas w ich towarzystwie i wiele razy zwyczajnie jej zazdrościłam. Śmiało można powiedzieć, że gdyby nie Fire&Lights książka Piosenki o dziewczynie w ogóle by nie istniała. Choć muzyka jaką grają jest nieco inna od tej, w jakiej gustuję na co dzień, myślę, że gdyby grupa ta istniała w prawdziwym życiu, z całą pewnością dołączyłabym do wielkiego grona ich fanów. • To, co czyni tą książkę tak wspaniałą jest z całą pewnością jej realizm. Czytając, wie się po prostu, że wszystko, co w niej przedstawione, jest całkowicie zgodne z rzeczywistością. Widać, że autor ma jakieś pojęcie na temat na temat tego muzycznego świata, co doskonale udało mu się przenieść na papier swojej książki. Z wielką przyjemnością czytało mi się wszystkie te sceny, gdzie autor przenosił Charlie do szalonego świata Fire&Lights, choć i tak był to ledwie tylko zalążek wszystkiego. • Oczywiście, gdy znajdziemy się w kręgu jakichś sławnych osobistości, kwestią czasu jest, nim media zaczną o nas mówić. To samo przydarzyło się Charlie, zmieniając jej życie w istną torturę. Autor jednak nie skupił się tak bardzo na mediach, lecz przeniósł wszystko do liceum, do którego uczęszczała główna bohaterka. W niezwykły sposób pokazał, jak jedno zwykłe zdjęcie ze słynnym wokalistą oraz plotka mogą uprzykrzyć życie dziewczyny, która tak na prawdę nigdy nie chciała stać się tematem do rozmów każdego nastolatka. Chris Russel zaprezentował, jacy niesprawiedliwi mogą być ludzie, że wystarczy jedna opinia, aby inni ślepo ją wyznawali (tak po prostu dla zabawy), nie licząc się w ogóle z tym co prawdziwe oraz z czyimiś uczuciami. Piosenki o dziewczynie to nie tylko książka, która ukazuje życie zwykłej nastolatki, której nadarzyła się zadziwiająca okazja do poznania legendarnego boysbandu, lecz także o tym, jakie niesprawiedliwe potrafi być społeczeństwo tylko przez zwykłą plotkę. • Piosenki o dziewczynie to kolejna wspaniała książka, która pod płaszczykiem zwyczajniej historii ukazuje nam realia naszego codziennego życia. Autorowi udało się połączyć niezwykle wciągającą, zabawną i niewiarygodną historię z życiową lekcją, której wielu z nas powinno bardzo mocno wysłuchać. Jednakże, żeby nie zniechęcać tym przesłaniem niektórych czytelników powiem, ze historia przedstawiona w tej powieści to wspaniała odskocznia od trudnej codzienności. Czytając bawimy się po prostu wspaniale (oczywiście nie może odbyć się bez licznych wybuchów śmiechu, gdy w pobliży kręcą się członkowie Fire&Lights). Moje pierwsze spotkanie z twórczością Chrisa Russela uważam więc za jak najbardziej udane - autor ma świetny styl, który tylko zachęca do zapoznawania się z jego utworami. Moim zdaniem fantastycznie poradził sobie z wykreowaniem całej tej historii - pomysł wykorzystał po prostu w stu procentach. Dodatkowo zakończenie jest tak zaskakujące, że po ukończeniu książki byłam zwyczajnie zła na autora, że pozostawił mnie z czymś takim i teraz będę musiała sobie trochę poczekać, zanim dane mi będzie poznanie dalszej części. Ale właśnie na tym polegają te fantastyczne zakończenia!
Ostatnio ocenione
1 2 3 4 5
...
42
  • Idealni rodzice
    Davis, L. G.
  • Tajemnica domu w Bielinach
    Miszczuk, Katarzyna Berenika
  • Terapeutka
    Paris, B. A.
  • Verity
    Hoover, Colleen
  • Musisz mi uwierzyć
    Kent, Minka
  • Idealna rodzina
    Jewell, Lisa
Należy do grup

grejfrutoowa
ilona3
Betik

Projekt współfinansowany ze środków Unii Europejskiej w ramach Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego
Dotacje na innowacje - Inwestujemy w Waszą przyszłość
foo